Czy polska policja wyobraża sobie, że zamach terrorystyczny w Polsce może przeprowadzić jedynie osoba odziana w hidżab? Jeśli tak, to policjanci powinni w końcu przejrzeć własne kartoteki dotyczące rodzimych aktów terroru
Od poniedziałku do środy (17-19 kwietnia 2023) trwały w wielu miastach i wielu miejscach Polski wielkie antyterrorystyczne ćwiczenia policji „Wolf-Ram 23”. Brało w nich udział ok. 2600 policjantek i policjantów. A oprócz nich także funkcjonariusze ABW, strażacy, ratownicy medyczni i kilkudziesięcioro agentów amerykańskiego FBI.
Ćwiczenia były bardzo widoczne, wiązały się z licznymi utrudnieniami w ruchu i komunikacji publicznej. A obejmowały wiele równoległych scenariuszy, w ramach których policjanci i przedstawiciele innych służb trenowali reakcję na różne potencjalne zagrożenia terrorystyczne. Było wśród nich i udaremnianie „ataków” na warszawskie stacje metra (Stadion Narodowy i Bielany) i neutralizacja „spowodowanych przez terrorystów” wycieków niebezpiecznych substancji. W tym toksycznych i promieniotwórczych. Nie brakowało spektakularnych pościgów oraz, rzecz jasna, różnych wariantów działań, w ramach których policjanci mieli odbijać zakładników, przeprowadzać obławy na terrorystów oraz udaremniać zamachy.
Właśnie z takich ćwiczeń w ramach „Wolf-Ram 2023” pochodzi fotografia udostępniona przez wielkopolską policję na Facebooku. Wypatrzył ją Rafała Sokół, prawnik specjalizujący się w ochronie praw człowieka. Opublikował ją na Twitterze, opatrując komentarzem: "Przyznam, że jestem zbulwersowany zdjęciami z ćwiczeń Wolf-Ram-23, opublikowanych przez policję. Abstrahując od kseno- i islamofobicznej natury scenariusza, chyba już minęły czasy, w których ktokolwiek wierzy, że tak wygląda terrorysta”.
Na fotografii widzimy kobietę w hidżabie klęczącą na ziemi i kurczowo ściskającą detonator od ładunków wybuchowych ukrytych w kamizelce szahida. Jest ucharakteryzowana – z oczu ciekną jej… krwawe łzy. To statystka (albo i policjantka) odgrywająca w trakcie ćwiczeń rolę „terrorystki”. Z jakichś przyczyn polska policja postanowiła ćwiczyć scenariusz działań według wzorców znanych z ogarniętych w chaosie krajów Bliskiego Wschodu takich jak Libia, Irak czy Syria albo z filmów, czy seriali sensacyjnych.
„To nic innego niż utrwalanie i tak już bardzo silnie funkcjonującego w polskim społeczeństwie stereotypu, według którego osoby wyznające islam, stanowią zagrożenie o charakterze terrorystycznym. Wzmacnianie tego stereotypu prowadzi do wzmacniania uprzedzeń - a w konsekwencji do dyskryminacji. Czy to w miejscu pracy, czy to na ulicy – bo przecież Polska nie jest krajem, w którym nie dochodzi do przemocy wobec osób noszących hidżaby” - mówi OKO.press mec. Karolina Kędziora, prawniczka Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
„Podejrzana miała w ręce zapalnik do ładunku wybuchowego przytwierdzonego do kamizelki. Zachowywała się irracjonalnie, głośno krzyczała do ludzi w pobliżu. Rynek natychmiast ewakuowano i zabezpieczono. Do akcji skierowano negocjatorów, którzy nakłonili podejrzaną do poddania się. Policyjny pirotechnik w specjalnym kombinezonie ostatecznie rozbroił kobietę i zabezpieczył niebezpieczne ładunki. W trakcie dalszych działań zneutralizowano wszystkie niebezpieczne przedmioty. Służby medyczne udzieliły pomocy i wsparcia przy tych działaniach. Policjanci zatrzymali łącznie 5 osób podejrzanych o działania terrorystyczne” – tak tę część scenariusz swych ćwiczeń opisuje sama wielkopolska policja.
„Policja jest w znacznej mierze emanacją władzy. A szeregowy policjant biorący udział w tych ćwiczeniach za sprawą obrazu terrorystki w hidżabie, dostaje bardzo jasny komunikat, skąd konkretnie ma spodziewać się zagrożenia. To może prowadzić do wykluczenia i dyskryminacji osób wyznających islam. Co więcej, utrwalany w ten sposób wśród policjantów obraz potencjalnej terrorystki nie ma żadnego związku z realną historią polskiego terroru. Nie wiem więc, czy to się wzięło z niewiedzy, czy braku wyczucia osób przygotowujących scenariusz ćwiczeń, czy było raczej realną intencją władzy” – mówi Kędziora.
Rzeczywiście, w Polsce nie doszło do ani jednego aktu terrorystycznego, za który odpowiadałaby którakolwiek z islamistycznych organizacji zbrojnych. Co więcej, za wszystkie – szczęśliwie niezbyt liczne - zdarzenia o charakterze terrorystycznym lub noszące znamiona aktów terroru mające w Polsce miejsce po 1989 roku odpowiadają osoby urodzone w Polsce, w żaden szczególny sposób niewyróżniające się wyglądem, stylem ubierania ani nawet stylem życie.
W 2012 roku przed sądem ten szpakowaty 48-latek występował w szarym garniturze i krawacie w prążki. W podobnym stylu nosił się również na co dzień. Aresztowano go za próbę zorganizowania zamachu na najwyższe władze państwowe. Miał planować wysadzenie budynku Sejmu podczas posiedzenia budżetowego w obecności prezydenta i premiera. Chciał do tego użyć wyładowanego 4 tonami materiałów wybuchowych transportera opancerzonego SKOT.
Historia Brunona Kwietnia budziła wiele poważnych wątpliwości co do tego, w jakim stopniu mogła zostać sprowokowana przez służby (w składzie założonej przez Kwietnia organizacji terrorystycznej było aż trzech funkcjonariuszy ABW a do tego jeszcze jeden jej tajny współpracownik). Niemniej sąd skazał go na 13 a po apelacji 9 lat więzienia. Kwiecień zmarł w 2019 roku w zakładzie karnym.
W 2019 roku przynieśli na kontrmanifestację wobec Marszu Równości w Lublinie skonstruowane z pojemników z gazem i petard ładunki wybuchowe. Eksplozja tych bomb mogła ranić lub zabić osoby znajdujące się w ich pobliżu – orzekli biegli. Ich użycie przez parę Lublinian udaremniła policja. Małżonkowie z Lublina zostali skazani na rok więzienia.
W 2016 roku podłożył we wrocławskim autobusie miejskim tzw. „bombę szybkowarową”. Bardzo podobną do użytej w 2013 roku w zamachu podczas maratonu w Bostonie. Bombę szczęśliwie dla 41 pasażerów autobusu zauważył jego kierowca. Nie mogąc połączyć się z centralą, wyniósł on pakunek na przystanek. Tam bomba eksplodowała, raniąc przechodzącą obok kobietę. Paweł R. poprzedził zamach próbą wymuszenia okupu w postaci 120 sztabek złota. Aresztowano go kilka dni później. Jego sąsiedzi byli zdumieni – mówili, że 22-letni student Politechniki Wrocławskiej pochodził z dobrego domu, był cichy, spokojny i dużo się uczył.
To Marek Cyba, który zastrzelił w 2010 roku pracownika łódzkiego biura Prawa i Sprawiedliwości Marka Rosiaka i Stefan Wilmont, który w 2019 roku zasztyletował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Obaj kierowali się motywami politycznymi, a do radykalizacji ich postaw przyczyniła się skrajna polaryzacja życia publicznego w Polsce. Obaj też zostali skazani na dożywotnie więzienie z ograniczonym prawem do ubiegania się o zwolnienie warunkowe.
Mieli oni planować przeprowadzenie w swym technikum ataku z użyciem bomb i broni na wzór tych inspirowanych masakrą w Columbine High School z 1999 roku.
Z całą pewnością też nie musi wyglądać jak osoba w jakikolwiek sposób związana z kulturą i obyczajowością Bliskiego Wschodu. Jeszcze kilka przykładów – już spoza Polski.
Anders Breivik, który zamordował w Oslo i na wyspie Utoya łącznie 77 osób, jest blondynem z niebieskimi oczami i norweskim neonazistą. Działał w przebraniu policjanta, co pomagało mu w rozmieszczeniu w elementach oporządzenia znacznych ilości amunicji. Podczas procesu deklarował, że walczy o „supremację rasy białej”.
Z kolei działający z pobudek islamistycznych Marokańczyk Dżamal Zougam i Hiszpan Emilio Trashorras należący do ścisłego grona organizatorów zamachów na pociągi w Madrycie z 11 marca 2004 roku (zginęło w nich 191 osób, aż 1858 zostało rannych), byli zadbanymi, modnie ubierającymi się młodymi mężczyznami. Nie różnili się od tysięcy swych rówieśników na ulicach hiszpańskich miast.
Sprawczyni masakry szkolnej w Nashville sprzed zaledwie trzech tygodni, 28-letnia Audrey Elisabeth Hale ruszyła na miejsce zbrodni w czerwonej czapce z daszkiem z dwoma karabinami szturmowymi, w wojskowych spodniach i kamizelce taktycznej. Motywem aktu terroru (zabiła 6 osób, troje 9-letnich uczniów i troje dorosłych) była chęć zemsty za prześladowania i dyskryminację z okresu własnej nauki w tej placówce.
Nie ma czegoś takiego jak „wygląd terrorysty”. Sprawcy aktów terroru ruszają na miejsce zbrodni przede wszystkim w takim stroju i z takim wyposażeniem, które ułatwi im wykonanie planu.
Zougam i Trashorras z Madrytu starali się nie wyróżniać z tłumu. Ich rolą było zaplanowanie, a następnie przeprowadzenie bardzo skomplikowanej operacji umieszczenia ładunków wybuchowych w kilku różnych miejscach.
Breivik czy Hale ruszyli na miejsce zbrodni ubrani i wyposażeni jak na wojnę – bo ich zamiarem było zastrzelenie jak największej liczby ofiar.
Cyba wyglądał jak przeciętny emeryt. Taki, który mógłby wejść do biura dowolnej partii, by tam zapytać o deklarację członkowską czy podyskutować o polityce – bo szedł zaatakować biuro PiS.
Wilmont nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród tysięcy uczestników gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jego zamiarem było niepostrzeżone dotarcie do sceny.
Innymi słowy – sprawca terroru nie będzie miał wypisane na czole „jestem terrorystą”.
Jest naprawdę niezwykle mało prawdopodobne, by sprawczyni przyszłego aktu terroru w Polsce miała poruszać się w hidżabie i kamizelce szahida.
Polska policja na co dzień wydaje się to całkiem dobrze wiedzieć. „Oglądając zdjęcia sprawców powyższych zamachów, zauważamy, że niczym szczególnym nie odróżniają się oni od społeczności lokalnej” oraz „Trudno jednoznacznie wskazać, jak ostatecznie wygląda terrorysta” – czytamy na przykład w poświęconym problemowi „wyglądu terrorysty” artykule naukowym komisarza Rafała Tarasa z lubuskiej Komendy Wojewódzkiej policji. Nic dodać, nic ująć.
Ironią losu okazało się to, że przebieg ćwiczeń „Wolf-Ram 2023” został zakłócony przez potencjalnie całkowicie realne zagrożenie terrorystyczne. Na numer 112 zadzwonił mężczyzna, który zagroził, że podczas ćwiczeń zdetonuje bomby w kilku wielkich miastach. Oraz „będzie rozstrzeliwać losowo wybrane osoby”. Swe groźby rozesłał także w mailach do kilku komend policji. Policji udało się go zidentyfikować i zatrzymać – obecnie trwa sprawdzanie, czy zamierzał swe groźby rzeczywiście wprowadzić w życie. Motywy, jakie nim kierowały, nie są jeszcze znane. Choć policja nie ujawnia jego inicjałów, był to 35-letni Polak.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze