Jarosław Kaczyński ma wątpliwości co do walorów pronatalistycznych programu 500+. Powątpiewa, czy pomoc finansowa zwiększy dzietność. Tymczasem program był forsowany w dużej mierze jako sposób na to, aby Polki więcej rodziły
„To jest program przeciwko nędzy” – stwierdza prezes Prawa i Sprawiedliwości. I ma rację. Z raportu Banku Światowego z sierpnia 2016 wynika, że dzięki programowi od 2014 roku zasięg skrajnego ubóstwa zmniejszył się z 8,9 proc. do 5,9 proc. Wydaje się, że to niewiele, ale to spadek aż o 33 proc.. To bardzo duża i pozytywna zmiana dla setek tysięcy osób.
Przypomnijmy, że ubóstwo skrajne według definicji Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych oznacza brak zaspokojenia potrzeb konsumpcyjnych na poziomie, „poniżej którego występuje biologiczne zagrożenie życia i rozwoju psychofizycznego człowieka.”
Problem w tym, że według tzw. Oceny skutków regulacji, czyli załącznika do ustawy, który opisuje cele i przewidywane skutki wprowadzenia przepisów, program „Rodzina 500+” miał dwa filary. Pierwszym była „pomoc dla rodzin wychowujących dzieci”, a drugim „przeciwdziałanie spadkowi demograficznemu w Polsce”.
W rubryce „Rekomendowane rozwiązania, w tym planowane narzędzia interwencji i oczekiwany efekt” OSR możemy przeczytać, że Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, na mocy której wypłacane są środki, „ma na celu ograniczenie ubóstwa oraz zmianę trendu demograficznego w Polsce.”
Wciąż jest zbyt wcześnie, żeby spodziewać się wzrostu dzietności spowodowanego programem 500+. Od wprowadzenia świadczenia, czyli od kwietnia, nie minęło jeszcze 9 miesięcy, więc wciąż niewiele możemy powiedzieć o skutku demograficznym. Możemy jednak przewidywać, że nie będzie on spektakularny, ponieważ młodzi Polacy odwlekają decyzję o rodzicielstwie z powodu splotu wielu czynników takich jak: niestabilność na rynku pracy, kiepska sytuacja mieszkaniowa – o czym wspomniał Jarosław Kaczyński, twierdząc, że to „Mieszkanie+” może przynieść więcej korzyści dla demografii - czy niesatysfakcjonujący dostęp do żłobków i przedszkoli.
Jarosław Kaczyński słusznie więc powątpiewa w pronatalistyczny aspekt 500+ i słusznie zauważa, że jego skutkiem jest przede wszystkim ograniczenie ubóstwa. Ale to oznacza, że prezes przyznaje, że moduł programu, który miał odpowiadać za dzietność w najlepszym razie zadziała w ograniczonym stopniu, a w najgorszym nie zadziała w ogóle.
To wyjątkowa sytuacja, w której przyznajemy zarówno prawdę, jak i „matołka” za „brak orientacji w temacie”.
Udostępnij:
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Komentarze