0:00
0:00

0:00

18 marca 2018 Rosjanie po raz piąty zagłosowali tak jak życzył sobie Władimir Putin (4 razy wybrali jego samego, a w 2008 wskazanego przez Putina - Dimitra Miedwiediewa).

Putin nie tylko wygrał kolejne wybory, wygrał je dokładnie tak jak chciał: 1. Uzyskał wysokie poparcie ponad połowy wszystkich dorosłych obywateli Federacji Rosyjskiej (76 proc. poparcia przy 67 proc. frekwencji). 2. Głosowanie było względnie czyste wizerunkowo. Dzięki "skutecznej prewencji" w dniu wyborów nie potrzebne były ostentacyjne fałszerstwa. 3. Wyśmienicie zadziałał kontrolowany odgórnie pluralizm. Żaden z siedmiorga konkurencyjnych kandydatów nie zgromadził kapitału politycznego, który mógłby w najmniejszym stopniu zagrozić wyznaczonym przez reżim ramom gry politycznej.

Na dodatek tzw. liberalna opozycja została podzielona i to bardzo głęboko. Część tej i tak niewielkiej grupy posłuchało niedopuszczonego do wyborów Aleksieja Nawalnego i została w domu. W efekcie, dopuszczeni do elekcji "liberałowie" Ksenia Sobczak i Grigorij Jawlinski dostali wyjątkowo mało głosów.

Operacja specjalna pt. "potwierdzenie przywództwa Putina" udała się więc bardzo dobrze. Aparat władzy dowiódł, że jest w stanie efektywnie wykonać zadanie. Obywatele pokazali zaś sobie na wzajem i rządzącym, że akceptują niedemokratyczny reżim, który wprawdzie ich wyzyskuje, gwarantuje jednak Rosji "wielkość".

Rosjanie zalegitymizowali też metody stosowane przez ich państwo: korupcję, agresję militarną, manipulacje informacyjne czy cyberataki.

Sukces wyborczy to jednak dopiero uwertura do operacji dużo ważniejszej: a mianowicie utrwalenia "Putinizmu", w sytuacji gdy obecna kadencja powinna być formalnie ostatnią dla obecnego prezydenta.

Ta operacja może wymagać niestandardowych rozwiązań np. stworzenia nowego stanowiska zaprojektowanego specjalnie dla wodza narodu lub przeprowadzenia kontrolowanej sukcesji.

W każdym przypadku potrzebne będzie nadzwyczajne wsparcie społeczne. Wygenerowanie go zasobami ekonomicznymi nie jest możliwe, te bowiem się kurczą i brak perspektyw na jakąkolwiek poprawę w tej sferze.

Trzy zadania dla Polski

Pozostaje więc wsparcie na bazie nacjonalistycznej, wokół idei wielkiej Rosji i mobilizacji militarnej. Obecnie trudno przewidzieć, co konkretnie może się zdarzyć, należy jednak z dużą dozą pewności założyć, że prędzej czy później COŚ się stanie.

W takiej sytuacji, aby reagować skutecznie Polska będzie potrzebowała: 1. instrumentów oddziaływania na politykę Brukseli i Waszyngtonu, 2. zdolności efektywnego współdziałania w ramach środkowoeuropejskiego regionu, 3. wreszcie, sprawnej dyplomacji i dobrych służb specjalnych.

Te zasoby zawsze były w Polsce deficytowe. W ostatnich dwóch latach nie tylko nie zostały wzmocnione, ale po prostu roztrwonione.

Nie jesteśmy gotowi na wyzwania związane z Rosją. Jeśli się coś stanie, będziemy skazani na rolę petentów lub/i pionków w grze toczonej przez innych ponad naszymi głowami.

Autorka zrezygnowała z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press

;

Udostępnij:

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.

Komentarze