0:000:00

0:00

Pomysł odwołania ministra rolnictwa przez opozycję od początku był skazany na porażkę. PiS ma większość w Sejmie i nie pozwoli by mu opozycja odwoływała członka rządu. W środę 27 września 2017 to właśnie partia rządząca pokazała. Choć Jurgiel naprawdę jest złym ministrem. PSL składający wniosek o wotum nieufności wymienia 41 powodów odwołania ministra.

Ale Krzysztof Jurgiel zaliczany jest do twardego jądra partii i ludzi lojalnych, wiernie od lat stojących przy Jarosławie Kaczyńskim. Nie jest więc ważne co ludowcy składając wniosek o wotum nieufności powiedzą o fatalnych działaniach ministra - Jurgiel i tak zostanie na stanowisku.

Co ciekawe, sami rolnicy w swojej większości popierają rządy Prawa i Sprawiedliwości i samego ministra. Tak wynika z sondaży m.in. przeprowadzonych w kwietniu 2017 przez firmę Martin & Jacobs dla „Gazety Wyborczej”. Ale źródłem poparcia nie jest działalność ministra rolnictwa tylko program „500 plus”, za który odpowiada Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Konkretne pieniądze, które co miesiąc wpływają do kieszeni wielu mieszkańców wsi, nastrajają ich tak dobrze do partii Kaczyńskiego.

A można ministrowi wiele zarzucić

Na przykład to, że minister Krzysztof Jurgiel nie realizuje swoich obietnic wyborczych, wprowadza ustawy szkodliwe dla rolników i rolnictwa, a nawet kiedy ma niezły pomysł, to nie potrafi go sprawnie zrealizować. Po prawie dwóch latach rządzenia resortem nie może się pochwalić praktycznie żadnym sukcesem.

W czasie kampanii wyborczej Jurgiel obiecywał rolnikom, że załatwi w Brukseli podwojenie dla nich dopłat unijnych. To miał być priorytet, minister miał się za to zabrać zaraz po przejęciu władzy przez PiS. I co? Do dziś nikt o tym w PiS nawet nie wspomniał. A i sami rolnicy wydają się o tym już nie pamiętać.

Destrukcja Agencji i opóźnienie dopłat

Być może dlatego, że pierwszoplanowe stało się dla nich wyszarpywanie dotychczasowych dopłat z niesprawnie działającej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a nie domaganie się ich zwiększenia. Bo agencja ma poważne kłopoty z dotrzymaniem terminów wypłat. Kilkakrotnie je przesuwała, a i tak ich nie dotrzymuje.

To skutek czystek kadrowych jakie minister przeprowadził we wszystkich instytucjach mu podległych, także w ARiMR. Pracę stracili wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób kojarzyli się z poprzednią władzą. Pozbyto się wielu specjalistów, zastępując ich ludźmi bez doświadczenia. Pozbyto się nawet firmy informatycznej, która miała zbudować nowy system informatyczny i wybrano nową, która nie miała doświadczenia w budowaniu takich systemów. W rezultacie przez całe miesiące ARiMR pracowała bez systemu informatycznego, a opóźnienia rosły.

Zablokowanie obrotu ziemią

Za to druga sztandarowa obietnica ministra Jurgiela - wprowadzenie ustawy, która uniemożliwi cudzoziemcom kupowanie ziemi rolnej - została niestety zrealizowana. Niestety, gdyż jej wprowadzenie już przynosi wymierne straty rolnictwu, a z każdym miesiącem będzie gorzej. Ustawa wykluczyła cudzoziemców z rynku ziemi, ale przy okazji także 90 proc. polskich obywateli.

W efekcie mamy niemal całkowicie zahamowany obrót ziemią, wiele gruntów, na które nie ma kupców, leży odłogiem i się degeneruje. Zaś ceny ziemi tak spadły, że banki żądają od rolników dodatkowych zabezpieczeń pod inwestycje.

Krzysztof Jurgiel chwali się ustabilizowaniem cen na rynku wieprzowiny i mleka. Jednak to nie on się do tego przyczynił, nic kompletnie nie zrobił, a przypisuje sobie zasługi wolnego europejskiego rynku. To nie on sprawił, że faktycznie producenci wieprzowiny i mleka mogą być dziś ze swojej sytuacji zadowoleni.

Przeczytaj także:

PGR odżyją, wszystkim na stratę

Kilka tygodni temu minister ogłosił, że będzie reaktywował państwowe gospodarstwa rolne. Za pieniądze państwowe - czyli nasze - rolnicy mają remontować budynki po byłych PGR, np.: chlewnie, obory czy magazyny należące ciągle do państwa. I przywracać je w rolnicze użytkowanie. Na razie nie znamy konkretów tego pomysłu ministra, ale już teraz można uznać, że jest on co najmniej mało realny. Co z tego. że jakiś rolnik dostanie od Jurgiela pieniądze np. remont obory i kupno krów, skoro nie ma ziemi, na której będzie mógł je wypasać i uprawiać rośliny na pasze?

A ziemi nie ma, bo sam Jurgiel wydał na pięć lat zakaz jej sprzedaży. Do tego te wolne dziś obory ostały się przy prywatyzacji komunistycznych PGR-ów, bo nie zostały uznane za atrakcyjne przez prywatnych nabywców - stoją w słabym terenie, bez odpowiedniego zaplecza, daleko od rynków zbytu itd. Naprawdę małe są szanse, by teraz ruszyła w nich opłacalna produkcja. Za to duże szanse mamy na zmarnowanie pieniędzy.

Ubezpieczenia upraw o dzień za późno

Niewątpliwą zasługą ministra jest przygotowanie ustawy o ubezpieczeniu upraw rolnych. Przydałaby się bardzo w tym roku, bo na wiosnę przyszły mrozy i zniszczyły zawiązki owocowe wielu roślin - truskawek, czereśni, wiśni i jabłek. Dla wielu sadowników ten rok to prawdziwa klęska. Tyle tylko, że nie mogli oni skorzystać z dobrodziejstwa tej ustawy i odszkodowania nie dostaną.

Prace nad ustawą trwały tak długo, że pierwszym dniem kiedy rolnicy mogli się ubezpieczać był 18 kwietnia, wtorek po Świętach Wielkanocnych. A mróz który zdziesiątkował im plantacje przyszedł w nocy z poniedziałku na wtorek. Minister nie przewiduje dla sadowników żadnych rekompensat. Pewnie dlatego, że akurat w tej grupie rolników PiS ma najmniej swoich zwolenników.

Pomór świń już w połowie Polski

Kilka lat temu minister Jurgiel, jako polityk opozycji, przez pięć godzin krytykował w Sejmie ówczesnego ministra rolnictwa Stanisława Kalembę. Zarzucał mu m.in. zaniedbania w walce z Afrykańskim Pomorem Świń. Kiedy to mówił, mieliśmy w kraju trzy ogniska tej choroby w gospodarstwach rolnych i kilkanaście wśród dzików. Za ministra Jurgiela doszliśmy do prawie stu ognisk w gospodarstwach i kilkuset wśród dzików. I to jest najlepsze podsumowanie efektywności jego pracy.

Komentarze