0:000:00

0:00

Sąd uznał, że Jarosław Kaczyński swoimi wypowiedziami nie naruszył dóbr osobistych Krystyny Malinowskiej, w szczególności jej czci i godności. I 4 kwietnia 2018 oddalił pozew złożony przez nią na początku 2016 roku.

56-letnia bydgoszczanka, która od 2016 roku angażuje się w działania Obywateli RP i bierze udział w kontrmiesięcznicach smoleńskich, pozwała prezesa PiS za obelgi, które rzucał w trakcie publicznych wystąpień oraz w wywiadach pod adresem działaczy Obywateli RP i innych oponentów politycznych. Chciała, by Kaczyński przeprosił ją w TVN, Polsacie, TVP i TV Republika oraz by wpłacił 20 tys. złotych zadośćuczynienia na cel społeczny.

Sędzia Agnieszka Wlekły-Pietrzak oceniła cztery wypowiedzi wskazane w pozwie, które - jak twierdziła Malinowska - obraziły ją i dotknęły. Sędzia uznała jednak, że nie udowodniła ona, że słowa te były skierowane do niej.

Przeczytaj także:

Sąd: nie wiadomo, kto według Kaczyńskiego jest "najgorszym sortem" i ma niesprawną głowę

Sąd analizował zwłaszcza wypowiedź Kaczyńskiego o „najgorszym sorcie Polaków”. W grudniu 2015 roku prezes PiS mówił w Telewizji Republika: „Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę.

W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort właśnie w tej chwili jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony”.

Malinowska wzięła do siebie tę wypowiedź, bo jest autorką listu do szefów Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Opisała w nim jak PiS demontuje państwo prawa.

Sąd uznał jednak, że Kaczyński w swojej całej wypowiedzi nie wskazał konkretnych osób, do których odnoszą się jego słowa. "Mówił ogólnie i metaforycznie. Nie da się określić grupy osób, do której te słowa były skierowane" - mówiła sędzia, uzasadniając wyrok. Według niej Kaczyńskiemu mogło chodzić o przeciwników PiS. "Ale całość jego wypowiedzi nie jest konkretna, on nie oznacza do kogo to odnosi, mówi o Polakach" - uzasadniała dalej sędzia.

Przypomniała też dwa wyroki Sądu Najwyższego, z których wynika, że o ochronę dóbr osobistych może wystąpić osoba, którą obiektywnie da się wskazać jako pomówioną. Nie wystarczy subiektywne poczucie osoby, która poczuła się dotknięta czyjąś wypowiedzią.

Według sędzi, Malinowska nie wykazała, że Kaczyński miał na myśli takich ludzi jak ona, czy wprost - ją. Tym bardziej, że wypowiedź prezesa PiS o "donoszeniu za granicę" padła w grudniu 2015 roku, a ona do instytucji unijnych pisała w kwietniu 2016 roku.

Sędzia analizowała też słowa, które Kaczyński wypowiedział w grudniu 2015 roku, podczas marszu poparcia dla PiS. Mówił on wówczas o ludziach protestujących przeciwko działaniom obecnej władzy:

„To nie są ludzie którzy mają sprawne głowy, sprawnie myślą”.

Malinowska twierdziła, że ta wypowiedź była adresowana m.in. do uczestników demonstracji KOD - czyli także do niej, bo ona również na nie chodziła.

Według sędzi, również w tym przypadku nie wiadomo do kogo prezes PiS kierował swoje słowa. "Z treści nie da się wywieść, że dotyczy to uczestników demonstracji KOD" - stwierdziła.

Sąd uznał, że również dwie inne wypowiedzi prezesa PiS, które przywoływała Malinowska nie naruszają jej dóbr osobistych.

Krystyna Malinowska zapowiada apelację: "Ten wyrok pokazuje, że poseł [Jarosław Kaczyński-red.] może mieszać z błotem połowę obywateli i nic nie można z tym zrobić, tylko trzeba wziąć to na klatę.

Czy te wypowiedzi były kierowane do mnie? Odpowiem pytaniem. A czy były kierowane do elektoratu PiS? Posłowie mogą tak się do siebie odnosić, ale nie do obywateli. Poseł musi ważyć słowa".

Z wyrokiem nie zgadzają się też dwaj prawnicy, którzy pro bono reprezentowali Malinowską. "Sąd w wyroku nie odniósł się do tego, że Malinowska brała udział w kontrmiesięcznicach, których uczestnicy byli obrażani [przez prezesa PiS- red.]" - mówi OKO.press Krzysztof Frasz, radca prawny z Bydgoszczy.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze