0:000:00

0:00

O sprawie poinformował OKO.press czytelnik: "Na cokole pomnika Prawdziwi Patrioci raczyli przykleić swój plugawy plakacik (tzw. Marszu Niepodległości) - paćkając klejem i zasłaniając słowo "Polskiej" w napisie "Pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej". Ręce opadają.

Ograniczę się do zauważenia, że takie potraktowanie słowa "Polska" na cokole pomnika w sposób niezamierzenie symboliczny określa stosunek sprawców do Rzeczypospolitej" - napisał pan Jan w wiadomości do redakcji.
Pomnik Gabriela Narutowicza w Warszawie / fot. czytelnik OKO.press

Zapomniana lekcja z grudnia 1922 roku

Znaczenie plakatu na pomniku Gabriela Narutowicza jest oczywiste, jeśli przypomni się stosunek skrajnej prawicy do pierwszego prezydenta, który - ku zaskoczeniu prawicy - został wybrany na prezydenta przez posłów 11 grudnia 1922 roku właśnie dzięki politycznemu zadufaniu prawicy, która była pewna, że wybrany zostanie jej niewybieralny kandydat.

11 grudnia prawicowi demonstracji próbowali zablokować zaprzysiężenie Narutowicza, blokując dojazd do Sejmu. Bez powodzenia. Wtedy w katolickich i narodowych mediach rozpoczęła się napastliwa kampania oskarżeń pod adresem Narutowicza, którego oskarżano o ateizm, przynależność do loży masońskiej, sprzyjanie mniejszościom narodowym, wrogość w stosunku do narodowo-katolickiej ludności.

14 grudnia przejął władzę od naczelnika państwa, Józefa Piłsudskiego, a dwa dni później - 16 grudnia 1922 roku - został zastrzelony w "Zachęcie" przez skrajnie prawicowego, niezrównoważonego umysłowo malarza, Eligiusza Niewiadomskiego.

Przeczytaj także:

"Pogrzeb prezydenta Narutowicza"

Wiersz Juliana Tuwima jest jednym z najmocniejszych komentarzy do wydarzenia z 1922 roku, który wydaje się dziś dziwnie aktualny. "Prawdziwym patriotom" polecamy jego przeczytanie i przemyślenie:

Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni. Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie, Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni, Chodźcie, głupcy, do okien - i patrzcie! i patrzcie!

Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy, Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem, Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy: Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście.

Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem, Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie. Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry! Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie!

Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta, Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica Twarze wasze, zbrodniarze - i niech was przywita Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica.

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze