0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Menahem Kahana / AFPFot. Menahem Kahana ...

„Lepiej umrzeć niż tu trafić” – powiedział doktor Muhammad al-Ran, który w Sde Teiman spędził 44 dni.

Położona trzydzieści kilometrów od Strefy Gazy izraelska baza wojskowa pełni teraz rolę ośrodka zatrzymań. Ocalali aresztanci, sygnaliści i światowe media donoszą o nadużyciach, których dopuszczają się tam wobec palestyńskich więźniów izraelscy żołnierze.

Chodzi o tortury i tragiczne warunki przetrzymania. A żeby tu trafić, nie potrzeba wyroku. Przez to ośrodek zyskał miano „nowego Guantanamo”.

Raj praktykanta

Jeden więzień zmarł w wyniku pęknięcia śledziony i złamania żeber po pobiciu przez strażników. Kilku osadzonym trzeba było amputować ręce ze względu na ciągłe skucie kajdankami. Operacje robili niewykwalifikowani medycy:

„To raj dla praktykantów” – powiedział sygnalista.

Jednych więźniów sadzano na elektrycznych krzesłach, innych — na rozżarzonych prętach. Kilku z nich opuszcza Sde Teiman ze śladami zgwałcenia. „Częścią tortur, których doświadczałem” – mówi doktor Muhammad al-Ran – „było to, że widziałem, jak inni są torturowani”. Pozwolono mu bowiem zdjąć opaskę z oczu po tym, jak został oczyszczony z zarzutu współpracy z Hamasem.

CNN udało się pozyskać dwie fotografie bazy. Otoczeni drutem kolczastym więźniowie siedzą na cienkim materacu pod mocnym światłem reflektorów, skuleni obok siebie ze zwieszonymi głowami, w jednolitych szarych dresach. Niektórzy podobno są w kajdankach, inni w pieluchach. Osadzonym wolno ze sobą rozmawiać.

Uskut! – strażnicy krzyczą arabskie słowo, którym nakazano im się zwracać do więźniów – zamknij się!

„Oczekiwaliśmy na noc, żeby móc spać. Potem oczekiwaliśmy na poranek z nadzieją, że nasza sytuacja się zmieni” – doktor Muhammad al-Ran opowiada CNN. A w zimne noce pustyni Negew, podczas rutynowego przeszukania, zdarzało się, że strażnicy wdzierali się do ich zagród, odpalając granaty ogłuszające i z ujadającymi psami, które napuszczali na więźniów. Odmawiano im snu, jedzenia, toalety, godności: osadzonym kazano wykonywać urągające człowieczeństwu czynności pod groźbą przemocy. A na niej strażnicy się znali: akta śledztwa opisują tłuczenie pałkami, karabinami, łokciami. Raport ONZ dorzuca waterboarding, wstrząsy elektryczne, przypalanie papierosami.

Przeczytaj także:

Skutek 7 października

Bazę wojskową zaczęto wykorzystywać jako centrum transferowe dla schwytanych w październiku 2023 roku bojowników Hamasu, którzy zaatakowali Izrael. Nie tylko oni trafiają jednak do tej „czarnej dziury bezprawia”, jak Sde Teiman nazwały izraelskie NGO-sy humanitarne.

Do maja przez ośrodek przewinęło się 1200 cywili. Jeśli zostali oczyszczeni z zarzutów – byli zawożeni na powrót do Strefy Gazy. „Siedziałem 32 dni” – opowiada New York Timesowi kierowca pogotowia ratunkowego Mohammad al-Kurdi, którego aresztowano, gdy wraz z konwojem ambulansów przejeżdżał przez izraelski punkt kontrolny w listopadzie zeszłego roku. „Czułem się, jakby minęły 32 lata. Moi przyjaciele nie wiedzieli, czy żyję, czy nie”.

NYT rozmawiał również ze służącym w bazie lekarzem, Yoelem Donchinem. Doktor opowiedział, że warunki wielu osadzonych, których leczył, nie wskazywały na ich zaangażowanie w walki. Jeden był sparaliżowany, drugi ważył 135 kilo, trzeci oddychał przez rurę tracheotomijną w szyi.

„Czemu go przywieźli? – nie wiem. Przywożą wszystkich”.

Hańba

W poniedziałek 29 lipca dziesiątki izraelskich protestujących sforsowało bramę Sde Teiman i wdarło się do środka. Wśród nich był również minister dziedzictwa narodowego Amihai Eliyahu oraz kilku przedstawicieli Wymachiwali izraelskimi flagami i skandowali: „Hańba! Hańba!”. Apele o wstyd nie były jednak spowodowane czynionymi od miesięcy zarzutami o nieludzkie traktowanie osadzonych w tej placówce.

Tego dnia izraelska żandarmeria wojskowa zgarnęła z bazy dziewięciu rezerwistów podejrzanych o zgwałcenie więźnia, który opuścił ośrodek z obrażeniami na to wskazującymi.

Żołnierze zostali przewiezieni na posterunek w Bejt Lid, do którego w nocy również wdarła się grupa protestujących. W areszcie będą siedzieć co najmniej do niedzieli. Poza jednym, którego – co będzie ważne później – puszczono wolno.

Ministrowie chwalą bohaterów

Podejrzanym o zgwałcenie poparcia udzieliło dwóch ministrów: „Żołnierze Sił Obronnych Izraela zasługują na szacunek. Ręce precz od naszych bohaterskich wojowników!” – napisał na Twitterze Becalel Smotricz, minister finansów. „Widowisko z funkcjonariuszami żandarmerii wojskowej, którzy przyjechali aresztować naszych największych bohaterów w Sde Teiman, jest po prostu haniebne” – powiedział Itamar Ben Gwir, minister bezpieczeństwa wewnętrznego.

Nieco bardziej zachowawczo, jak na ministra obrony przystało, wypowiedział się Jo’aw Galant: „Nawet w chwilach gniewu prawo obowiązuje wszystkich”. Potem, odrobinę ostrzej, w publicznym liście wezwał premiera Benjamina Netanjahu do „nakazania przeprowadzenia dochodzenia , czy minister bezpieczeństwa narodowego uniemożliwił lub opóźnił reakcję policji na gwałtowne incydenty, w których brali udział członkowie jego partii”.

Na co Ben Gwir – również w publicznym liście do Netanjahu – zaapelował, by zbadać, czy Gallant przypadkiem nie opóźnił reakcji wojska, wiedząc o wydarzeniach z 7 października. Dodał, że pora na zmianę ministra obrony, i mianowanie kogoś „odważnego, godnego zaufania, zdolnego do stawienia czoła wielkim wyzwaniom, przed którymi stoi obecnie Izrael”.

Sam Netanjahu z kolei publicznie porównał protesty do innych protestów nieprzychylnej mu opinii publiczne i uznał, że wszystkie zasługują na potępienie.

Na zdjęciu u samej góry: demonstracja w obronie rezerwistów oskarżonych o gwałty na palestyńskich więźniach przed sądem wojskowym w Beit Lid, 30 lipca 2024. Fot. Menahem Kahana / AFP.

Wszystko jest dozwolone

Wypowiedzi ministrów nie były najbardziej zaskakującą wymianą zdań tego dnia. W trakcie spotkania w Knesecie między dwoma parlamentarzystami nawiązała się dyskusja:

Nie będę głosował nad niczym, póki ta sprawa się nie skończy – wywodził podniesionym głosem Hanoch Milwidsky z partii Likud. – To szaleństwo, że ktoś w prokuraturze pomyślał, że można aresztować żołnierzy za to, co robią terrorystom z Nukhby [siły specjalne zbrojnego ramienia Hamasu].

Dozwolone jest włożyć komuś pręt w odbyt?! – wszedł mi w słowo Ahmad at-Tajjibi, jedyny poseł arabskiej partii Ta’al.

Tak! Jeśli jest z Nukhby, wszystko jest dozwolone! – odcina mu Milwidsky żywo gestykulując.

Dwa dni później – kolejny zwrot. W sieci pojawia się niezweryfikowane nagranie, które ma przedstawiać jednego z aresztowanych żołnierzy – tego puszczonego wolno – który mówi, że przesłuchanie było pozorowane, a funkcjonariusze żandarmerii w zasadzie im dziękowali za wykonywanie obowiązków.

Nielegalni bojownicy

W grudniu 2023 roku Kneset uchwalił poprawkę do ustawy o zatrzymywaniu nielegalnych bojowników.

Był to jeden z tymczasowych środków na czas wojny z Hamasem.

Już wcześniej łatwo było pozbawić kogoś wolności na podstawie uzasadnionego podejrzenia, że jest „nielegalnym bojownikiem”, a pozostawienie go na wolności mogłoby narazić bezpieczeństwo narodowe. Teraz jednak:

  • bojownika można osadzić bez formalnego nakazu aresztowania już nie na 96 godzin, a na 45 dni;
  • taki wydany przez administrację wojskową nakaz może zostać zweryfikowany przez sąd. Ale nie w czasie dwóch tygodni, tylko 30 dni, czyli po 75 dniach uwięzienia;
  • na posiedzeniu w tej sprawie bojownik będzie bez obrońcy, bo do 75 dni odmawia mu się z nim kontaktu, a sąd może przedłużyć ten okres do 180 dni.

Gdy izraelski sąd najwyższy weryfikował legalność tych przepisów w 2008 roku, kiedy terminy były znacznie krótsze, już wtedy nazwał je „wydłużonymi”. Organizacja Public Committee Against Torture in Israel wskazuje, że w aktualnej formie przepisy „naruszają szeroki zakres podstawowych praw konstytucyjnych: prawo do życia, godności, wolności, niepoddawania się torturom, dostępu do sądów i rzetelnego procesu, a to w sposób, który jest niezgodny z demokratycznymi wartościami państwa Izrael. Przepisy są niecelowe i nieproporcjonalne”.

W tej chwili żandarmeria wojskowa prowadzi kilkadziesiąt spraw dotyczących incydentów mających miejsce w trakcie osadzenia w placówkach pokroju Sde Teiman,

w tym 35 dotyczących śmierci tymczasowo aresztowanych w trakcie osadzenia.

Aresztanci mieli umrzeć od obrażeń, o które nikt w trakcie ich osadzenia nie zadbał.

Zmiatanie pustyni pod dywan

Aktualnie według HaMoked, organizacji udzielającej Palestyńczykom darmowej opieki prawnej, w różnych placówkach izraelskiego systemu więziennictwa znajduje się ponad 9,5 tysięcy palestyńskich osadzonych. Z tego

  • prawie 1,5 tysiąca stanowią nielegalni bojownicy,
  • prawie 3 tys. – to tymczasowo aresztowani,
  • kolejne 3 tys. – to zatrzymani administracyjnie, czyli prewencyjnie, bez wyroku, a nawet przestępstwa, wyłącznie na podstawie możliwości popełnienia go w przyszłości.
  • ostatnie 2 tysiące osadzonych to skazani przestępcy.

W kwietniu 2024 roku w Sde Teiman siedziało 849 osób. CNN w maju puściła obszerny materiał o placówce obejmujący, między innymi z przytoczonymi tu wypowiedziami doktora al-Rana oraz faktami ujawnionymi przez sygnalistów i byłych więźniów. W czerwcu osadzonych odnotowano około 700. Na początku lipca premier Netanjahu nakazał szefom armii i więziennictwa przenieść z bazy wszystkich osadzonych, którzy siedzą dłużej niż 14 dni.

Gdzie? Do innych ośrodków zatrzymań.
;
Na zdjęciu Elias Smurzyński
Elias Smurzyński

Student iranistyki i prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. O Bliskim Wschodzie pisze w Laboratorium Działań dla Pokoju Salam Lab. Fan prawa karnego, boksu tajskiego i dziennikarstwa gonzo.

Komentarze