0:000:00

0:00

Witajcie moi bracia Amerykanie. Obywatele tego narodu przemówili. Zapewnili nam wygraną. Przekonującą wygraną. Wygraliśmy “my, naród”.

Wygraliśmy największą liczbą głosów oddanych na kandydata w wyborach prezydenckich w całej historii naszego kraju - 74 milionami głosów. Czuję się zaszczycony zaufaniem, którym mnie obdarzyliście.

Obiecuję być prezydentem, który nie dzieli, tylko jednoczy. Który nie widzi stanów czerwonych czy niebieskich, a tylko Stany Zjednoczone. Prezydentem, który będzie niestrudzenie pracował nad zdobyciem zaufania wszystkich obywateli. Bo to jest właśnie sercem Ameryki: jej obywatele. Na tym właśnie będzie skupiał się nasz rząd.

Odzyskać duszę Ameryki

Postanowiłem ubiegać się o ten urząd po to, by odzyskać duszę Ameryki. Odbudować tak kluczową dla naszego narodu klasę średnią. Odzyskać szacunek świata i zjednoczyć nas tutaj, w domu. To, że tak wiele milionów Amerykanów zagłosowało na tę wizję, jest największym zaszczytem mojego życia. Teraz uczynienie tej wizji prawdziwą będzie naszym zadaniem dziejowym.

Jak mówiłem już wielokrotnie, jestem mężem Jill. Nie byłoby mnie tutaj bez niestrudzonego wsparcia, które dawali mi Jill, Hunter, Ashley, nasze wnuki, ich małżonkowie i cała nasza rodzina. Są oni moim sercem.

Jill jest mamą, "mamą wojskową", i nauczycielką. Poświęciła swoje życie edukacji, ale nauczanie to nie tylko to, czym się zajmuje - to to, kim jest. Jest to wspaniały dzień dla amerykańskich nauczycieli: jedna z was będzie w Białym Domu. Jill będzie wspaniałą Pierwszą Damą.

Będę też miał zaszczyt służyć z fantastyczną wiceprezydent, Kamalą Harris, która przejdzie do historii jako pierwsza kobieta, pierwsza kobieta afroamerykańskiego pochodzenia, pierwsza kobieta południowo-azjatyckiego pochodzenia oraz pierwsza córka imigrantów kiedykolwiek wybrana na to stanowisko w naszym państwie.

To powinno było wydarzyć się już dawno, a dzisiejsze zwycięstwo przypomina nam o wszystkich, którzy spędzili tyle lat, walcząc o to, by mogło się tak stać. Po raz kolejny Ameryka poczyniła moralny krok w stronę sprawiedliwości. Kamala, Doug, bez względu na to czy się wam to podoba, jesteście rodziną. Zostaliście honorowymi Bidenami i nie ma już ucieczki.

Do wszystkich wolontariuszy, ludzi pracujących w lokalach wyborczych podczas pandemii, lokalnych urzędników wyborczych - należą się wam wyjątkowe podziękowania od naszego narodu.

Do całego zespołu, który pracował nad moją kampanią, do wszystkich wolontariuszy, wszystkich tych, którzy dali z siebie tak wiele, by ta chwila była możliwa. Zawdzięczam wam wszystko. A do wszystkich, którzy nas wspierali: jestem dumny z kampanii, którą zbudowaliśmy i przeprowadziliśmy.

Jestem dumy z koalicji, którą stworzyliśmy: najszerszej i najbardziej zróżnicowanej w historii: Demokraci, Republikanie i niezależni. Politycy progresywni, umiarkowani i konserwatywni. Ludzie młodzi i starzy. Z miast, przedmieść i wsi. Geje, ludzie heteroseksualni, osoby transpłciowe. Biali. Latynosi. Azjaci. Rdzenni mieszkańcy Ameryki.

A w szczególności w chwilach, kiedy nasza kampania miała się najgorzej, społeczność afroamerykańska ponownie stanęła za mną murem. Zawsze mogłem na was polegać, a teraz wy możecie polegać na mnie. Powiedziałem od samego początku, że chcę, aby nasza kampania odzwierciedlała Amerykę i myślę, że się nam to udało. Teraz będę chciał, żeby tak samo wyglądała moja administracja.

Bitwy naszych czasów

Do tych, którzy głosowali na prezydenta Trumpa: rozumiem wasze dzisiejsze rozczarowanie. Sam przegrałem w swoim życiu parę wyborów. Ale teraz dajmy sobie przynajmniej szansę. Czas odstawić na bok ostrą retorykę. Obniżyć temperaturę. Dostrzec się znowu nawzajem. Zacząć znowu słuchać siebie nawzajem.

Aby czynić postęp musimy przestać traktować swoich przeciwników jak wrogów. Nie jesteśmy wrogami. Jesteśmy Amerykanami.

Biblia mówi nam, że wszystko ma swój czas. Jest czas budowania, czas zbierania plonów, czas sadzenia. I czas leczenia. To jest czas na leczenie ran w Ameryce.

Teraz gdy kampania się już zakończyła: jaka jest wola narodu? Jaki jest nasz mandat?

Wierzę, że jest on następujący: Amerykanie zażądali od nas zebrania sił przyzwoitości i sił sprawiedliwości. Zebrania sił nauki i sił nadziei w największej bitwie naszych czasów. Bitwie o kontrolę nad wirusem. Bitwie o budowanie dobrobytu. Bitwie o zapewnienie waszym rodzinom opieki zdrowotnej. Bitwie o sprawiedliwość rasową i wytrzebienie systemowego rasizmu w tym kraju. Bitwie o uratowanie klimatu. Bitwie o przywrócenie przyzwoitości, obronę demokracji i o to by każdy w tym kraju otrzymał prawdziwą szansę.

Współpraca to wybór

Zaczniemy naszą pracę od zdobycia kontroli nad pandemią koronawirusa. Nie możemy naprawić gospodarki, przywrócić naszej witalności, ani cieszyć się najcenniejszymi chwilami, które daje nam życie - przytuleniem wnuka, świętowaniem urodzin, ślubów, ukończenia studiów, wszystkimi tymi chwilami, które mają największe znaczenie - dopóki nie zdołamy uzyskać kontroli nas tym wirusem.

W poniedziałek wyznaczę jako doradców w okresie przejściowym grupę naukowców i ekspertów, którzy pomogą nam przekształcić nasz plan walki z koronawirusem na konkretną strategię działania, która wejdzie w życie 20 stycznia 2021. Będzie to strategia zbudowana na solidnym podłożu naukowym. Będzie stworzona z miłosierdziem, empatią i troską. Nie będziemy szczędzić wysiłków, by zahamować tę pandemię.

Kandydowałem jako Demokrata. Będę teraz amerykańskim prezydentem. Będę pracował równie ciężko dla tych, którzy na mnie nie zagłosowali co dla tych, którzy oddali na mnie swój głos.

Niechaj tu i teraz skończy się w Ameryce era demonizacji. Odmowa wzajemnej współpracy Demokratów i Republikanów nie wynika z jakiejś nieznanej siły, nad którą nie mamy kontroli. Jest to decyzja. Jest to wybór, którego dokonujemy.

I jeśli możemy podjąć decyzję, że nie będziemy ze sobą współpracować, to możemy też podjąć decyzję, że będziemy współpracować. Wierzę, że jest to element zadania, które powierzył nam naród amerykański. Oni chcą, byśmy współpracowali. Taki będzie mój wybór. I zwracam się do Kongresu - zarówno do Demokratów jak i Republikanów - aby uczynili ten sam wybór.

Szerzcie wiarę!

Historia Ameryki to historia o powolnym, ale ciągłym poszerzaniu możliwości. Powiem jasno: zbyt wiele marzeń było odwlekanych zbyt długo. Musimy uczynić potencjał tego kraju dostępnym dla wszystkich bez względu na kolor skóry, pochodzenie, wyznanie, tożsamość czy niepełnosprawność.

Ameryka zawsze była kształtowana przez punkty zwrotne, momenty, w których musieliśmy podejmować trudne decyzje co do tego kim jesteśmy i kim chcemy być. Lincoln w 1860 ratujący Unię. Roosevelt w 1932 oferujący strudzonemu narodowi Nowy Ład. Kennedy w 1960 otwierający Nową Granicę. I 12 lat temu kiedy Barack Obama rozpoczął nowy rozdział historii i powiedział nam „Tak, możemy”.

Stoimy teraz w przededniu punktu zwrotnego. Mamy możliwość pokonania rozpaczy i zbudowania narodu pełnego dobrobytu i determinacji. Możemy to zrobić. Wiem, że możemy. Już od dawna mówię o duszy Ameryki. Musimy odzyskać duszę Ameryki.

Nasz naród kształtowany jest poprzez ciągłą walkę pomiędzy naszymi najlepszymi cechami i naszymi najgorszymi impulsami. Czas, by zwyciężyły nasze najlepsze cechy.

Cały świat obserwuje dziś Amerykę. Jestem przekonany, że gdy jesteśmy w najlepszej formie, stanowimy światło przewodnie dla świata. Prowadzimy nie za pomocą przykładu naszej siły, ale za pomocą siły naszego przykładu.

Zawsze uważałem, że można zdefiniować Amerykę jednym słowem: możliwości. Że w Ameryce każdy powinien mieć szanse zajść tak daleko jak sięgają jego marzenia i dane mu przez Boga umiejętności. Widzicie, ja wierzę w możliwości tego kraju.

Zawsze patrzymy do przodu. Widzimy przed sobą Amerykę, która jest bardziej wolna i sprawiedliwa. Amerykę, która tworzy nowe miejsca pracy z godnością i szacunkiem. Widzimy przed sobą Amerykę, która znajduje sposoby na wyleczenie chorób takich jak rak czy Alzheimer. Amerykę, która nigdy nie pozostawia nikogo w tyle. Amerykę, która nigdy się nie poddaje, nigdy nie daje za wygraną.

To jest wspaniały kraj. A my jesteśmy dobrym narodem. To są Stany Zjednoczone Ameryki. I nigdy nie było niczego, czego nie moglibyśmy zrobić, jeśli robimy to razem.

Podczas ostatnich kilku dni kampanii myślałem dużo o hymnie, który jest bardzo ważny dla mnie i dla mojej rodziny. Miał on wielkie znaczenie zwłaszcza dla mojego zmarłego syna Beau. Świetnie oddaje on wiarę, która podtrzymuje mnie i która, moim zdaniem, podtrzymuje Amerykę.

Mam nadzieje, że może on być choć drobnym pocieszeniem i ukojeniem dla ponad 230 tysięcy rodzin, którym ten straszny wirus odebrał w tym roku bliskich. Moje serce jest z wami. Mam nadzieję, że ten hymn wam również przyniesie pocieszenie.

“Uniesie was On na skrzydłach orlich,

poniesie na tchnieniu poranka,

uczyni was lśniącymi jak słońce

i trzymać was będzie w swej dłoni“.

A teraz wspólnie, na skrzydłach orlich, ruszamy do pracy, do której wezwał nas Bóg i historia. Z sercami pełnymi determinacji i z pewnymi rękami, z wiarą w Amerykę i w siebie nawzajem, z miłością do ojczyzny i z pragnieniem sprawiedliwości, stańmy się tym narodem, którym wiemy, że możemy być.

Narodem zjednoczonym. Narodem wzmocnionym. Narodem wyleczonym z ran. Stanami Zjednoczonymi Ameryki.

Panie i Panowie, nigdy, nigdy nie było czegoś, czego nie dalibyśmy rady zrobić gdy tego spróbowaliśmy. Więc pamiętajcie, jak mówił do mnie mój dziadek gdy byłem mały: „Joey, trzymaj wiarę”. A moja babcia mówiła: „Nie, Joey, szerz ją”. Szerzcie wiarę!

Niech Bóg was błogosławi. I niech Bóg chroni naszych żołnierzy.

Tłumaczenie: Wiktoria Vogt

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze