0:00
0:00

0:00

"Wilczyca miała zaledwie 10 miesięcy, gdy została zastrzelona - to było jeszcze szczenię. Badania genetyczne pozwoliły ustalić, że była córką siostry Kosego" - mówi OKO.press dr hab. Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".

Samicę znaleziono w marcu 2019 roku, niedaleko Roztoczańskiego Parku Narodowego. Urodziła się w 2018 i pochodziła z grupy, która zajmuje obszar na wschód od parku.

Początkowo przyczyna śmierci wilczycy nie była znana. Stowarzyszenie poprosiło o przechowanie jej ciała w zamrażarce, którą dysponuje Roztoczański Park Narodowy - do momentu, gdy będzie można przeprowadzić dokładną sekcję zwłok. Wcześniej - również na życzenie organizacji - pobrano próbki tkanek do analiz genetycznych, które pozwoliły na ustalenie pokrewieństwa z Kosym. Po przeprowadzonej sekcji tego wilka, ten sam lekarz weterynarii przeprowadził oględziny rozmrożonej samicy.

"Po rozprostowaniu kończyn okazało się, że ma ranę klatki piersiowej. Po obu stronach widoczne były otwory: wlotowy i wylotowy. Sekcja zwłok wykazała, że jej serce zostało rozerwane przez pocisk z broni palnej" - mówi dr hab. Nowak.

Przeczytaj także:

Rozpadająca się rodzina

O śmierci drugiego z wilków - członka rodziny Kosego - organizacja wnioskuje po jego nieobecności na nagraniach z wideopułapek. Ostatnie nagranie tego osobnika jest z początku sierpnia 2019 roku.

"Widać na nim, jak kuśtyka, unosząc kikut lewej tylnej łapy, urwanej tuż poniżej stawu skokowego i obficie broczy krwią ze świeżej rany. Na kolejnych nagraniach z wideopułapek nie ma już tego wilka, więc wnioskujemy, że nie przeżył. Panowały upały, prawdopodobnie wdało się zakażenie" - mówi OKO.press dr hab. Nowak.

Już śmierć Kosego była dla grupy ogromną stratą. Wspólnie ze swoją partnerką Debrą odchowywał czteromiesięczne młode, przynosił im pokarm. Jego brak oznacza ryzyko śmierci głodowej dla szczeniąt. Zabicie kolejnego wilka z tej grupy jeszcze bardziej komplikuje jej sytuację.

"To jest już grupa rodzinna w trakcie rozpadu, po prostu przestaje istnieć" - mówi dr hab. Nowak.

Z nagrań z wideopułapek wynika, że są tam jeszcze dwa młode wilki - potomstwo Kosego z 2018 roku. A także jeden szczeniak, który jest w złej kondycji. "Nie wiemy, czy żyje Debra, partnerka Kosego. Nagrania jej nie pokazują, a na tym obszarze mamy zainstalowanych wiele automatycznych kamer" - mówi badaczka.

Grupa Kosego była jedną z najlepiej poznanych wilczych rodzin w Polsce. Od 2016 r. jej życie rejestrowały wideopułapki. Od stycznia 2019 r. badacze zaczęli również wykorzystywać obroże z nadajnikami GPS/GSM.

"Dowiedzieliśmy się jak intensywnie użytkują i do czego wykorzystują różne siedliska przyrodnicze w Parku i w jego otoczeniu. Poznaliśmy strukturę socjalną poszczególnych grup, kondycję zdrowotną ich członków, dietę i preferencje pokarmowe. Udało nam się też przebadać unikalną strukturę genetyczną roztoczańskich wilków" - czytamy na stronie Roztoczańskiego Parku Narodowego.

"Na ambonie był ktoś, kto czuł się tam komfortowo"

"Myślę, że wilka z grupy Kosego także postrzelono z ambony, celowano w brzuch, ale kula trafiła zbyt nisko, w nogę. Nie sądzę, by to był pospolity kłusownik, bo ci zabijają zwierzęta kopytne, dla mięsa. A mięso z wilka jest niejadalne" - mówi dr hab. Nowak.

"Na ambonie był ktoś, kto czuł się tam komfortowo, nie obawiał się zdemaskowania, po prostu legalnie polował na sarny lub dziki. Zobaczył przechodzącego wilka i strzelił" - dodaje.

Podkreśla, że "zwykli" kłusownicy najczęściej zastawiają wnyki - pętle ze stalowej linki - bo to dla nich wygodny sposób. Dzięki niemu nie muszą siedzieć o świcie czy zmierzchu w lesie. I ryzykować, że się zostaną nakryci przez lokalnych myśliwych, strażników łowieckich czy strażników leśnych. Bo kary za zabicie zwierzęcia łownego są bardzo dotkliwe. Po prostu w dogodnym momencie sprawdzają, czy we wnyku nie tkwi jakieś zwierzę.

Dr hab. Nowak przypomina, że na Roztoczu nie ma praktycznie szkód w zwierzętach gospodarskich, za które byłyby odpowiedzialne wilki. Nie ma też zdarzeń mogących sugerować zagrożenie dla ludzi ze strony tych drapieżników.

"Zatem przedstawiana przez niektórych myśliwych wersja o zemście za zabite zwierzęta gospodarskie, albo o strachu o bezpieczeństwo dzieci i żon jest próbą mydlenia oczu ludziom w Polsce".

Mapa śmierci

"Nikt z myśliwych nie ma motywu, żeby zabijać wilki. Nam również zależy na ujęciu sprawcy. Myśliwi sprzeciwiają się zabijaniu zwierząt objętych ochrona gatunkową" - powiedział "Kurierowi Lubelskiemu" Wojciech Adamczyk, łowczy okręgowy w Zamościu. I zaznaczył, że koło łowieckie „Słonka" w Zwierzyńcu oraz okręgowy zarząd Polskiego Zarządu Łowieckiego (PZŁ) przeznaczyli po 5 tys. złotych czyli łącznie 10 tys. nagrody za wskazanie policji zabójcy Kosego.

Trudno jednak uwierzyć w to do końca, ponieważ od lat ze strony myśliwych narasta presja, by objąć wilki odstrzałem i znieść całkowitą ochronę tego gatunku.

Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" przygotowało mapę pokazującą liczbę przypadków kłusownictwa w latach 2002-2019.

Źródło: Stowarzyszenie dla Natury "Wilk"
W tym okresie zostało zastrzelonych łącznie 31 wilków. Większość z nich - 24 osobniki - w obrębie obwodów łowieckich dzierżawionych przez PZŁ.

Pozostałych siedem wilków znaleziono na obszarze Ośrodków Hodowli Zwierzyny. W ciągu 17 lat we wnyki kłusownicze złapały się 33 wilki - 12 z nich przeżyło, 21 - zginęło. "To mniej niż liczba znalezionych zastrzelonych wilków" - zaznacza Nowak.

Podkreśla jednak, że zebrane dane o liczbie i lokalizacji zabitych zwierząt "nie odzwierciedlają faktycznego natężenia ani geograficznego rozmieszczenia przypadków kłusownictwa na wilkach w Polsce", natomiast przedstawiają posiadane przez nas zweryfikowane informacje o odnalezionych skłusowanych wilkach". Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" prowadzi swoje badania głównie w zachodniej Polsce, stąd też ma więcej danych z tych terenów.

Oznacza, że liczba wilczych śmierci z ludzkiej ręki w całym kraju może być większa.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze