Postulujemy, by twórca otrzymywał co najmniej jedną miesięczną płacę minimalną za każdy miesiąc pracy przy przygotowaniu wystawy. Poniżej tej kwoty instytucje wystawiennicze nie powinny schodzić – mówią OKO.press przedstawiciele Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej
Karolina Felberg: Co zawiera Nowe Porozumienie?
Antoni Burzyński, przewodniczący Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej: Instytucje sztuki deklarują, że będą płaciły artystom honoraria za udział w wystawach nie niższe, niż to wynika z Nowego Porozumienia.
Dotąd tych stawek nie regulowały żadne przepisy?
Aleksy Wójtowicz, członek OFSW: Nie, przez ostatnie ponad trzy dekady w polskich instytucjach panowała zupełna dowolność w ustalaniu honorariów dla artystek i artystów. Właśnie dlatego w 2025 roku wciąż mamy wciąż przypadki, że dyrektorzy publicznych instytucji chwalą się, że nie płacą artystom żadnego wynagrodzenia i rzekomo „nikt nie narzeka”.
Jednak ogólnie, w skali kraju coś zmieniło się 11 lat temu, gdy z inicjatywy Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej pojawiło się pierwsze Porozumienie. I choć nie miało mocy urzędowej, podpisało je wówczas 10 instytucji różnej wielkości, z całej Polski – włącznie z tymi najważniejszymi.
Najwyraźniej stało się skutecznym narzędziem miękkiego nacisku, skoro ustalone wówczas stawki obowiązywały przez następną dekadę i to nawet wśród tych publicznych galerii, które pierwszego Porozumienia nie podpisały.
Dzięki temu właściwie każda instytucja, która chce mówić o sobie jako o profesjonalnej jakieś honoraria artystkom i artystom płaci.
Skąd więc konieczność podpisania Nowego Porozumienia?
AW: W założeniu stawki miały być corocznie rewaloryzowane, ale nigdy do tego nie doszło. Nie pomogła w tym sytuacja polityczna i przejęcie instytucji przez sympatyków tzw. dobrej zmiany. Przez tę dekadę wiele się zmieniło: według statystyk średnia płaca w Polsce wynosi o 5 tysięcy złotych więcej niż 2014 roku. Nawet pensja minimalna wzrosła o prawie 3 tysiące złotych brutto – co oznacza, że również kwestia wynagrodzeń dla artystek i artystów wymaga urealnienia.
Dlatego dla Nowego Porozumienia punktem odniesienia jest wysokość pensji minimalnej – wskaźnika corocznie uchwalanego przez Radę Ministrów jako obowiązujący w całym kraju, dla wszystkich pracujących.
Nowe Porozumienie dotyczy właśnie minimalnej wysokości wynagrodzenia za konkretny typ wystawy. Zasobniejsze instytucje mogą oczywiście oferować wyższe honoraria, bo pamiętajmy, że wciąż mówimy nie o „godnej płacy”, ale o poziomie absolutnego minimum.
Jak definiujecie pracę artystyczną?
AB: Pytasz właściwie o logikę systemu. Wcześniej osoba dysponująca dziełem negocjowała warunki i honorarium z podmiotem, który chciał je wystawić. OFSW stara się natomiast zmienić tę logikę i pokazać, że honorarium za udział w wystawie to opłata za czas artysty lub artystki i ich pracę przy konkretnej wystawie.
Nawet bowiem w przypadku dzieł, które już istnieją, osoba twórcza musi wykonać szereg czasochłonnych działań, by dana praca mogła być pokazana na konkretnej wystawie. Uważamy, że zaangażowanie w przygotowanie do wystawy powinny być opłacane.
AW: W Nowym Porozumieniu pojawia się imponująca kwota – prawie 28 000 złotych brutto za indywidualną, dużą wystawę. Jednak ta szokująca kwota to suma półrocznej pracy za równowartość minimalnego wynagrodzenia w Polsce. To sześć miesięcy pracy, które są niezbędne do przygotowania takiej wystawy, którą artysta lub artystka ma zazwyczaj zaledwie kilka razy w życiu.
Nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy traktować tą wymagającą specjalistycznej wiedzy i umiejętności oraz czasu pracę jako niepełnowartościową. Nie wyobrażam sobie przekonującej argumentacji za tym, aby twórców i twórczynie uznać za grupę zawodową, której nie powinno obowiązywać minimalne wynagrodzenie.
AB: Nasze społeczeństwo umówiło się, że warunkiem sine qua non świadczenia pracy w Polsce jest płaca minimalna. Zrównujemy zatem pracę artystyczną z najtańszą pracą, ale nie czynimy tego z braku szacunku do artystów, lecz z powodu braku innych kryteriów. Postulujemy więc, by twórca otrzymywał co najmniej jedną miesięczną płacę minimalną za każdy miesiąc pracy przy konkretnej wystawie – czyli w 2025 roku 4666 zł brutto.
Rozumiem, że nie rozmawiamy o wartości wytworzonego dzieła – rynkowej czy estetycznej, ale o warunkach brzegowych, by dane dzieło – tańsze czy droższe w wykonaniu, lepsze czy gorsze w opinii krytyków i publiczności – w ogóle zaistniało na danej wystawie?
AB: Tak. Nas zajmuje tylko to, ile czasu musi poświęcić artysta, by przygotować dzieło lub dzieła na wystawę. Szacujemy, ile miesięcy mu to zajmie, a następnie mnożymy płacę minimalną przez liczbę miesięcy – w ten sposób obliczamy kwotę, poniżej której instytucje wystawiennicze nie powinny schodzić w negocjowaniu honorariów za udział w wystawie.
A jaką pracę wykonuje się w przypadku dzieła już gotowego?
AB: Uśredniając – pokazanie gotowego dzieła na wystawie zbiorowej angażuje artystę co najmniej na dwa tygodnie. Twórca prowadzi korespondencję z instytucją, spotka się raz czy dwa z kuratorem, przygotowuje – być może tekst do dzieła lub statement, bądź konsultuje opis z kuratorem. Do tego dochodzą działania takie jak wydobycie dzieła z magazynu, zrobienie jego update’u oraz wysyłka. W przypadku niektórych dzieł artysta musi także dokonać drobnych korekt w galerii, a czasem być obecny przy montażu dzieła. No i rzecz jasna powinien zjawić się na otwarciu.
Z kolei nowa wystawa indywidualna – czyli wielowymiarowy projekt, często złożony z wielu dzieł lub serii działań – może zając i sześć miesięcy. Naturalnie wystawa jest pewnie zaplanowana na rok do przodu i w międzyczasie artysta podejmuje pewne działania, ale na drodze uniwersalizacji doświadczeń w pracy artystycznej przyjęliśmy, że uczciwym wyliczeniem sumy tych działań, uśredniając, byłoby porównanie ich do pracy pełnoetatowej w przeciągu sześciu miesięcy.
Rozumiem, że w skład uśrednionego honorarium dla artysty nie wliczają się koszty realnej produkcji dzieła – materiałów, licencji, jeśli wymaga ich praca, kosztów eksploatacji itp. Ciekawi mnie jednak, czy OFSW posiada jakiś algorytm na ich wyliczenie?
AB: Nowe Porozumienie dotyczy włącznie honorarium za pracę – z zastrzeżeniem, że zleceniodawca nie ma prawa przerzucać na zleceniobiorcę kosztów realizacji dzieła. Innymi słowy, niedopuszczalne jest, by galeria zapłaciła artyście na przykład 4 pensje minimalne za 4 miesiące pracy, lecz jednocześnie przerzuciła na niego zakup materiałów czy usług (na przykład spawania albo wykonania odlewu). Koszty produkcji dzieła ustala osoba twórcza z instytucją – nasze porozumienie nie reguluje tej kwestii.
AW: W przypadku uczestnictwa instytucji w kosztach produkcji pracy pojawiają się też czasem problemy z tym, kto właściwie ma do niego prawa – i w ten sposób część wyprodukowanych na wystawę dzieł trafiało nieodpłatnie do kolekcji instytucji. Nowe Porozumienie reguluje tego rodzaju nieporządki – jasno stanowi, że honorarium dotyczy tylko udziału w wystawie.
Artystom odpowiadają przyjęte przez was założenia?
Do tej pory nikt nie zakwestionował zaproponowanych przez nas kwot ani czasu pracy potrzebnego do wykonania konkretnego typu wystawy. Zakładamy zatem, że choć są uśrednione – pozostają możliwie realistyczne. Być może właśnie dlatego, że Nowe Porozumienie powstało z różnorodnych doświadczeń osób artystycznych – Irminy Rusickiej, Kaspra Lecnima i Katarzyny Górnej. Akurat ani ja, ani Antek nie jesteśmy artystami, nie jest nim także Mikołaj Iwański, ale wszyscy pracujemy w polu sztuki. I tutaj temat samoeksploatacji za śmieszne pieniądze jest stale obecny. To zjawisko ma nawet swoją nazwę – artyzol.
AB: Właściwie jest jeden aspekt, który osoby artystyczne (i nie tylko) podważały. Chodzi o wycenianie pracy artystycznej na poziomie minimalnej krajowej. Osoby sceptyczne wobec Nowego Porozumienia słusznie podnoszą argument, że realnie trudno się za takie pieniądze utrzymać, a tym bardziej tworzyć sztukę.
Przypominają także, że zaproszenie do realizacji wystawy indywidualnej w Zachęcie czy Bunkrze Sztuki otrzymują zwykle osoby, które dysponują już sporym doświadczeniem i ogromnymi kompetencjami, a ich twórczość na tym etapie kariery uchodzi wręcz za wybitną.
Tym bardziej szkoda, że tylko cztery instytucje podpisały Nowe Porozumienie.
AW: Najprawdopodobniej w tym roku podpiszą je kolejne trzy.
Co wstrzymuje pozostałe?
AB: Instytucje publiczne działają w oparciu o budżet. Jeśli dotąd honoraria były niższe, a w budżetach nie ma nadwyżek, to siłą rzeczy nie da się z dnia na dzień zrewaloryzować czy podnieść kwot dla artystów.
MSN od dłuższego czasu płacił twórcom więcej, niż to wynikało z treści pierwszego porozumienia – mógł więc przystąpić do Nowego Porozumienia niemalże z marszu. Z kolei wrocławskie BWA było przygotowane na taki ruch, ponieważ zaczęło podnosić stawki, nim przystąpiło do Nowego Porozumienia. Dodam, że bardzo cenimy taką postawę.
Jaka jest rola ministry kultury w Nowym Porozumieniu?
AB: MKiDN formalnie nie jest stroną Nowego Porozumienia. Lecz jako resort, który prowadzi lub współprowadzi niektóre instytucje kultury, wspiera naszą inicjatywę.
Czy ministerstwo zadeklarowało wsparcie dla instytucji, które samodzielnie nie poradzą sobie z reorganizacją budżetu?
AB: OFSW organizuje w czwartek 10 lipca okrągły stół, przy którym zasiąść mają przedstawiciele instytucji sztuki oraz ministerstwa, by wspólnie pochylić się nad tą kwestią.
MKiDN jest organizatorem tylko niektórych instytucji wystawienniczych – w tym MSN-u oraz Zachęty. Co w takim razie z placówkami miejskimi i marszałkowskimi?
AB: Samorządowców również zapraszamy do okrągłego stołu. Nowe Porozumienie podpisywane było w Szczecinie – w obecności Zastępcy Prezydenta Miasta Szczecin, Marcina Biskupskiego.
Jak pozaministerialni organizatorzy reagują na wasze postulaty?
Zakładamy, że dowiemy się tego podczas okrągłego stołu. Do tej pory rozmawialiśmy głównie ze środowiskami artystycznymi i przedstawicielami instytucji sztuki – rzadko natomiast mieliśmy kontakt z politykami albo urzędnikami reprezentującymi organizatorów.
Czy to w ogóle wasza rola? Dlaczego urzędnicy mieliby się nie dogadać bez waszego udziału?
Słuszna uwaga. My też uważamy, że to przede wszystkim instytucje powinny rozmawiać ze swoimi samorządami. Ale logika tego systemu jest właśnie taka, że trzeba stowarzyszeń – takich jak nasze – by inicjowały i pilnowały tak oczywistych procesów. Warto też pamiętać, że Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej zrzesza nie tylko osoby artystyczne, ale także osoby reprezentujące instytucje sztuki. Dlatego myślę, że jesteśmy dobrym miejscem do prowadzenia takich dyskusji.
AW: Zastanawiają nas też priorytety w myśleniu o pracy artystek i artystów w niektórych instytucjach. Jeżeli w ich budżetach ujmuje się pieniądze na wernisażowy catering, wykup przestrzeni reklamowych, katalog, scenografię i projekt identyfikacji wizualnej dla wystawy, tak muszą znaleźć się pieniądze dla twórczyni lub twórcy. Bez tej szczególnej pracy wystawa by się w ogóle nie odbyła, a przy tak odwróconych priorytetach traktowana jest jak coś nie do końca koniecznego.
Ile średnio zarabia osoba pracująca w polskim polu sztuki?
Wciąż nie mamy wiarygodnych badań na ten temat. Ale z nielicznych, które są dostępne, wynika, że wśród zawodów artystycznych osoby zajmujące się sztukami wizualnymi są najbiedniejsze – w 2024 roku średnio zarabiały w swoim zawodzie zaledwie niecałe 3 tysiące złotych, a jak wiemy, charakterystyka takiej pracy nie gwarantuje przecież comiesięcznego przychodu.
Co więcej, niemal 70 proc. z nich sprzedając swoje prace i wystawiając je, nie uzyskuje nawet kwoty minimalnego wynagrodzenia „za sztukę”. W biedzie ustępują im tylko artyści i artystki „ludowe”.
Tak właśnie wygląda środowisko, które od lat zewsząd jest karmione opowieścią o wielkim boomie na rynku sztuki. Jak już wiemy, ten boom dotyczył zaledwie procenta wśród ludzi malujących obrazy.
AB: Wiemy jednak, że bez względu na kwoty – system ten jest niesprawiedliwy, lecz jakimś cudem działa. A skoro działa – brakuje woli politycznej, by się z nim wreszcie rozprawić.
AW: Zresztą to też problem środowiskowy – mimowolnie jesteśmy przyzwyczajeni do pracy poniżej swoich kompetencji i za kwoty dumpingowe. Na miejsce kuratorów czy artystów, którzy nie chcą pracować za darmo, zawsze znajdą się osoby, które chcą zrobić czy mieć wystawę. Niewielka część dlatego, że swoje już w życiu zarobiły albo nie muszą utrzymywać się samodzielnie – a większość dlatego, że praca za półdarmo w kulturze jest znormalizowana i żyje przekonaniem, że kiedyś „to się opłaci”.
Nie próbowaliście znaleźć rozwiązania, które na wszystkie instytucje nałożyłoby obowiązek płacenie honorariów na poziomie minimalnej krajowej, ale tylko w przypadku artystów najsłabiej zarabiających?
AB: Nie, ponieważ w naszej optyce wystawcy powinni płacić za wykonaną pracę, a nie rozdawać zapomogi socjalne.
Z jakich przyczyn budżety instytucji kulturalnych są tak niskie? Jest ich za dużo?
Galerie sztuki współczesnej w ośrodkach miejskich średniej wielkości to w świecie ewenement, a Polska faktycznie ma ich sporo – są to odziedziczone po PRL-u galerie BWA. Ale problemem instytucji sztuki nie jest ich ilość, tylko niska pozycja w hierarchii priorytetów lokalnych polityków.
A na dodatek instytucje artystyczne dbają o autonomię artystyczną i są gotowe robić wystawy niewygodne dla establishmentu. W rezultacie są traktowane jak sól w oku. Dodatkowo budżety instytucji sztuki nie są waloryzowane nawet o inflację. Nawet jeśli nominalnie nieco rosną, de facto – z roku na rok wiele instytucji ubożeje.
Instytucje płacą coraz więcej za media, obsługę księgową czy techniczną, usługi graficzne oraz dokumentację, ale nie uwzględniają pracy artystów, bez których ponoszenie tych wszystkich kosztów mija się z celem.
To może wyjściem z sytuacji byłoby wprowadzenie biletów lub podniesienie ich ceny?
AW: Nie, po pierwsze dlatego, że mówimy o instytucjach publicznych, które powinny być możliwie szeroko dostępne, a po drugie nie wyobrażam sobie, jak drogie musiałyby być bilety wstępu, aby z nich dało się utrzymać jakąkolwiek galerię. Wpływy z biletów są widoczne w budżecie, ale mają mniejszościowy udział.
W Polsce jest w ogóle publiczność na oglądanie tylu wystaw sztuki współczesnej?
AW: Liczebność publiczności to wskaźnik często zawyżany przez same instytucje, które muszą się w ten sposób wykazać przed organizatorem. Presja na rosnącą z roku na rok frekwencję prowadzi donikąd – inaczej skończymy w galeriach, którym program będzie układał algorytm podpięty pod globalne mikrotrendy z mediów społecznościowych.
Może problemem jest niewystarczające promowanie sztuki?
Niedawno ukazał się raport, z którego wynika, że lwia część budżetu, która przeznaczana jest na promocję projektów artystycznych, w ogóle nie przekłada się na wzrost nowej publiczności.
AB: Dodatkowo instytucje sztuki nie umieją zareagować się na zmianę w krajobrazie medialnym. 10 lat temu Facebook umożliwiał promocję wydarzeń za darmo, a dziś za dotarcie do tej samej grupy osób trzeba słono zapłacić. Ale to są kwestie daleko wykraczające poza Nowe Porozumienie, które powstało po to, by artystom zaczęto płacić minimalną krajową.
Prawdę mówiąc – całkowity koszt realizacji naszego porozumienia wymagałby podniesienia budżetu całej instytucji sztuki może o kilka procent.
Jak ten problem rozwiązuje się za granicą?
Różnie. Na przykład w Szwecji i Belgii funkcjonują porozumienia podobne do naszych. W Niemczech w niektórych landach można stracić finansowanie, jeśli nie płaci się stawek wynikających z porozumień. W Holandii istnieje natomiast specjalny fundusz dla instytucji pozaministerialnych, który dofinansowuje realizację postulatów takich jak nasze.
W niektórych krajach rozwiązania tych kwestii mają więc silne umocowanie prawne, w innych natomiast jest to powszechnie respektowana umowa branżowa.
Życzylibyście sobie, żeby ministerstwo kultury stało się realnym gwarantem Nowego Porozumienia?
Oczywiście, byłoby to świetne rozwiązanie. Lecz przede wszystkim chodzi nam o to, żeby mechanizm gwarantowania uczciwych wynagrodzeń miał silne umocowanie w systemie – w postaci twardych regulacji prawnych bądź precyzyjnych oraz wiążących prawnie wszystkie strony umów.
Doktor nauk humanistycznych, historyczka literatury, krytyczka literacka i publicystka. Stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej”, gdzie publikuje recenzje książek i spektakli oraz współtworzy rubrykę „Debiuty i po-debiuty”. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Współpracuje z Prix Grand Continent, „Nowym Tygodnikiem Kulturalnym” i „Notatnikiem Teatralnym", prowadzi autorką audycję „Mowa domowa” w Radiu Kapitał.
Doktor nauk humanistycznych, historyczka literatury, krytyczka literacka i publicystka. Stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej”, gdzie publikuje recenzje książek i spektakli oraz współtworzy rubrykę „Debiuty i po-debiuty”. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Współpracuje z Prix Grand Continent, „Nowym Tygodnikiem Kulturalnym” i „Notatnikiem Teatralnym", prowadzi autorką audycję „Mowa domowa” w Radiu Kapitał.
Komentarze