0:000:00

0:00

Tzw. ustawa Gowina została uchwalona w lipcu 2018 roku mimo fali protestów na uczelniach (w tym widowiskowej okupacji balkonu w rektoracie Uniwersytetu Warszawskiego, relacjonowanej przez OKO.press). W wakacje zapadła cisza, przerywana jedynie dyskusjami naukowców nad projektami rozporządzeń przygotowywanych przez ministerstwo. Do opinii publicznej przedostał się tylko spór o formalny podział nauki polskiej na dyscypliny — ważny ze względu na ocenę jednostek naukowych, finansowanie oraz konkurencję o granty.

Dziś odbywa się protest przeciwko tzw reformie Gowina. Zobacz relację live na fb OKO.press.

W sierpniu o własną dyscyplinę naukową walczyli astronomowie. W projekcie rozporządzenia ujawnionym przez ministerstwo widniały 42 dyscypliny naukowe i artystyczne: astronomia została włączona do “nauk fizycznych”. Polskie Towarzystwo Astronomiczne zebrało ponad 8 tys. podpisów pod petycją do ministra, a o sprawie napisały także media, które normalnie życiem naukowym w Polsce zajmują się rzadko.

Gowin ustąpił, komentując, że “Astronomowie okazali się nie tylko świetnymi naukowcami, ale też świetnymi PR-owcami”.

Równocześnie jednak głosy protestu przedstawicieli innych dziedzin nauki nie zostały wysłuchane. W ten sposób np. kulturoznawstwo znalazło się w jednej dyscyplinie “nauki o kulturze i religii”, a socjologia — w dyscyplinie “nauki socjologiczne”.

Przeciwko tej zmianie protestowało m.in. Polskie Towarzystwo Socjologiczne, jedno z najstarszych i najbardziej szanowanych polskich towarzystw naukowych. Protestowały także uniwersytety. Np. Rada Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza napisała w oficjalnym liście do ministra Gowina 24 września, że nazwa “nauki socjologiczne” nie ma swojego odpowiednika na świecie i nigdy wcześniej nie była używana przez samych socjologów. Naukowcy pisali:

“Niezrozumiałe jest włączenie w obręb tej nowej dyscypliny nauk o rodzinie w sytuacji, gdy w obrębie socjologii istnieje silna i doskonale ugruntowana subdyscyplina, jaką jest socjologia rodziny”.

W tle tej decyzji stoją oczywiście wybory ideowo-polityczne ministra Gowina: “nauki o rodzinie” są uprawiane przede wszystkim na uczelniach katolickich. Dzięki decyzji ministra także za osobną dziedzinę naukową została uznana teologia, a prawo kanoniczne zostało osobną dyscypliną w dziedzinie nauk społecznych. Według Gowina do tego zobowiązuje władze RP konkordat, ale jego bliskie związki ze uczelniami o religijnym charakterze nie są dla nikogo tajemnicą (pisaliśmy o nich w OKO.press wielokrotnie).

Ministerstwo ogranicza interdyscyplinarność?

Osobny konflikt wybuchł wokół interdyscyplinarności. Według projektu nowego rozporządzenia o ewaluacji, dorobek pracowników akademickich będzie przypisany do dyscyplin reprezentowanych na ich macierzystych uczelniach, a nie do wydziałów. Zmianę tłumaczył Maciej Malicki na stronie Obywatelenauki.pl:

“Dorobek w ramach określonej dyscypliny obejmował do 20 proc. publikacji, które do niej formalnie nie należą, ale jest to możliwe jedynie w przypadku, gdy mają one »związek merytoryczny z badaniami naukowymi prowadzonymi w podmiocie w ramach tej dyscypliny«”.

Dlaczego to jest ważne? Ponieważ od wyników ewaluacji (czyli oceny jakości pracy naukowej) zależy m.in. wysokość dotacji z budżetu dla jednostki naukowej. Służy do tego niezwykle skomplikowany algorytm. Praktyczny efekt tego rozporządzenia — twierdzą jego krytycy — prowadzi do tego, że naukowcy publikujący w różnych dyscyplinach (wiele badań nie sposób przypisać do jednej albo znajdują się na pograniczu różnych) będą stratni. Nie przyniosą punktów w ocenie ewaluacyjnej swojej jednostce naukowej. Oznacza to ogromne usztywnienie warunków pracy naukowców i nałożenie dodatkowego biurokratycznego gorsetu na ich pracę.

Nie jest jasne, czy protesty mogą zmienić cokolwiek. Protestujący przeciwko utworzeniu przez ministerstwo “nauk socjologicznych” socjologowie z AMU napisali: “Chcielibyśmy też wyrazić swoje ubolewanie nad sposobem prowadzenia konsultacji nad tak ważnymi dokumentami, jak rozporządzenie, którego zapisów dotyczy nasz apel. Prowadzenie ich w okresie urlopowym, nieuwzględnienie którejkolwiek z opinii wyrażonej przez najważniejszą organizację reprezentującą środowisko socjologiczne, a więc PTS, nie służy dialogowi i współpracy pomiędzy naukowcami a organizatorami życia naukowego w Polsce”.

Trudno nie podzielać rozczarowania socjologów z Poznania — ale było to dokładne powtórzenie mechanizmu “konsultacji” zastosowanego przez ministerstwo nauki podczas pracy nad “ustawą Gowina”.

Ministerstwo zapraszało do składania wniosków i uwag, a następnie większość — zwłaszcza tych, które szły wbrew propozycjom ministra — ignorowało.

Później ustawa została jeszcze w zasadniczych punktach pozmieniana podczas prac w Sejmie. Ostateczny produkt był zupełnie inny od założeń, a jej ostateczny kształt stał się wynikiem ustępstw ministerstwa wobec różnych grup nacisku — zwłaszcza konserwatywnej profesury, której zawdzięczamy np. przywrócenie kolokwium habilitacyjnego w naukach humanistycznych i społecznych.

Co będzie dalej? Dotąd PiS często wzorował się na “nieliberalnej demokracji” Orbána. Podporządkowanie akademii władzy — podobnie jak mediów — było jego ważnym celem. Nie został zrealizowany od razu ani w stu procentach, ale władze ingerowały w życie akademickie — np. próbując zakazać nauczania gender studies na uniwersytetach albo publikując listy “niewęgierskich” naukowców, “najemników Sorosa” w podporządkowanych rządowi mediach.

Jakie narzędzia będzie miał do dyspozycji rząd PiS?

* System ewaluacji. Nauki humanistyczne i społeczne są źródłem krytyki władzy. Można zdefiniować kryteria ocen naukowców w taki sposób, aby łatwo ich było usunąć poza akademię (posługując się argumentami “merytorycznej oceny” oraz “produktywności”).

* System grantowy. Politycy PiS krytykowali już np. fakt, że prace Centrum Badań nad Zagładą Żydów finansowane są w dużej części z publicznych grantów. Przejęcie kontroli przez władze lub bliskich jej naukowców pozwoli kierować pieniądze na badania, które ministerstwo lubi (np. kościelne), a odmawiać tematom niewygodnym.

* Granie na podział środowiska naukowego. Pieniądze można dawać fizykom, chemikom czy informatykom, tłumacząc im, że dzięki nim dokonuje się rozwój gospodarczy. Można je także dawać teologom, specjalistom od nauk o rodzinie oraz historykom zajmującym się żołnierzami wyklętymi. Reszta niech radzi sobie sama, uważając, żeby wyrobić normy punktowe narzucone przez ministerstwo.

* Niepokornych można piętnować w życzliwych mediach. Tak byli atakowani m.in. prof. Jan Tomasz Gross czy historycy z Centrum Badań nad Zagładą. Za analizę materiałów propagandowych w “Wiadomościach” ataki spotkały historyka prof. Piotra Osękę (autora m.in. OKO.press).

Część naukowców można więc kupić, część zastraszyć, a pozostałych zmarginalizować. Nie trzeba w tym celu wsadzać nikogo do więzienia — jak robi Erdoğan w Turcji. Po co?

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze