0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Banka / Agencja GazetaBartosz Banka / Agen...

"Jestem przekonany, że pierwsza łopata pod przekop Mierzei Wiślanej zostanie wbita w trakcie tej kampanii wyborczej" - mówił trzy tygodnie temu, 24 września 2018, Jarosław Kaczyński na antenie Radia Olsztyn. I słowa dotrzymał - wziął łopatę w rękę. Choć z wbijaniem było słabo.

A było to tak. 16 października prezes PiS został dowieziony na plażę w obstawie pięciu rządowych terenówek i dokonał "uroczystego wbicia ostatniego kołka tyczącego granice" przekopu. I to mimo że oficjalnie przebywa na zwolnieniu lekarskim z powodu choroby kolana.

Razem z nim biało-czerwony kołek obsypywali piaskiem minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk i poseł Jerzy Wilk, kandydat PiS na prezydenta Elbląga.

Jednak wbrew szumnym zapowiedziom Jarosława, to był tylko przedwyborczy spektakl, a nie żadne - nawet symboliczne - rozpoczęcie inwestycji.

Budowa przekopu jest jak ten lekko podsypany piaskiem chwiejny kijek na bałtyckiej plaży - nie ma ani zgody na inwestycję, ani wykonawcy, ani nawet decyzji środowiskowej.

Przeczytaj także:

Kaczyński na podeście na plaży

Kaczyńskiego, Gróbarczyka, Wilka i oficjeli na miejsce planowanego przekopu w Nowym Świecie na Mierzei dowiozła kolumna samochodów terenowych, która rozjechała plażę. Dziennikarzy przetransportowano w przyczepie ciągnika.

Na miejscu czekał drewniany podest, dwie plansze z wizualizacją przekopu oraz połączone taśmą słupki geodezyjne wyznaczające przebieg inwestycji. Ostatni z nich włożono do przygotowanego dołka na plaży i łopatę piasku wsypał do dołka sam Kaczyński. Uroczystość - choć to chyba zbyt duże słowo - trwała zaledwie kilka minut.

"Jeśli chodzi o zdobycie dokumentów, to jest kwestia kilku tygodni. Można powiedzieć, że się udało, bo kiedy budowa się rozpocznie, to klamka zapadnie. Polska przez wiele lat była państwem niesuwerennym. Dzisiaj pokazujemy ostatecznie, że mamy na tym terenie pełną suwerenność" - powiedział Kaczyński.

Powtórzył to, co powtarza od lat: że budowa przekopu to być-albo-nie być polskiej niepodległości.

Reszta wystąpienia zawierała tajemnicze sugestie, pobrzmiewające nieco spiskowo. Kaczyński mówił, że "wiemy, kto nie chciał się zgodzić, kto blokuje cieśninę i wprowadza ograniczenia administracyjne".

Trudno powiedzieć, co miał dokładnie na myśli, ale wspomniane przez niego "ograniczenia administracyjne" - takie jak choćby wspomniana zgoda środowiskowa - są normalnym elementem procesu decyzyjnego przy takich inwestycjach.

"Zrobimy to, co jest potrzebne i nikt nam nie przeszkodzi. Odrzucimy pozostałości tego, co było" - dodał prezes PiS.

Po wszystkim odjechał do Kątów Rybackich, gdzie mówił o tym, że "port w Elblągu powinien być portem uzupełniającym dla Gdańska i Gdyni" i "z całą pewnością przyczyni się do rozwoju gospodarczego całego regionu".

Kuriozum i maskarada

"To kuriozalna wypowiedź i kuriozalna sytuacja. Żadna z kluczowych decyzji dotyczących przekopu jeszcze nie została wydana" - przypomniał marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk. "Trudno dzisiejszą uroczystość traktować inaczej niż jako element kampanii wyborczej" - dodał.

Zarząd województwa pomorskiego jest przeciwny pomysłowi. W lipcu 2018 roku zgłosił aż 64 krytyczne uwagi do przygotowanego przez Urząd Morski w Gdyni raportu oddziaływania na środowisko. Skrytykowano kalkulacje ekonomiczne i wskazano na niszczycielski wpływ przekopu na przyrodę Zalewu Wiślanego.

Krytycznie od lat na pomysł przekopu patrzą również środowiska ekologiczne. Dr hab. Maciej Przewoźniak z Politechniki Gdańskiej nazwał akt Kaczyńskiego "maskaradą".

"Wszyscy jako podatnicy zapłacimy za konsekwencje tej maskarady, zapłaci przyroda długotrwałą agonią Mierzei i Zalewu, zapłacą mieszkańcy Elbląga i gmin nadzalewowych rozczarowaniem z widoku pustego portu i z braku rozwoju gospodarczego" - napisał naukowiec.

880 mln za zniszczenie przyrody

Inwestycja ma kosztować 880 mln zł. To nie tylko sam przekop przez Mierzeję Wiślaną o długości 1260 m, głębokości 5 m i szerokości od 100 do 25 metrów. Ale również biegnący przez Zalew Wiślany tor wodny łączący przekop z Elblągiem o długości 22 km, głębokości 5 m (przy średniej głębokości zalewu 2,7 m) i szerokości od 60 do 120 m. Do tego port postojowy dla statków i kotwicowisko.

Wpływ tej inwestycji na przyrodę będzie ogromny. I jak przekonują eksperci - wbrew zapewnieniom PiS - szkodliwy.

Przekop i tor wodny przetną obszary Natura 2000: specjalne obszary ochrony siedlisk Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana, a także obszar specjalnej ochrony ptaków Zalew Wiślany.

Już dwa lata temu, w 2016 roku, wskazywała na to analiza przygotowana przez Polski Klub Ekologiczny. Niedawno w "Wyborczej" ukazał się artykuł Tomasza Ulanowskiego "Przekop Mierzei Wiślanej: im wybory bliżej, tym kanał głębszy", w którym przedstawiono zaktualizowaną ekologiczną krytykę inwestycji.

Zagrożenia to m.in.:

  • zniszczenie przez kanał trzcinowisk, które są ptasim siedliskiem;
  • powstałe podczas pogłębiania toru wodnego chmury osadów - przynajmniej dwa razy w roku będzie trzeba wybierać tony mułu - będą negatywnie oddziaływać na tarliska sandacza i innych ryb słodkowodnych oraz wpływające do zalewu śledzie;
  • wpływające na Zalew Wiślany duże statki będą wywoływać fale niszczące roślinność brzegową, a w okresie lęgowym ptaków będą niszczyć ich gniazda i topić pisklęta - dziś gniazdują tu rzadkie gatunki, np. rybitwy białowąse;
  • tor wodny przetnie szlaki migracyjne ptaków, nietoperzy oraz ryb dwuśrodowiskowych (słono-słodkowodnych), np. węgorza, łososia i troci wędrownej;
  • przekop utrudni migracje dzików, jeleniowatych i drapieżników na Mierzei Wiślanej;
  • budowa i późniejszy ruch statków to ryzyko wycieku substancji ropopochodnych i zatrucia cennego przyrodniczo obszaru Zalewu Wiślanego.

Czy to się w ogóle opłaca?

Pewność Kaczyńskiego, że inwestycja przyczyni się do rozwoju ekonomicznego Elbląga i regionu jest kwestionowana przez ekspertów.

Bo - pomijając ewidentne koszty środowiskowe - przekop i tor raczej nie uczynią z tego miasta portu o szczególnym znaczeniu.

Rozmówcy "Wyborczej" wskazywali na Kołobrzeg, który jest portem porównywalnym do Elbląga. I choć leży nad samym Bałtykiem - a więc nie trzeba było do niego się "przekopywać" - nie jest dość mocny na to, by konkurować ze Szczecinem, Świnoujściem, Gdynią i Gdańskiem.

"W każde święta Kevin sam w domu, w każde wybory przekop Mierzei"

Z kolejnej już akcji PiS na bałtyckiej plaży ironizują internauci. Bo przekopywanie Mierzei Wiślanej inaugurowano nie pierwszy raz. W 2011 i 2013 roku "wbijali łopatę" Leonard Krasulski i Anna Fotyga z PiS. Zawsze przed wyborami.

Internauci dobrze wyczuli absurd sytuacji tegorocznej "inauguracji". Sieć - niczym mierzeję - zalała fala memów:

Fot. TVPi Korea / Twitter
Fot. Sekcja Gimnastyczna / Facebook
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze