Tego jeszcze nie było: minister kultury przekazał "do pilnej ponownej weryfikacji" listę beneficjentów Funduszu Wsparcia Kultury. Są na niej m.in. Bayer Full i Golec uOrkiestra. Dlaczego PiS robi krok do tyłu? Przypomniały się nagrody dla rządu Beaty Szydło?
W piątek 13 listopada Ministerstwo Kultury ogłosiło, kto skorzysta z Funduszu Wsparcia Kultury. Chodzi o pieniądze, które miały m.in. artystom zrekompensować straty, które ponieśli z powodu epidemii. Jednak w niedzielę, popołudniu, po burzy, która przetoczyła się przez media społecznościowe, minister Piotr Gliński oznajmił, że wypłaty zostaną wstrzymane, a lista beneficjentów zweryfikowana. Złość wywołały głównie wysokie kwoty wsparcia dla popularnych zespołów rozrywkowych: Bayer Full i Golec uOrkiestra.
Wpłaty zostały wstrzymane, mimo że według regulaminu „nie przewiduje się procedury odwoławczej od decyzji w sprawie przyznania Wsparcia finansowego". Najwyraźniej "odwołanie od decyzji" ze strony opinii publicznej okazało się jednak skuteczne.
Jeżeli ostatecznie Bayer Full i Golec uOrkiestra nie dostaną dotacji, będzie to sygnał, że zmienia się relacja PiS-u z własnym elektoratem (a przynajmniej jego częścią). Dotąd PiS uznawał, że nie musi się z niczego tłumaczyć, a zwłaszcza z pieniędzy na „naszą" rozrywkę firmowaną przez Jacka Kurskiego. Być może ten czas właśnie dobiegł końca.
Ostateczną decyzję w sprawie pieniędzy dla artystów poznamy najprawdopodobniej popołudniu w poniedziałek 16 listopada.
Jeszcze w sobotę w nocy wicepremier i minister kultury Piotr Gliński próbował sprawę wyśmiać. Po pierwszej fali krytyki o godzinie 22:39 pisał na Twitterze: „Sz.P. Krytycy, przyznaję: znane nazwiska plus pieniądze to wizerunkowe seppuku (...) Przesuniemy te środki na wsparcie najbardziej aktywnych tweeterowiczów”. Dodał postscriptum: „UWAGA! Tweet zawiera treści ironiczne!”.
Złość ministra można wytłumaczyć. To drugie podejście rządu do wsparcia kultury w pandemicznym kryzysie i drugi raz spotyka się z krytyką. W wiosennej fazie pandemii ministerstwo Glińskiego ogłosiło program „Kulturą w sieci”. Zainteresowanie nim wysadziło ministerialne serwery. Jednak pieniędzy było mało (najpierw 20 mln, a ostatecznie 80 mln), a rozdzielane były na zasadzie konkursu. I niekoniecznie dostali je najbardziej potrzebujący.
Tym razem miało być inaczej. Dużo pieniędzy (400 mln) miało trafić do najbardziej poszkodowanych, środki miały zostać rozdzielone według kryteriów ilościowych. Jednak znów coś poszło nie tak.
Najpierw kilka faktów na temat programu, wokół którego jest tyle szumu.
Od 7 listopada ponownie zamknięte są kina, teatry, muzea, sale koncertowe. Nie działały również wiosną, a latem — przy widowni ograniczonej nawet do 25 proc. (w zależności od „koloru” strefy). Nie odbywają się koncerty. Niektóre festiwale przeniosły się do internetu (jak festiwal kina artystycznego Nowe Horyzonty), inne przesunięto na przyszły rok.
To znaczy, że bez środków do życia zostały tysiące ludzi - branża kulturalna to miejsce zatrudniania nie tylko dla piosenkarek czy aktorów, ale również dla dźwiękowców, oświetleniowców, krawcowych, graficzek, kierowców, makijażystek, menadżerek, producentów, księgowych.
I właśnie tak potraktowało kulturę ministerstwo - jako gałąź gospodarki i pracodawcę. Wnioski nie były oceniane pod kątem wartości artystycznych czy programu. Nie liczyło się co, lecz kto. A dokładniej fakt, że ten, kto prowadził działalność kulturalną, z powodu pandemii poniósł straty w stosunku do roku 2019.
A zatem kto? Wnioski mogły składać samorządowe instytucje artystyczne (np. miejskie teatry), organizacje pozarządowe zajmujące się teatrem, muzyką lub tańcem oraz przedsiębiorcy. Ci ostatni muszą prowadzić „działalność gospodarczą w dziedzinie teatru, muzyki lub tańca”, ale mogą też wspierać ją jako zaplecze techniczne.
Rząd ma zwrócić od 40 do 50 proc. przychodów utraconych od 12 marca do 31 grudnia 2020.
„O tym, kto dostał wsparcie, nie decydowały sympatie, rodzaj uprawianej sztuki, ale algorytm pokazujący, kto stracił przychody w wyniku pandemii” - napisał na Twitterze minister Piotr Gliński.
Kryteria oceny były przede wszystkim ilościowe.
Najważniejsze to spadek przychodów - w końcowej ocenie decydował o przyznaniu do 50 punktów (na 100).
Brano też pod uwagę np. zadłużenie (im wyższe, tym więcej punktów, maksymalnie 10, kryterium dotyczyło tylko przedsiębiorców) czy liczbę zatrudnionych osób. Ten, kto niemal utrzymał zatrudnienie z 2019 roku dostawał 10 punktów (instytucja samorządowa) lub 5 punktów (przedsiębiorca). Ten, kto zwolnił połowę osób - 0 punktów. Te 5 punktów łatwo mogły zdobyć firmy jednoosobowe, bo przecież nikogo nie zwolniły.
Przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe były też oceniane za liczbę zorganizowanych wydarzeń artystycznych. Im więcej, tym więcej punktów.
Jedyne kryterium, które można uznać za programowe, to „wpływ na lokalną społeczność". Jednak dawało ono zaledwie do 10 punktów ze 100.
Ministerstwo nie wybrzydzało, nie odsiewało większości wniosków, jak się zwykle zdarza. Wsparcie dostali prawie wszyscy, którzy o nie aplikowali: 2 064 podmioty z 2 246, czyli 92 procent ubiegających się. Jednak nie wszyscy otrzymają takie kwoty, o jakie się ubiegali (najgłośniejszy jest przypadek dwóch teatrów Krystyny Jandy, które wnioskowały o 5,8 mln rekompensaty, a dostaną 1,8 mln).
Cały regulamin i kryteria oceny można przeczytać na stronie Instytutu Teatralnego, jednym z operatorów Funduszu.
Pieniądze wesprą wiele instytucji, bez których trudno sobie wyobrazić życie kulturalne Polski.
To między innymi Filharmonia Śląska (1 408 593 zł), Toruńska Orkiestra Symfoniczna (198 001 zł), Fundacja Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej (100 tys. zł), Fundacja Klancyk (95 231 zł), Komuna Warszawa (110 tys.), Teatr im. Słowackiego w Krakowie (2 mln), Teatr Powszechny w Warszawie (400 tys. zł).
Na liście są też teatry lalek i tańca, fundacje pracujące z młodzieżą i osobami z niepełnosprawnościami, małe lokalne zespoły muzyczne. Jedne rekompensaty to kilka tysięcy złotych, inne idą w miliony.
Nieco ponad 5 tys. zł dostał iluzjonista Marcin Cichomski, a 800 tys. - cyrk Korona.
Wsparcie trafiło również do firm eventowych, organizatorów koncertów, np. do agencji Follow the Step (2 mln zł) i didżejów (DJ Marcin Stefanowicz, 2 247 zł).
Jednak to nie one wzbudziły największe emocje. A nawet nie Justyna Steczkowska, która otrzyma 179 986 zł. Wśród artystów, którym ministerstwo zrekompensuje utracone przychody, znaleźli się:
Jak wyliczył portal Bezprawnik, „8,33 proc. wszystkich [wnioskodawców] otrzymało 45,97 proc. całej puli do podziału”. Co zastanawiające, aż 81 podmiotów dostało identyczną kwotę – 664 500 zł. Mimo że wysokość wsparcia miała zależeć od wysokości utraconych przychodów.
„Wielkie wiadro pomyj wylało się na moją osobę" - napisał na Facebooku Kamil Bednarek. Na profilach społecznościowych najpopularniejszych twórców z ministerialnej listy wypowiedziały się od piątku tysiące ludzi.
Ostatni post na Facebookowym profilu Bayer Full jest z 1 października. Odsyła do najnowszej piosenki zespołu „Wierzę w anioły”. Od wczoraj zalewają go komentarze w sprawie dotacji.
Marita: „Wstydzilibyście się brać tyle pieniędzy... Za co?! Ludzie się naprawdę przez obecną sytuację borykają z problemami finansowymi a tu jak manna z nieba pół miliona”.
Beata: „Właśnie dowiedziałam się, że w czasach, gdy Polska nie ma pieniędzy na opiekę medyczną i szpitale. WSTYD! Jedyne co może Was teraz uratować, to oddać te pieniądze na WOŚP!”.
Mariola: „Żenada... Tyle kosztują "majteczki w kropeczki".
Maciej: „A szpitale proszą o koce i wodę mineralną. Jak Wam nie wstyd?”.
Monika: „Ja mam tylko takie pytanie. Czy wszyscy Polacy to jedna rodzina, czy już piosenka się zdezaktualizowała?”.
Jacek: „Zachłanność Full”.
Nie inaczej jest na profilu Golec uOrkiestra, powtarza się: „Jak wam nie wstyd?":
Paweł: "2 bańki z naszych podatków k...a mać , jak można być tak bezczelnym, by wyciągać łapy po takie dotacje. Rozumiem filharmonia, balet, teatry itp gdzie tam ludzie są zatrudniani na etaty, ale wy ? Mający szansę nagrywania i wydawania płyt, wy nie żyjecie tylko z koncertowania. Macie godność?".
Piotr: „1,9 miliona wsparcia dla jednego zespołu, a miliony ludzi biedują. Wstyd".
Beata: „Chciałabym was zapytać, ile z tych 2 milionów naszych złotych przeznaczycie na pomoc dla szpitali?".
Niektórzy zapowiadają bojkot. Wiele komentarzy nawiązuje do hitowej piosenki zespołu „Ściernisco":
"Tu na razie jest ściernisko Ale będzie San Francisco A tam, gdzie to kretowisko Będzie stał mój bank"
Michał: „Budujecie już bank na kretowisku za ten hajs?".
Głos zabrał też m.in. Kult i Grzegorz Markowski z zespołu Perfekt. Kult napisał na FB, że jest w trudnej sytuacji, ale pieniędzy od rządu nie weźmie, bo inni potrzebują bardziej.
Minister Gliński to nie jest polityk, który się cofa. Na krytykę odpowiada zwykle brutalnie. Nie jest skory do zmiany swoich decyzji. Pokazują to losy poprzednich konkursów ministerialnych. Gliński jest też ministrem o dużej autonomii i wicepremierem.
Dlaczego tym razem robi krok do tyłu?
To nie jest konflikt o dotacje dla niszowego festiwalu literackiego lub czasopisma kulturalnego. Nazwy Bayer Full i Golec uOrkiestra zna cała Polska. I rząd znalazł się w kryzysie wizerunkowym. Po raz kolejny w ostatnim czasie. Nawet niedzielne „Wiadomości" TVP zacytowały krytycznego tweeta publicystki „Do Rzeczy" Kamili Baranowskiej: „Celebryci jako najbardziej poszkodowana przez pandemię grupa zawodowa, którą trzeba wspomóc milionami złotych? Ktoś, kto to wymyślił i do tego dopuścił nie ma pojęcia ani o kulturze, ani o polityce #facepalm”.
W 2017 roku rząd Beaty Szydło przyznał sobie nagrody, które kosztowały budżet 5 mln zł. Sprawę ujawnił poseł PO Krzysztof Brejza. Premier Szydło najpierw szła w zaparte, z mównicy sejmowej mówiła: „Te pieniądze się im po prostu należały".
Jednak wyborcy PiS mieli inne zdanie. Sondaże pokazały niespotykany w tamtym okresie spadek notowań rządu PiS: o 12 pkt proc. (Kantar). PiS zapowiedział, że nagrody wpłaci na Caritas, a Szydło straciła fotel premiera.
Tym razem nie chodzi o pieniądze dla nikogo z rządu. Ale po pierwsze - chodzi o pieniądze. Po drugie - dla artystów, którzy są kojarzeni z obozem rządzącym. Po trzecie - „rekompensowanie strat" nader rozrywkowym artystom zderzyło się z narracją Mateusza Morawieckiego o tym, że konieczna jest „solidarność i dyscyplina". Po czwarte - Bayer Full i Golec uOrkiestra to zespoły, które kojarzą się z weselami, imprezami, dyskotekami, których dziś nie ma.
PiS walczy dziś o swoją własną bazę, o wyborców, którzy z powodu nieprzygotowania do pandemii i zakazu aborcji rozglądają się za inną siłą polityczną. Nie może własnemu elektoratowi dawać więcej powodów do złości, niż daje im rzeczywistość wokół.
W 2018 Jarosław Kaczyński o nagrodach dla rządu mówił: „Społeczeństwo tego nie zaakceptowało i myśmy to przyjęli do wiadomości”. Być może przyjął to do wiadomości również tym razem.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze