0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

"Taka propozycja na nadchodzące dni. Może w tym roku zrezygnujemy z milionów zniczy, a pieniądze zaoszczędzone w ten sposób przekażemy tym, którzy żyją i potrzebują pomocy. Modlitwa za zmarłych jest lepsza, kiedy w zaciszu izdebki powiemy słów kilka Ojcu o tych, co odeszli. Na przykład kilka dobrych słów na ich temat" - napisał na Facebooku jezuita o. Grzegorz Kramer, duchowny katolicki i publicysta katolicki.

Źródło: Grzegorz Kramer / Facebook

Propozycja sprowokowała krytyczne komentarze w mediach prawicowych. "Wraz ze zbliżającym się Dniem Wszystkich Świętych tradycyjnie już mnożą się wypowiedzi osób, które deprecjonują samo święto lub sposób, w jaki Polacy je obchodzą. Do tego chóru dołączył o. Grzegorz Kramer - namawia do rezygnacji z palenia zniczy" - czytamy na portalu wpolityce.pl, w tekście o wymownym tytule "Jezuicie przeszkadza tradycja?".

Ale Kramer nie jest jedyny. "Nie zalewajmy naszych cmentarzy sztucznymi kwiatami! Nie dekorujmy grobów bliskich setkami zniczy!" - zaapelował Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraja.

Trudno nie zauważyć, że od kilkunastu lat cmentarze w Polsce pokrywa coraz obfitsza warstwa produktów krótkoterminowego użytku: zniczy, sztucznych i żywych kwiatów. Niestety, Wszystkich Świętych - zwane powszechnie Świętem Zmarłych - produkuje ogromne ilości śmieci, a dym z palonych zniczy nie jest obojętny ani dla środowiska, ani dla naszego zdrowia.

Warto zastanowić się, co zrobić, by koszt ekologiczny tego ważnego dla Polek i Polaków święta był mniejszy.

Setki ton śmieci

"Po 1 listopada wywozimy ok. 200 ton odpadów. To liczba śmieci ze wszystkich miejskich cmentarzy" - powiedział "Wyborczej" Andrzej Czajkowski, prezes Zakładu Komunalnego w Opolu, który administruje miejskimi cmentarzami. Z kolei z cmentarzy w Olsztynie po Wszystkich Świętych wyjeżdża 640 ton - to 40 proc. ze wszystkich 1,6 tys. ton śmieci, jakie zbierają rocznie olsztyńskie cmentarze. Jak zauważyła olsztyńska "Wyborcza", wywóz takiej ilości śmieci - głównie zwiędłych wieńców, wiązanek i wypalonych zniczy - kosztuje pół miliona złotych.

Nic więc dziwnego, że pojawiają się już apele władz samorządowych, by ograniczyć liczbę zniczy i innych plastikowych ozdób, które tego jednego dnia pokrywają groby w całej Polsce.

"Nie zalewajmy naszych cmentarzy sztucznymi kwiatami! Nie dekorujmy grobów bliskich setkami zniczy! Zapalmy jeden symboliczny znicz na grobie bliskiej osoby. Modlitwa i pamięć znaczą dużo więcej niż dziesiątki zapalonych zniczy i grób udekorowany sztucznymi kwiatami" – pisze burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan na oficjalnej stronie miasta.

700 mln z dymem

Według wyliczeń "Portalu Komunalnego", Polacy kupują co roku ok. 300 mln zniczy - 8 szt. na osobę. Natomiast wydatki na Wszystkich Świętych to ponad 1 mld zł. Za same tylko znicze płacimy ok. 600-700 mln zł.

Jak przypomina "Wyborcza", Większość zniczy sprzedawanych na polskim rynku, wypalając się wydziela szkodliwy dla układu oddechowego toluen i rakotwórczy benzen. I te wszystkie opary z całej Polski idą w powietrze i płuca zamyślonych nad grobami Polaków. Choć nikt tego jeszcze nie policzył, to - patrząc w skali całego kraju - pewnie nie pozostaje to całkowicie bez negatywnego wpływu.

Okazuje się też, że znicze mogą mieć coś wspólnego z losem orangutanów.

A to z tego względu, że w części z nich stosuje się olej palmowy. Aby go wyprodukować, w południowo-wschodniej Azji sadzi się plantacje olejowców. Ale uprzednio trzeba wyciąć lasy, w których żyją te człekokształtne małpy i zabrać im w ten sposób dom. A to gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem.

Przeczytaj także:

Jako pewnego rodzaju alternatywa, na rynku polskim pojawiły się również elektryczne znicze. Nie emitują płomienia, ale światło z małej diody. Problem w tym, że gdy przestaną działać - bo akumulatorek się wyczerpie, albo zniszczy je deszcz - stają się po prostu elektrośmieciami. Zawierają nie tylko plastik, ale też szkodliwe substancje w bateriach.

Zniczami można się dzielić

Ponura prawda jest taka, że zdecydowana większość wypalonych zniczy nie trafi nigdy do recyklingu, ale skończą na śmietniskach. Dlatego gdzieniegdzie zaczęto w Polsce organizować akcje, których celem jest ponowne wykorzystanie zniczy.

Jak informuje "Portal Komunalny", na jednym z cmentarzy parafialnych powstała szafka ze zniczami nazwana "zniczodzielnią".

"Założeniem takiego miejsca jest zmniejszenie ilości odpadów przycmentarnych poprzez powtórne użycie zniczy, które miały być wyrzucone. Pozostawienie niepotrzebnego już nam znicza pozwoli osobie zainteresowanej wykorzystać go raz jeszcze poprzez dokupienie do niego samego wkładu. Skorzysta z tego nie tylko Ziemia i środowisko naturalne, ale i nasze portfele!" - mówiła portalowi p. Milena, pomysłodawczyni inicjatywy.

Podobna "zniczodzielnia" stanęła też na cmentarzu w Nysie:

Źródło: I Love Nysa / Facebook

Nie tylko znicze

Na koniec nie sposób wspomnieć o plastikowych kwiatach. "Kiedyś ludzie kupowali sztuczne kwiaty, bo były tańsze niż żywe. Teraz ceny w zasadzie się wyrównały, ale miłośników sztucznych kompozycji nie brakuje" - powiedział opolskiej "Wyborczej" jeden ze sprzedawców.

"Tyle mówi się o ekologii, ale w tym czasie jakby wszyscy zapominali. Najważniejsze, że postoi dłużej. A to sam plastik. Za chwilę kupuje się kolejny, tym razem gwiazdy betlejemskie" - dodał.

Myliłby się jednak ten, kto twierdzi, że ekologiczną alternatywą z pewnością są cięte kwiaty. Warto zwrócić uwagę, skąd do nas trafiają. Bo część płynie do nas z zagranicy, zostawiając za sobą potężny ślad węglowy.

Na koniec zastrzegamy: w żadnym wypadku nie chodzi o to, by nie honorować swoich zmarłych zniczami czy kwiatami, a tylko o to, byśmy robili to w sposób jak najmniej uciążliwy dla środowiska.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze