W polskim języku migowym słowa matka to dwa palce sunące w dół policzka. Matka Boska Częstochowska. A w ukraińskim? MIGAM.org, firma realizująca większość pomocy dla Głuchych z Ukrainy, straciła właśnie źródło finansowania tłumaczeń
Tłumacze z firmy MIGAM.org zapewniali tłumaczenia migowe głuchym uchodźcom z Ukrainy od 1 marca 2022 roku. Nie jedyni – bo taką pomoc zapewnia też Polski Związek Głuchych. Ale skala pracy MIGAM była do tej pory największa. Dlatego problem jest poważny.
MIGAM zatrudniała 13 tłumaczy w systemie 24-godzinnym, PZG ma tłumaczy czworo, w systemie dyżurów dziennych. Od 1 lutego system MIGAM nie działa.
„Najpierw MIGAM finansowało tę usługę ze swoich środków, potem dostało wsparcie z dwóch banków (BNP Paribas i Credit Agricole), a następnie – z Fundacji International Rescue Committee. Te pieniądze skończyły się w styczniu, a my stworzyliśmy naprawdę poważne przedsięwzięcie pomocowe. Ono nadal jest potrzebne” – mówi Paweł Potakowski z MIGAM.
„Od października 2023 roku, wiedząc, że pieniądze IRC się kończą, szukamy nowego rozwiązania” – mówi Potakowski. „Napisaliśmy do 80 organizacji i instytucji. Tłumacze wraz z Głuchymi sami uruchomili petycję w tej sprawie. Napisaliśmy do Rzecznika Praw Obywatelskich”.
Bez polskiej oddolnej aktywności ta grupa uchodźców pozostałaby bez wsparcia na podstawowym poziomie.
Na świecie pełno jest kryzysów humanitarnych. Paweł Potakowski mówi, że rozumie znaczenie dla praw człowieka tego, co dzieje się w Gazie, na Tajwanie czy w Wenezueli. Rozumie też, że to może ograniczać możliwość wsparcia sprawy Ukrainy przez społeczność międzynarodową.
Ale sprawa tłumaczenia na ukraiński język migowy to nie jest sprawa międzynarodowa, tylko polska. Dotyczy osób, które schroniły się w Polsce.
"Prawo do tłumacza, do komunikacji jest fundamentem dla wszystkich innych praw. Jeśli nie możemy się porozumieć, to jak mamy sobie nawzajem gwarantować prawa człowieka? A przecież o nie chodzi na tej wojnie” – mówi Paweł Potakowski.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Zaczęło się pewnie jak z całą obywatelską pomocą dla Ukrainy. Zbudziliście się 24 lutego 2022 roku i zrozumieliście, że musicie coś zrobić.
Paweł Potakowski: Zdaliśmy sobie sprawę, że wśród uciekinierów z Ukrainy będą osoby głuche. One muszą uciekać: nie mogą służyć w armii, nie usłyszą ostrzału ani alarmu. Tylko jak sobie poradzą w drodze? Jak dogadają się z pogranicznikami i wolontariuszami? Co będzie z głuchymi kobietami z dziećmi i z kobietami w ciąży?
Już 1 marca 2022 roku mieliśmy pierwszą czwórkę tłumaczy znających foniczny polski, foniczny ukraiński i ukraiński język migowy. To była podstawa. Jesteśmy firmą zapewniającą usługi tłumaczenia na język migowy. Do pomocy Ukrainie udostępniliśmy nasz innowacyjny system komputerowy, know-how i zorganizowaliśmy zespół tłumaczy pracujących 24 godziny na dobę.
Jak?
Obdzwoniłem pół świata. Potrafię być uparty. Dostałem np. namiary na mieszkającego od wielu lat w Polsce Ukraińca, który świetnie znał ukraiński język migowy – jest CODA – słyszącym dzieckiem niesłyszących rodziców (Child of Deaf Adults). Mówił też po polsku. Nie był tłumaczem, pracował jako model w reklamie. Dzwoniłem i dzwoniłem – nie odbierał, bo akurat miał dzień zdjęciowy. No ale jak odebrał, to przyszedł i już z nami został.
Roman (na zdjęciu na samej górze) należał do pierwszej czwórki tłumaczy, potem został kierownikiem całej trzynastki tłumaczy. To mu całkowicie zmieniło życie – wszystko, co było kiedyś, przestało być ważne. Bo u nas mógł naprawdę pomagać ludziom.
Jakiś czas później tłumaczył na żywo ukraińskiej Głuchej w czasie jej porodu, co się dzieje. Ona się bała rodzić w obcym kraju. Zaparła się, przekonała lekarzy, że muszą zapewnić jej połączenie na żywo z tłumaczem w czasie narodzin jej synka.
To jest jedno z 33 dzieci, które przyszły na świat przy wsparciu naszego zespołu tłumaczeniowego.
Bez nas Głusi z Ukrainy nie daliby sobie rady: czy szukając pracy, mieszkania, załatwiając sprawy w urzędach czy z dziećmi w szkole. Nie mieliby szans – my im daliśmy darmowy dostęp online do tłumacza migowego.
Przez 23 miesiące pełnoskalowej wojny przetłumaczyliśmy na ukraiński język migowy 60 822 rozmowy. Trwające razem 8564 godziny 29 minut i 16 sekund.
To teraz musi Pan wyjaśnić, dlaczego osobom Głuchym nie wystarczy dać ulotki z informacją albo im napisać, co mają zrobić.
Tak, wielu słyszących nie wie, że dla Głuchych ich narodowy język foniczny jest drugim językiem. Nie zawsze znają go biegle, czasem nie znają go wcale. Ale zawsze ich pierwszym językiem jest język migowy.
Polski język migowy różni się od języka polskiego. To język wizualno-przestrzenny. Maluje się w nim świat gestami i dodaje emocje poprzez mimikę. To jest świat, który opowiada się inaczej niż po polsku, ma swoją kulturę, poezję. Dlatego – z szacunku i podkreślając te wartości, piszemy Głusi z dużej litery, a nie głusi z małej.
Albo g/Głusi
Tak, ale to jest tylko dla wtajemniczonych. Często wybiera się taką formę zapisu ze względów naukowych.
Kolejna ważna rzecz: tak jak nie ma jednego języka fonicznego, na świecie nie ma też jednego języka migowego. Te języki powstawały w swoim czasie i w swojej kulturze. Dlatego np. Głusi z Wielkiej Brytanii będą mieli większe kłopoty w porozumieniu się z Głuchymi z USA niż Głusi z Polski. Migowy amerykański powstał jako konglomerat języków imigrantów. W efekcie PJM, Polski Język Migowy, dzieli z nim więcej gestów niż migowy język brytyjski.
Wie pani, jak wygląda znak "matka” w migowym amerykańskim?
Skąd.
To znak OK zrobiony palcami, na brodzie i przekręcony. To się źle opisuje, ale chodzi o znak węzła na chustce pod brodą. Takie chustki nosiły amerykańskie matki jadące wozami na Dziki Zachód. A polski znak „matka” to dwa palce pociągnięte po policzku w dół.
Matka Boska Częstochowska! A w ukraińskim języku migowym?
Nie wiem. To wiedzą nasi tłumacze. Dlatego są tak ważni.
Ukraińscy Głusi trafili do Polski, gdzie sytuacja Głuchych posługujących się polskim językiem migowym jest bardzo trudna.
O tym można długo. Podam jeden przykład: w Polsce, zgodnie z ustawą z 2011 roku, Głuchy, jeśli chce mieć tłumacza u lekarza, to musi trzy dni przed wizytą złożyć stosowny wniosek. Ale i tak tłumacza może nie dostać – czy ma gorączkę i pilnie potrzebuje np. antybiotyku, czy nie. Bo polskie prawo uznaje, że przychodnia/szpital może po prostu tłumacza PJM nie znaleźć.
Więc Głusi przychodzą z własnymi tłumaczami, na ogół swoimi słyszącymi dziećmi.
Jedna z naszych tłumaczek jest CODA. Jako 12-latka miała ojcu przetłumaczyć słowa lekarza, że zostały mu najwyżej dwa tygodnie życia i powinien pozałatwiać swoje sprawy. Terminalny rak. Ona tego ojcu nie powiedziała – nie była w stanie. Jedynym pocieszeniem dla niej jest to, że ojciec przeżył jeszcze trzy tygodnie. Ten jeden tydzień dzięki jej milczeniu.
Czy mamy prawo wymagać takich rzeczy od dzieci? Zresztą nie tylko od dzieci. Inna nasza tłumaczka nie chce tłumaczyć na PJM tego, co mówią jej rodzicom lekarze. To ją osobiście dotyczy i za bardzo to przeżywa. Nie jest więc w tej sytuacji profesjonalną tłumaczką, na jaką jej rodzice zasługują.
Nasze państwo postanowiło rozwiązać ten problem szkoląc przyszłe położne, pielęgniarzy i ratowniczki z podstaw PJM. Wyobraża to sobie pani? Ręce zajęte ratowaniem czyjegoś życia, a ty jednocześnie masz migać, odpowiednio dostosowywać mimikę twarzy, a jak sobie nie poradzisz, to nie przekażesz kluczowej dla pacjenta w procesie ratowania życia i zdrowia informacji...
Do takiego świata trafili Głusi Ukraińcy i Ukrainki.
Ale mamy ustawy z 2019 roku: o dostępności. Jedną o dostępności cyfrowej i drugą o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami. One gwarantują pewne minimum także osobom Głuchym.
Ze stosowaniem tych przepisów jest na razie różnie. Barwy partyjne – trzeba podkreślić – nie mają tu żadnego znaczenia. Na szczęście te ustawy zaczęły powoli zmieniać sposób myślenia w Polsce.
Ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami jest jednym z najważniejszych aktów prawnych realnie zmieniających sytuację osób Głuchych. Bo przewiduje sankcje za niedotrzymanie standardów, więc można się o nie upominać.
Jednak, żeby złożyć skargę na brak dostępności, najpierw trzeba złożyć wniosek o jej zapewnienie. A zgodnie z procedurą administracyjną można na odpowiedź w tej sprawie czekać długie tygodnie. Należy to jednak robić, bo tu oczywiście chodzi o prawa człowieka.
Eksperci z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, do których trafiła Wasza sprawa tłumaczenia dla Głuchych z Ukrainy, będą umieli – i to fachowo, po prawniczemu – wyjaśnić polskim władzom, o jakie fundamentalne prawa tu chodzi.
Liczę na wszystkich z nowej władzy. Wierzę, że pełnomocnik rządu ds. osób z niepełnosprawnościami, Łukasz Krasoń, zrobi coś, żeby pomóc Głuchym z Ukrainy. To naprawdę ważny cel publiczny. My jako firma sami tego nie utrzymamy.
Na tych tłumaczeniach nic nie zarabialiśmy, wkładając jednocześnie zasoby i technologię warte 40 tys. zł miesięcznie. Same koszty pracownicze przekraczają jednak miesięcznie 130 tys. zł netto.
To dla państwa nie jest bardzo dużo.
A dla naszej firmy jest to kwota, której nie możemy sami z siebie przeznaczyć. 513 godzin tłumaczeń, które wykonaliśmy w styczniu, po kosztach rynkowych (300-400 zł) wyszłoby więc drożej niż te 130 tys. My do tego dokładamy naszą wiedzę, system komputerowy, organizację – bo tak po prostu trzeba.
My jako firma zarabiamy na tym, że organizujemy dostęp do tłumaczy PJM polskim Głuchym. Płacą nam za tę usługę firmy i instytucje, które chcą i muszą tę usługę mieć. Dla Głuchych to zawsze musi być bezpłatne. To jest wyrównywanie szans i równe traktowanie, które czyni nas cywilizowanym społeczeństwem. Także na wojnie.
O sposób pomagania Głuchym uchodźcom z Ukrainy OKO.press zapytało też Polski Związek Głuchych. Dane z tego stowarzyszenia potwierdzają to, co mówi MIGAM: że to na MIGAM spoczywał główny ciężar pomocy w ukraińskim języku migowym.
Jednak praca PZG dla Głuchych z Ukrainy też warta jest odnotowania:
I to mniej więcej pokazuje, gdzie jesteśmy: partyzantka zamiast systemowej pomocy, gdyż większość z nas nie uważa prawa do komunikacji osób Głuchych za na tyle ważne, by władza uznała, że musi coś z tym zrobić.
Niepełnosprawność
Prawa człowieka
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Głusi
Łukasz Krasoń
wojna w Ukrainie
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze