Macierewicz twierdzi, że zaraz po wojnie z Rosjanami walczyło w Polsce 300 tys. osób z bronią w ręku. Historycy załamują ręce
W całej akcji „Burza”, której częścią było powstanie warszawskie, walczyło między 50 a 60 tys. osób. Gdyby Macierewicz miał rację, oznaczałoby to, że przeciw komunistom walczyło po wojnie ponad pięciokrotnie więcej osób niż w szczytowym momencie walki podziemnej. Byłoby to też dwa razy więcej niż w podziemiu w Związku Radzieckim podczas niemieckiej okupacji – a była to największa partyzantka w historii.
Z historii został zupełnie wymazany fakt, że po 1945 roku w Polsce z bronią w ręku walczyło blisko trzysta tysięcy osób. To były oddziały rozproszone i grupy izolowane, ale do lat 60. walczyli ludzie z bronią w ręku przeciw okupacji sowieckiej.
Autor „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956”, wydanego przez IPN w 2007 r., prof. Rafał Wnuk, historyk z KUL powiedział „Oku”, że w latach 1944–53 przez oddziały partyzanckie przewinęło się w sumie ok. 25 tys. osób. W szczytowym momencie jednocześnie walczyć mogło między 15 a 17 tys. osób. Rok 1953 był ostatnim, w którym można było mówić o jakichkolwiek oddziałach. Później walczyły pojedyncze osoby lub kilkuosobowe grupki.
Nawet gdyby liczyć nie tylko oddziały zbrojne, ale wszystkich zaangażowanych w jakąkolwiek podziemną działalność przeciwko sowietom, to Macierewicz myliłby się dwukrotnie. Jak mówi prof. Wnuk, takich osób było po wojnie od 100 do 150 tys. osób.
Ilu by ich zresztą nie było, nie wszyscy zajmowali się walką z Rosjanami, jak twierdzi Macierewicz. Na przykład na Wołyniu podziemie działało głównie przeciw Ukraińskiej Powstańczej Armii. Niektóre oddziały zwalczały się nawzajem. Część przeszła od walki zbrojnej do działalności politycznej.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze