0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja GazetaPawel Malecki / Agen...

„Czuję się wspaniale. To wielka ulga. Spełniło się moje marzenie” - mówi OKO.press dr hab. Puławski. Stopień naukowy doktora habilitowanego nadał mu Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

„Teraz jestem bezrobotny. Będę aktywnie szukał pracy”.

Dr hab. Puławski nie żałuje, że zdecydował się wejść w konflikt z przełożonymi z IPN, którzy nie chcieli zaakceptować jego wyników badań:

„Nawet nie wyobrażam sobie teraz pracy w IPN, zwłaszcza lubelskim, gdzie jest teraz bardzo dużo osób związanych ze środowiskami narodowymi”.

Dr hab. Puławski czekał na nadanie stopnia od marca 2019 roku, chociaż zgodnie z przepisami procedura powinna trwać dużo krócej.

„W kwietniu 2019 roku bardzo wielu ludzi składało wnioski habilitacyjne, ponieważ akurat zmieniały się przepisy i chcieli zdążyć przed zmianą. To wydłużyło procedury. Potem była pandemia, a potem wakacje” - mówi historyk.

Za co podpadł Adam Puławski?

O sprawie dr. (dziś już habilitowanego) Adama Puławskiego OKO.press pisało wielokrotnie.

W marcu 2018 roku list w jego obronie podpisało 130 historyków, w tym międzynarodowej renomy specjaliści od dziejów Holocaustu. Decyzją kierownictwa IPN został wówczas przeniesiony do oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni na Narodzie Polskim.

Dr Adam Puławski bada szczególnie newralgiczne z punktu widzenia PiS zagadnienie: stosunek polskiego państwa podziemnego do Zagłady. Jest badaczem niesłychanie skrupulatnym i pedantycznym. W 2009 roku lubelski oddział IPN wydał jego liczącą blisko 600 stron książkę „W obliczu Zagłady. Rząd RP na Uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na Kraj, ZWZ-AK wobec deportacji Żydów do obozów zagłady (1941-1942)”. Z punktu widzenia rządzących praca jest problematyczna, pokazuje bowiem, że władze RP w Londynie oraz podziemne państwo polskie uważały Zagładę jako coś w gruncie rzeczy drugorzędnego, a sami Żydzi - obywatele RP - traktowani byli często jako obcy.

W 2017 roku Puławski skończył pisać kolejną książkę. Jej tytuł mówi sam za siebie: „Wobec »niespotykanego w dziejach mordu«. Rząd RP na uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na kraj, AK a eksterminacja ludności żydowskiej od »wielkiej akcji« do powstania w getcie warszawskim”.

Historyk opisał w niej postawę polskich polityków i dowódców ruchu oporu wobec kluczowego etapu Zagłady, kiedy to od lata 1942 roku do wiosny 1943 roku Niemcy wymordowali większość polskich Żydów (w tym 400 tys. mieszkańców getta warszawskiego).

Książka (850 stron!) całkowicie przeczy tezie głoszonej przez polityków PiS, że polskie państwo podziemne nieustannie alarmowało Zachód i próbowało pomagać Żydom.

Przeczytaj także:

Niewygodne wyniki

Po złożeniu książki procedury wydawnicze w IPN niespodziewanie zaczęły ciągnąć się bez końca. Zmieniono recenzentów – ze specjalistów od Zagłady na historyków, którzy tematem zawodowo się nie zajmowali, ale za to mieli bliskie władzy poglądy. Jak można było przewidzieć, książka się im nie podobała. Dr Puławski wycofał ją z IPN i zaczął szukać zewnętrznego wydawcy.

W połowie lutego 2018 roku historyka wezwał na rozmowę prof. Włodzimierz Suleja, dyrektor Biura Badań Historycznych IPN. Prof. Suleja oświadczył dr. Puławskiemu, że “nie widzi możliwości współpracy” oraz zarzucił mu „pisanie pod tezę”. Na pytanie dr. Puławskiego, czy zna recenzje jego pierwszej książki w renomowanych periodykach (bardzo dobre), prof. Suleja miał powiedzieć, że „ma własny rozum i inne opinie nie są mu potrzebne”.

Po tej rozmowie dr Puławski przez pewien czas przebywał na zwolnieniu lekarskim. Wypowiedzenie złożył w czerwcu 2018, po kilku dniach pracy na nowym stanowisku, na którym, nie mógł pracować naukowo. Skarżył się na szykany. „Nie chcę być grillowany” – mówił wtedy OKO.press. „Cofnięto mi np. zgodę na inne godziny pracy, chociaż kierownictwo wie, że dojeżdżam codziennie do Lublina z Chełma, czyli ponad 70 km. Wcześniej nie było to problemem”.

Trudna i kosztowna procedura

Książkę udało się wydać dzięki obywatelskiej mobilizacji. Po apelach w mediach (m.in. w „Dużym Formacie”) dwoje anonimowych darczyńców wpłaciło na zbiórkę po 10 tys. złotych. Było też więcej drobniejszych wpłat.

Oficjalnej reakcji władz IPN nie było. Za to pracownik IPN, dr. Wojciech Muszyński, nazwał ją „wypłodami chorego człowieka”.

Dr hab. Adam Puławski zapłacił wysoką cenę za nonkonformizm i rzetelność badawczą - musiał m.in. sam opłacić procedurę habilitacyjną (ok. 20 tys. złotych, zazwyczaj naukowcom pokrywa koszty pracodawca). Przez większą część czasu po odejściu z IPN był także bezrobotny.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze