0:00
0:00

0:00

Zaczęło się krótko po godz. 10 na skraju Ogrodu Saskiego, tuż przy Marszałkowskiej. Młodzieży było tak dużo, że policja zdecydowała się na zamknięcie całej ul. Królewskiej, by wszyscy mogli się pomieścić.

"Zebraliśmy się tu, ponieważ chcemy pokazać nasz sprzeciw wobec bierności polityków wobec postępowania zmian i ocieplenia klimatu. Chcemy pokazać, że chodzi tu o naszą przyszłość i naprawdę nam na niej zależy" - mówiła Agnieszka Tutak z Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia, współorganizatorka wydarzenia.

Nasze relacje live z warszawskiego Młodzieżowego Strajku Klimatycznego znajdziesz tu i tu.

Następnie odczytano list młodzieży: "My, młodzi ludzie, stanowimy ponad połowę światowej populacji. Nasze pokolenie dorasta wraz z katastrofą klimatyczną. Pomimo tego jesteśmy wykluczeni z możliwości podejmowania decyzji wagi lokalnej i światowej. Jesteśmy pozbawioną głosu przyszłością ludzkości. Nie pozwolimy na życie w strachu. Nie będziemy dłużej akceptować tej sytuacji. Mamy prawo żyć własnymi marzeniami i nadziejami. Domagamy się sprawiedliwości klimatycznej. Domagamy się sprawiedliwości dla wszystkich poprzednich, teraźniejszych i przyszłych ofiar katastrofy klimatycznej. Powstajemy. My, młodzież, ruszyliśmy się z miejsca. Zmienimy losy ludzkości, czy wam się to podoba, czy nie".

To międzynarodowy list otwarty, który 15 marca młodzi usłyszeli nie tylko Polsce, ale na całym świecie. Ruch młodych przeciw zmianom klimatycznym zapoczątkowała jesienią 2018 r. szwedzka nastolatka, Greta Thunberg. Od tamtej pory strajki odbywają się niemal co tydzień w różnych miastach świata. Na 15 marca zaplanowano międzynarodową mobilizację - tego dnia strajkowano w 82 krajach.

"My, młodzi ludzie, jesteśmy głęboko zaniepokojeni naszą przyszłością. Ludzkość powoduje szóste masowe wymieranie gatunków, a globalny model klimatu jest na skraju katastrofalnego kryzysu. Jego niszczycielski wpływ odczuły już miliony osób na całym świecie. Daleko nam do osiągnięcia celów Porozumienia Paryskiego. Zmiany klimatyczne już następują, należy zacząć traktować je jako zbliżającą się katastrofę. Jest to największe zagrożenie w historii ludzkości. Ludzie umarli, umierają i będą umierać z tego powodu.

My, młodzi ludzie, stanowimy ponad połowę światowej populacji. Nasze pokolenie dorasta wraz z katastrofą klimatyczną. Pomimo tego jesteśmy wykluczeni z możliwości podejmowania decyzji wagi lokalnej i światowej. Jesteśmy pozbawioną głosu przyszłością ludzkości. Nie pozwolimy na życie w strachu. Nie będziemy dłużej akceptować tej sytuacji. Mamy prawo żyć własnymi marzeniami i nadziejami. Domagamy się sprawiedliwości klimatycznej. Domagamy się sprawiedliwości dla wszystkich poprzednich, teraźniejszych i przyszłych ofiar katastrofy klimatycznej. Powstajemy. Tysiące z nas w minionych tygodniach zdominowały ulice na całym świecie, strajkujemy na każdym kontynencie. Sprawimy, że nasze głosy zostaną usłyszane.

My, młodzież, ruszyliśmy się z miejsca. Zmienimy losy ludzkości, czy wam się to podoba, czy nie. Razem powstajemy 15 marca i tysiące razy potem, dopóki nie zauważymy sprawiedliwości klimatycznej. Od światowych decydentów domagamy się wzięcia odpowiedzialności i naprawienia tej katastrofy, albo zrezygnowania z pełnionych funkcji. Zawiedliście nas. Jeśli będziecie dalej to robić, to my, młodzi, przeprowadzimy zmiany na własną rękę. Młodzież całego śwata ruszyła i nie spocznie, dopóki nie dopnie swego".

Przeczytaj także:

W marszu warszawskim szło 2-3 tys. osób. Tego rodzaju pochody raczej się wloką, tu tempo było marszowe. Może przez muzykę, bo z głośników popłynęły rockowe klasyki, które pamiętałem jeszcze ze swoich nastoletnich czasów - "Final Countodown" Europe i "Highway to Hell" AC/DC.

W kolorowym tłumie młodzieży było wiele haseł: "Make love, not CO2", "Ropa = wtopa", "Zagrożone gatunki: tygrys - 2019 rok, człowiek - 2059 rok", "Zmiana systemu, a nie klimatu", "Najpierw natura, potem matura", "Nie podnoście nam temperatury". Ale szczególnie w pamięć zapadły mi dwa:

"Nie zabierajcie nam przyszłości" i "Ryby i dzieci mają głos". O to właśnie chodziło w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym - nie tylko w Warszawie, ale w każdym innym polskim mieście.

"W debacie publicznej na jakikolwiek temat - nie tylko o klimacie - odmawia nam się prawa głosu" - mówił mi dzień przed strajkiem Dominik Słowiński, uczeń Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia na Pradze, jeden z organizatorów warszawskiego Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Skarżył się, że o przyszłości młodych decydują ludzie 40, 50 i 60-letni, którzy nie traktują jego i jego rówieśników partnersko. A przecież to właśnie młodzi będą ponosić konsekwencje ich zaniedbań - skutki zmian klimatycznych. "Dlatego tym razem nie będziemy pytali nauczycieli i polityków o zgodę - po prostu wyjdziemy na ulice i wykrzyczymy: 'Nie zabierajcie nam przyszłości!'" - dodał.

I ten krzyk wybrzmiał. Wydawało mi się, że strajk dla tych młodych ludzi był też wydarzeniem emancypacyjnym. Przemawiający ze sceny zaczynali od kryzysu klimatycznego, a kończyli na tym, że nauczyciele traktują ich protekcjonalnie. "Mojego dyrektora nie interesuje, co do niego mówię. Zwraca tylko uwagę na to, jak do niego mówię, czy zachowuję się poprawnie według szkolnych standardów" - mówił jeden chłopak ze sceny. Nagrodzono go brawami.

Ale protestujący nie upominali się tylko o siebie. "Chcę powiedzieć o ofiarach zmian globalnych, które cierpią dużo bardziej niż my będziemy. To kilkadziesiąt gatunków zwierząt, która w mniejszym lub większym stopniu jest zagrożona wyginięciem. Dotąd z winy człowieka wymarło 941 gatunków" - mówił chłopak w dredach.

Pomyślałem, że

może ci, którzy dziś przemawiają ze sceny, za kilka lat, a może już niedługo, będą znanymi aktywistami, liderami w swoich środowiskach. Nieważne, czy ekologicznymi, czy jakimikolwiek innymi. Ważne, że będą działać i zasilą polski aktywizm.

Ale na marszu była obecna także "starsza gwardia" m.in. Kasia Jagiełło z Greenpeace i Kuba Rok z Obozu dla Puszczy. Przemawiał ze sceny, przekonując, że działając wspólnie można osiągnąć wiele. Na przykład powstrzymać wycinkę w najcenniejszym nizinnym lesie Europy - Puszczy Białowieskiej. "Cała Puszcza Parkiem Narodowym!" - skandował razem nim tłum młodzieży.

protest przeciwko działaniom polityków w sprawie ocieplenia klimatu - grozi nam wzrost temperatur o 3 stopnie

"Potrzebujemy edukacji"

Wśród internautów, którzy w większości entuzjastycznie komentowali wideorelację OKO.press, pojawiły się głosy, że to żaden strajk, ale zwykłe wagary. Ci nie wzięli jednak pod uwagę, że jednym z postulatów strajkujących było wprowadzenie do edukacji zagadnień związanych ze zmianami klimatycznymi.

"Jeżeli po latach spędzonych w szkole nie będziemy wiedzieć, jak mamy się mierzyć z problemami współczesności, to znaczy, że szkoła nie uczy nas nic. Nie uczy nas, jak powstrzymać proces degradacji planety. Potrzebujemy edukacji uświadamiającej o skutkach zmian klimatu" - mówił pod Ministerstwem Gospodarki Dominik.

Na koniec marszu protestujący odczytali list podpisany przez ponad 200 naukowców wspierających strajk (OKO.press publikowało go tutaj). I odśpiewali swój własny hymn:

"Młodzi Rodacy"

Marsz zakończył się pod siedzibą Ministerstwa Energii. Niestety, żaden z urzędników resortu - o ministrze czy wiceministrach nie wspominając - nie wyszedł do protestujących.

Na więcej zdobył się minister środowiska Henryk Kowalczyk. Wystosował podziękowania do uczestników, w którym nazwał ich "Drogimi Młodymi Przyjaciółmi" i "Młodymi Rodakami". "Wasza obecność świadczy o wzrastającej świadomości oraz zaangażowaniu młodego pokolenia w ochronę środowiska. [...] Dziękuję Wam [...] za wysłanie nam tego ważnego przekazu" - napisał szef resortu. Nie dodał jednak, że niektóre jego wypowiedzi świadczą - delikatnie mówiąc - o denilaizmie klimatycznym.

Za wypowiedź o tym, że "nie da się ocenić, jak tak naprawdę działalność człowieka wpływa na zmiany klimatu" został w ubiegłym roku nominowany do antynagrody Klimatyczna Bzdura Roku.

Zdjęcia Agaty Kubis z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Warszawie:

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny 15 marca 2019
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze