Rozmowa Danuty Holeckiej z Jarosławem Kaczyńskim powinna przejść do historii mediów. Nie z powodu słów prezesa – te nie zaskoczyły. Za to Holecka zaprezentowała dziennikarstwo, jak z reklamy proszku do prania. Jej zachwyt nie miał granic, laurki były bez najmniejszej plamki, propagandowe podpowiedzi czyste jak bielizna. Aż Kaczyński musiał ją stopować
„Były takie dwa hasła wyborcze – „dobra zmiana” i „damy radę”. Co one oznaczały wtedy, a co oznaczały dziś?” – ciepło rozpoczęła Holecka wywiad "Wiadomości" z okazji rocznicy rządów PiS. Kaczyński odpowiedział, że „kiedyś oznaczały nadzieję, a dziś, że się udaje”.
Prowadząca nie drążyła dalej. Pewnie dlatego, że przygotowała trochę zbyt dużo pochwał dla obecnej władzy. By wszystkie je zmieścić w programie musiała zrezygnować z omawiania czegokolwiek bardziej szczegółowo.
Gość "Wiadomości" zwykle ma minutę w "Wiadomościach" i 12 minut w TVP Info. Kaczyński 13 listopada 2017 dostał 26 minut, z czego 12 na antenie Jedynki.
„Co jest największym osiągnięciem tych dwóch lat, pana zdaniem?” - brzmiało drugie pytanie.
Prezes PiS odparł, że choć sukcesów jest bez liku, najważniejsze jest dla niego „przełamanie tej niemożności”.
Dziennikarce to nie wystarczyło. Postanowiła podpowiedzieć prezesowi: „Opozycja, delikatnie mówiąc, nie kibicuje rządowi. Wykazuje się dużym brakiem entuzjazmu, np. jeśli chodzi o program 500 plus. Teraz chyba zmieniła zdanie”.
Gość się z nią zgodził, ale nie dostatecznie mocno, więc Holecka postanowiła stwierdzić to wprost, a przy okazji podsunąć prezesowi zwierzenie: „Panie premierze, 500 plus z pewnością się powiodło – nawet wśród opozycji trudno znaleźć kogoś, kto powie, że ten program jest zły - czy to prawdą jest, że to pan wymyślił ten program?”.
Prezes skromnie potwierdził, że wpadł na ten pomysł w Krakowie, podczas pewnej kolacji.
Cała rozmowa była mieszanką laurek, cukierkowych, retorycznych pytań i krytykowania przeciwników rządu. Wszystko to ze słodkim uśmiechem i spojrzeniem wyrażającym pełne uwielbienie. Także Kaczyński starał się jak najwięcej uśmiechać, co było chyba jego najtrudniejszym zadaniem tego wieczoru.
Kiedy Holecka nie była usatysfakcjonowana odpowiedziami Kaczyńskiego, sama wymieniała zalety rządu PiS lub sugerowała je pytaniami: „czy zmiany, które wprowadza Prawo i Sprawiedliwość byłyby możliwe, gdyby nie zmieniony Trybunał Konstytucyjny?”, „co jeszcze się udało tak dobrze jak 500 plus?”.
Jednak absolutnym hitem rozmowy było następujące „pytanie”:
„Panie prezesie, chciałam zapytać. Po pierwsze o VAT, bo uszczelnienie to jednak spory zastrzyk dla gospodarki. Będziemy budować Centralny Port Lotniczy i to już staje się faktem. LOT, który miał upaść nie upadł, stocznie zostają odbudowywane. Czy to można zaliczyć również przede wszystkim do sukcesów naszej gospodarki, które będą niekwestionowane przez lata?”.
Chyba trudno byłoby znaleźć w historii polskiej telewizji po 1989 roku pytania, które byłoby tak jednocześnie tak pozbawione treści (co w ogóle oznaczać ma sformułowanie „czy to można zaliczyć również przede wszystkim do sukcesów naszej gospodarki, które będą niekwestionowane przez lata?”), a zarazem miało tak propagandowy i retoryczny charakter.
„To jeszcze plusy, zanim przejdziemy do minusów” – zachęcała dalej Holecka.
Ale na pytanie, „co się nie udało?” Kaczyński nie wymienił żadnych porażek. Mówił najwyżej, że niektóre działania są jeszcze niedokończone, "Mieszkanie plus" dopiero się zaczyna a tu i ówdzie "trzeba podciągnąć tabory". To prowadzącej wystarczyło.
„A sondaże, które są dla was bardzo łaskawe – dzisiaj CBOS, 45 proc. – są dla Was prezentem, czy raczej przeszkadzają?” – zadała swoje najtrudniejsze pytanie.
Danuta Holecka nazywana jest ulubienicą Kaczyńskiego. Oglądając ten wywiad można zrozumieć dlaczego.
Problem w tym, że dziennikarka pracuje w Telewizji Publicznej. Pobiera więc wynagrodzenie z publicznych pieniędzy. I to niemało – według ustaleń „Dziennika Gazety Prawnej” aż 40 tys. zł miesięcznie. OKO.press rozumie, że każdy człowiek, także dziennikarka, ma jakieś naturalne sympatie i antypatie polityczne. Ale za czterdzieści tysięcy miesięcznie mogłaby postawić choćby jedno dziennikarskie pytanie.
Pod koniec Holecka zahaczyła o Marsz Niepodległości 11 listopada. Awantura jest na całego, niezależne i światowe media pastwią się nad zlotem neofaszystów w Warszawie, nawet prezydent Duda ostro krytykuje: "Nie ma zgody na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm, antysemityzm".
Ale takie rzeczy Holeckiej nie mogą - dosłownie - przejść przez usta:
„Chciałam zapytać o marsz, który przeszedł ulicami Warszawy. Nazywany marszem patriotów – słusznie. Ale na Zachodzie słyszymy różne nazwania tego marszu. Np. były rzecznik pani Hillary Clinton mówił, że ulicami warszawy przeszło 60 tysięcy… nawet tego nie nazwę” – chodziło o „faszystów”, a zdanie musiał dokończyć za Holecką sam Prezes.
W kolejnym pytaniu prezenterka tak bardzo dała się porwać propagandowemu szałowi, że studzić jej zapał musiał sam prezes Kaczyński. „Czy nie widzi pan związku, między tymi atakami, chociażby właśnie przy okazji marszu patriotów, a tym, że Polska domaga się reparacji od Niemiec za straty wojenne?” - podsunęła odpowiedź Holecka.
„Takie rzeczy trzebaby udowodnić, że taki związek jest. Dowodów nie ma, więc o tym nie będę mówił” – ukrócił teorię spiskową Holeckiej Kaczyński.
Końcówka była z góry ukartowana, to było widać jak na dłoni. Żeby docieplić wizerunek ukochanego prezesa Holecka zapytała o mecz Polska - Meksyk, który zaczynał się tuż po wywiadzie. Prezes zabłysnął bon motem: skoro Polska jest w pierwszym koszyku (losowania mistrzostw świata w piłce nożnej) to powinna wygrać. "Bo chodzi o to, by Polska była w pierwszym koszyku w piłce nożnej i innych dziedzinach".
Z niewyjaśnionych jeszcze przez "Wiadomości TVP" powodów piłkarze przegrali z Meksykiem.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze