Sąd Okręgowy w Ostrołęce oddalił pozew powiatu przasnyskiego przeciwko Atlasowi Nienawiści. I powiedział: “Rodzina to nie tylko tata, mama i dziecko w małżeństwie. To też mama z dzieckiem wychowująca je ze swoją partnerką. To tata wychowujący dziecko ze swoim partnerem"
29 grudnia 2021 Sąd Okręgowy w Ostrołęce oddalił pozew powiatu przasnyskiego przeciwko twórcom Atlasu Nienawiści. Starosta zarzucał aktywistom, że umieszczając ich powiat na interaktywnej mapie homofobicznych uchwał w Polsce lokalnej, naruszyli dobre imię samorządu.
W toku postępowania przedstawiciele powiatu przekonywali, że przyjęcie Samorządowej Karty Praw Rodziny stworzonej przez Ordo Iuris było wyrazem troski o "normalne, prorodzinne wartości". "Nikogo nie dyskryminujemy, nie nawołujemy do nienawiści, wszystkich szanujemy" — mówili na sali.
Jednocześnie, jak relacjonowaliśmy w OKO.press, nie potrafili wytłumaczyć dokładnych zapisów dokumentu, który sami uchwalili.
Dlaczego małżeństwa miałyby być właściwie dyskryminowane? Co mieści się w ich definicji rodziny? Kto chciałby odebrać rodzicom prawo do wychowywania dzieci zgodnie w własnymi przekonaniami?
"Nie wiem, nie rozumiem, nikt" — odpowiadali starostowie. Słyszeliśmy też niezbyt zrozumiałe zdania o ochronie młodzieży przed Instagramem, a także serie insynuacji ze strony prawników Ordo Iuris o tym, że Atlas Nienawiści powstał na zamówienie Komisji Europejskiej.
Sąd nie miał wątpliwości, że działanie pozwanych — Kuby Gawrona, Pauliny Pająk i Pawła Preneta — mieściło się w ramach konstytucyjnej wolności wypowiedzi, prawa do wyrażenia krytyki, bycia poinformowanym, a także pozyskiwania informacji o działalności osób pełniących funkcje publiczne.
Sąd powoływał się też na art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka: "Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe".
Przywoływał też orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który swobodę wypowiedzi traktuje jako "jedną z podstaw demokratycznego społeczeństwa i rozwoju".
Swoboda nie może być ograniczona tylko do poglądów odbieranych przychylnie.
Powinna obejmować także te wnioski, które oburzają, czy wprowadzają niepokój w danej grupie społecznej (o ile nie stoją w sprzeczności w innymi chronionymi wartościami, jak np. zakaz dyskryminacji). Szczególnymi okolicznościami usprawiedliwiającymi zachowania powodów są:
ochrona interesu publicznego, pluralizm poglądów, a także informowanie o sprawach budzących zainteresowanie.
Sąd wskazał też, że osoby podejmujące funkcje publiczne naturalnie wystawiają się na kontrolę, a więc muszą liczyć się z krytyką podejmowanych działań i powinny wykazać się większą tolerancją wobec osób, które je krytykują.
Sąd odniósł się też bezpośrednio do okoliczności, które towarzyszyły sprawie. W jego ocenie istotne są tu informacje o sytuacji społeczności LGBT w Polsce w ostatnich latach.
"Z danych statystycznych wynika, że 68 proc. spotkało się przemocą werbalną, 12 proc. doświadczyło przemocy fizycznej, ponad 50 proc. ukrywa swoją orientacją, 30 proc. cierpi na depresję"
— wyliczała sędzia Grażyna Szymańska-Pasek.
Sąd wskazał też, że władze powiatu przasnyskiego nie wyjaśniło, dlaczego uchwała została podjęta, a jej treść wykraczała poza kompetencje samorządów (np. w punktach dotyczących wpływania na programy szkolne).
"Uchwała została podjęta w czasie, gdy liczna grupa samorządów podejmowała uchwały anty-LGBT, które wprost odnosiły się do społeczności LGBT - ukrytej pod pojęciem »ideologii«. Owe uchwały zostały podjęte bez podstawy prawnej, ingerowały w swobody, wolności i prawa jednostek, miały charakter dyskryminujący, wykluczały ze wspólnoty osoby określone jako LGBT, a także naruszały godność, prawo do życia prywatnego i swobodę wypowiedzi" — mówiła sędzia.
I dodała, że w tych okoliczność głos aktywistów, którzy zwracają uwagę na ważny problem społeczny, nie może budzić dezaprobaty. A na pewno ich działanie nie może zostać uznane za bezprawne.
Na koniec sędzia zwróciła też uwagę, że uchwała o Samorządowej Karcie Praw Rodziny zawęża definicję rodziny do małżeństwa kobiety i mężczyzny, a także ich dzieci.
"Sąd mógł poprzestać na temacie wolności słowa, ale poszedł dalej. Nie tylko powołał się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ale powiedział wprost, że rodzina to nie tylko małżeństwo kobiety i mężczyzny wychowujące dzieci. Ale także matka wychowująca dziecko z partnerką lub mężczyzna wychowujący dziecko z partnerem" — mówi OKO.press Kuba Gawron, jeden z pozwanych twórców Atlasu Nienawiści.
"Mam nadzieję, że ten wyrok będzie wsparciem psychicznym dla społeczności LGBT w Polsce. Pokazuje, że mała nieformalna grupa aktywistyczna może wygrać ze ściśle współpracującą z autorytarnym państwem kancelarią z wielomilionowym budżetem" — komentuje Gawron, odnosząc się do obecności w postępowaniu prawników Ordo Iuris.
Dzisiejszy wyrok jest pierwszym w sprawach wytoczonych twórcom Atlasu Nienawiści. Aktywistów pozwały także władze: powiatu przysuskiego, opoczyńskiego, tatrzańskiego, tarnowskiego, łowickiego, a także gminy Gromadka w powiecie bolesławieckim.
"Trzeba zwrócić uwagę, że wszystkie samorządy są objęte programem pomocy prawnej pro bono Ordo Iuris" — mówi OKO.press adwokat Karolina Gierdal, koordynatorka prawna wspierająca aktywistów w postępowaniach przeciwko Atlasowi Nienawiści, współzałożycielka Kancelarii Praw Człowieka.
I dodaje: "Mogą więc liczyć na bezkosztowe, rzetelne wsparcie ogromnej kancelarii. Aktywiści muszą sami zbierać środki, zwracać się o pomoc do organizacji społecznych. Siedem postępowań to nieustanne koordynowanie, śledzenie, na jakim etapie są prace, kontaktowanie się prawnikami, uczestniczenia w rozprawach - często w czasie pracy".
Karolina Gierdal tłumaczy, że właśnie o to chodzi w SLAPP-ach, czyli strategicznych postępowaniach przeciwko aktywistom, którzy występują w interesie publicznym. Prawny nacisk ma wywołać efekt mrożący.
"Tak żeby wszyscy, którzy myślą o krytykowaniu władz publicznych, którzy myślą o zabieraniu głosu w obronie praw osób LGBT, bali się to robić"
— dodaje prawniczka.
Kuba Gawron w wywiadzie dla OKO.press z lipca 2021 przyznawał, że postępowania wpłynęły też na jego życie osobiste. "Gdy osoba z bliskiej rodziny zaczęła powtarzać bzdury o niebezpiecznej ideologii, ataku na małżeństwo, dzieci i świętości, poczułem się, jakby faszystowskie państwo wdarło się do mojej osobistej strefy. Poczułem się zagrożony" — opowiadał.
Dziś czuje tylko ulgę i rosnącą falę wsparcia. "Te absurdalne procesy przyniosły nam sojuszników i sojuszniczki. Wiemy, że możemy liczyć na wiele osób, co dodaje nam wiary w nasze działania" — mówi Gawron.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze