0:00
0:00

0:00

Twierdzili, że Polacy muszą pracować do 67. roku życia. My wróciliśmy do poprzedniego wieku. Twierdzą, że nie ma pieniędzy. Dlaczego? Bo szły w innym kierunku - choćby tych emerytur i rent. Oszczędności wyniosą ponad pół miliarda złotych.

Gość Wiadomości,06 grudnia 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz. Oczywista manipulacja. Obcięcie emerytur esbekom nic nie zmieni.

Mariusz Błaszczak twierdzi, że w Polsce brakuje pieniędzy na emerytury m.in. dlatego, że byli funkcjonariusze SB dostają wyższe świadczenia niż inni emeryci. To oczywista nieprawda, a minister spraw wewnętrznych musi wiedzieć, że wiele grup urzędników państwowych i pracowników służb nie pobiera w Polsce emerytury z ZUS, ponieważ otrzymują je, za pośrednictwem ministerstw, wprost z budżetu.

Pomijamy tu kwestię sprawiedliwości pomysłu obniżania emerytur "byłym funkcjonariuszom" - de facto różne grupy zawodowe, których związek z komunistycznym aparatem represji bywa niewielki lub żaden, w dodatku wiele z tych osób przeszło weryfikację i służyło III RP. Analizujemy tylko aspekt ekonomiczny.

Emerytowani wojskowi dostają emerytury z MON, byli sędziowie i prokuratorzy z Ministerstwa Sprawiedliwości, a policjanci, strażacy i właśnie funkcjonariusze SB - z MSW. Minister Błaszczak jest autorem przepisów zmieniających emerytury byłych funkcjonariuszy dlatego, że to za pośrednictwem jego resortu byli funkcjonariusze dostają świadczenia.

Błaszczak musi doskonale wiedzieć, że odebranie byłym funkcjonariuszom części emerytur w sytuacji finansowej ZUS nie zmieni dosłownie nic.

Przeczytaj także:

Kropla w morzu potrzeb

Oczywiście, zaoszczędzone w ten sposób pieniądze rząd może przekazać do Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych. Ale to też nie zmieni niemal nic. Według ministra Błaszczaka obniżenie emerytur byłych funkcjonariuszy ma dać budżetowi aż 500 mln zł, choć niedawno minister twierdził, że będzie to mniej niż połowa tej sumy.

Ale zarówno 200 milionów, jak i pół miliarda to nic w porównaniu z potrzebami systemu emerytalnego. Tylko w 2015 r. budżet państwa dopłacił do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych 42 miliardy złotych.

Tyle trzeba dołożyć, by pokryć te wydatki na ubezpieczenia społeczne, na które nie starcza z wpływających do FUS składek emerytalnych osób pracujących. Oszczędności ministra Błaszczaka pozwoliłyby więc zapłacić zaledwie jedną setną ubiegłorocznej dotacji - która, również z powodu obniżenia wieku emerytalnego, będzie z rok na rok rosnąć. Tymczasem suma wydatków na emerytury byłych, często już bardzo starych funkcjonariuszy, wraz z upływem czasu jest coraz niższa.

Polski system emerytalny ma problemy finansowe z zupełnie innych powodów niż wysokie emerytury "byłych funkcjonariuszy SB". "Winne" jest starzenia się społeczeństwa, brak pracowników, emigracja młodych, obciążenia wynikające z wprowadzenia Otwartych Funduszy Emerytalnych, upowrzechnienie się nieoskładkowanych form zatrudnienia (tzw. "śmieciówek") i praca "na czarno". W tej sytuacji nokautującym ciosem może okazać się niedawne przywrócenie przez PiS niższego wieku emerytalnego.

Nawet gdyby wszystkim funkcjonariuszom SB odebrać dziś emerytury, nic by to nie zmieniło. A przywrócenie wieku emerytalnego 60. lat dla kobiet i 65. lat dla mężczyzn tylko pogłębi kryzys.

;
Na zdjęciu Szymon Grela
Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze