0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja Wyborcza.plAdam Stepien / Agenc...

Prof. Anna Landau-Czajka, historyczka z Instytutu Historii PAN, przeczytała niemal wszystkie podręczniki polskie dla najmłodszych dzieci — wydawane od końca XVIII w. OKO.press opowiada, jak uczą one patriotyzmu. Wiele z nich wpajało dzieciom przekonanie, że tylko rodowity Polak — albo nawet Polak–katolik — może być polskim patriotą oraz że lepszymi patriotami są chłopcy niż dziewczynki, ponieważ chłopcy z bronią w ręku mogą walczyć za ojczyznę.

Adam Leszczyński: Co podręczniki szkolne mówią o patriotyzmie? Czego uczą o nim dzieci w Polsce?

Prof. Anna Landau-Czajka: Zacytuję najpierw fragment. Podręcznik dla klasy II szkoły podstawowej „Oto ja”, Kielce 2018.

„Nasze góry są najładniejsze, nasze morze jest najładniejsze, nasze jeziora i lasy też są najładniejsze. U nasz wszystko jest najlepsze, bo polskie. Mama i tata też, bo oni są Polakami. Babcia i dziadek też są Polakami. I pradziadek też był Polakiem, ale Polski wtedy nie było i teraz jest.

Polska jest najlepsza, ale inne kraje też mogą być dobre, zwłaszcza podczas wakacji. (…). Moje dzieci też będą Polakami, bo tak je wychowam. Niech tylko spróbują nie chcieć! (…) To wspaniale, że ja się już urodziłam Polką, bo ten kraj kocham najbardziej. Ciężko by mi było kochać Polskę, gdybym mieszkała daleko i nie znała jej dobrze. Biedni ci cudzoziemcy”.

Z tego fragmentu dziecko dowie się, że Polacy są lepsi od wszystkich innych i nie wolno przestać być Polakiem. Ciekawa jestem, jak tłumaczy się to dzieciom, które mają krewnych za granicą albo dzieciom o niepolskich korzeniach. Szczęśliwie nie jest to wiodący podręcznik.

Ile podręczników pani przeczytała?

Prawie wszystkie - a w każdym razie zasadniczą większość - podręczników od czasów Komisji Edukacji Narodowej w XVIII w. do 2020 roku.

Czy edukacja patriotyczna zawsze polegała na przekonywaniu, że Polacy są najlepsi?

Oczywiście, że nie. Edukacja patriotyczna zmienia się w zależności od tego, jakie są czasy. Zupełnie inaczej wyglądała za czasów zaborów. Niektóre podręczniki tłumaczyły wówczas, co to jest Polska, ale większość w ogóle pomijała ten temat, zamiast tego na przykład ucząc lojalności wobec monarchy. To przechodziło przez cenzurę.

Z Hiszpanem się nie bawię

Były również patriotyczne podręczniki, które mówiły o miłości do Polski, ale bardzo często podkreślały, że trzeba kochać również ludzi z innych krajów. Oczywiście trudno powiedzieć, czy autorzy tak myśleli, czy dodawali to, żeby podręcznik mógł zostać przepuszczony przez cenzurę.

Wszystko zmienia się oczywiście w 1918 roku, kiedy wreszcie Polska odzyskuje niepodległość. Można bez żadnych problemów pisać o Polsce i o patriotyzmie. Tylko, niestety, kiedy wraca Polska, podręcznikowy patriotyzm zostaje zarezerwowany dla Polaków. Nigdzie nie pada wprawdzie wprost hasło „polski patriotyzm dla Polaków, nie dla obcych”, tym bardziej „tylko dla Polaków katolików”, ale taka jest wymowa czytanek.

Rozumiem, że coś takiego się mówi, ale nie wprost?

Np. w 1923 roku - zacytuję panu - podręcznik mówi:

„jesteś Polakiem, to znaczy, że mówisz po polsku, tak samo mówią twoi rodzice i wszyscy dookoła, urodziłeś się w Polsce”.

Warto pamiętać, że mniej więcej co trzeci uczeń nie był Polakiem, tylko należał do jednej z mniejszości narodowych w II RP.

Inny przykład: w jednym z podręczników opisana jest zabawa, w której dzieci się przebierają - jeden chłopczyk chce się przebrać za Hiszpana.

Inne dzieci mówią, że jak będzie Hiszpanem, to nie będą się z nim bawić, bawią się tylko z Polakami.

W wielu podręcznikach z okresu międzywojennego jest zamieszczony wierszyk „Modlitwa polskiego dziewczęcia”. Nie będę cytować całości, ale w nim właśnie pojawia się związek polskości z katolicyzmem.

„Polska jest droga i miła, jam się w polskiej mowie pacierza uczyła, bo mnie tam na niebie strzeże Matka Boska, ta Polska Królowa nasza Częstochowska”.

Patriotą naturalnie jest mężczyzna

Trzeba jednak pamiętać, że to były są podręczniki do nauki polskiego, w których miłość do języka pojawia się w sposób naturalny. Nie wiem, czy autorzy tych podręczników w ogóle zauważali, że to wyklucza część czytelników. Tak czy inaczej, w okresie międzywojennym patriotyzm jest w dużym stopniu wykluczający.

Polakiem trzeba się urodzić?

Najlepiej. Np. w 1931 roku uczeń mógł przeczytać „Polska to mój kraj, jestem Polak rodowity, tata i mama są Polacy, rodowici Polacy”. To już wyklucza nawet asymilację,

to znaczy Polakiem trzeba się urodzić.

To było celowe przesłanie?

Wcale nie jestem pewna, kiedy czytam podręczniki, czy ich autorzy i autorki tak dużo myślą o tych treściach ukrytych.

Zresztą ten patriotyzm wykluczający jest głębszy, niż nam się wydaje, ponieważ w dużym stopniu wykluczał także kobiety. Prawdziwym patriotą jest ten, kto walczy i ginie za ojczyznę, czyli mężczyzna.

W okresie Polski Ludowej czasami podkreślano, że kobiety też walczą za ojczyznę, ale to chłopcy będą to robić z bronią w ręku.

Tylko sporadycznie dziewczynki mogą wykazać się bohaterstwem, ale nie przygotowują się do walki tak jak chłopcy.

Czyli prawdziwym patriotą jest Polak, katolik, mężczyzna? To strasznie wąska definicja, ułamek populacji.

Oczywiście. W jednym z nielicznych podręczników z czasów wojny, wydanym w 1943 roku w Jerozolimie, chłopczyk marzy, żeby „każdy z nas mógł zabić choć jednego Niemca, to byłby ładny podarunek dla Polski”.

O miłości do ojczyzny jak o zasadach ruchu drogowego

Czy istnieje w ogóle jakiś inny model patriotyzmu w podręcznikach?

Istnieje narracja równoległa, o wiele rzadziej występująca, w której ojczyzna jest dla wszystkich. W podręcznikach Komisji Edukacji Narodowej było to bardzo ładnie ujęte: „powinno kochanie kraju, narodu swego przynosić uszczerbku tej miłości, którą każdy człowiek wszystkim ludziom jakiegokolwiek narodu świadczyć obowiązany jest”. To rzadki sposób wytłumaczenia patriotyzmu bez żadnego szowinizmu.

A właściwie za co dzieci mają Polskę kochać?

Tego im się właściwie nie wyjaśnia. To taka sztampa. Mają kochać i już.

Jak dzisiejsze podręczniki wyglądają na tle tych z minionych czasów?

Co uderza naprawdę, to że po 1989 roku nie wynaleziono żadnej narracji, która by dotyczyła patriotyzmu w czasach pokoju. On w czasach pokoju, poza sporadycznymi wyjątkami, nie istnieje. Mówi się, że powinniśmy być patriotami, a przede wszystkim czcić symbole, czyli orła, flagę i godło.

Dzieci się uczy, że trzeba stać na baczność, że trzeba oddawać cześć fladze, ale zazwyczaj jest to całkowicie bezrefleksyjne. Równie dobrze można by uczyć o dopływach Warty.

Może przeczytam panu fragment: „każde państwo ma własne symbole czy znaki rozpoznawcze, które wynikają z historii tradycji kraju, wszyscy obywatele mają obowiązek otaczać je szacunkiem, najważniejsze symbole Rzeczypospolitej Polskiej są znakami związanymi z dziejami narodu i państwa polskiego”. To się funduje dzieciom klasy pierwszej.

Nie mają szans zrozumieć, o co chodzi.

Prawda? Uczy się miłości do ojczyzny tak samo, jak zasady „trzeba zaczekać na czerwonym świetle”. Tłumaczy się też symbolikę flagi bardzo interesująco, bo w każdym podręczniku inaczej. Czerwień to często miłość i zwycięstwo, a biel to na przykład czyste serce.

Ponieważ Polacy to są ludzie o czystych sercach!

Czasami też czystość i niepokalanie.

Nie wiem, co dziecko zrozumie przez „czystość i niepokalanie”.

Do patriotyzmu potrzebna jest wojna

Co autorzy mają w głowach, kiedy piszą takie rzeczy?

Pewnie podstawę programową. W podstawach programowych jest „zapoznanie dzieci z symbolami państwowymi”, no więc się zapoznaje.

Te podręczniki są recenzowane?

Czytałam, jak się recenzuje podręczniki. Recenzja polega przede wszystkim na sprawdzeniu, czy wszystko, co jest w podstawach programowych, znalazło się w podręczniku. Jest flaga, jest patriotyzm - jedziemy dalej. Mam podejrzenia, ze niektórzy recenzenci nawet nie czytają całego tekstu.

Nie mówię już o błędach gramatycznych, które w podręcznikach pojawiają się masowo. Innych błędów też jest dużo, np. jeden podręcznik wymieniając sąsiadów Polski zapomina o Białorusi.

Czy jest w nich jakiś inny patriotyzm niż militarno-wojenny?

Rzadko. Ten wojenny też się robi zresztą fasadowy. Są jeszcze jakieś opowiadania z drugiej wojny światowej, ale kiedyś można się było odwoływać do doświadczeń rodzinnych, do dziadków i do pradziadków. Teraz już mało kto pamięta wojnę, to czysta historia.

Właściwie tylko w kilku podręcznikach znalazłam patriotyzm czasów pokoju - w jednym np. chłopczyk odpowiada, że patriota to ktoś, kto walczył, a pani tłumaczy, że nie, że słowa hymnu to jest historia, że teraz zupełnie inaczej powinien wyglądać patriotyzm.

Mówi, że dziś nie musimy już z nikim walczyć, a patriota to po prostu ktoś, kto kocha swoją ojczyznę - jak kochamy mamę, czyli np. wiemy, co lubi, staramy się być dla niej dobrzy, dbamy o nią.

Tak samo jest z ojczyzną, kiedy nie śmiecimy na ulicy, nie niszczymy placu zabaw, uśmiechamy się do innych, ustępujemy miejsca starszym w tramwaju.

Ilu Tatarów zabito?

Czy dzisiejszy patriotyzm też jest wykluczający?

Bardzo często. Pojęcia państwo i naród są całkowicie utożsamione. W wielu podręcznikach znów pojawia się wierszyk Bełzy „Kto ty jesteś? Polak mały”.

Może jednak coś się poprawiło?

Na ilustracjach bardzo często jest jakiś jeden czarnoskóry czy azjatycki uczeń. Z drugiej strony, jest w nich cały czas narracja kolonialna, że powinniśmy pomagać biednej Afryce (chociaż słowa „Murzyn” już się na szczęście jednak nie używa).

Znalazłam podręcznik, w którym było ćwiczenie o strzelaniu z wieży zamkowej do Tatarów i uczeń miał odpowiedzieć na pytanie: „ilu Tatarów zabito”. Nawet nie jestem w stanie wymienić, jak wiele jest tam dziwnych rzeczy.

Pojawiają się dzieci na wózkach, niewidome, niesłyszące, i bardzo dobrze - tego nie było wcześniej. Z drugiej strony, przekaz jest taki, że te dzieci są o sprawniejsze od wszystkich pozostałych, co oczywiście jest też pewnym rodzajem stereotypu. Np. niewidome dziecko jako jedyne nie zgubiło się w lesie na wycieczce i wszystkich doprowadziło do celu.

Babcie już nie robią na drutach

A co się mówi o rolach dziewczynek i chłopców?

Pod tym względem jest znacznie lepiej niż kiedyś. Matki przestały wyłącznie gotować i sprzątać, a tatusiowie siedzieć na kanapie. Tatusiowie zajmują się dziećmi, matki pracują, również w zawodach typowo męskich.

Dotyczy to również babć, które we wcześniejszych podręcznikach zawsze robiły na drutach i piekły szarlotkę. Teraz podręczniki pokazują, że babcie nie zawsze są stare i robią również inne rzeczy.

Muszę powiedzieć, że to są jedyne wyraźne plusy współczesnych podręczników - chociaż zwróciłam uwagę, że jeszcze dziewczynki i chłopcy nie robią tego samego. Kobiety i mężczyźni już tak, dzieci jeszcze ciągle nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Jednak chyba tylko w dziedzinie równouprawnienia płci.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze