Rosjanie będą kłamać i podważać dowody, więc już pracujemy, żeby międzynarodowe sądy nie miały wątpliwości, że w Ukrainie doszło do zbrodni ekobójstwa - mówi w rozmowie z OKO.press Olena Kryworuczkina, główna koordynatorka ukraińskiego Sztabu Operacyjnego ds. Usuwania Zbrodni Ekologicznych
Na zdjęciu płonie magazyn produktów chemicznych w Sumach ostrzelany przez Rosjan. 18 marca 2022. Fot. Sztab Operacyjny ds. Usuwania Zbrodni Ekologicznych.
Z Oleną Kryworuczkiną, główną koordynatorką ukraińskiego Sztabu Operacyjnego ds. Usuwania Zbrodni Ekologicznych rozmawia Szymon Opryszek.
Szymon Opryszek, OKO.press: Pożary lasów, wybuchy w magazynach ropy, bombardowanie tam, mordowanie delfinów. Jesteśmy świadkami rosyjskiego ekobójstwa?
Olena Kryworuczkina: Cały świat wie o masakrach w okupowanych miastach: Buczy, Irpieniu czy Mariupolu. Mamy dziesiątki tysięcy ofiar cywilnych i miasta zmiecione z powierzchni ziemi. To zbrodnia przeciwko ludzkości. Ale równocześnie musimy pamiętać, że Rosjanie dokonują zbrodni przeciwko naturze.
Szokuje mnie ich dzikość. Wojna jest zawsze cyniczna, ale nawet ona ma pewne obyczaje i zasady postępowania, które są uznawane przez cały cywilizowany świat. Rosja to ignoruje.
Jest w tych okupantach jakieś absurdalne okrucieństwo, pragnienie zniszczenia wszystkich żywych istot, nawet tam, gdzie nie ma ku temu powodu. Chcą zostawić za sobą nagą ziemię.
Proszę wybrać na mapie Ukrainy dowolne miejsce, które było przez nich zajęte, a ja przedstawię fakty o zbrodniach środowiskowych.
Chersoń.
Półwysep Krymski był okupowany przez Rosjan od 2014 roku. Jak na ironię w ciągu tych ośmiu lat Rosjanie zniszczyli prawie wszystkie stacje zaopatrujące ludność i przemysł w wodę. W lutym, w pierwszych dniach wojny, okupanci wysadzili tamę na Kanale Północnokrymskim. Mówili, że zaopatrzą półwysep w świeżą wodę, ale to był czysty populizm. Mamy z tego tylko szkody, dla ekosystemu, dla systemów nawadniających tereny rolnicze, nie wspominając o kradzieży wody. Według naszych szacunków straty wynoszą już ponad 85 mln euro i rosną o 1 mln euro dziennie.
A inne przykłady?
Tylko w pierwszym miesiącu wojny Rosjanie przeprowadzili ataki rakietowe na kilka statków. U wybrzeży Odessy zatonął tankowiec Millenial Spirit. Na pokładzie było ponad 600 ton ropy. Zdjęcia satelitarne pokazały nam plamy na dwóch tysiącach kilometrów kwadratowych morza. Ze względu na ciągły ostrzał niemożliwe jest zbadanie wpływu na środowisko, ale już wiemy, że szykuje się prawdziwa katastrofa! Mieszkańcy wysyłali nam zdjęcia martwych ryb wytaplanych w ropie.
Rosjanie zaatakowali też największy skład paliw w Ukrainie, 30 kilometrów od Kijowa. Proszę sobie wyobrazić 10 zbiorników o pojemności 2000 metrów sześciennych, które płoną!
W stolicy przez kilka dni nie było czym oddychać, a warstwa popiołu opadła na podwórkach pięć kilometrów od epicentrum wydarzenia.
Jest Pani inicjatorką powstania Sztabu Operacyjnego ds. Usuwania Zbrodni Ekologicznych.
Działamy od marca u boku Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska. Nasz sztab tworzą przedstawiciele ministerstw, prokuratury i innych organów. Prowadzimy rejestr szkód środowiskowych i strat spowodowanych agresją Rosjan w Ukrainie. Przetwarzamy tysiące ostrzeżeń i wiadomości od ekologów i mieszkańców, by znaleźć przypadki ekobójstwa. Pomaga nam 73 ekspertów lokalnych i międzynarodowych, podzielonych na dziesięć sekcji: są eksperci od prawa międzynarodowego, klimatu, wody, lasu czy powietrza.
Jak wygląda zbieranie dowodów?
Każdy pocisk wystrzelony przez Rosjan na nasze terytorium to bezpośrednia szkoda dla środowiska. To skomplikowana historia. Załóżmy, że pocisk trafia w dom. Prokurator zajmuje się ofiarami, inne organy ustalają szczegóły zdarzenia i rozmiar strat, a my badamy, jak pociski wystrzelone przez Rosjan wpłynęły na lokalne środowisko. W wielu miejscach próbki gleby wykazywały nadmiar żelaza czy cynku. Mamy problem z powietrzem: na Ukrainie praktycznie nie było systemu monitoringu, trudno badać nam emisje niebezpiecznych substancji i ich wpływ na atmosferę, zwłaszcza podczas masowego ostrzału. W tym wypadku opieramy się na modelach matematycznych.
Jak dowieść, że na przykład pożary są sprawką Rosjan?
Na przykład w Chersoniu co roku mamy do czynienia z pożarami. To typowe dla tej pory i roślinności. Strażacy są zawsze przygotowani. Z jakichś powodów, tu oczywiście możemy przypuszczać głupotę dowódców wojskowych, ale to tylko domysły, okupanci nie tylko ich nie gasili, ale zabronili tego służbom i mieszkańcom! Takie barbarzyńskie i bezsensowne działania spowodowały, że w tym roku spłonęło tam ponad dwa tysiące hektarów lasu. Możemy tylko przypuszczać, ile dzikich zwierząt i ptaków zostało zabitych.
Ukraina traci bezcenne gatunki. A zarazem wskazujecie jasno, ile Rosja powinna zapłacić za hektar spalonego lasu.
Każdy przypadek jest inny, bierzemy pod uwagę koszty bezpośrednie i pośrednie. Do pierwszych należą ceny materiału siewnego, robocizny, czy nawet lata stracone na wyhodowanie podobnego lasu. Koszty pośrednie obejmują niezrealizowane dochody z leśnictwa, które straciliśmy z powodu zniszczenia lasu, na przykład dzierżawy terenów rekreacyjnych czy pozyskania soku brzozowego.
Świat usłyszał o delfinach z Morza Czarnego, ale przecież w ukraińskich lasach czy na mokradłach roi się od gatunków zagrożonych.
Delfiny są chronione, a polowanie na nie jest na Ukrainie zabronione. Giną bez kontaktu ze statkami czy podwodnymi minami. Silny sygnał używany przez sondy z rosyjskich okrętów sprawia, że tracą orientacje, wpływają na płycizny i brzegi, gdzie giną. Takie przypadki miały miejsce nie tylko na Ukrainie, ale także w Bułgarii i Turcji. Inny przykład to bocian czarny. W Ukrainie pozostało mniej niż 450 par. Są wymienione w Czerwonej Księdze jako gatunek rzadki.
Nie rozumiem bezcelowego uśmiercania zwierząt, także tych hodowlanych. Pod Charkowem okupanci zniszczyli kompleks rolno-przemysłowy z tysiącami zwierząt. Ze względu na militarną agresję obszar o powierzchni ponad 250 tysięcy metrów kwadratowych był zaśmiecony różnego rodzaju odpadami, ale też szczątkami organicznymi, na przykład zabitych przez Rosjan krów. Można przypuszczać, że Rosjanie będą to tłumaczyć jak zawsze: „Tam się ukrywało wojsko”. Ale co z polami i łąkami? Nie ma żadnego sensownego wytłumaczenia.
Oni po prostu lubią zabijać żywe istoty. Mamy setki potwierdzonych przypadków z okolic Kijowa i Czernihowa, gdzie okupanci systematycznie niszczyli pola i zabijali wszystkie zwierzęta hodowlane.
Mieli jeden cel — zmusić miejscową ludność do głodu.
Zbieracie też dowody zbrodni środowiskowych na terytoriach nadal okupowanych?
To bardzo trudne, na szczęście są w tym kraju patrioci, którzy pomagają nam nawet w trakcie okupacji. Robią zdjęcia, kręcą filmy, czasem nawet pobierają próbki wody lub gleby. Z oczywistych względów nie mogę zdradzić szczegółów, bo oni dosłownie ryzykują życiem.
Co realnie grozi na przykład dowódcy rosyjskiej łodzi podwodnej? Dożywocie za mord delfinów?
Ukraińskie prawo nie przewiduje kary za to, co nazywasz mordem delfinów. Nie chcę mówić o karach. Naszym zadaniem jest zebranie takich dowodów, by wykluczyć wątpliwości podczas procesu. Rosja zrobi wszystko, by uniknąć kary. Będą kłamać, kwestionować dowody, domagać się nowych ekspertyz. Przygotowujemy się do tego. Opracowujemy nowe metody obliczania strat spowodowanych wojną i okresem powojennym, które będą odpowiadać najlepszym europejskim standardom. Na przykład staramy się pobierać dodatkowe próbki, by w razie potrzeby dostarczyć je niezależnemu biegłemu na wniosek sądu.
Problem w tym, że zbrodnie na środowisku to dla sądów międzynarodowych dziewiczy temat.
Analizowaliśmy konflikty w Kongo, Afganistanie, Kostaryce czy Kuwejcie i doszliśmy do wniosku, że w ostatnich dziesięcioleciach świat nie widział takiej skali strat i szkód środowiskowych, jakie zadają dziś Ukrainie wojska rosyjskie.
Jeśli spojrzeć na historię, to wypłaty odszkodowań wynosiły od 5 do 13 proc. roszczeń, bo kraje zaatakowane nie były w stanie udowodnić strat środowiskowych. Nie chcemy popełnić ich błędów. Stoimy przed wyzwaniem, z którym współczesna historia jeszcze sobie nie poradziła. A zarazem wiemy, że mało prawdopodobne jest powołanie Komisji Odszkodowań ONZ. Międzynarodowy Trybunał Karny raczej też nie zajmie się kwestią natury. To będzie precedens. Mam nadzieję, że to ostatni taki przypadek w historii ludzkości.
Wyobraźmy sobie, że międzynarodowy sąd wzywa panią na świadka zbrodni Putina. Co Pani powie?
Dla mnie, jako osoby, która całe życie poświęciła przyrodzie, to temat bolesny. Nie chciałbym jednak wyodrębniać ekobójstwa z totalnych zbrodni Putina i jego reżimu. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy świadkami skazania Putina i jego popleczników za zbrodnie przeciwko ludzkości.
Nim to się stanie, musicie pokonać skomplikowaną machinę prawną.
Każdego dnia się uczymy. Czy moglibyśmy lepiej wykonywać tę pracę? Tak, gdybyśmy mieli nowocześniejszy sprzęt, na przykład laboratoria mobilne czy drony o dużym zasięgu, bo dziś nie możemy powiedzieć, jakie niebezpieczne substancje dostały się do Morza Azowskiego — nie ma możliwości wykonania próbek. I co dzieje z dzikimi zwierzętami w lasach na obszarach masowych pożarów na czasowo okupowanych terytoriach. Pracujemy za darmo, działamy bez środków budżetowych, więc zakup nowego sprzętu jest niemożliwy.
Czego potrzebujecie najbardziej?
Szkody środowiskowe mają swoją specyfikę. To nie jest zniszczony most czy dom, który można odbudować w pół roku. Rozumiejąc te subtelności, przygotowaliśmy apel do Zgromadzenia Ogólnego ONZ i Parlamentu Europejskiego o pomoc w zarejestrowaniu wszystkich szkód w środowisku i powołaniu organu, komisji lub sądu w celu postawienia agresora przed sądem. Robimy rzeczy, których nikt nie zrobił, ale które są kluczowe, by postawić Rosję przed wymiarem sprawiedliwości.
Rozmawiałem z kilkoma ukraińskimi ekologami. Niektórzy są sceptyczni. Mówią, że żadne pieniądze nie zwrócą Ukrainie jej bioróżnorodności.
Dziś jest jasne, że konsekwencje wojny dla środowiska będą naszym problemem przez dziesięciolecia. Nie wiemy, na jakie szaleństwo jutro zdecyduje się Putin. Niewykluczone, że zleci atak rakietowy na jedną z ukraińskich elektrowni atomowych, czy użyje bomb fosforowych. A może juto zdecyduje się pokryć nuklearnym pyłem całą Europę? Nie wyobrażam sobie kary, która wydawałaby się adekwatna do szkód wyrządzonych Ukrainie i Ukraińcom.
Jako ekolog zapewniam – natura zawsze wygrywa. Możemy tylko stworzyć bardziej sprzyjające warunki, by ten proces przyspieszyć. Potrzebujemy zmian legislacyjnych, a kolejnym krokiem będzie opracowanie programu przywracania ukraińskiego środowiska. Pamiętajmy, że środowisko nie ogranicza się tylko do granic krajów, jest dobrem wspólnym i wspólnym obowiązkiem. Ale przede wszystkim musimy jak najszybciej zakończyć tę wojnę.
* Olena Kryworuczkina - ukraińska ekolożka i ekonomistka, deputowana z partii Sługa Narodu, od 2019 roku wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej ds. Polityki Ekologicznej i Zarządzania Przyrodą.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze