Minister Zalewska myli się, twierdząc, że religia to przedmiot jak każdy inny.
Programy. Zgodnie z ustawą z 1992 r.: „Nauczanie religii odbywa się na podstawie programów opracowanych i zatwierdzonych przez właściwe władze Kościoła Katolickiego, Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz władze zwierzchnie innych kościołów lub związków wyznaniowych i przedstawionych Ministrowi Edukacji Narodowej do wiadomości. Te same zasady stosuje się wobec podręczników do nauczania religii”. Czyli: dyrekcja szkoły oraz MEN nie mają żadnego wpływu na program nauczania religii. Mogą go tylko poznać.
Wątpliwości budzi też zakres wiedzy przekazywanej podczas lekcji religii. Przeciwnicy prowadzenia lekcji religii w szkołach wskazują na problem oceny i weryfikacji tych elementów nauczania przedmiotu, które dotyczą wiary, a nie wiedzy.
Oceny. Programy nauczania religii katolickiej są ogłaszane przez Episkopat. W programie dla szkół ponadgimnazjalnych (przyjętym podczas 351. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski 8 marca 2010) czytamy, że uczeń w wyniku uczęszczania na lekcje religii powinien „odczytywać człowieczeństwo jako dar zadany człowiekowi”.
W programach nauczania innych przedmiotów wymagania formułuje się tak, by można było określić poziom ich spełnienia, nawet wtedy, gdy sam temat dotyczy wartości (np. w programie WOS: „uczeń rozważa dylematy związane z prawami socjalnymi i sposobem ich realizacji przez państwo”). Jak jednak sprawdzić, czy uczeń odczytuje człowieczeństwo i to jako dar? Jak oceniający sprawdzą, czy lekcje religii „doprowadziły do odkrycia przez ucznia godności człowieka i powołania, którym obdarzył go Bóg”?
W ustawie przyjęto, że religia będzie nauczana w dawce dwóch godzin tygodniowo od pierwszej do ostatniej klasy. Zmniejszyć tę liczbę mógłby jedynie biskup. Religia nie jest też przedmiotem obowiązkowym, a nawet w przypadku, gdy uczeń/uczennica ją wybrał/a, ocena nie może wpłynąć na promocję do następnej klasy. Jest jedynie wliczana do średniej ocen.
Na tej podstawie stwierdzamy, że religia nie jest przedmiotem jak każdy inny.
Zatrudnienie. Minister Zalewska nie ma też racji, że nauczyciele religii to tacy sami członkowie rady pedagogicznej jak inni nauczyciele. Podobnie jak inni nauczyciele, katecheci/tki są zatrudniani/e przez szkołę na podstawie Karty Nauczyciela i opłacani przez szkołę, ale to biskup przyznaje mu/jej misję kanoniczną, upoważniającą do nauczania religii. Jeżeli biskup misję odbierze, nauczyciel/ka nie może dalej uczyć, co w praktyce oznacza zwolnienie.
Teoretycznie dyrektor może zwolnić nauczyciela, nawet jeżeli jego misja kanoniczna nie wygasła. W praktyce jest to mało prawdopodobne – bez misji kanonicznej przyznanej innemu kandydatowi dyrektor nie zatrudni nowego nauczyciela. A biskup, jeżeli nie zgadza się z decyzją o zwolnieniu, może nowej misji nie przyznać nikomu.
O odróżnieniu od wszystkich nauczycieli/lek katecheta nie może być wychowawcą klasy.
Nadzór. Dyrektor nie może w żaden sposób wpłynąć na treści przekazywane podczas lekcji religii, bo program nauczania jest zależny od władz kościelnych. Prowadzi jedynie nadzór pedagogiczny nad nauczaniem religii, czyli kontroluje metody prowadzenia zajęć oraz zgodność z programem nauczania. O wynikach nadzoru dyrektor może poinformować władze kościelne. Do wizytowania lekcji upoważnione są jedynie osoby wyznaczone przez biskupa.
Nauczyciela religii łączy z nauczycielami jego obecność na radach pedagogicznych i możliwość spotkania z rodzicami uczniów. I to koniec podobieństw.
Komentarze