0:000:00

0:00

Zgromadzenie - odbyło sie 3 października - prowadziła najbardziej znana polska publicystka prawna Ewa Siedlecka, może stąd skojrzenie z trybunałem.

Przypomnijmy, jeden z liderów Obywateli RP 58-letni Paweł Kasprzak zebrał podpisy pod swoją kandydaturą w wyborach do Senatu w okręgu nr 44 obejmującym warszawskie dzielnice Białołęka, Bielany, Śródmieście i Żoliborz. Głosują w nim również obywatele polscy przebywający za granicą. Wybierany jest w nim 1 senator.

Koalicja Obywatelska zdecydowała o wystawieniu w tym okręgu byłego wieloletniego polityka PiS, konserwatysty 55-letniego Michała Kazimierza Ujazdowskiego. Inne partie opozycyjne w ramach tzw. paktu senackiego zrezygnowały z wystawienia kontrkandydatów - jednomandatowe okręgi wyborcze i stosowana w wyborach do senatu metoda względnej większości sprawiają, że zwiększyłoby to ryzyko zwycięstwa kandydata PiS.

PiS w tym okręgu reprezentuje 71-letni Marek Rudnicki z Chicago, lekarz, b. działacz Solidarności na Śląsku, który w 1988 roku wyemigrował do USA. Jest obecnie profesorem w Medical School w Ross University w Chciago.

Kandydatura Ujazdowskiego wzbudziła jednak zdecydowany sprzeciw wśród wielu wyborów opozycji, zwłaszcza o poglądach lewicowych.

OKO.press starało się o wywiad z Ujazdowskim, ale odmówił. Odmówił także – mimo wcześniejszej zgody – udziału w debacie 28 sierpnia 2019 z Pawłem Kasprzakiem.

Przeczytaj także:

W debacie 3 października zaproszeni mówcy, jak sędziowie przysięgli, mieli za zadanie odpowiedzieć tylko na jedno pytanie - czy Kasprzak ma kandydować czy nie.

W debacie uczestniczyli: dziennikarz Jacek Żakowski, politolog prof. Radosław Markowski, prawniczka prof. Monika Płatek oraz pisarka i aktywistka Klementyna Suchanow.

Publiczność była podekscytowana, niecierpliwa werdyktu i argumentacji, mówcy klarowni w wywodach i pełni szacunku do bohatera wieczoru. Ten milczał.

Wysłuchaliśmy stanowisk i argumentów zaproszonych gości oraz mowy Kasprzaka o jego ostatecznej decyzji.

[okonawybory]

Jacek Żakowski: „Jesteś kapitałem na przyszłość. Teraz się wycofaj”

„Trzeba dać wyraźny sygnał partyjnym kartelom, które narzucają nam swoich kandydatów na posłów i senatorów, że nam się to nie podoba. Paweł to jedyny demokratyczny kandydat w okręgu nr 44 w Warszawie" - mówił dziennikarz i publicysta Jacek Żakowski.

"Bo sytuację mamy taką: niedemokratycznie wskazany kandydat kartelu (Ujazdowski) zachował się jak skrajny przeciwnik demokracji, odmawiając nawet przystąpienia do debaty z potencjalnym kontrkandydatem.

To potwierdza najgorsze obawy o kwalifikacje moralne tego człowieka. Dziwię się, że partie tworzące porozumienie senackie w tej sytuacji nie wycofały poparcia dla niego. Ponieważ to jest bardzo silny symbol niskiej jakości moralno-politycznej tej osoby. Mówię tu po prostu o jakości człowieka.

Ale to powiedziawszy, mam jednak świadomość, że w Senacie jest tylko 100 miejsc, a gra idzie o bardzo cieniutki margines, może dwóch, może jednego mandatu, gdzie opozycja ma szansę zdobyć przewagę w tej bitwie.

Może się tak zdarzyć, że PiS wygra i wtedy cała odpowiedzialność spadnie na Pawła Kasprzaka, a wydaje mi się, że on jest ważnym kapitałem polskiej polityki na przyszłość. Jest kandydatem przyszłości. Jego zasługi są przed nami. W obliczu sytuacji bliskiej pewności, że na Żoliborzu wygra PiS, niech Ujazdowski weźmie klęskę na swoje sumienie, ewentualnie niech się podzieli ze Schetyną.

Wiążę z Tobą Pawle wielkie nadzieje na przyszłość w polskiej polityce, dlatego wycofaj się dla swojego dobra".

Prof. Markowski. „To nie są zwykłe wybory. Na pluralizm przyjdzie czas. Zrezygnuj”

Radosław Markowski podpisał już wcześniej list byłych prezydentów i kilkorga innych sygnatariuszy z apelem o rezygnację kandydujących do Senatu spoza wspólnej listy trzech opozycyjnych partii. Wiadomo było, w którą stronę przeprowadzi swój wywód.

„Nie osłabiajcie jedności, którą udało się z wielkim trudem wypracować” - napisali sygnatariusze listu.

Kasprzak odpowiedział na ten list: „Konflikt, w którym się znalazłem na skutek politycznych decyzji kierownictwa opozycji dotyczy kwestii oburzająco niesłusznie zwanych światopoglądowymi. Polska wolność i demokracja to są prawa kobiet, gejów i każdej mniejszości - prawa człowieka po prostu”.

„Podpisałem ten list z całym przekonaniem i teraz wyłożę dlaczego" - zaczął Markowski.

"Powiedziano tu we wprowadzeniu, że ludzie głosują i co lud zadecyduje, tak będzie, o naiwności moja. Instytucje mają znaczenie. Paweł, dlaczego nie wystartowałeś do Sejmu. Jesteś znakomitym kandydatem na posła.

Nieprzypadkowo PiS nie ruszył ordynacji wyborczej do Senatu, bo przewidywał, że rozproszona opozycja nigdy się nie dogada, a jednak się udało. To jest pewnego rodzaju racja, nasza mądrość.

Mogę się nagrać dla państwa przyjemności, żebyście zobaczyli, jak będę wyglądał, jak moje wzburzenie ściśnie mi szczękę, kiedy będę głosował na jakiegoś kandydata wskazane mi przez koalicję, bo wolałbym na kogo innego.

Te wybory to jest fundamentalna sprawa - jak w 1989 roku. To nie jest zwykła sytuacja, to tzw. moment konstytucyjny, czyli sytuacja, kiedy gra idzie o wartości.

Dzisiaj bardziej się boję niż wtedy. Bo wtedy mogliśmy zwalić na Ruskich itd., dzisiaj nie. To jest nasza polityczna umysłowość, która do tego doprowadziła. I w takiej sytuacji trzeba myśleć strategicznie. Zgadzam się z Jackiem, że szkoda tak dobrego kandydata, ale to, co chciałeś zamanifestować, zamanifestowałeś. Przyjdzie jeszcze normalny czas, kiedy takie osoby będą mogły zwyczajnie pluralistycznie kandydować. I namawiam, żeby to nie było w wyborach jednomandatowych, gdzie trzecia, czwarta siła nie ma po prostu żadnych szans.

Demokracja (definicja Adama Przeworskiego) to jest zinstytucjonalizowana niepewność. Pewne reguły gry i niepewne wyniki. Jak jest odwrotnie, to jesteśmy w Kazachstanie. I jeśli PiS będzie kontynuował, to będziemy w Kazachstanie, czy w Białorusi. Paweł, zrezygnuj.

Prof. Płatek. „Jest świetnym kandydatem, ale nie chciałabym go widzieć przegranym”

"Paweł Kasprzak organizując to spotkanie uratował honor trzech byłych prezydentów, bo ich list został w zasadzie zlekceważony. Odpowiada tylko Kasprzak. I pokazuje, że traktuje demokrację deliberatywną na serio" - mówiła prawniczka i wykładowczyni akademicka prof. Monika Płatek.

"Paweł kandyduje nie dlatego, że bardzo chce się dostać do Senatu, tylko ze względu na układ społeczno-polityczny i dlatego, że został do tego namówiony przez ludzi. Żeby nie musieli wybierać między PiS-em, a PiS-em, bo mimo tego, że to były PiS, to dalej głosuje w Parlamencie Europejskim jak PiS.

Paweł jest świetnym kandydatem, którego chcemy widzieć w parlamencie. Daje dowody swojej odpowiedzialności, ale to on w ostateczności podejmie decyzję, bez względu na to, co tu będziemy mówić. Chcieliśmy debatować z innymi kandydatami, prosiliśmy o to jako obywatelki i obywatele, ale nie okazano nam szacunku, pokazano za to, gdzie jest nasze miejsce, pokazano metodę pracy w polityce: »ma być tak, jak ja chcę i fru«. I to jest denerwujące.

Mimo to strasznie bym nie chciała, żeby Paweł ponosił odpowiedzialność za decyzję, nie chcę mówić o winie. Bardzo chciałabym go widzieć w Senacie i nie widzieć go przegranym.

Klementyna Suchanow. „Startuj. Będą fukać, ale może się, k...a, czegoś nauczą”

"Ja nie ulegam partyjnym kalkulacjom, to śmierdzące i zdechłe kompromisy. Chciałabym, żeby Paweł startował" - zadeklarowała Klementyna Suchanow, pisarka i jedna z najbardziej znanych aktywistek tzw. opozycji ulicznej.

"Rozumowanie jest bardzo proste. Mamy wybór między PiS-em, a PiS-em. Jeśli pójdę głosować, to przepraszam bardzo, ale co mam zrobić nad tą kartką? Oddam pusty głos. I tych pustych głosów będzie dużo. Co mają zrobić ci, którzy zdecydowali oddać głos na Pawła? A słyszałam, że jest ich 15 procent. Co oni mają zrobić tego dnia? Wszyscy wiemy, że to są kluczowe wybory, no i co, idziesz na nie i nie masz na kogo głosować? To straszliwie frustrujące.

Przecież wyborcy zasługują na szacunek, trzeba dać im wybór.

W pewnym sensie przecieramy szlak dla społeczeństwa obywatelskiego, takiego, gdzie szanuje się głos ludzi, gdzie się rozmawia. Obserwujemy polityków od początku tej kadencji, wiemy, jacy są, ale widzimy także że powolutku się uczą. Zrobią jeszcze milion błędów, ale to, że na przykład nauczyli się publicznie wymawiać słowo »aborcja«, więc czegoś się nauczyli, nawet o związkach partnerskich zaczęli mówić, jak na Polskę to fenomen.

Może to ten moment, żeby zrobić krok naprzód, niech się nauczą nas szanować. Tu w Warszawie przegrają, no i dobrze, to k...a niech raz przegrają, może się czegoś nauczą.

Szykujemy się na ciężkie lata, różnica jednego, czy dwóch głosów w Senacie niczego nie zmieni. Oni wymyślą jakiś trik, prezydent ustali jakieś specjalne prawa, zmienią konstytucję, przecież wiemy, że potrafią robić takie numery. Skąd się bierze naiwna wiara, że jeden senator więcej nas uratuje? Autorytarna maszyna PiS-u tak sprawnie działa, że nie pozostawia nam wiele nadziei, że uszanują prawo i Konstytucję. Co to dla nich znaczy? Nic.

To złudne myślenie, że poświęcając Pawła, uratujemy Polskę. Nie, nie uratujemy, przynajmniej nie w ciągu następnych czterech lat. Uratujemy, ale to dłuższy proces. Będą tacy, którzy będą fukać, że źle zrobił, że rozbił jedność itd. Nie wchodzimy w kalkulację. Nie jesteśmy partią, to nie nasz ton, nasz język".

Kasprzak. „Ważna jest budowa świadomego swych celów i wartości ruchu obywatelskiego"

Dwie godziny słuchał panelistów i wielu głosów z sali. Na koniec wziął białą różę do jednej ręki i statuetkę-symbol Obywateli RP w drugą. Figura z brązu nawiązuje do zdarzenia z Igrzysk Olimpijskich w 1968 roku w Meksyku. Amerykański sprinter Tommie Smith, złoty medalista na 200 metrów w czasie ceremonii wręczania medali i odtwarzania hymnu Stanów Zjednoczonych podniósł dłoń w czarnej rękawicy. Tym gestem wyraził poparcie dla ruchu emancypacji czarnych obywateli USA.

„Ten ludzik, nasz symbol, ja mu nie mogę pozwolić przegrać, on jakby usiadł to już byłby przegrany" - zaczął Kasprzak.

"Chcę powiedzieć, że trudno, przepraszam bardzo - kandyduję, nie wycofuję się. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wiem co robię i nie mam najmniejszych wątpliwości, że słusznie robię.

Mam poczucie ogromnej dumy, z tego czego udało nam się dokonać właśnie tą kandydaturą. Marcin Skubiszewski mówił o niepodchwyconej idei prawyborów. Radek Markowski mówił o nieistniejącym społeczeństwie obywatelskim. To się dzieje, rzeczywiście od dwóch lat marudzimy o prawyborach i nic. A Grzegorz Schetyna wystarczyło, żeby wystawił Ujazdowskiego i już wszyscy bardzo dobrze rozumieją, czym to śmierdzi, taka polityka uprawiana w zamkniętych gabinetach. Takie dile, których nikt nie rozumie, a z których efektami my musimy się mierzyć. I my musimy je brać na barki.

Chcę powiedzieć, że z czystym sumieniem startuję również dlatego, że to nie przeze mnie Ujazdowski przegra te wybory, jeśli je przegra. Nie mam na to żadnego wpływu.

Mieli panowie szansę, na to jedyne drobne ustępstwo, którego od nich oczekiwałem i to było ustępstwo na rzecz prawyborów, ustępstwo na rzecz demokratycznego trybu wyłaniania kandydatów. Wspólnych kandydatów opozycji. Powiedzieli nie, bo są tępi, bezrozumni i uparci. Bo mają ego, które przerasta ich o kosmiczne wielkości.

To jest jedyny powód, dla którego nawet do rozbicia głosów nie dojdzie, bo ci którzy zechcą głosować na mnie, nie zagłosowaliby na Kazimierza Michała Ujazdowskiego, jestem o tym bardzo głęboko przekonany. Dlaczego, co przeważa?

Celem tego całego zamieszania nie jest stołek senatorski przecież, on się przyda owszem, ale tu nie to jest ważne. Tu ważna jest budowa świadomego swych celów, zjednoczonego wokół wartości ruchu obywatelskiego, któremu da się po prostu uwierzyć i który dzięki temu może wygrać. Sam się złapałem, szczerze mówiąc na takich kalkulacjach. Ujazdowski wygrywa, ja dostaję 3 procent, to jest dopiero masakra dla ruchu. Ujazdowski przegrywa, ja dostaję 20 procent, rozbijam głosy, o kurde, ale będzie hejt. Nie mówiłem o swoich zagrożeniach, mówiłem o zagrożeniach dla ruchu, który chcę żeby powstał. I złapałem się na tych kalkulacjach i mówię sobie - chłopie, co ty w ogóle gadasz? A co to ma do rzeczy, na miłość boską.

I chcę powiedzieć tyle, to zwłaszcza z zagranicy słyszałem. Kandydatura Ujazdowskiego - przepraszam, że o nim mówię, zwłaszcza po tym bezczelnym dyktacie, po tej bezczelnej aroganckiej odmowie debaty, oznacza dla demokratycznych wyborców dramatyczny konflikt sumienia. Jest cała rzesza ludzi, która nie jest w stanie przełknąć aż takiej żaby i pójść głosować, chociaż jeszcze chwilę wcześniej w Poznaniu, na Leszka Millera, a trudno, alleluja, w imię zwycięstwa lepszej sprawy głosujemy.

Nie, teraz już ludzie mają tego naprawdę serdecznie dosyć. I to są wszystko demokraci. Szczerzy demokraci, którzy wiedzą, co się dzieje w Polsce, znają tę stawkę, używaną jako argument w szantażu przeciwko nam, wiedzą co będzie, kiedy wygra PiS, w związku z tym czują, że muszą głosować, ważnym głosem, bo nieważny głos, to jest tylko unik. Ważny głos chcą oddać. Zgodnie z sumieniem, po to żeby wygrać. To co nas czeka, ja z pewnym lękiem to wypowiadam, kiedy się widzi te dane w »Rzeczpospolitej« opublikowane [chodzi o sondaż, który wskazuje na znaczącą przewagą Ujazdowskiego w wyborach do Senatu w tym okręgu - przyp red.], to trochę człowiekowi głupio się przyznać, że wierzy w to, że może wygrać. Ale ja w to wierzę, tylko się boję, że wyjdę na czubka, bo generalnie dane są twarde i właściwie nic na to nie wskazuje. To się nie zdarza.

Ale też wiem bardzo dobrze, że ile razy udaje mi się dotrzeć do wyborców i z nimi porozmawiać, to nie mam najmniejszego kłopotu z tym, żeby ich przekonać. I trzeba spróbować na tej ostatniej prostej, jeśli ma się to szaleństwo zdarzyć, o którym Klementyna mówiła, a wierzę, że się może zdarzyć, trzeba umieć postawić na odwagę.

Trzeba apelować o odwagę do wyborców. To się może udać. To nie jest eksperyment. Tchórząc skazujemy się na klęskę. Wybierając tak zwany sprawdzony model polskiej polityki skazujemy się nie tylko na dwuznaczne moralnie sytuacje, ale po prostu na porażkę się skazujemy.

Moim przyjaciołom gejom ze Skandynawii powiem po raz kolejny patrząc im głęboko w oczy, akurat tak się złożyło, że racjonalnie jest nie zostawiać was, do cholery ciężkiej, samych wobec tego konfliktu sumienia, z którym musielibyście się mierzyć pokonując 300 km do najbliższego lokalu wyborczego, po to żeby bronić polskiej demokracji takiej, jaka ona jest i jaka powinna być. Wygramy, wygramy, wygramy…".

Udostępnij:

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze