0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.plFot . Grzegorz Skowr...

Import odpadów do Polski to temat regularnie podejmowany przez opozycyjnych polityków - szczególnie tych z Platformy Obywatelskiej. O zalewaniu Polski śmieciami trzy lata temu grzmiał Krzysztof Brejza.

Polskę "śmietnikiem Europy" określają liczne portale internetowe. Do kwestii sprowadzania odpadów do Polski wrócił ostatnio również Donald Tusk. "Zrobili z Polski jednego z największych importerów śmieci na świecie" - mówił podczas jednego ze spotkań lider PO, odnosząc się do poczynań rządu Zjednoczonej Prawicy.

W listopadzie 2022 roku, powtarzając za Brejzą, wytykał rządzącym, że zrobili z Polski "śmietnik Europy".

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Import odpadów do Polski duży, ale daleko nam do liderów

Dane rzeczywiście mogą robić wrażenie. Te, przedstawione w 2020 roku przez posła Brejzę, wskazywały na roczny import odpadów w wysokości powyżej 400 tysięcy ton. Takie wyniki osiągnęliśmy w 2018 i 2019 roku - wynika z pisma przedstawionego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Cztery lata temu w ponad 61 proc. chodziło o odpady z Niemiec. Dla porównania - w 2015 roku wartość ta wynosiła ok. 150 tys. ton.

Debunking

Polska jest śmietnikiem Europy. Jesteśmy w ścisłej czołówce krajów sprowadzających najwięcej odpadów z zagranicy.
Do Polski wjeżdża dużo odpadów, jednak w przypadku rejestrowanych transportów jesteśmy daleko od liderów importu. Problemem jest nielegalny transport śmieci do Polski - często trafiają one na dzikie wysypiska.

Na co wskazują najnowsze dane? Zagranicznych odpadów w Polsce nadal jest dużo. W 2021 roku do Polski na podstawie zezwoleń GIOS-iu sprowadzono ich 350 tys. ton. Podobnie, jak w przypadku poprzednich lat zdecydowana większość pochodziła z krajów UE. Przesłane nam przez GIOŚ dane za 2022 rok mówią o imporcie 332 tys. ton.

Czy można więc stawiać Polskę na równi ze światową czołówką krajów importujących odpady?

W rzeczywistości jest nam daleko nawet do największych importerów w UE. Francja w 2020 roku ściągnęła do siebie prawie 6,4 mln ton odpadów - i to jedynie z innych krajów Unii. Dla Niemiec wartość ta wynosi 5,1 mln ton.

W przypadku Holandii to 4,5 mln ton, dla Belgii - prawie 1,9 mln, dla Szwecji - ok. 3 mln. Już na tym etapie, posiłkując się jedynie danymi z Eurostatu, można więc wytknąć Tuskowi pudło.

Sprowadzamy sporo plastiku, ale znów daleko do czołówki

Jak wygląda import odpadów do Polski w porównaniu z krajami spoza Unii? W przypadku wielu z nich trudno dotrzeć do statystyk dotyczących ich ogółu. Najczęściej nieźle udokumentowana jest ilość plastiku zwożonego do poszczególnych krajów. Danych o jego eksporcie i imporcie zwykle dostarcza sektor NGO i organizacje zajmujące się monitoringiem międzynarodowego handlu.

W 2022 roku Unia Europejska wysłała do ponad Turcji 600 tys. ton zużytych tworzyw sztucznych. To znacznie mniej, niż wynosi cały import wszystkich odpadów do Polski.

Trudno jednak powiedzieć, by nasz kraj sprowadzał ich niewiele. Dane z ONZ-owskiej bazy UN Comtrade wskazują, że w 2021 roku przyjęliśmy niemal 200 tys. ton plastikowych odpadów - to więcej, niż na przykład Indonezja czy Tajlandia. Daleko nam jednak nie tylko do Turcji, ale i Niemiec (444 tys. ton) i Malezji (405 tys. ton.), czy Holandii (ponad 800 tys. ton).

A zatem znowu - import do Polski jest znaczący, ale nie plasuje nas w jego ścisłej czołówce.

Import odpadów to nie tylko bezużyteczne śmieci - do Polski trafiają surowce wtórne

Nie jesteśmy więc jednym z największych "wysypisk śmieci" na świecie, a według GIOS-iu - nie jesteśmy nim w ogóle. Urzędnicy twierdzą, że do Polski legalnie nie przyjeżdżają transporty odpadów bytowych z domowych koszy na śmieci, z którymi w dużej mierze nie da się już nic zrobić.

"Możliwy jest wyłącznie przewóz odpadów przeznaczonych do odzysku – to głównie surowce wtórne wykorzystywane do produkcji. Odpady przywożone do Polski na podstawie zezwoleń Głównego Inspektora Ochrony Środowiska trafiają do uprawnionych zakładów przetwarzania, znajdujących się pod ścisłym nadzorem Inspekcji" - piszą przedstawiciele GIOŚ dodając, że Polska na handlu odpadami może nieźle zarabiać.

"Do Polski, z dalekich zakątków świata takich jak Nigeria, Australia i Nowa Zelandia, przywożone są odpady w postaci zużytych akumulatorów kwasowo-ołowiowych lub odpady pochodzące z ich wstępnego przetwarzania. Są one cennym źródłem surowców wtórnych. Nigeria i Australia wysyłają tego rodzaju odpady również do instalacji w Niemczech i w Hiszpanii. Trafiają one do instalacji, które specjalizują się w odzysku zużytych akumulatorów i innych odpadów zawierających ołów."

Takie słowa mogą uspokajać, jednak nawet GIOŚ zdaje się przyznawać, że Polska ma kilka problemów z odpadami z zagranicy.

Pierwszym są transporty z zachodu Europy. Stamtąd przyjeżdżają nie tylko "śmieci premium". W wielu przypadkach chodzi o składowanie odpadów trudniejszych do przetworzenia, których utylizacja jest tańsza w Polsce. Zwożone są do nas też odpady, których inne kraje nie chcą u siebie. Niemieckie firmy dostały trzy lata temu zgodę na przywóz ponad 40 tys. ton odpadów żelaza z tamtejszych hut. W Niemczech nie można było ich składować, a utylizacja była droga w związku z wysokimi opłatami środowiskowymi.

Nielegalne transporty dużym problemem

Co więcej, na stronie Inspektoratu regularnie pojawiają się wieści o nielegalnie wwiezionych do naszego kraju transportach. Takie ładunki nie podlegają żadnej kontroli. Kierunki nielegalnego importu to między innymi Niemcy, Holandia czy Litwa. Nielegalnie wwiezione do Polski ładunki często przekraczały masę 20 ton.

Trafiają one na niekontrolowane składowiska - jak to w Sarbii na Pomorzu Zachodnim, o którym donosiła w zeszłym roku "Berliner Zeitung". Na zwałowisko pośród drzew od 2018 roku wyrzucono ok. 8,7 tys. ton odpadów, w tym 6,5 tys. z Niemiec.

Jak więc widać, do Polski trafiają nie tylko cenne surowce wtórne, ale i niechciane gdzie indziej śmieci. "Berliner Zeitung" wskazuje na składowiska odpadów z Niemiec między innymi w okolicach Lubina i Krakowa.

Ministerstwo Klimatu w 2021 roku podało informację o ponad 30 miejscowościach w województwie zachodniopomorskim, do których zwożone są nielegalne transporty z Niemiec. Wiceszef resortu Jacek Ozdoba przyznał, że do Polski dostały się "odpady w postaci ziemi wymieszanej z kamieniami, gruzem i innymi zanieczyszczeniami. Transporty odbywały się bez jakiegokolwiek oznaczenia pojazdów i dokumentów wymaganych przy międzynarodowym przemieszczaniu odpadów".

Takie transporty dostają się na wysypiska przez brak odpowiedniego nadzoru - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2020 roku. Wtedy urzędnicy sprawdzili sytuację na polsko-ukraińskiej granicy. Wnioski były fatalne: szczegółowej kontroli poddano zaledwie 8 proc. transportów odpadów z Ukrainy, które trafiły do Polski pomiędzy styczniem 2015 a czerwcem 2019 roku.

"Część odpadów z tzw. listy »zielonej«, czyli innych niż niebezpieczne, choć wjechała do Polski tylko tranzytem, mogła nigdy nie opuścić naszego kraju i zasilić nielegalne wysypiska albo utworzyć nowe" - piszą kontrolerzy NIK.

Przeczytaj także:

Odpady sprawdzone przez system. Czy to pomoże?

Sytuację ma zmienić wprowadzony w zeszłym roku elektroniczny system SENT. W jego ramach każdy importer i firma przewozowa mają obowiązek rejestracji na rządowej platformie, przygotowanej przez ministerstwo finansów. Za jej pośrednictwem mają też dokładnie rozliczać się z każdego przywiezionego do Polski ładunku, dzięki czemu łatwiej sprawdzić, czy odpady zostały sprowadzone do nas legalnie.

Z jednej stronie nie można więc powiedzieć, że Polska jest "śmietnikiem Europy" - przynajmniej pod względem ilości zarejestrowanego importu odpadów. Nie sprowadzamy ich ani specjalnie dużo, ani specjalnie mało. Mamy jednak inny problem: i nielegalne, i całkiem legalne wysypiska z niechcianych na Zachodzie odpadów. Przyznaje to również resort klimatu, według którego ta szara strefa może stanowić od 10 do 40 proc. importu.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze