Po ośmiu latach rządów PiS w Polsce panuje powszechna szczęśliwość, a ludziom żyje się dostatnio. Tak przynajmniej wynika z kampanijnych przemówień Jarosława Kaczyńskiego. Dane nie chcą się zgadzać z prezesem
W Uniejowie w województwie łódzkim 14 sierpnia 2023 Kaczyński powiedział:
W Polsce nie ma już głodnych dzieci, niskich płac i nędzy
Przeanalizujmy to.
Jeśli chodzi o głodne dzieci – bardzo łatwo jest rzucać takie stwierdzenia, trudniej je potem sprawdzić. Bo nie mamy w Polsce prowadzonych statystyk dotyczących głodu wśród dzieci. Wszystko, co na ten temat wiemy, sugeruje jednak, że głód wśród dzieci nie został w pełni wyeliminowany.
Nie mamy bezpośrednich danych o głodzie, mamy natomiast bardzo konkretne dane o ubóstwie.
Według danych GUS 3 procent gospodarstw domowych bez dzieci żyje w skrajnym ubóstwie, a wśród gospodarstw z dziećmi aż 6 proc. z nich żyje w ubóstwie.
W dodatku im więcej dzieci tym większe zagrożenie ubóstwem. W zależności od liczby dzieci zasięg skrajnego ubóstwa wygląda tak:
Przypomnijmy – skrajne ubóstwo to życie poniżej minimum egzystencji. To wskaźnik obliczany przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Wartości są różne dla różnych typów gospodarstw domowych. Ale łączy je jedno – to środki tak niskie, że konsumpcja poniżej tego poziomu zagraża życiu i zdrowiu człowieka. Nie oznacza to automatycznie głodu, w grę wchodzą też inne aspekty jak brak możliwości zapewnienia sobie odpowiednich środków higienicznych. Ale może to oznaczać również niewystarczającą ilość żywności w domu.
GUS wyróżnia też statystykę ze względu na wiek. Zasięg skrajnego ubóstwa wśród osób niepełnoletnich był w 2022 roku większy niż średnia (4,7 proc.) i wyniósł 5,7 proc. To niewielki, ale wzrost wobec 2021 roku, wówczas wynosił 5,3 proc.
Jeśli nie ma w Polsce głodnych dzieci, to po co istnieje rządowy program „Posiłek w szkole i domu”? Jego obecna edycja obejmuje lata 2019-2023. Tylko w 2020 roku, tylko na Mazowszu programem objętych zostało:
Program 500 plus zmniejszył liczbę dzieci, które korzystały z programu. Ale ta nie spadła do zera. W Szczecinie w trzecim kwartale 2016 roku z poprzedniego rządowego programu dożywiania korzystało 10,1 tys. osób, rok wcześniej – 14,6 tys.
Przy okazji warto dodać, że na tym samym wiecu Jarosław Kaczyński mówił:
W ciągu 8 lat ilość dzieci zagrożona głodem zmniejszyła się z 30 proc. do 3,2 proc.
To kolejna informacja, która z pewnością jest fałszywa, ale jednocześnie nie da się jej bezpośrednio zweryfikować. Bo takie dane, jak „zagrożenie głodem” nie istnieją.
W Eurostacie znajdziemy statystykę zagrożenia ubóstwem lub wykluczeniem społecznym. Dla osób poniżej 18. roku życia wynosi ona obecnie 16,7 proc. To nie zagrożenie głodem, ale sporo mówi nam o tym, jak prawdopodobne są liczby, które podaje Jarosław Kaczyński.
Szczęśliwie prezes PiS podał dwie liczby, więc możemy te statystyki porównać. W 2015 roku zagrożenie ubóstwem lub wykluczeniem społecznym dla niepełnoletnich wynosiło 26,8 proc. W dwa lata później gwałtownie zmalało – do 17,8 proc. w 2017 roku. To z pewnością wynik wprowadzenia programu 500 plus.
Od 2018 roku wynik utrzymuje się między 16,1 proc. a 16,9 proc., czyli na dokładnie tym samym poziomie.
Czyli: zagrożenie dzieci głodem według Jarosława Kaczyńskiego w 2015 roku było większe niż eurostatowy wskaźnik zagrożenia ubóstwem o ponad trzy punkty procentowe. A w 2022 roku było już ponad pięć razy mniejsze.
To zwyczajnie niemożliwe, by dwa tak zbliżone wskaźniki zachowywały się skrajnie różnie. Szczególnie że podobnie jest, gdy spojrzymy na ubóstwo wśród dzieci. Skrajne ubóstwo wśród dzieci spadło z 10,7 proc. w 2014 roku do 5,7 proc. w 2023 roku. Czyli mniej niż dwukrotnie.
Prezes Kaczyński twierdzi natomiast, że zagrożenie głodem wśród dzieci spadło dziesięciokrotnie!
O dane, które podaje Jarosław Kaczyński, zapytaliśmy prof. Ryszarda Szarfenberga z Uniwersytety Warszawskiego, przewodniczącego EAPN Polska, organizacji, której misją jest „złagodzenie, ograniczenie i rozwiązanie problemu ubóstwa w Polsce”.
„Może najbliżej tego jest jedno z pytań w badaniu GUS na zlecenie Eurostatu, gdy przedstawiciel rodziny stwierdza, że nie stać go na posiłek mięsny, rybny lub wegetariański odpowiednik co drugi dzień” – zastanawia się prof. Szarfenberg.
„W przypadku gospodarstw domowych z dziećmi (Eurostat nie prezentuje tu danych dla grup wiekowych samych dzieci) poniżej granicy ubóstwa, których nie stać było na zaspokojenie tej potrzeby (można by to uznać za zagrożenie głodem dzieci w takich gospodarstwach), odsetek spadł z 22,3 proc. (2014) do 6,8 proc. (2022) w osiem lat” – mówi prof. Szarfenberg.
Naukowiec podkreśla, że jest to dobry wynik, ale nie tak dobry jak to, o czym mówi Jarosław Kaczyński. I dodaje:
„Sprawdzałem jeszcze ogólniejsze wskaźniki Eurostatu, takie jak materialna deprywacja oraz społeczna i materialna deprywacja dzieci (badania specyficznej deprywacji dzieci są tylko za jeden rok), ale tam spadki są z jeszcze niższych poziomów. Nie mam wiedzy na temat innych badań ogólnokrajowych dzieci, które by mniej lub bardziej pośrednio badały »zagrożenie głodem« w podobny sposób przez osiem lat”.
Spójrzmy jeszcze na dwa inne wskaźniki, o których mówi Jarosław Kaczyński.
Najpierw „nędza”.
Oczywiście nie jest to fachowy termin, ale można ją łatwo utożsamić ze skrajnym ubóstwem, o którym mówiliśmy już w kontekście dzieci. Według Słownika Języka Polskiego nędza to „bieda, ubóstwo, niedostatek, brak środków do życia”. Gdyby więc trzymać się definicji słownikowej, skrajne ubóstwo to coś nawet gorszego niż nędza.
Według danych GUS stan skrajnego ubóstwa obejmuje w 2023 roku 4,7 proc. osób w naszym kraju. Jest znacząco niższe niż w swoim szczycie za rządów PO-PSL w 2014 roku, gdy osiągnęło 7,4 proc. Ale znów nie jest to „zwalczenie” nędzy.
I na koniec niskie płace.
To również trudny do jednoznacznego sprawdzenia wskaźnik. Bo termin „niskie płace” jest subiektywny. Prezes Kaczyński z pewnością odnosi się do tego, że za czasów PiS znacznie wzrosła płaca minimalna.
Warto jednak na te dane spojrzeć z perspektywy. W latach 2007-2015 płaca minimalna wzrosła o 87 proc., w czasach rządów PiS o 105 proc. To więcej, ale politycy PiS wypowiadają się o tym tak, jakby płaca minimalna w tamtych czasach nie rosła w ogóle.
Skumulowana inflacja w czasach PO-PSL wyniosła 19,6 proc., w czasach PiS – około 45 proc., dokładna wartość zależy od wysokości inflacji w całym 2023 roku.
Gdy odjąć skumulowaną inflację od wzrostu płac, lepszy realny wynik zalicza koalicja PO-PSL – 67 proc. do 61 proc. za rządów PiS.
Oczywiście to wynik przede wszystkim wysokiej inflacji ostatnich dwóch lat. Ale nie można o niej zapominać, gdy mówimy o dochodach.
Według danych ujawnionych przez Ministerstwo Finansów, w styczniu 2022 roku przynajmniej 2,6 mln osób zarabiało mniej niż 2750 zł brutto. Wówczas płaca minimalna wynosiła już 3010 zł.
Nie można tutaj zapomnieć też o osobach, dla których państwo jest pracodawcą. Na przykład o nauczycielach czy urzędnikach. Pracownicy sfery budżetowej domagali się podwyżki o 20 proc., otrzymują zaledwie 7,8 proc.
A nauczyciele? Obecnie pensja nauczyciela początkującego to 3690 zł, nauczyciela mianowanego – 3890 zł. Już teraz więc początkujący nauczyciel zarabia niewiele więcej niż płaca minimalna.
Tuż przed wyborami, Ministerstwo Edukacji i Nauki nagle proponuje spore podwyżki dla nauczycieli na przyszły rok. Moment propozycji jest jednak w oczywisty sposób połączony z wyborami. A ostatecznych ustaleń brak. Na razie z całą pewnością można powiedzieć, że nauczyciele, szczególnie początkujący, otrzymują w Polsce niskie płace.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze