0:000:00

0:00

Przed laty prezes Kaczyński wysłał taki wiernopoddańczy list do stowarzyszenia ziemian zapewniający, że będzie wspierać ich starania o to, żeby ich roszczenia zostały zaspokojone.
Racja. Kaczyński obiecywał, że załatwi po myśli ziemian (choć nie załatwił)
Radio Plus,06 września 2016
Lider partii Razem ma zapewne na myśli list, który Jarosław Kaczyński wysłał 1 kwietnia 2003 do prezesa i wiceprezesa Polskiego Związku Ziemian, organizacji z siedzibą w Londynie.

„Reprezentuję środowisko polityczne, które od zarania III Rzeczypospolitej wypowiadało się za reprywatyzacją i które już przed wielu laty sformułowało postulat moralnej rewolucji” – pisze Kaczyński.

Prezes PiS ubolewa, że polskie państwo nie zwróciło majątków zabranych w wyniku nacjonalizacji w latach 40. i 50. (m.in. lasów, aptek, gospodarstw rolnych), co jest objawem „poważnej choroby naszego życia publicznego”. Reprywatyzacja to dla Kaczyńskiego element walki z postkomuną i kwestia moralna, a racja jest po stronie potomków przedwojennych ziemian – bowiem „polskiemu ziemiaństwu” władze komunistyczne wyrządziły krzywdę. Nie wspomina żadnych innych krzywd.

Kaczyński tłumaczy też, dlaczego PiS kwestii reprywatyzacji jednak nie załatwi („choćby tylko po części”). Bo nie ma większości parlamentarnej. SLD-UP, Samoobrona i PSL są zdaniem prezesa uregulowaniu spraw własności niechętne, a stanowisko Ligi Polskich Rodzin jest niejasne.

Aby majątki zwrócić, trzeba zdaniem Kaczyńskiego poczekać na „nową rewolucję moralną” i nowy parlament.

Ale jak za rządów PiS (2005–2007) „rewolucja moralna” nadeszła, pod obrady Sejmu nie trafił żaden projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Także teraz PiS nie ma własnej propozycji reprywatyzacji.

Kto nie chciał reprywatyzacji?

Lata 90. Pisząc o „uporczywej odmowie załatwienia” sprawy reprywatyzacji, Kaczyński myśli prawdopodobnie o kilkunastu projektach, które miały sprawę uregulować. Zgłaszali je od początku lat 90. posłowie kolejnych kadencji, senatorowie, prezydent (Wałęsa) i rządy, ale projekty nie wychodziły poza prace rządowe lub parlamentarne. Na przykład dlatego, że upadały rządy, które je zgłaszały. Albo dlatego, że nie było zgody, czyje roszczenia są ważniejsze: dawnych właścicieli czy obecnych użytkowników nieruchomości.

Lata dwutysięczne. List do ziemian wysłał Kaczyński w końcówce rządu Leszka Millera. Dwa lata wcześniej prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował ustawę reprywatyzacyjną przygotowaną przez rząd Jerzego Buzka. Zakładała aż 50-procentowy zwrot utraconego mienia w naturze, a tam, gdzie nie będzie to możliwe – w bonach reprywatyzacyjnych. Kwaśniewski uznał, że to zbyt kosztowne dla budżetu państwa: przyjęty [w ustawie] sposób zwrotu własności byłym właścicielom jest sprzeczny z zasadami sprawiedliwości społecznej oraz równości obywateli wobec prawa, a przede wszystkimi to chcę podkreślićgodzi dzisiaj w podstawowy interes wszystkich Polaków, jakim jest tworzenie najlepszych możliwych warunków do rozwoju gospodarczego naszego kraju.

Przeczytaj także:

Kaczyński nie wspomina o kosztach dla budżetu i jednoznacznie staje po stronie dawnych właścicieli. Co prawda w tamtym okresie nie dochodziło jeszcze do bulwersujących opinię publiczną „zwrotów” kamienic z lokatorami na podstawie wątpliwych dokumentów, jednak stanowiska kwestionujące własność sprzed dziesiątków lat za nadrzędną.

Jacek Kuroń i Karol Modzelewski pytali w 2001 roku: „w imię czego wolna Polska ma być nią obciążona?” [chodzi o kwotę 44 mld, którą według ówczesnych wyliczeń należałoby wypłacić tym, którzy zgłaszają roszczenia]. „Sprzeciwiamy się ustawie reprywatyzacyjnej dlatego, że w imię pewnej ideologii i w interesie materialnym pewnej grupy obywateli naraża ona na szwank interes ogółu i grozi ciężkim kryzysem finansów państwa”.

Ziemianie naciskają na Kaczyńskiego

List Kaczyńskiego zamieściło w sierpniu 2016 na swojej stronie Polskie Towarzystwo Ziemiańskie z komentarzem: „Prezes PiS Pan Jarosław Kaczyński nie raz składał deklaracje gotowości zajęcia się reprywatyzacją. Nadszedł czas, by, przynajmniej niektóre z nich, ujrzały światło dzienne”.

Organizacja powstała w 1990 r. i uznaje siebie za kontynuatora przedwojennego Związku Ziemian. Domaga się zwrotu przedwojennych majątków w naturze, ale dopuszcza też rekompensaty.

Towarzystwo lobbuje w sprawie ustaw reprywatyzacyjnych, opiniuje kolejne projekty rozwiązań prawnych. A ostatnio konsultowało powstanie Parlamentarnego Zespołu ds. Uregulowania Stosunków Własnościowych, który w obecnym Sejmie zainicjował klub Kukiz’15. Uznaje, że w sprawie reprywatyzacji trwała „ciągła i skuteczna blokada ze strony partii lewicowych, ludowych, UD-UW i liberałów”.

Towarzystwo domaga się przede wszystkim zwrotu w naturze i tego głównie dotyczyły uwagi „ziemian” do kolejnych ustaw. Jednak w 2015 r. w prezentacji na temat założeń ewentualnej ustawy reprywatyzacyjnej przyznaje, że jeśli zwrot w naturze nie będzie możliwy, należy wypłacać rekompensaty, a ich wysokość ustalić wspólnie z różnymi zainteresowanymi stronami.

Ziemianie uważają, że walczą „o godność Polski i Polaków, poprzez unieważnienie stalinowskich dekretów z 1944 roku i lat późniejszych, wstrzymanie sprzedaży nieruchomości ziemiańskich i wspieranie powrotów do rodzinnych siedzib. PTZ wspomaga swoich członków w staraniach o odzyskanie ich ojcowizny. Zabiega o uczciwy kształt ustawy reprywatyzacyjnej. Wypędzenie ziemian, zabór i dewastacja ich majątków to najbardziej wstydliwy fragment powojennej historii Polski”.

Ziemianie uznają również, że „brak ustawy reprywatyzacyjnej stanowi hamulec dla odbudowy klasy średniej, przyczynia się do spowolnienia wzrostu gospodarczego kraju, m.in. w wyniku zablokowania obrotu i całkowitego wstrzymania inwestycji na obszarze wielu tysięcy dotkniętych roszczeniami nieruchomości”.

Nie łatwiej dochodzi się roszczeń związanych z dekretami o reformie rolnej i o nacjonalizacji lasów. Na podstawie dekretu o reformie rolnej państwo przejęło 9707 majątków ziemskich i znacjonalizowało ok. 10 tys. dworów. Do września 2014 r. rozliczono się z ok. 1 tys. byłych właścicieli i wypłacono im 1,6 mld zł z Funduszu Reprywatyzacji. – W praktyce komuniści usuwali właścicieli ziemskich siłą. Nie tylko arystokratów, ale i bogatych chłopów – mówi Stanisław Ziemecki z Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego.

Przejęcia odbywały się bez decyzji administracyjnych. A ich brak komplikuje dochodzenie roszczeń.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze