0:00

Po całonocnych i trudnych negocjacjach, ok. 07:00 rano 11 grudnia 2020 na szczycie Rady Europejskiej przywódcom UE udało się osiągnąć porozumienie w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku.

Jak informowało radio RMF FM, przez wiele godzin porozumienie blokował premier Mateusz Morawiecki, który walczył o większe wsparcie dla Polski przy transformacji energetycznej w ramach tzw. funduszu modernizacyjnego. W końcu je uzyskał.

Ustalono, że do 2030 roku emisja gazów cieplarnianych zostanie zmniejszona co najmniej o 55 procent w stosunku do 1990 roku. To ambitniejszy cel od zakładanego do tej pory, który wskazywał na 40 proc.

Dotychczas rząd PiS rękami i nogami bronił się przed przyjęciem takiego celu, który w istocie oznacza likwidację energetyki opartej na węglu, w obawie przed związkami górniczymi, gdy jedna po drugiej odbywały się kampanie wyborcze. Prezydent Duda deklarował, że węgla starczy na 100 lat, a premier Morawiecki zapewniał, że górnictwo węglowe to bezpieczeństwo Polski.

Przeczytaj także:

26 września 2020

Kuriozalne porozumienie rządu z górniczymi związkowcami. Analizujemy punkt po punkcie

Przeczytaj także:

09 listopada 2020

PGE płaci za polski węgiel najdrożej w historii. Rośnie cena prądu

Wybory się skończyły, górnictwo zbankrutowało i PiS zdecydował się nie blokować już ambitnych klimatycznych celów UE. Według Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, przyjęcie tak wysokiego celu czyni w praktyce nieopłacalną energetykę węglową.

Przeczytaj także:

19 września 2020

Czy Polska jest w stanie zamknąć kopalnie i zmniejszyć liczbę samochodów na drogach, jak chce Unia?

Dostawaliśmy najwięcej, dostaniemy jeszcze więcej

"Bardzo zależało nam, by Polska otrzymała środki na sprawiedliwą transformację klimatyczną. Dzisiaj polityka klimatyczna UE jest jednym z kluczowych narzędzi polityki gospodarczej. I dlatego dobrze się stało, że wbudowaliśmy tam kilka elementów, które bardzo służą polskiej gospodarce i uwzględniają jej bardzo nietypowy charakter" - powiedział premier Morawiecki na konferencji prasowej.

"Wbudowano takie mechanizmy, które pozwolą nam na skompensowanie wyższych wydatków na transformację energetyczną. Udało się zapewnić duże środki na transformację polskiej energetyki, termomodernizacji, kwestii ciepłowniczych. Najbardziej wyrazistym elementem tego systemu jest Fundusz Modernizacyjny. Poprzez odpowiednio wprowadzone przez nas zapisy zadbaliśmy, aby znalazło się w nim więcej środków dla Polski" - dodał.

Jak podała PAP, wielkość tych zagwarantowanych środków na transformację energetyczną wynosi 220-230 mld zł. Centralnym elementem finansowym jest wspomniany przez premiera Morawieckiego tzw. Fundusz Modernizacyjny. Jego celem jest wsparcie 10 państw UE o najniższych dochodach w przejściu na neutralność klimatyczną. Beneficjentami są Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Łotwa, Litwa, Rumunia, Słowacja, Węgry oraz Polska.

Nasz kraj do tej pory już najbardziej korzystał z Funduszu Modernizacyjnego, ale po mocnych negocjacjach udało się jeszcze ten udział zwiększyć.

Przeczytaj także:

25 lipca 2020

Przez upór rządu PiS w sprawie klimatu polskie regiony węglowe stracą miliardy euro

Co to znaczy dla Polski?

Kluczowym elementem polityki UE zmniejszania emisji gazów cieplarnianych jest unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). W jego ramach firmy otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych. Obecnie cena za tonę emisji CO2 wynosi 30 euro.

"Według analiz Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, jeśli UE przyjmie cel 50-55 proc. to cena jednego uprawnienia podskoczy do 34-41 euro w 2025 roku. To będzie koniec energetyki węglowej, która stanie się kompletnie nieopłacalna" - pisał dzień przed negocjacjami Rafał Zasuń na portalu "Wysokie Napięcie".

W 2030 roku wzrost cen będzie jeszcze wyższy. I to zarówno dla energetyki węglowej, jak i gazowej. Ceny wzrosną do 52-76 euro. „Oznacza to, że jeśli przez najbliższe pięć lat nie zmienimy znacząco naszego miksu energetycznego, który wciąż w 78 proc. opiera się na węglu, to hurtowe ceny prądu będą nie tylko znacznie wyższe niż u sąsiadów, ale różnica ta będzie coraz większa. Nie ma drugiej tak uzależnionej od węgla energetyki w UE” - czytamy na „Wysokim Napięciu".

W takiej sytuacji brak dekarbonizacji będzie skazywał Polskę na import prądu.

Jak pisze Zasuń, obecnie trafia do nas ok. 10 TWh czyli 1/15 krajowego zużycia. Jeśli nie postawimy na „zieloną” energetykę, to w 2040 roku mogłoby to być już 40 TWh. Coraz lepiej rozumieją tę sytuację państwowe spółki energetyczne: „Największe państwowe firmy, m.in. PGE i paliwowy potentat PKN Orlen, deklarują neutralność klimatyczną w 2050 roku”.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Przeczytaj także:

27 maja 2023

Na granicy polsko-białoruskiej 25 osób, w tym dzieci, przez drut prosi o azyl. Nie mogą się cofnąć

27 maja 2023

Czy parki narodowe w Polsce trzeba powiększyć, a ich liczbę podwoić? Jak najbardziej [RAPORT]

27 maja 2023

Kontrole Rzecznika Praw Dziecka to dla szkół kara czy reklama? Odpowiada dyrektorka "Bednarskiej"

27 maja 2023

Ambasador USA pisze w sprawie ustawy o wieczystej dzierżawie. Chodzi o chiński przyczółek w Gdyni?

27 maja 2023

Traktował Realpolitik jak religijny dogmat. Henry Kissinger i amerykańskie wojny i pokoje

Komentarze