0:000:00

0:00

Ze ścisłego centrum Krakowa do Prądnika Korzkiewskiego można dojechać samochodem w nieco ponad pół godziny. Już po 20 minutach zmienia się krajobraz – z miejskiego i betonowego na zielony, z coraz rzadszą zabudową. Można poczuć się jak w górach. Są tu wzniesienia porośnięte modrzewiami, są jurajskie skały. Jesteśmy w Dolinie Prądnika, tuż przy granicy Ojcowskiego Parku Narodowego.

To właśnie tutaj, zgodnie z aktualizowanym właśnie Planem Zarządzania Ryzykiem Powodziowym, ma powstać suchy zbiornik retencyjny o pojemności 0,742 mln m3.

W Biuletynie Informacji Publicznej znaleźć informację, że projekt nazwany „budowa suchego zbiornika na cieku Prądnik w km 18+840” to element „Planu Ograniczenia Skutków Powodzi oraz Odwodnienia Miasta Krakowa”. Pieniądze na jego powstanie pozyskano z Banku Światowego, a cała inwestycja będzie kosztować ponad 14 mln zł.

„Mogę ten plan opisać jednym słowem: absurd” – mówi Marcin Szymański, mieszkaniec Prądnika Korzkiewskiego i założyciel facebookowej grupy Ocal Dolinę Prądnika.

„Absurd, który jest nie tylko wymierzony w dobrostan mieszkańców tego miejsca, ale także nie ma żadnego uzasadnienia. Nie ma tutaj ryzyka powodziowego, które dałoby się poprzeć danymi historycznymi. Rzeka, która płynie przez Dolinę Prądnika, ma głębokość od 20 do 50 cm, a szerokość około 10 m. Nie powoduje zagrożenia dla nas, a już tym bardziej dla Krakowa” – tłumaczy. Razem z pozostałymi mieszkańcami i miłośnikami tych terenów zamierzają oprotestować ten projekt.

Marcin Szymański z Inicjatywy Ocal Dolinę Prądnika

Ile osób straci domy?

W samym Prądniku Korzkiewskim mieszka około 300 osób. Oprócz tego jest kilka gospodarstw rolnych, zabytkowe domy, agroturystyka i droga rowerowa, która łączy Kraków z Ojcowskim Parkiem Narodowym. To wszystko – jak mówi Marcin Szymański – byłoby zniszczone, gdyby plany Wód Polskich zostały zrealizowane.

„Nie wiemy jeszcze, ile osób by musiało opuścić swoje domy, bo ich działki leżą tam, gdzie miałby powstać zbiornik. Nie wiemy, ile osób miałoby odcięte wszystkie media i kanalizację, które idą właśnie przez teren planowanego zbiornika. Ja miałbym odcięty gaz, więc straciłbym źródło ciepła. Kolejna rzecz: mamy tutaj dwie drogi, rzadko uczęszczane, ale dla nas są to główne arterie dotarcia do naszych domów. Jeśli zostaną odcięte, to jak w razie potrzeby dojedzie do nas Straż Pożarna? Albo karetka?” – zastanawia się Szymański.

„Projekt jest na wstępnym etapie, nie znamy na razie konkretnych liczb. Ale już wiemy, że społeczne skutki wybudowania tego zbiornika będą ogromne. Skala tego problemu nie opiera się tylko na mieszkańcach, a także na tysiącach osób, które przez zalanie tego zakątka stracą możliwość korzystania z przyrody” – dodaje.

Zbiornik, zlokalizowany między ulicami Ojcowską i Pod Moroniem, zostałby wybudowany w otulinie Ojcowskiego Parku Narodowego, na terenie Natura 2000 i w obrębie Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie.

„Mamy tutaj wiele rzadkich gatunków, w tym objęte ścisłą ochroną gatunkową. Żyją tu m.in. dzięcioły zielone i liczne gatunki nietoperzy” – zaznacza Marcin Szymański. Jak mówi, tuż przy granicach zbiornika znajdują się pomniki przyrody, w tym np. aleja grabów. „Mieszkamy w wyjątkowym miejscu i mamy świadomość jego wartości. Dlatego mieszkańcy przez lata akceptowali ograniczenia z tym związane i żyli w zgodzie z przyrodą. Każde wycięcie drzewa, postawienie budynku gospodarczego czy garażu ciągnęło za sobą długie procedury. Są miejsca, gdzie nie można postawić płotu z podmurówką, bo to przerywałoby korytarze ekologiczne. A teraz słyszymy, że to wszystko ma stać się zbiornikiem retencyjnym, którego ani nie potrzebujemy, ani nie chcemy” – tłumaczy.

Woda z rzeki Prądnik, opowiada Szymański, wylewa cyklicznie na okoliczne łąki. Nie zagraża gospodarstwom i domom. „Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To jest właśnie naturalna retencja i taką powinniśmy tutaj zostawić” – podkreśla.

O projekcie Wód Polskich mieszkańcy dowiedzieli się ze strony internetowej gminy Wielka Wieś. Jak czytamy na gminnym portalu, wójt rozmawia z przedstawicielami ościennych gmin w sprawie wypracowania wspólnego stanowiska. Wiadomo jednak, że samorząd jest przeciwko budowie dużego zbiornika i wolałby utworzenie kilku mniejszych, które nie będą takim obciążeniem dla środowiska i mieszkańców.

Program likwidacji rzek

„Pomysły budowania zbiorników zaporowych na lewostronnych dopływach Wisły z Jury Krakowsko-Częstochowskiej mają już przynajmniej 20 lat” – komentuje prof. Roman Żurek, hydrobiolog, emerytowany współpracownik Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk.

„W Dolinie Prądnika zagrożenia powodziowego nie ma, a ten projekt jest jedynie odgrzewaniem starych planów, które co jakiś czas wracają. Niestety jest wysokie ryzyko, że w końcu zostaną zrealizowane, a publiczne pieniądze zmarnotrawione”- zaznacza.

Jego zdaniem ochrona przeciwpowodziowa powinna opierać się na naturalnej retencji – czyli oddaniu rzece miejsca, gdzie może wylewać. Bez specjalistycznej infrastruktury i ingerencji w środowisko.

„Sama dolina jest już naturalnym zbiornikiem, który stworzyła sama rzeka. W czasie wezbrań woda wylewała się na dolinę, a zalewanie roślinności pozwalało rybom skorzystać z zatopionych traw do tarła. A nikt jeszcze ryb nie nauczył, gdzie mają się trzeć, kiedy tracą roślinność, na której zawsze to robiły. Budując zbiorniki, niszczymy ostatnie naturalne rzeki i ich doliny. To jedna z przyczyn tragicznego stanu ichtiofauny w Polsce” – tłumaczy hydrobiolog.

Jego zdaniem zbiorniki nie chronią przed wielkimi wezbraniami, a jedynie przed małymi i średnimi. „A Rudawa, Prądnik, Dłubnia i inne lewostronne dopływy Wisły nie sprawiały większych kłopotów. Mamy już jeden przykład suchego zbiornika na rzece Serafie. Jest ogrodzony siatką - nie wiedzieć dlaczego, a dno doliny koszone – też nie wiadomo po co” – opowiada prof. Żurek.

Tam powinien być, jak mówi naukowiec, las łęgowy. Jego istnienie zupełnie nie przeszkadzałoby funkcji okresowej retencji.

„To nie jest ochrona przed powodzią. To jest program likwidacji polskich rzek, zwiększenia ryzyka powodziowego i osuszania kraju”- kwituje.

Oddziaływanie na środowisko wciąż nieznane

O zbiornik w Prądniku Korzkiewskim zapytaliśmy krakowski oddział Wód Polskich. W mailu do OKO.press informują, że lokalizacja zbiornika była wyznaczona przez nieistniejący dziś Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.

Rzeczniczka Wód Polskich, Magdalena Gala, podkreśla, że uwagi do projektu można zgłaszać podczas konsultacji społecznych, a po ich zakończeniu ma być wykonana strategiczna ocena oddziaływania na środowisko. Dopiero wtedy, zdaniem Wód Polskich, będzie można oszacować potencjalny wpływ inwestycji na otoczenie Ojcowskiego Parku Narodowego.

237 mln zł odszkodowań

Suchy zbiornik retencyjny w otulinie Parku Narodowego to nie jedyny pomysł Wód Polskich dotyczący okolic Krakowa. Aż trzy zbiorniki planowane są w Zielonkach, gminie położonej przy północnej granicy stolicy Małopolski. Według mapy projektów przeciwpowodziowych, jeden z nich ma powstać na rzece Prądnik (obejmie miejscowości Trojanowice, Pękowice i Zielonki), a kolejne dwa na cieku Garliczka (w Garlicy Murowanej) oraz na cieku Sudół Dominikański (w Węgrzcach).

Władze gminy zdecydowanie sprzeciwiają się budowie zbiornika na Prądniku, a na swojej stronie internetowej wyliczają: w granicach planowanej inwestycji jest 95 budynków. Powierzchnia terenu pod ten zbiornik to ok. 55 ha w Zielonkach, Pękowicach i Trojanowicach, z czego ok. 20 ha to tereny budowlane. W jego obrębie znajdują się też m.in. ujęcia wody, sieci wodne i kanalizacyjne, gazowe i 755-metrowy odcinek drogi wojewódzkiej z Krakowa do Skały.

Łączna wartość odszkodowań za budynki i działki ma wynieść, według gminnych szacunków, przynajmniej 237 mln zł.

Wody Polskie informują z kolei, że biorą pod uwagę obawy gminy Zielonki i przygotowują koncepcję, w której zamiast jednego dużego zbiornika, będą dwa mniejsze. „Na tak wczesnym etapie procedowania inwestycji, przy braku ostatecznej propozycji lokalizacji polderów, jest zdecydowanie za wcześnie, aby mówić o procesie przesiedleń” – pisze Magdalena Gala z Wód Polskich.

Gmina ma również uwagi do dwóch pozostałych zbiorników: ten na Garliczance zdaniem samorządu powinien być ograniczony jedynie do terenów rolniczych, a ten w Węgrzcach koliduje z powstającą Północą Obwodnicą Krakowa i planowanym Punktem Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych.

Planowane małopolskie zbiorniki to część programu Stop Powodzi. Od 22 grudnia trwają konsultacje społeczne dotyczące projektów w dorzeczu Dunaju, Łaby, Niemna, Odry, Wisły i Pregoły. Potrwają do 22 czerwca.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze