Patryk Szczepaniak
Patryk Szczepaniak
Instytut im. Lecha Kaczyńskiego dysponuje wielomilionowym majątkiem. Mieści się w willi obok domu Jarosława. Czym się zajmuje, skoro nie – upamiętnianiem byłego prezydenta?
Willa to w istocie prosty, klockowaty domek z lat 60. Przez lata mieszkali tu sąsiedzi państwa Kaczyńskich, potem dom wynajęto – mieściła się w nim redakcja „Gazety Polskiej”.
Od ponad czterech lat zajmuje go fundacja Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. We władzach organizacji zasiadają Jarosław Kaczyński oraz Krzysztof Czabański, a jednym z jej zadań jest upamiętnianie byłego prezydenta i propagowanie jego myśli społeczno-politycznej. Prezes PiS od sześciu lat powtarza: trzeba walczyć o prawdę o Smoleńsku, upamiętniać jego zmarłego brata, budować pomniki, nieść jego idee, głosić, szerzyć, propagować.
Elementem upamiętnienia ma być mieszcząca się w Instytucie Izba Pamięci Prezydent Lecha Kaczyńskiego. Która wbrew idei, nie jest miejscem otwartym.Wejść do Instytutu można tylko za specjalnym zaproszeniem, przechodząc przez kontrolę byłych żołnierzy GROM. Gości ewidencjonuje się na listach zatwierdzanych osobiście przez Jarosława Kaczyńskiego.
Zaproszenie jest swego rodzaju nobilitacją dla członków PiS i osób niezwiązanych z partią. Zdarzały się przypadki, gdy prezes Kaczyński odmawiał komuś wstępu. Senator Anna Maria Anders na początku tego roku była zaproszona do Instytutu. Z nieznanych jej przyczyn została usunięta z listy gości. Senator i jej asystent nie pamiętają szczegółów. – Prezes był na nią cięty – słyszę od działaczki związanej z Instytutem.
Jesienią 2012 r., gdy Jarosław Kaczyński wskazał prof. Piotra Glińskiego na „premiera technicznego”, w Instytucie nocami odbywały się spotkania i narady z członkami gabinetu cieni. – Zostawialiśmy im szklanki, soki, ciastka, żeby nie pomarli z głodu. Tutaj jest spokojnie i chicho. Dziennikarze często nie wiedzieli, co tu się dzieje – opowiada działacz PiS.
We wrześniu 2015 r. – także w pod osłoną nocy - Jarosław Kaczyński spotkał się w Instytucie z prezydentem Andrzejem Dudą. Gdy informacja o wizycie przeciekła do mediów, komentowano, że to dziwna sytuacja, by prezydent w takich okolicznościach odwiedzał prezesa, zamiast zaprosić go do siebie, do Pałacu Prezydenckiego. Urzędnicy prezydenta tłumaczyli wówczas, że spotkanie odbyło się na Żoliborzu, bo dotyczyło m.in. pamiątek po Lechu Kaczyńskim.
Media mają absolutny zakaz wstępu do Instytutu. To polecenie bezpośrednie prezesa. Zdjęć nie robili tam nawet „niepokorni” dziennikarze, z gazet i telewizji sympatyzujących z PiS. Debaty, które odbywają się co jakiś czas w Instytucie, filmują i udostępniają w Internecie jedynie wolontariusze Instytutu. Dziennikarz OKO.press, po wielotygodniowych staraniach, został zaproszony na dwa spotkania w Instytucie.
Wnętrze Instytutu jest skromne. Przy wejściu wzrok przykuwa portret Lecha Kaczyńskiego i złoty napis nad nim: „Instytut im. Lecha Kaczyńskiego”. Beżowe ściany obwieszone są zdjęciami Lecha i Marii Kaczyńskich - portretami z zagranicznych podróży i bardziej prywatnymi - jak fotografia Lecha, Jarosława, Marii i małej Marty. Na piętrze willi urządzono ascetyczny gabinet, w którym Jarosław Kaczyński przyjmuje gości. Z biblioteką wypełnioną m.in. książkami o życiu i działalności Lecha Kaczyńskiego, ogromnym drewnianym biurkiem, fotelem prezesa PiS i krzesłem dla jego rozmówcy.
Naprzeciwko gabinetu znajduje się sala z dwiema gablotami zapełnionymi głównie prezentami, które Lech Kaczyński dostał, jako prezydent, podczas zagranicznych wizyt. Między nimi na ścianie wisi portret marszałka Józefa Piłsudskiego w pozłacanej ramie. Jest też popiersie prezydenta – w niewielkim stopniu oddające jego wygląd, autorstwa Ryszarda Stryjeckiego. - Kiedyś wisiały tutaj super szable, ale prezes Kaczyński wziął je do siebie – mówi jeden z wolontariuszy Instytutu. Jednym z najcenniejszych eksponatów w zbiorach Instytutu jest spoczywający w szafie ponad tysiącletni krucyfiks, który podarował Jarosławowi Kaczyńskiemu arcybiskup Stanisław Gądecki.
Dlaczego w Izbie Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, organizowanej przez jego brata, nie ma żadnych prawdziwych pamiątek po nim? Żadnych osobistych rzeczy, notatek, które mogliby zobaczyć goście? Na te pytania nikt z osób zaangażowanych w działalność Instytutu nie umie odpowiedzieć.
Na stronie internetowej Instytutu czytamy, że Izba Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zajmuje się – wbrew nazwie - tylko działalnością muzealną, ale jest „to również ważny ośrodek myśli intelektualnej, forum wymiany opinii, poglądów i idei, a także prezentacji szeroko rozumianej twórczości nawiązującej do osoby i dorobku Lecha Kaczyńskiego.”
We wrześniu w żoliborskiej willi odbyło się seminarium poświęcone „rewitalizacji kulturowej i społecznej”. Udział w nim zapowiedzieli m.in. wicepremierzy Piotr Gliński i Mateusz Morawiecki. Ale szykowała się wówczas rekonstrukcja rządu i goście nie dopisali. W październiku zorganizowano spotkanie pt. „Poszukiwanie bohaterów. Kara dla morderców”. Prelegentami byli wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk i prezes Fundacji Łączka Tadeusz Płużański, a gościem specjalnym aktor Jerzy Zelnik.
- Przez ostatnie lata zajmowaliśmy się propagowaniem idei międzymorza, organizacją seminariów oraz wykładów poświęconych zagadnieniom ekonomicznym. Zawsze chcieliśmy pełnić rolę think-thanku, stąd eksperci od ekonomii, prawa i mediów. Spotkania staramy się organizować maksymalnie dwa razy w miesiącu – mówi Wojciech Stańczak, od trzech lat kustosz Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, prywatnie - łacinnik z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. W organizowaniu prac Instytutu wspierają go wolontariusze z młodzieżówki PiS.
Dlaczego tak niewiele wiadomo o działalności Instytutu i Izby? - Dbamy o swoją prywatność – opowiada Stańczak. Ale współpracownicy Instytutu wskazują inną przyczynę. Poseł PiS, związany z Instytutem twierdzi, że jest on mocno niedofinansowany, a kustosza skrupulatnie rozliczają z każdej wydanej złotówki. - Raz zorganizował catering za niecałe dwa tysiące złotych. Janina Goss przekrzyczała hałas tramwajów z Mickiewicza. Od tamtego czasu wodę i gaz odkręcają im tylko na spotkania, żeby naczynia mogli pozmywać w ciepłej wodzie. Szkoda, bo miejsce fajne, a kustosz jest wulkanem pomysłów na prowadzenie Instytutu – mówi.
Janina Goss to wieloletnia przyjaciółka Jadwigi Kaczyńskiej, matki Lecha i Jarosława. Teoretycznie to władze Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego powinny rozliczać Goss, bo jest ona członkiem zarządu spółki Srebrna, której właścicielem jest Instytut. W praktyce jest odwrotnie, bo Goss jest szarą eminencją w PiS i ma – jak mówią działacze partii - nieograniczony dostęp do prezesa. W partii znana jest z bezpardonowego traktowania otoczenia. W Instytucie także dała się już poznać z tej strony.
Dlaczego osoby zaangażowane w działalność Instytutu muszą toczyć boje o każdy grosz? – No taka jest, że tak powiem polityka Instytutu i Rady Instytutu. Nie potrafię panu nic sensownego na ten temat powiedzieć – mówi prezeska Instytutu, Barbara Czabańska, była żona obecnego szefa Rady Mediów Narodowych - Krzysztofa Czabańskiego. Pieniędzy nie ma, choć Instytut, jak na organizację pozarządową, dysponuje ogromnym majątkiem. Powstał w miejsce fundacji „Nowe Państwo”. W grudniu 2010 r. na zgromadzeniu rady tej fundacji Jarosław Kaczyński, Krzysztof Czabański oraz arcybiskup Tadeusz Gocłowski, trzema podpisami zmienili nazwę na: Instytut im. Lecha Kaczyńskiego”, do statutu dopisując nowe cele.
Instytut jest właścicielem dwóch spółek: Srebrnej (udziały o wartości ponad 11 mln zł) i Srebrnej-Media (udziały o wartości prawie 2 mln zł). Pierwsza zajmuje się wynajmem i zarządzaniem warszawskimi nieruchomościami przy Srebrnej 16 oraz Alejach Jerozolimskich 125/127. W latach 90., w ramach podziału majątku RSW „Prasa- Książka- Ruch”, wraz z „Expressem Wieczornym”, przypadały one w udziale pierwszej partii braci Kaczyńskich – Porozumieniu Centrum. Potem kilkakrotnie zmieniały właściciela – zawsze były to jednak podmioty kontrolowane przez Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników.
Druga firma - Srebrna Media zajmuje się działalnością wydawniczą i poligraficzną. W 2009 r. kupiła prawie pięć hektarów ziemi i chce wybudować kompleks domków letnich „Srebrna Dolina”, w centrum Puszczy Augustowskiej.
Co prawda Srebrna - Media od kilku lat wykazuje straty, ale już Srebrna w latach 2010-15 miała ponad 30 mln zł przychodu. I kilka milionów złotych zysku. Instytut im. Lecha Kaczyńskiego – jako jej właściciel ma prawo decydować o przeznaczeniu zysków i wypłacie dywidend. Mógłby zadecydować, że zyski spółki przeznaczone zostaną na upamiętnianie Lecha Kaczyńskiego i kontynuowanie jego dzieła. Ale od 2010 r. Srebrna przekazała Instytutowi tylko 249 tys. zł dywidendy i 114 tys. zł dotacji.
Uzyskanie informacji o tym, ile pieniędzy dostał w ostatnich latach Instytut im. Lecha Kaczyńskiego i na co je wydał, zajęło nam kilka tygodni. Fundacja nie składa bowiem sprawozdań do sądu rejestrowego. Wydobyliśmy je dopiero z nadzorującego jej działalność Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Zapytaliśmy Jarosława Kaczyńskiego, czy jest usatysfakcjonowany efektami pięcioletniej działalności Instytutu? Dlaczego dostęp do Izby Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest reglamentowany? Dlaczego Instytut, który jest jak na organizację pozarządową, wprost bajecznie bogaty, ma tak mało pieniędzy na działalność? Prezes zbył nas milczeniem.
Władza
Krzysztof Czabański
Jarosław Kaczyński
Barbara Czabańska
Instytut im. Lecha Kaczyńskiego
Janina Goss
Lech Kaczyński
spółka Srebrna
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Dziennikarz "Superwizjera" TVN
Komentarze