Wybitny brytyjski historyk Timothy Garton Ash obejrzał "Wiadomości": Piszę o Polsce od 40 lat i mierzę się ze stereotypem, że ten fascynujący, skomplikowany kraj, jest reakcyjny, nacjonalistyczny, antysemicki. TVP wzmacnia ten stereotyp. Postulując obronę dobrego imienia Polski, szarga je
Timothy Garton Ash jest wybitnym brytyjskim historykiem i jednym z najważniejszych europejskich intelektualistów, profesorem studiów europejskich na Uniwersytecie Oksfordzkim i Senior Fellow w Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego słynnej książki "Wiosna obywateli", o upadku komunizmu w 1989 roku.
Polska zbliża się do finału kampanii; wybory zaważą na przyszłości demokracji w tym kraju. Donald Trump udziela poparcia populistycznemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, goszcząc go do Białego Domu.
Zaczynamy w niedzielę 14 czerwca 2020. Pierwszy segment programu mówi o 80. rocznicy pierwszej deportacji Polaków do Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. To oczywiście wydarzenie zasługujące na godne upamiętnienie. Nazbyt wiele osób na świecie zapomina, że niewinni, często bohaterscy Polacy, byli pierwszymi więźniami obozu Auschwitz.
Ale w ciągu całego pond czterominutowego materiału ani razu nie pada słowo o żydowskich ofiarach. Zamiast tego prezes IPN dr Jarosław Szarek mówi widzom, że "taki był cel Oświęcimia, żeby nigdy niepodległej Polski nie było, żeby ją zamordować".
Nie ma wzmianki o żadnej innej grupie ofiar, dopóki nie pojawia się nagranie z uroczystości w Berlinie, na którym polski ambasador w Niemczech prof. Andrzej Przyłębski mówi, że od chwili stworzenia Auschwitz "mówimy o początku wyniszczania całych grup ludzi, niewolniczej pracy. Od tego momentu mówimy o Holokauście".
Następnie program zamienia się w coś, co można określić jedynie jako
pokorną i agresywną propagandę wyborczą kandydata PiS-u.
Na przykład: "Prowadzący: Wyborcy mówią o wiarygodności Andrzeja Dudy.
Anonimowa kobieta: Jest wielkim patriotą, a właśnie nam potrzebni są patrioci, a nie tacy jacyś egoiści".
Po zbesztaniu niezależnych mediów w Polsce, "Wiadomości" przechodzą do omawiania różnic między Dudą a jego głównym konkurentem Rafałem Trzaskowskim.
A tu niespodziewanie pada słowo o Żydach. Program przedstawia rzekome różnice w odpowiedziach kandydatów w kwestii "zaspokojenia roszczeń żydowskich", czy, jak to określa prezenter, "o zwrot pieniędzy Żydom za drugą wojnę światową".
Później mamy atak na Trzaskowskiego za jego "sposób myślenia, myślenia nie polskimi interesami". Ma tego dowodzić fakt, że brał udział w spotkaniu grupy Bilderberg w szwajcarskim kurorcie Montreux:
"Spotkania są owiane tajemnicą, nie wiadomo jakie tu w Szwajcarii zapadają decyzje".
Przechodzimy do wypowiedzi Jerzego Bielewicza, finansisty i publicysty "Gazety Bankowej", który mówi, że "Niemcy eksportują nam kandydatów na najwyższe stanowiska, takich jak Tusk, a teraz takim kandydatem niemieckim jest Trzaskowski".
Następnego dnia "Wiadomości" opowiadają, że "Karta Rodziny" prezydenta Dudy przewiduje "ochronę dzieci przed ideologią LGBT". Powraca wątek żydowski. Prezenter stwierdza, że "eksperci nie mają wątpliwości, strumień pieniędzy, który płynie z budżetu państwa do kieszeni polskich rodzin wyschnie, jeżeli Trzaskowski po ewentualnym zwycięstwie w wyborach prezydenckich będzie dążył do zaspokojenia żydowskich żądań".
I tak dalej, każdego dnia: ociosane, kłamliwe, powtarzalne uderzenia, tak typowe dla propagandy (oryginalne nagranie można zobaczyć tutaj).
W porównaniu do TVP, amerykański prawicowy kanał Fox News wygląda nieomal jak neutralna kanadyjska telewizja publiczna.
Według monitoringu mediów Press-Service, między 3 a 16 czerwca prawie 97 procent materiałów "Wiadomości" TVP poświęconych Andrzejowi Dudzie było pozytywnych, a prawie 87 procent poświęconych Trzaskowskiemu - negatywnych.
Co gorsza, TVP wkroczyło w paranoidalny świat skrajnej prawicy, w którym przeciwko bohaterskim, wiecznie nierozumianym Polakom bez skazy, nieustannie konspirują mroczne siły niemiecko-żydowsko-elgiebetowskiej plutokracji, spotykające się potajemnie w szwajcarskim zamku.
Piszę o Polsce od ponad czterdziestu lat i nieustannie mierzę się z powszechnym na Zachodzie stereotypem, że ten fascynujący, skomplikowany kraj, jest reakcyjny, nacjonalistyczny i antysemicki. A teraz publiczna telewizja sama wzmacnia ten stereotyp.
Nieustannie postulując obronę dobrego imienia Polski, TVP je szarga. Doszukując się wszędzie antypolskich sił, w istocie jest antypolską siłą, poważnie narusza reputację kraju na świecie.
Po pierwsze, prawdopodobnie w II turze wyborów prezydenckich 12 lipca polscy wyborcy będą mieli szansę wyrzucić Dudę z Pałacu Prezydenckiego. Duda rozczarował wszystkich, którzy niegdyś mieli nadzieję, że pokaże niezależność godną męża stanu. Okazał się człowiekiem PiS z krwi i kości.
Nie chodzi o to, czy niezdecydowani wyborcy szczególnie polubią Trzaskowskiego, a zwłaszcza jego partię - Platformę Obywatelską. Stawka jest o to,
czy na najwyższym szczeblu władzy w Polsce będzie konieczny równoważnik, który pomógłby zapobiec dalszemu niszczeniu praworządności, demokracji i pozycji Polski na świecie.
Jeżeli Duda zostanie wybrany ponownie, PiS będzie miał całe trzy lata, żeby zrobić z polską demokracją to, co Viktor Orbán zdążył już zrobić z Węgierską, czyli ją wykastrować.
Po drugie, należy bronić pluralizmu mediów. Badacze mediów rozróżniają między wewnętrznym i zewnętrznym pluralizmem medialnym. Pluralizm wewnętrzny oznacza, że w jednym kanale telewizyjnym, stacji radiowej, gazecie czy portalu, przedstawiane jest szerokie spektrum poglądów politycznych (jak w BBC). Zewnętrzny pluralizm oznacza, że różne kanały, stacje, itd. przedstawiają różne poglądy polityczne.
Wewnętrzny pluralizm jest lepszy, ponieważ prawdziwie liberalna demokracja wymaga dobrze poinformowanych obywateli, którzy spotykają się z szerokim spektrum faktów, argumentów i opinii. Nawet, jeśli oglądają tylko jeden kanał telewizyjny.
W Polsce po 1989 roku nigdy tego całkowicie nie urzeczywistniono. Telewizja publiczna zawsze była podatna na presję partii rządzących, choć mniej niż dziś. Dziś szanse, że w Polsce uda się zbliżyć się do tego ideału, są nikłe.
Dlatego absolutnie istotne jest utrzymanie zewnętrznego pluralizmu. Ten wciąż w Polsce istnieje. Są gazety takie jak "Gazeta Wyborcza", tygodniki, takie jak "Polityka" i "Newsweek", duże komercyjne portale internetowe, takie jak Onet.pl i niezależne portale - takie jak OKO.press, które niedawno wygrało nagrodę Index on Censorship za obronę wolności słowa. Jest też duża niezależna stacja telewizyjna TVN, która należy do amerykańskiego kanału Discovery.
Często oglądam wieczorne "Fakty" w TVN24, które mają mniej więcej tyle widzów, co "Wiadomości". Styl "Faktów" nie jest bezstronny: zdecydowanie popierają Polskę bardziej liberalną, proeuropejską. Ale w przeciwieństwie do "Wiadomości", to nadal profesjonalne, wysokiej jakości dziennikarstwo oparte na rzeczywistości.
Porażka Dudy w zbliżających się wyborach może zatrzymać osuwanie się demokracji w Polsce na modłę węgierską. Przyniosłoby to jak najbardziej pozytywne konsekwencje dla całej Europy. Ale nawet wówczas, długoterminowa przyszłość demokracji w Polsce zależy od obrony wolnych mediów.
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Komentarze