0:000:00

0:00

„Szydzenie z katolików i atak na chrześcijańskie wartości”, „tęczowy bolszewizm”, „sprzeciw wobec homopropagandy jest coraz trudniejszy” — tak sobotnie „Wiadomości” relacjonowały rekordowo liczną sobotnią (9 czerwca) Paradę Równości. Niemal cała uwaga polityków obozu rządzącego i prorządowych mediów skupiła się na jednym wydarzeniu: na ekumenicznym nabożeństwie odprawionym przez Szymona Niemca w namiocie Miasteczka Równości. Nazwali je „pogardą, zniewagą i profanacją”. Błyskawicznie zareagował Episkopat: "W społeczeństwie, w którym jest szacunek dla każdego, nie może być przyzwolenia na obrażanie Boga i ludzi wierzących".

OKO.press rozmawia z Szymonem Niemcem, który poprowadził ekumeniczne nabożeństwo podczas Parady Równości.

Agata Szczęśniak, OKO.press: Po co odprawiać nabożeństwo na Paradzie Równości?

Szymon Niemiec: Bo w Paradzie Równości biorą udział różne osoby, także ludzie wierzący. Chcą przed takim wydarzeniem wspólnie się pomodlić. Obowiązkiem kapłana, a ja jestem kapłanem, jest im to umożliwić.

Rzecznik Episkopatu oświadczył, że „wydarzenia te mają znamiona bluźnierstwa”. Dokonał pan bluźnierstwa?

Zdaję sobie sprawę, że rzecznik mógł takie oświadczenie wydać. Gdybyśmy chcieli postępować w ten sposób, to należałoby o bluźnierstwo oskarżyć wszystkie kościoły chrześcijańskie, które nie są rzymskokatolickie. Ponieważ każdy kościół nie-rzymskokatolicki, każda wspólnota chrześcijańska używa liturgii, która w jakimś stopniu, w jakimś zakresie jest podobna do liturgii rzymskiej. Każdy Kościół chrześcijański używa modlitw, które są dla nas wszystkich wspólne, np. „Ojcze nasz”.

Żeby oskarżyć kogoś o bluźnierstwo, należy założyć, że dany akt jest wymierzony w jakąś społeczność albo w jej podstawy wiary.

A pana nabożeństwo nie było?

Oczywiście, że nie.

Sprawuję nabożeństwo ekumeniczne przed każdą Paradą Równości. Od 9 lat — od 2010 roku, od kiedy otrzymałem święcenia. Ludzie przychodzą na to nabożeństwo, bo go potrzebują.

Polski Episkopat i bardzo wielu moich adwersarzy nie rozumie, że to nie była msza. To było nabożeństwo ekumeniczne, czyli liturgia dostosowana do potrzeb osób, które biorą w nim udział.

Na czym polega różnica? Nie ma momentu przeistoczenia?

Nabożeństwo ekumeniczne każdy odbiera tak, jak wierzy. Otwieramy drzwi takiej liturgii dla wszystkich. We mszy lub liturgii danej wspólnoty — zgodnie z tradycją — pełny udział może wziąć tylko osoba danego wyznania. Jeśli do Kościoła rzymskokatolickiego przyjdzie protestant, to nie może wziąć pełnego udziału we mszy — nie może przystąpić do ołtarza. Ale np. podczas tygodnia modlitw o jedność chrześcijan, kiedy odbywają się nabożeństwa ekumeniczne, każdy może przystąpić do stołu pańskiego. Tu każdy miał prawo przystąpić.

Przed nabożeństwem było powiedziane, że każdy, kto jest kapłanem dowolnego wyznania, może przystąpić do ołtarza. I byli tam kapłani innych wyznań, którzy nie przystąpili. To jest ich wybór. Mamy wolność sumienia i wyznania.

Był za to wśród odprawiających nabożeństwo „mężczyzna z durszlakiem na głowie”, jak to określiły „Wiadomości” TVP? Może to jednak była parodia albo prowokacja?

Rozumiem parodię, kiedy ktoś celowo ośmiesza, wykorzystuje, wyolbrzymia pewne elementy lub stwarza pozory czegoś. Parodią byłoby, gdybym wystąpił w dziwnym stroju, który nie jest strojem liturgicznym, tańczył przy tym ołtarzu — zrobił coś, co by obrażało wiarę.

Ale jeśli jest liturgia sprawowana według określonego rytu, sprawuje ją kapłan wyświęcony lub ordynowany przez daną wspólnotę, są wierni, którzy wiedzą w czym biorą udział i biorą udział dobrowolnie, to nie ma mowy o jakiejkolwiek parodii. To nie była „imitacja mszy”, jak się pisze, tylko nabożeństwo.

Prowokacją byłoby, gdybyśmy to zrobili na środku Marszałkowskiej z nagłośnieniem, krzycząc „Uwaga! teraz będziemy się wyśmiewać z wierzących”.

Jeśli jest to wpisane w program, udostępnione na stronie od miesiąca, wszyscy wiedzą, że jest to nabożeństwo ekumeniczne, prowadzi Szymon Niemiec, wyświęcony ksiądz, który od lat sprawuje nabożeństwo przed Paradą, to gdzie tu prowokacja?

Prowokacją było bez wątpienia to, że panowie z organizacji prawicowych próbowali przeszkadzać, prowokacją bez wątpienia były próby wchodzenia do namiotu, gdzie stał ołtarz i nagrywanie komórką tego, co się dzieje, zmuszanie policji, żeby legitymowała kapłanów, to była prowokacja. To były wydarzenia godzące w wolność sumienia i wyznania.

To nabożeństwo, jakkolwiek mogło być odbierane, jakkolwiek można się zgadzać lub nie z jego wymową, nie było prowokacją ani bluźnierstwem, ani tym bardziej parodią czegokolwiek.

Ale tak pół-serio co to był ten durszlak? Symbol czy ekscentryczna czapeczka?

O to należy zapytać członków Kościoła pastafariańskiego. O ile wiem, jest to element ich stroju duchownego.

Ile osób uczestniczyło w liturgii? Jak długo trwała?

W nabożeństwie brało udział około 20 osób. Trwało ono około 45 minut.

Organizatorzy nie stawiali Panu żadnych warunków?

Organizatorzy nie stawiają żadnych warunków poza tym, że nabożeństwo musi być ekumeniczne, a więc ponad wyznaniowe.

A co pan by powiedział nie komentatorom czy politykom, ale osobom głęboko wierzącym, które uznały, że to nie było stosowne? Które poczuły się obrażone tym widokiem?

W Paradzie biorą udział różne osoby. Nikt nikogo nie zmuszał ani nie nakłaniał do udziału w tym nabożeństwie. To odbyło się w wydzielonym miejscu Miasteczka Równości, w namiocie, do którego przyszli ludzie, którzy chcieli wziąć udział. Żeby poczuć się obrażonym, trzeba być zmuszonym albo na coś wystawionym.

Jeśli ktoś poczuł się obrażony tym, że ludzie się gromadzą i modlą, to powinien się zastanowić nad własną wiarą. Od początku podkreślam wyraźnie: to nie była msza rzymskokatolicka.

Kim pan jest? Księdzem? Biznesmenem? Terapeutą?

Jestem przede wszystkim człowiekiem. Jestem też doradcą zawodowym i coachem, nie jestem terapeutą.

Na tym polega między innymi różnica między kościołami nie rzymskokatolickimi a kościołem rzymskim: my musimy pracować. My nie zarabiamy w Kościele. Ksiądz u nas nie dostaje pensji. Normalnie pracujemy zawodowo. To, że jestem księdzem, to druga część życia, która nie przynosi mi dochodu. Jako ksiądz nie pracuję za pieniądze.

Jest pan biskupem?

Jestem wyświęconym ważnie księdzem starokatolickim w urzędzie biskupa. Czyli mam zarówno święcenia diakonatu, prezbiteratu, jak i sakrę biskupią. Na to wszystko mam dokumenty. Jakiekolwiek wątpliwości jesteśmy w stanie bardzo szybko rozwiać. Natomiast nie jestem i nigdy nie byłem księdzem rzymskokatolickim. Przypisywanie mi jakiejkolwiek styczności z Rzymem jest nieprawidłowe.

Pana Kościół w Polsce afiliowany w międzynarodowym Zjednoczonym Ekumenicznym Kościele Katolickim został zlikwidowany w lutym/kwietniu 2019. Podobno liczył kilkunastu kapłanów, którzy wystąpili z niego po odmowie rejestracji. To nadal jest pan księdzem?

Został wygaszony w Polsce. To, że się wygasza działalność jakiejś wspólnoty, to nie znaczy, że osoba wyświęcona na kapłana, przestaje nim być. Ja nadal jestem kapłanem. Każda osoba, na którą nałożyłem ręce, pozostaje kapłanem bez względu na to czy będzie w kościele, czy nie. W tradycji kościołów katolickich kapłan jest zobowiązany do sprawowania codziennej mszy świętej, bez względu na to czy jest w kościele, czy poza nim. Twierdzenie, że jak nie ma kościoła, to nie ma kapłaństwa, jest sprzeczne z wiarą katolicką.

Jak często odprawia pan msze? Kiedy ostatnio przed mszą na paradzie?

Zgodnie ze złożonymi ślubami podczas święceń odprawiam codzienną mszę, tak jak każdy kapłan.

Udziela pan ślubów.

Jak każdy kapłan sprawuję liturgię, jednym z sakramentów kościołów tradycji katolickiej, jest sakrament małżeństwa. Udzielam ślubów, sprawuję pogrzeby, chrzczę, spowiadam, namaszczam chorych. Jak trzeba to udzielam sakramentu kapłaństwa, udzielam wszystkich sakramentów. Tak jak jestem do tego powołany i zobowiązany święceniami.

Dlaczego wybrał pan ten, a nie inny obrządek?

To jest cała droga mojej wiary. Urodziłem się w rodzinie rzymskokatolickiej. Później przez długi czas deklarowałem się jako agnostyk, potem dzięki jednemu z pastorów wróciłem na łono Kościoła, ale Kościoła protestanckiego. Potem w toku rozpatrywania swojej wiary powróciłem do łona Kościoła katolickiego, ale nie rzymskokatolickiego.

Czym różnią się te Kościoły?

Kościoły starokatolickie różnią się od rzymskokatolickiego przede wszystkim tym, że nie posiadają papieża. Nasze kościoły mają zarządy synodalne, episkopalne, zarządzają nami biskupi w połączeniu z synodem, czyli zgromadzeniem wiernych.

Wierni mają większy wpływ na życie tych kościołów?

W każdym synodzie jest izba wiernych, świeckich, żeby cokolwiek przegłosować, żeby Kościół podjął jakąś uchwałę, zmianę, musi być równorzędność głosów izby kapłanów i izby świeckich. Wszyscy muszą wspólnie zgodzić się na zmianę.

Kolejna różnica: każdy kościół, każda diecezja jest u nas autonomiczna. Nie ma zwierzchnika. Biskupi mają autonomię w zarządzaniu kościołem.

Część kościołów starokatolickich dopuszcza święcenia kobiet, część uznaje równość małżeńską, to jest bardzo zależne od kościoła krajowego, lokalnego.

To kościoły marginalne. Ile osób w Polsce do nich należy?

W Polsce kościołów starokatolickich jest kilka, całkiem sporo. Należy do nich ok. 3-5 proc. wiernych, ale nie pamiętam dokładnie. Na świecie ten ruch starokatolicki mocno przenika się z ruchem kościołów niezależno-katolickich, z całą rodziną kościołów liberalnych, tych, które wywodzą się z tradycji kościołów narodowych, takich jak Polski Narodowy Kościół Katolicki. Najwięcej wiernych w kościołach starokatolickich jest w Ameryce Południowej. A cały ruch wywodzi się z Utrechtu, z Holandii. Ten ruch datuje się od soboru watykańskiego I [1869–1870], bo wtedy nastąpił najsilniejszy rozłam. Ale powstanie niezależnych kościołów katolickich czy narodowych to lata jeszcze wcześniejsze — sobór trydencki [1545–1563]. Już wtedy zaczynały się pojawiać wspólnoty, które odłączały się od Rzymu, głosiły własną naukę, działały niezależnie.

W pana życiorysie można znaleźć informację, że był Pan rzecznikiem Antyklerykalnej Partii Postępu „Racja”. Miotały Panem sprzeczne dążenia.

Ależ antyklerykalizm nie oznacza ateizmu. Antyklerykalizm to sprzeciw wobec wpływu jaki ma Kościół na Państwo. Jest opowiedzeniem się za całkowitym rozdziałem Państwa i Kościoła rozumianego jako dowolna wspólnota wiary. I proszę mi wierzyć, ale jako ksiądz jestem antyklerykałem – uważam, że dla dobra Kościoła powinien on zawsze pozostawać poza polityką.

To, co pan robi wpisuje się w szeroki ruch zmiany, odnowy w kościele katolickim?

Ruch odnowy w Kościele rzymskokatolickim podejmują jego wierni. Ale są ludzie, którzy odnajdują się w wierze katolickiej, a nie odnajdują się w Kościele rzymskokatolickim. Szukają katolicyzmu, ale nie rzymskiego. Dla tych ludzi są kościoły staro-katolickie, narodowo-katolickie czy liberalno-katolickie. Czyli kościoły katolickie, ale nie związane z Rzymem. To, co robię, to wyjście do ludzi, którzy pozostając w kręgu wiary katolickiej, sakramentologii kościoła powszechnego, nie odnajdują się w strukturach Kościoła rzymskokatolickiego.

Czyli wasza wiara nie różni się od tej rzymskich katolików? 10 przykazań, główne prawdy wiary?

Na poziomie podstawowym wierzymy w to samo. Ale w rozumieniu sakramentów, tego, czym jest kapłaństwo, małżeństwo — są różnice.

Kościół rzymskokatolicki mówi bardzo wyraźnie, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, kościoły liberalno-katolickie mówią, że niekonieczne. Jest ogromny ruch na całym świecie, który mówi, że rozumienie małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety nie jest biblijne. To samo dotyczy święcenia kobiet czy osób transpłciowych.

W kościołach starokatolickich postępowanie w sprawie pedofilii jest dużo bardziej radykalne i szybkie. Te kościoły, które znam, reagują błyskawicznie. Osoby podejrzane są bardzo szybko stawiane przed sądem i to nie sądem kościelnym, ale cywilnym.

Jest też kwestia liturgii. Są kościoły starokatolickie, które korzystają z liturgii przedsoborowej, z mszałów łacińskich, ale są też takie, które odchodzą od liturgii rzymskiej, stosują liturgię pisaną przez siebie.

Charakterystyczne w kościołach starokatolickich jest to, że bardzo wpisują się w potrzeby wiernych, wychodzą naprzeciw temu, co dzieje się w danej wspólnocie, w danym kraju. W Polsce jest łatwość w przyjmowaniu liturgii rzymskiej, bo większość wiernych jest obyta z tą liturgią, w Wielkiej Brytanii korzystają albo z liturgii anglikańskiej, albo z mszału św. Grzegorza, czyli z liturgii katolickiej z XVI wieku. Dopasowujemy się do wiernych. Ten Kościół jest dla wiernych, a nie wierni dla Kościoła.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze