0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: MANDEL NGAN / AFPMANDEL NGAN / AFP

Od miesięcy liberalne i lewicowe media, także te społecznościowe, biją na alarm w związku z tzw. Project 2025 – konserwatywną mapą drogową opracowaną przez założony 52 lata temu szacowny think tank Heritage Foundation, mającą na celu przekształcenie rządu federalnego w narzędzie niebiorącej zakładników prawicy.

Demokraci przedstawiają ten projekt jako podręcznik budowania dyktatury, a Kamala Harris straszyła nim wyborców niczym dzieci Gargamelem. Jest jednak pewien problem: Donald Trump się od niego odcina. „Heritage nie mówi w naszym imieniu” – powtarzali latem i jesienią dziennikarzom sztabowcy republikańskiego kandydata. Okazuje się, że Project 2025 to wielkie marzenie waszyngtońskich tradycyjnych konserwatystów, którzy po prostu chcieli się sceptycznemu wobec establishmentu 47. prezydentowi podlizać.

Hasło, które niesie pogardę

Tymczasem realna władza przez najbliższe cztery lata będzie należała do ludzi z innego think tanku: America First Policy Institute.

Ta organizacja ekspercka powstała cztery lata temu jako schronienie dla ludzi Trumpa, którego ówczesna „mądrość etapu” uznawała za politycznie skończonego. Skompromitowani nieudanym zamachem stanu z 6 stycznia 2021 roku Larry Kudlow, Brooke Rollins i Linda McMahon (na zdjęciu) nie przypuszczali wówczas, że po upływie kadencji Bidena znów znajdą się na świeczniku – i to dwukrotnie silniejsi niż wcześniej.

Na wszelki wypadek, z dala od zgiełku Twittera (obecnie X), zaczęli jednak pracować nad potencjalną kampanią byłego szefa, planować umocnienie prezydenckiej władzy Trumpa w drugiej kadencji oraz uczynienie go bardziej zdyscyplinowanym i bezwzględnym w realizacji założeń ruchu America First. Jak zauważa Dave M. Van Zandt z portalu Media Bias/Fact Check, AFPI instrumentalnie traktuje fakty, publikuje treści nacechowane silnymi uprzedzeniami politycznymi i niemal wyłącznie krytykuje demokratów oraz Bidena, co sprawia, że trudno nazwać organizację think tankiem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Organizacja, dysponując rocznym budżetem wynoszącym 20 mln dol., od początku nie ujawniała źródeł swojego finansowania, co budzi coraz większe podejrzenia o nielegalny lobbing i możliwe powiązania z dużym biznesem i grupami interesu.

Skąd nazwa? Korzenie regularnie używanego przez Trumpa hasła „America First” sięgają burzliwego okresu międzywojnia, gdy Stany Zjednoczone wahały się, czy angażować się w europejskie konflikty.

Już wtedy hasło to niosło w sobie niechęć wobec „obcych” oraz pogardę dla współpracy międzynarodowej. Pod tym hasłem Charles Lindbergh, bohater lotnictwa i zarazem admirator Adolfa Hitlera, ostrzegał przed „obcym wpływem” Żydów i nawoływał do zachowania „czystości rasy białej”. Pod tym samym sztandarem Henry Ford finansował antysemickie publikacje i szerzył teorie spiskowe mające podważyć zaufanie do amerykańskiej demokracji. A William Randolph Hearst, magnat prasowy, nakazywał swoim reporterom przedstawiać reżim Hitlera w jak najkorzystniejszym świetle. Gdy więc Donald Trump odwołuje się do „America First”, robi to z pełną świadomością jego dziedzictwa.

Od czasu tzw. midtermów – wyborów do Kongresu w 2018 roku – gdy ekscentryczny miliarder zaczął coraz wyraźniej wyłaniać się jako czołowy kandydat Partii Republikańskiej, prace w AFPI nabrały tempa. Wiosną 2024 roku rozpoczęto szczegółową analizę każdego dekretu Bidena i kluczowych ustaw forsowanych przez Biały Dom. Przeprowadzono setki rozmów z byłymi urzędnikami, a jednocześnie opracowywano gotowe do podpisania akty wykonawcze, które miały natychmiast rozmontować lewicowy porządek ostatnich lat, tak by kilka chwil po zaprzysiężeniu Donald Trump mógł rozpocząć działania i sygnować przygotowane dekrety.

Latem instytucja zorganizowała szkolenia dla przyszłych nominatów, ucząc ich, jak walczyć z oporną biurokracją i omijać pułapki mediów głównego nurtu. – Około sierpnia zaproszono ludzi na jedno- lub trzydniowe sesje w biurach instytutu przy Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie, blisko National Mall. Miały one formę warsztatów i okrągłych stołów prowadzonych przez byłych urzędników administracji Trumpa, którzy opowiadali, jak wygląda praca w jego administracji – mówi OKO.press pracownik jednego z biur na Kapitolu. Przekaz był jasny: praca będzie ciężka, bo republikańska ekipa musi od początku zmierzyć się z oporem 2,3 miliona pracowników federalnych i narzucić im agendę nowego rządu.

Jeszcze przed wyborami AFPI próbowało ingerować w proces wyborczy. W USA głosowanie nie jest automatycznym prawem – wymaga rejestracji, co od lat budzi kontrowersje, zwłaszcza wśród republikanów, obawiających się wzrostu frekwencji wśród wyborców demokratów.

W 2021 r. Joe Biden wydał rozporządzenie ułatwiające rejestrację, zobowiązując agencje federalne do informowania obywateli i usprawniania procedur. Spotkało się to z oporem konserwatystów. AFPI, wspierane przez stanowe oddziały Partii Republikańskiej, zaskarżyło decyzję, powołując się na teorie o rzekomych fałszerstwach wyborczych. Sąd oddalił ich pozew, lecz sprawa ujawniła polityczne zaangażowanie Instytutu i jego próby utrudniania głosowania.

Przeczytaj także:

W ministry z rewolucyjną misją

Po wyborach kluczowe postaci organizacji awansowały. Prezeska Brooke Rollins została nominowana na ministrę rolnictwa, mimo braku doświadczenia w zarządzaniu sektorem rolnym. Podczas przesłuchań przed senacką komisją opiniującą kandydatury do gabinetu zadeklarowała, że „uczyni rolnictwo wielkim na nowo”, podobnie jak Trump całą Amerykę (red. – chodzi o parafrazę sloganu Make America Great Again). Ale jej związki z wielkim biznesem budzą obawy farmerów i ekspertów, zwłaszcza że resort nadzoruje nie tylko dotacje, ale i system wsparcia żywnościowego dla milionów Amerykanów. Nawet wśród zwolenników Trumpa jej nominacja nie jest bezsporna.

Pam Bondi została prokuratorką generalną, Lee Zeldin szefem Agencji Ochrony Środowiska (EPA), a John Ratcliffe dyrektorem CIA. Jednocześnie autorów Project 2025 z Heritage Foundation w rządzie i jego okolicach nie widać.

Najbliższa współpracowniczka Trumpa, Linda McMahon, objęła tekę minister edukacji, mimo braku doświadczenia w tej dziedzinie. Jako przewodnicząca rady dyrektorów AFPI nadawała ton instytutowi i to pod jej nadzorem powstał plan przekształcenia Ministerstwa Edukacji w narzędzie konserwatywnej kontrrewolucji.

McMahon, wcześniej prezeska World Wrestling Entertainment, korporacji zajmującej się organizacją widowisk sportowych, teraz realizuje wizję osłabienia publicznego szkolnictwa, promowania szkół prywatnych i umacniania „patriotycznej” narracji historycznej. Jej agenda edukacyjna wpisuje się w ideologię America First: sprzeciw wobec równościowego podejścia do nauczania, dążenie do deregulacji, komercjalizacji i podważanie roli państwa w kształtowaniu polityki oświatowej. To nie była jedynie reforma administracyjna, lecz ideologiczna ofensywa, mająca na celu strukturalną przebudowę i kulturową rewolucję w amerykańskim systemie oświaty.

Spośród czołowych postaci AFPI jedynie Larry Kudlow, architekt jej polityki gospodarczej, odrzucił rządową nominację. Zwolennik deregulacji i cięć podatkowych jako uniwersalnego lekarstwa na problemy amerykańskiej gospodarki, zamiast objąć stanowisko ministra, wolał pozostać ekspertem w Fox Business.

Powrót do „warsztatu świata”

Co Amerykę czeka w najbliższych sezonach z taką ekipą u steru? – Proponowane reformy gospodarcze podporządkowują ekonomię interesom narodowym. Federalna Rezerwa miałaby utracić niezależność i dostosowywać stopy procentowe do politycznych wytycznych. Izolacjonizm gospodarczy obejmuje wysokie cła na towary zagraniczne, mające przywrócić USA status „warsztatu świata”, mimo ryzyka inflacji i konfliktów handlowych – mówi nasz rozmówca z Kapitolu. Rozwój wydobycia paliw kopalnych ma obniżyć ceny energii, choć większość uznanych ekspertów kwestionuje tę zależność.

W polityce społecznej ludzie AFPI postulują obowiązek pracy dla beneficjentów pomocy, sprowadzając problem ubóstwa do kwestii indywidualnej odpowiedzialności. Opowiadają się za zaostrzeniem przepisów dotyczących aborcji, proponując zakończenie federalnego finansowania dla Planned Parenthood oraz wprowadzenie obowiązku wykonywania USG na dla każdej kobiety starającej się o przerwanie ciąży, żeby usłyszała bicie serca płodu i się ewentualnie rozmyśliła.

Jednocześnie AFPI sprzeciwia się wszelkim ograniczeniom w dostępie do broni, zachęcając wszystkie 50 stanów do wdrożenia przepisów umożliwiających jej noszenie zgodnie z konstytucją, a także wspierając ograniczenie działalności Biura Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej. Pomimo ogólnego spadku wskaźników przestępczości w USA Donald Trump, w ramach swojej kampanii na rzecz bezpieczeństwa, wykorzystywał dramatyczne historie i niepotwierdzone twierdzenia, by forsować politykę „twardego podejścia do przestępczości”. Instytut podtrzymuje tę linię.

W kwestii imigracji rząd oparty o doktryny AFPI stawiać będzie na deportacje, jeszcze surowsze egzekwowanie prawa i budowę muru na granicy z Meksykiem.

Czyli nic nowego, „stary dobry Trump”.

W polityce zagranicznej spróbuje połączyć izolacjonizm z konfrontacją – wzmocni sojusz z Izraelem (co już widzimy), zaostrzy kurs wobec Chin i Iranu, jeszcze bardziej zdystansuje się od organizacji międzynarodowych. Celem jest redefinicja amerykańskiego przywództwa na świecie. W tej wizji Stany Zjednoczone pozostają supermocarstwem, ale nie poprzez współpracę i budowanie globalnej stabilności, lecz poprzez forsowanie własnych interesów z pozycji siły. Plan na zakończenie wojny w Ukrainie też powstał w AFPI. To tam pracował nowy specjalny wysłannik ds. owego konfliktu, emerytowany generał Keith Kellogg.

Dziś wszyscy wydają się zaskoczeni dramatycznymi potencjalnie skutkami rozmowy Trumpa z Putinem. A gdyby czytać analizy AFPI, to o zaskoczeniu nie powinno być mowy. Organizacja opowiada się za zawieszeniem broni i rozpoczęciem negocjacji pokojowych między Kijowem a Moskwą, wychodząc z założenia, że Ukraina nie jest w stanie wygrać wojny, a jej przedłużanie przy nieograniczonym wsparciu USA stanowi błąd. Konflikt powinien zostać zamrożony na obecnej linii frontu. AFPI nie wyklucza przyszłego członkostwa Ukrainy w NATO, jednak podkreśla, że perspektywa ta powinna zostać odsunięta na kilka dekad, gdyż obecnie stanowi przeszkodę dla negocjacji z Kremlem. Aby doprowadzić do rozmów pokojowych, Waszyngton powinien wywrzeć presję na Kijów, uzależniając dalszą pomoc od jego gotowości do negocjacji, a jednocześnie zagrozić Rosji znaczącym zwiększeniem wsparcia dla Ukrainy, jeśli Kreml odmówi udziału w rozmowach.

W analizach firmowanych przez Trumpowską instytucję oraz w krążących po Waszyngtonie przedwyborczych przeciekach z zaplecza Trumpa-kandydata nie było natomiast nic o aneksji kanału panamskiego, Grenlandii i wcieleniu ziem kanadyjskich do USA.

Demokracjo, żegnaj?

W latach 2017-21 zaczęto wymieniać urzędników na takich, którzy są skłonni akceptować nowe, bardziej autorytarne porządki. Teraz ekipa AFPI chce pójść dalej: zamienić służbę cywilną w grupę pracowników całkowicie podporządkowanych aktualnej władzy. Dotąd urzędnicy federalni byli chronieni przez przepisy, które gwarantowały ich polityczną neutralność. Jeśli teraz zmieni się zasady ich zatrudnienia, za kilka lat nikt już nie będzie pamiętał, że kiedyś było inaczej.

W trakcie minionej kampanii gen. John Kelly, były szef personelu Białego Domu, nazwał Trumpa faszystą, powołując się poglądy, jakie prezydent ujawniał w zaciszu gabinetów w czasie swojej pierwszej kadencji. Problem nie tkwi jednak w jednym człowieku, lecz w systematycznym osłabianiu demokratycznych instytucji, a z takimi planami idą do władzy ludzie z AFPI. Autorytaryzm nie przychodzi z dnia na dzień. To seria małych zmian, które w końcu mogą przewrócić demokrację.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

;

Komentarze