„Czuję się wspaniale. To wielka ulga. Spełniło się moje marzenie” – mówi OKO.press dr hab. Puławski. Stopień naukowy doktora habilitowanego nadał mu Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
„Teraz jestem bezrobotny. Będę aktywnie szukał pracy”.
Dr hab. Puławski nie żałuje, że zdecydował się wejść w konflikt z przełożonymi z IPN, którzy nie chcieli zaakceptować jego wyników badań:
„Nawet nie wyobrażam sobie teraz pracy w IPN, zwłaszcza lubelskim, gdzie jest teraz bardzo dużo osób związanych ze środowiskami narodowymi”.
Dr hab. Puławski czekał na nadanie stopnia od marca 2019 roku, chociaż zgodnie z przepisami procedura powinna trwać dużo krócej.
„W kwietniu 2019 roku bardzo wielu ludzi składało wnioski habilitacyjne, ponieważ akurat zmieniały się przepisy i chcieli zdążyć przed zmianą. To wydłużyło procedury. Potem była pandemia, a potem wakacje” – mówi historyk.
Za co podpadł Adam Puławski?
O sprawie dr. (dziś już habilitowanego) Adama Puławskiego OKO.press pisało wielokrotnie.
W marcu 2018 roku list w jego obronie podpisało 130 historyków, w tym międzynarodowej renomy specjaliści od dziejów Holocaustu. Decyzją kierownictwa IPN został wówczas przeniesiony do oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni na Narodzie Polskim.
Dr Adam Puławski bada szczególnie newralgiczne z punktu widzenia PiS zagadnienie: stosunek polskiego państwa podziemnego do Zagłady. Jest badaczem niesłychanie skrupulatnym i pedantycznym. W 2009 roku lubelski oddział IPN wydał jego liczącą blisko 600 stron książkę „W obliczu Zagłady. Rząd RP na Uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na Kraj, ZWZ-AK wobec deportacji Żydów do obozów zagłady (1941-1942)”. Z punktu widzenia rządzących praca jest problematyczna, pokazuje bowiem, że władze RP w Londynie oraz podziemne państwo polskie uważały Zagładę jako coś w gruncie rzeczy drugorzędnego, a sami Żydzi – obywatele RP – traktowani byli często jako obcy.
W 2017 roku Puławski skończył pisać kolejną książkę. Jej tytuł mówi sam za siebie: „Wobec »niespotykanego w dziejach mordu«. Rząd RP na uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na kraj, AK a eksterminacja ludności żydowskiej od »wielkiej akcji« do powstania w getcie warszawskim”.
Historyk opisał w niej postawę polskich polityków i dowódców ruchu oporu wobec kluczowego etapu Zagłady, kiedy to od lata 1942 roku do wiosny 1943 roku Niemcy wymordowali większość polskich Żydów (w tym 400 tys. mieszkańców getta warszawskiego).
Książka (850 stron!) całkowicie przeczy tezie głoszonej przez polityków PiS, że polskie państwo podziemne nieustannie alarmowało Zachód i próbowało pomagać Żydom.
Niewygodne wyniki
Po złożeniu książki procedury wydawnicze w IPN niespodziewanie zaczęły ciągnąć się bez końca. Zmieniono recenzentów – ze specjalistów od Zagłady na historyków, którzy tematem zawodowo się nie zajmowali, ale za to mieli bliskie władzy poglądy. Jak można było przewidzieć, książka się im nie podobała. Dr Puławski wycofał ją z IPN i zaczął szukać zewnętrznego wydawcy.
W połowie lutego 2018 roku historyka wezwał na rozmowę prof. Włodzimierz Suleja, dyrektor Biura Badań Historycznych IPN. Prof. Suleja oświadczył dr. Puławskiemu, że “nie widzi możliwości współpracy” oraz zarzucił mu „pisanie pod tezę”. Na pytanie dr. Puławskiego, czy zna recenzje jego pierwszej książki w renomowanych periodykach (bardzo dobre), prof. Suleja miał powiedzieć, że „ma własny rozum i inne opinie nie są mu potrzebne”.
Po tej rozmowie dr Puławski przez pewien czas przebywał na zwolnieniu lekarskim. Wypowiedzenie złożył w czerwcu 2018, po kilku dniach pracy na nowym stanowisku, na którym, nie mógł pracować naukowo. Skarżył się na szykany. „Nie chcę być grillowany” – mówił wtedy OKO.press. „Cofnięto mi np. zgodę na inne godziny pracy, chociaż kierownictwo wie, że dojeżdżam codziennie do Lublina z Chełma, czyli ponad 70 km. Wcześniej nie było to problemem”.
Trudna i kosztowna procedura
Książkę udało się wydać dzięki obywatelskiej mobilizacji. Po apelach w mediach (m.in. w „Dużym Formacie”) dwoje anonimowych darczyńców wpłaciło na zbiórkę po 10 tys. złotych. Było też więcej drobniejszych wpłat.
Książka rozeszła się bardzo szybko – i trafiła do najważniejszych bibliotek na świecie, m. in. w USA.
Oficjalnej reakcji władz IPN nie było. Za to pracownik IPN, dr. Wojciech Muszyński, nazwał ją „wypłodami chorego człowieka”.
Dr hab. Adam Puławski zapłacił wysoką cenę za nonkonformizm i rzetelność badawczą – musiał m.in. sam opłacić procedurę habilitacyjną (ok. 20 tys. złotych, zazwyczaj naukowcom pokrywa koszty pracodawca). Przez większą część czasu po odejściu z IPN był także bezrobotny.
Prawda musi być ładna i strawna dla suwerena. To co podłe w naszej historii wygumkuje się.
Takie histeryczne gumkowanie tego co brzydkie nasuwa wrażenie, że tego co ładne w naszej historii jest skromnie. Człowiek dumny z historii swego kraju nie boi się tych niewielu podłych kart. Przyjmuje je na klatę i wyciąga z nich wnioski. Nie ukrywa ich w panice.
Gdyby Polacy nie pomagali Żydom, to żaden Żyd nie przeżyłby ww2 i nie miałby teraz kto pluć na Polskę w PE.
Terytorium Polski to chyba jedno z nielicznych okupowanych miejsc w Europie, gdzie Hitler dokonał swego Endlosung w całości. Te 50 tysięcy Żydów, którym udało się przeżyć, mieści się w granicach błędu statystycznego. Jaka jest "zasługa" narodu polskiego w tym dziele, na to pytanie ostatnio historycy z politykami gorąco sprzeczają się. Z politykami, gdyż między historykami panuje generalnie zgoda.
Gros uratowanych Żydów (250 000) to zasługa Stalina, który z okupowanych Kresów zesłał ich na Syberię.
Ale gdyby nie grupa uczciwych Polaków, to tych Żydów (nie zesłanych do Rosji) przeżyłoby zero. Z E R O.
Polska była jednym z bardzo niewielu krajów, gdzie za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Aha, aby uratować jednego Żyda, potrzebna była współpraca kilku – kilkunastu Polaków.
'Wy nam nie pomagajcie. My sobie poradzimy. Tylko zostawcie nas w spokoju'. Te zdania skierowane przez ukrywającą się bogatą rodzinę żydowską do chłopów z okolicznych wsi nękających ich regularnie pod pozorem przynoszenia (za odpłatą) jedzenia do ich kryjówki.
Wredność postawy tych i im podobnych, polega na tym, że "Niemcy byli na służbie u zła, Polacy zaś bywali owego zła wolontariuszami" za 'Jest taki piękny wiosenny dzień' Anny Bikont.
Na tej stronie tak głupi troll nie będzie długo popasał, daruj więc sobie acani te rozliczne bzdety.
Ciekaw kiedy dr hab. Michał Bilewicz z Uniwersytetu Warszawskiego otrzyma nominację profesorską z rąk długopisa.
może szybciej dostanie z rąk prezydenta Izraela za plucie na Polskę?
Owszem, były wyjątki. Ale szmalcownicy też działali pełną parą. "nieszczególnie" to ty myślisz! O pomaganiu ma być głośno a o płonących stodołach "zamknąć mordy" i nie pluć na nasz idealny ntarod. .
Po fantastycznie pozytywnych recenzjach twórczości Grossa popełnianych przez dziennikarzy, socjologów, artystów i tym podobnych znawcach warsztatu historyka mam niewielką skłonność do przyjmowania treści na słowo.
Oczywiście, nie mam najmniejszych powodów by kwestionować dzieło pana Puławskiego. Nie czytałem i mam znikomą wiedzę by weryfikować Jego badania.
Dobrze, że badania trwają, źle gdy są odtrącane z innych powodów niż warsztatowe.
Nie mogę jednak zapomnieć wypowiedzi innego historyka, Żbikowskiego, żonglującego liczbami w sposób podważający Jego kompetencje a wyrażający wyłącznie intencje.
Spokojnie zatem z tymi odkryciami. One czekają na Historyków, ich recenzję.
Ten niegramotny tępy Duda do tej pory wstrzymuje podpisanie nominacji profesorskich Bilewicza i Żelaznego, do czego nie ma żadnego prawa. To nie on decyduje, kto manzostać sędzią SN lub dostać tytuł profesorski. Nawet Jaruzelski się do tego nie mieszał, a ten bezczelny prawackimatoł Duda pozwala sobie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
,,Nasza" wersja historii nie jest jedyną słuszną. Żydzi mieli inny punkt widzenia, inne doświadczenia i byli obywatelami Polski, więc rząd miał OBOWIĄZEK ich ratować. Religia i zwyczaje nic do tego nie mają.
Nikt się nie mści po prostu bywa że prawda nie jest ładna i przyjemna i nigdy nie jest czaro-biała.