0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

Sędziowskie stowarzyszenia wzywają sędziów do masowego zgłaszania swoich kandydatur na sędziów Sądu Najwyższego. Jeśli się tak stanie, to kandydatów będą setki (wolnych miejsc prezydent ogłosił na razie 44), może to spowolnić, lub wręcz zablokować, procedurę opiniowania kandydatur przez KRS. A potem odrzuceni kandydaci mogą się skarżyć do Naczelnego Sądu Administracyjnego, co wstrzyma procedurę obsadzania SN.

Ale KRS nie pozostaje bezczynna. Kombinuje, jak maksymalnie uprościć procedurę oceny.

Do wtorku 10 lipca 2018 na stronie KRS wisiała informacja, jakie dokumenty chętni sędziowie powinni dołączyć do tego wniosku. Było ich sporo, m.in. wybór stu spraw, które osądzili oraz rozmaite zaświadczenia, m.in. z IPN, że nie pracowało się w organach bezpieczeństwa państwa.

Takie dokumenty muszą składać do KRS sędziowie ubiegający się o stanowiska sędziów sądów powszechnych, w tym np. o awans do sądu wyższej instancji.

We wtorek z informacji KRS o wymaganych dokumentach zniknęły wszystkie wymogi. Teraz wystarczy zgłoszenie i zaświadczenie lekarskie. Nic więcej. Zatem przy wyborze do Sądu Najwyższego warunki stawiane sędziom są znacznie niższe niż przy awansie czy mianowaniu na sędziego sądu powszechnego.

W tej sytuacji jasno widać, że jedynym kryterium będzie opinia szeptana: czy to nasz, czy nie nasz? Wyłuska się „naszych”, dla porządku poprosi prezesów ich sądów o opinię (a te stanowiska obsadził już minister-prokurator Zbigniew Ziobro) i z głowy.

Procedura, którą we wtorkowym Poranku Radia TOK FM wiceprzewodniczący KRS Wiesław Johann wycenił na kilka miesięcy, potrwa dwa dni. Resztę chętnych, zidentyfikowanych jako „nie naszych”, załatwi się bowiem negatywnymi opiniami prezesów.

Bezwstyd działania KRS, konstytucyjnego organu, którego zadaniem jest „stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”, dorównuje bezwstydowi partii, która wyłoniła dzisiejszą Krajową Radę Sądownictwa. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Ewa Siedlecka jest publicystka prawną tygodnika „Polityka”. Ten tekst ukazał się najpierw na jej Blogu Konserwatywnym.

;

Udostępnij:

Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze