Jarosław Kaczyński chętnie w swoich przemówieniach stosuje różne statystyki. Szczególnie gdy pasują mu do tezy. Sprawdziliśmy, skąd pochodzą liczby, które prezes PiS przedstawia jako wskaźnik „poziomu życia”
W niedzielę 30 lipca 2023 w Połajewie w Wielkopolsce prezes PiS Jarosław Kaczyński opowiadał zebranym na pikniku rodzinnym o ambicjach Polski pod rządami PiS:
„Czy my sądziliśmy, nawet te kilkanaście lat temu, że tak szybko będziemy się zbliżali, jeżeli chodzi o nasz dochód na głowę, do państw zachodniej Europy? A zbliżamy się naprawdę szybko i nigdy w historii nie byliśmy tak szybko. Ale nam to nie wystarcza. My najpierw chcemy dotrzeć do 100 proc., jeżeli chodzi o przeciętny poziom UE, a trochę nam do tego jeszcze brakuje,
ale jeżeli chodzi o poziom życia, to już mamy 86 proc., bo mamy wyższy poziom życia niż poziom PKB – dlaczego? Bo są wielkie transfery socjalne
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
To nie pierwszy raz, gdy Jarosław Kaczyński używa tej liczby. O 86 proc. średniej unijnej mówił też choćby w TVP Info w czerwcu. O jaką liczbę chodzi? Kaczyński nie podaje, o co dokładnie mu chodzi, nie ma w zestawieniach czegoś takiego, jak jedna liczba określająca „poziom życia”.
Sprawdziliśmy różne statystyki Eurostatu i mamy pewność, że Jarosław Kaczyński mówi o rzeczywistej konsumpcji prywatnej, bo właśnie z tym wskaźnikiem zgadzają się podawane przez niego dane. To tutaj w zeszłym roku nasz poziom wobec średniej unijnej to 86 proc., wyprzedziliśmy też rzeczywiście w ostatnich latach Czechy i Hiszpanię. Jak wygląda jej zestawienie dla krajów UE w 2022 roku?
Jarosław Kaczyński chętnie mówi o przegonieniu Hiszpanii i Czech, nie wspomina natomiast, że w tej klasyfikacji wyprzedziła nas Rumunia, że gonimy także Litwę. Czy to oznacza, że Rumuni są od tego roku bogatsi od Polski? Niekoniecznie. Niestety to automatycznie oznacza, że Jarosław Kaczyński nie ma też racji, że jesteśmy już bogatsi od Hiszpanii i Czech.
Wskaźnik ten jest trudny w jednoznacznej interpretacji, bo bardzo złożony – obejmuje płace, transfery, oszczędności. Jest on też przeliczony na parytet siły nabywczej. Tak, by można było porównywać wydatki w poszczególnych krajach, chociaż te same produkty i usługi mają bardzo różne ceny. Jeśli pominiemy różnice w cenach i kursach, Polska ma znacznie mniejszą konsumpcję i niższe ceny (62 proc. średniej unijnej) niż Hiszpania (97 proc.) i Czechy (92 proc.).
Wskaźnik rzeczywistej konsumpcji prywatnej, z którego korzysta Jarosław Kaczyński, urealnia te różnice w odniesieniu do cen krajowych. Ale ma też swoje wady. Nie uwzględnia na przykład tego, że siła nabywcza Polaków (lub Rumunów) za granicą jest znacznie słabsza niż Hiszpanów i Czechów. Nie jest to kluczowe dla dobrobytu poszczególnych gospodarstw domowych, bo większość czasu spędzamy u siebie. Ale nie można też powiedzieć, że jest to bez znaczenia.
Dobrą ilustracją problemów z interpretacją tego wskaźnika jest droga, jaką w ostatnich latach przebyła Rumunia. W 2015 roku rumuńska konsumpcja wynosiła 59 proc. średniej unijnej, w 2022 roku to 88 proc., więcej niż Polska. Częścią wytłumaczenia tego fenomenu jest to, że Rumunia jako jedyne państwo regiony w ostatnich latach zdołała zwiększyć udział konsumpcji w PKB. W Polsce, Czechach i na Węgrzech jest on w stagnacji lub nawet spada. Rzeczywiście od 2015 roku Rumunia rozwijała się zauważalnie szybciej niż Polska.
Z tego wskaźnika wynika więc, że Polacy wydają na konsumpcję relatywnie więcej niż Czesi i Hiszpanie, ale mniej niż Rumuni. Niekoniecznie oznacza to, że Rumuni mają wyższy poziom życia od Polaków, a Polacy od Hiszpanów. Jest tylko jednym z kilku różnych wskaźników, który może pomóc nam ocenić, gdzie żyje się lepiej z punktu widzenia ekonomii. Jednej, idealnej miary nie ma.
Część ekonomistów będzie stała na stanowisku, że wciąż najlepszym wyznacznikiem poziomu życia jest PKB na osobę według parytetu siły nabywczej. Tutaj Polska niezmiennie rośnie i dąży do średniej unijnej, ale nasz wynik to 80 proc.
Pamiętajmy o tym, że mówimy o miarach relatywnych, to znaczy w odniesieniu do średniej unijnej. A ta wciąż rośnie, bo wszystkie kraje UE się bogacą, choć w różnym tempie. Nawet więc spadek w mierze relatywnej może oznaczać ciągły wzrost gospodarki czy dobrobytu.
Spójrzmy teraz na PKB według parytetu siły nabywczej w 2022 roku:
Tutaj Rumunia jest za Polską, a Polska za Hiszpanią. Ale różnice są już niewielkie. Hiszpania dramatycznie straciła na globalnym kryzysie finansowym po 2007 roku i na kryzysie strefy euro w latach 2012-2013 i nigdy się z tych kryzysów nie podniosła. Kraje Europy wschodniej i środkowej regularnie prą w górę i najpewniej dalej będziemy zbliżać się do średniej unijnej. Kluczowe pytanie brzmi, czy uda nam się utrzymać dotychczasowe tempo tej pogoni.
Powyższy wykres jest też dobrą ilustracją problemów z PKB. Chodzi oczywiście o dwie pierwsze pozycje – Luksemburg i Irlandię. W tych krajach PKB jest znacznie podbijane przez zagranicznych rezydentów podatkowych czy międzynarodowe firmy, które raportują tam podatki. W innych krajach to zjawisko też występuje, ale znacznie słabiej.
Co z dochodami? Spójrzmy na dochód rozporządzalny, również skorygowany o parytet siły nabywczej.
Dochód rozporządzalny to suma wszystkich dochodów gospodarstwa domowego z różnych źródeł, pomniejszonych o należne podatki. Dla 2021 roku mamy dane dla 24 państw (brakuje Malty, Bułgarii i Rumunii). Polska jest tutaj na 18. miejscu na 24. Za Hiszpanią i Czechami, 26 proc. poniżej średniej unijnej. Nasze dochody na tle UE nie wyróżniają się, mamy jeszcze wiele do nadrobienia.
I jeszcze jeden wskaźnik – wskaźnik rozwoju społecznego (human developement index, HDI). Jest on obliczany przez agencję ONZ, Program Narodów Zjednoczonych do spraw Rozwoju. Obejmuje on między innymi jakość edukacji, ochrony zdrowia czy dochody. Jest on próbą znalezienia klasyfikacji krajów właśnie według jakości życia. Jako że łączy bardzo różne dane i doświadczenia, nie jest obiektywny jak proste dane gospodarcze o dochodach czy PKB. Ale jest ciekawą próbą policzenia jakości życia, którą warto wziąć pod uwagę.
Najnowszy raport podaje dane za 2021 rok. Wskaźnik powyżej 0,8 to wysoki rozwój społeczny. W tej kategorii znajdują się wszystkie kraje UE poza Bułgarią (0,795). Polska globalnie znajduje się na 34 miejscu (HDI 0,876). W Unii mamy 18. miejsce. Ponownie nad Polską znajdują się i Czechy (32. miejsce globalnie, HDI 0,889), i Hiszpania (28. miejsce globalnie, HDI 0,905).
Czyli – dobrobyt lub poziom życia można mierzyć bardzo różnie, nie jest to natomiast obiektywna kategoria, więc nigdy nie będzie jednej, definitywnej miary. Ale na podstawie tych kilku, które wymieniliśmy widać, że pozycja Polski nie jest tak dobra, jak chciałby Jarosław Kaczyński po 8 latach swoich rządów. Prezes PiS wybrał jedną kategorię, która najlepiej pasuje do jego opowieści. A rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
W makroskali Polska radzi sobie przecież dobrze. Tylko że nie jest to zasługa jedynie PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Do tego przyłożyła się ciężka praca Polek i Polaków przez ostatnie 30 lat, swoje dołożyły wszystkie ekipy rządzące Polską w tym czasie. Ale to Jarosławowi Kaczyńskiemu nie przejdzie przez gardło.
Na koniec wróćmy jeszcze do słów Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS uważa, że nasza dobra pozycja w poziomie życia wobec Europy bierze się z tego, że wydajemy dużo na transfery socjalne. To po prostu nieprawda. Program 500 plus pozwolił zredukować ubóstwo w rodzinach z dziećmi, ale nie załatwił wszystkich problemów Polaków i nie zapewnił nam powszechnego dobrobytu.
Najnowsze pełne dane Eurostatu na temat wydatków na ochronę socjalną pochodzą z 2020 roku. Wówczas średnia unijna takich wydatków wobec PKB wynosiła 31,7 proc., dla Polski tymczasem – 22,7 proc.
Polska rzeczywiście przoduje w wydatkach na świadczenia dla rodzin i dzieci. Tutaj w 2020 roku wydawaliśmy 3,8 proc. PKB i byliśmy pod tym względem na pierwszym miejscu w Europie. I stało się tak właśnie dzięki 500 plus. W 2015 roku było to 1,5 proc., w 2016 – 2,6 proc., a po rozszerzeniu na każde dziecko właśnie 3,8 proc. Nadrabiamy więc w pomocy rodzinom, w innych kategoriach wyglądamy za to kiepsko.
Naprawa takich obszarów (szczególnie ochrony zdrowia) to jednak trudniejsze zadanie niż comiesięczny przelew do milionów rodzin. Świat nie kończy się jednak na 500 plus (za chwilę już 800 plus) i dodatkowych emeryturach.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze