Minister środowiska Jerzy Szyszko wydał oświadczenie w sprawie "afery bażantowej". Nie odniósł się zarzutów, za to pouczył o biologii bażanta. OKO.press zarzucało mu łamania kodeksu łowieckiego, On twierdzi, że stosował się do regulaminu. Ale i tam jest wymóg, żeby postrzelone zwierzęta nie cierpiały, trudny do spełnienia przy rzezi na taką skalę
Jan Szyszko wraz z innymi myśliwymi z Polskiego Związku Łowieckiego 11 lutego dopuścił się rzezi na ponad 400 bażantach. Było to niezgodne z zasadami etyki myśliwskiej, ponieważ zwierzęta pochodzące z Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie wypuszczono z klatek dopiero podczas polowania.
Zdaniem eksperta prawa łowieckiego, PZŁ powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec uczestników tej hekatomby.
Minister Szyszko na stronie Ministerstwa Środowiska zamieścił oświadczenie w tej sprawie.
W mediach ukazało się wiele nieprawdziwych informacji na temat bażantów oraz mojego udziału w polowaniach na te ptaki. Pojawiły się nie tylko nieścisłości i przekłamania, lecz także z gruntu fałszywe dane oraz manipulacje.
Trudno powiedzieć co minister Szyszko ma na myśli pisząc, że w ostatnim czasie media podawały nieprawdziwe, a nawet "z gruntu fałszywe" informacje dotyczące jego udziału w polowaniach na bażanty. I jakie manipulacje ma na myśli, bo na żadne nie wskazał.
Główną część oświadczenia zajmuje notatka - jak z wikipedii - zatytułowana: "Bażant (łac. Phasianus colchicus, rodzina Phasianidae)".
Minister przekonuje, że dla dobra bażantów należy zabijać 80 proc. samców (kogutów) i że zabijanie ich podczas "polowania" jest "najbardziej humanitarnym sposobem pozyskiwania mięsa". Minister przyznaje, że strzela się do ptaków dowożonych "w specjalnych klatkach, służących do transportu drobiu – do łowisk, w których są wypuszczane".
Wirtualna Polska ustaliła, że Jan Szyszko do bażantów strzelał przynajmniej dwa razy: 11 lutego 2017 r. w Ośrodka Hodowli Zwierzyny w Grodnie i w 24 lutego 2007 r. w Ośrodku Hodowli Zwierzyny Konopaty.
W obydwu przypadkach schemat polowania był taki sam. Ptaki w klatkach na łowisko dostarczono bezpośrednio z miejsca hodowli. Tam wypuszczono je wprost pod lufy myśliwych.
W Grodnie do odstrzału przeznaczono 500 ptaków, a w Konopatach 100. Znakomita większość zginęła od razu. W drugim przypadku istnieje przypuszczenie, że strzelano nie tylko do kogutów, ale również do kur, chociaż ich okres ochronny (obejmujący również ptaki hodowlane) trwa od 1 lutego.
Udział ministra Szyszki w polowaniu w Grodnie potwierdziła rzeczniczka prasowa PZŁ Diana Piotrowska, ale zastrzegła, że polityk "był na polowaniu prywatnie" i "realizował swoją pasję".
Wirtualna Polska ustaliła również, że za polowanie w Grodnie zapłaciły ponad 20 tys zł osoby prywatne. Zdaniem Grażyny Kopińskiej z Fundacji Batorego taka sytuacja w ogóle nie powinna była mieć miejsca.
"Jeśli te informacje się potwierdzą byłaby to sytuacja rodząca potencjalny konflikt interesów. Minister nie powinien brać udziału w tego typu imprezie"
- powiedziała WP ekspertka specjalizująca się w problematyce zwalczania korupcji.
Niestety, minister Szyszko w żaden sposób nie odniósł się do zarzutów i pytań. Poza syntetycznym wykładem o bażantach, stwierdził po prostu, że działał w zgodzie z regulaminem.
Organizacja polowania polega na tym, że podmioty zakupujące koguty przewożą je w specjalnych klatkach, służących do transportu drobiu do łowisk, w których są wypuszczane. Tam poluje się na nie zgodnie z regulaminem.
Jeżeli ma na myśli "rozporządzenie ministra środowiska z 23 marca 2005 r. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz", to faktycznie nie ma tam zakazu polowania do ptaków wypuszczanych z klatek, choć można strzelać do nich tylko jeśli są w locie (z wyjątkiem gęsi, jarząbków i łysek). Zapewne tak było, był to pierwszy - i ostatni - lot ptaków.
Nie jest natomiast jasne, czy przy takiej liczbie zabijanych bażantów Szyszko i koledzy byli w stanie spełnić warunek z par. 5 pkt 5: "myśliwy powinien poszukiwać, dochodzić i uśmiercić ranną zwierzynę możliwie szybko i w sposób oszczędzający jej niepotrzebnych cierpień".
Rzecz jednak w tym, że żaden z tekstów o myśliwskiej pasji Szyszki nie zarzucał mu łamania regulaminu. OKO.press poddało w wątpliwość zgodność masakry ptactwa z etyką łowów.
W opinii dr. Miłosz Kościelniaka-Marszała, eksperta prawa łowieckiego, polowanie w Grodnie było nieetyczne. Ponieważ charakter obydwu polowań był taki sam, to należałoby powiedzieć, że również masakra ptaków w Konopatach była niemoralna.
"Wykorzystano bowiem ptaki, które wyhodowano tylko po to, by podsunąć je pod lufy myśliwym” - powiedział OKO.press prawnik.
Sposób przeprowadzenia obydwu polowań – przypominających bardziej egzekucję – stał w sprzeczności z "Kodeksem Etycznym Myśliwych Unii Europejskiej". Ten mówi, że należy unikać uwalniania zwierzyny bezpośrednio lub podczas polowania (art. VII, pkt. 8). Ponieważ PZŁ jest członkiem Federacji Stowarzyszeń na rzecz Łowiectwa i Ochrony Przyrody państw UE, która jest autorem tego dokumentu, stąd jego zapisy są obligatoryjne również dla polskich myśliwych
Pogwałcono również „Zbiór zasad etyki i tradycji łowieckich", który jest oficjalnym dokumentem PZŁ. Punkt 4 mówi , że myśliwy jest zobowiązany do dbałości o pozytywny obraz łowiectwa, a swoim postępowaniem powinien przyczyniać się do kształtowania dobrej opinii o PZŁ i jego członkach. Tymczasem obydwie masakry w sposób oczywisty nie przyczyniają się do chluby polskiego łowiectwa.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze