0:000:00

0:00

Dlaczego ludzie trafiają do Calais?

Calais to największy i najbardziej ruchliwy port łączący Wielką Brytanię z Europą Zachodnią. Znajduje się tam przystań dla promów i Eurotunnel, dzięki którym to właśnie tam skupia się większość ruchu samochodowego i morskiego między granicami. Z tego samego powodu przemieszcza się tamtędy najwięcej ludzi.

Dlaczego migranci nie mogą wjechać do Wielkiej Brytanii, by złożyć tam prośbę o azyl?

Prawo migracyjne Zjednoczonego Królestwa sprawia, że wstęp na jego teren dla osób niebędących obywatelami UK lub UE jest niemal niemożliwy. Wymagana jest do tego płatna wiza przysługująca osobom spełniającym ścisłe kryteria. Jedynie osoby posiadające wizę mogą ubiegać się o azyl, przebywając poza granicami UK – to znaczy, że brytyjskie prawo wymaga nielegalnego przekroczenia granic od niemal wszystkich osób pragnących ubiegać się o azyl.

Powoduje to, że uchodźcy ryzykują życiem, potajemnie wjeżdżając na teren UK w TIR-ach lub pod ich podwoziami. Wiele osób straciło w ten sposób życie lub doznało bardzo poważnych urazów.

Dlaczego ten problem jest po francuskiej stronie granicy, a nie brytyjskiej?

W 2003 rządy Wielkiej Brytanii i Francji podpisały traktat Le Touquet zezwalający na przeprowadzanie wzmożonych kontroli migracyjnych na promach płynących przez kanał La Manche. Przyjęcie tego porozumienia oznaczało, że osoby podróżujące między tymi dwoma krajami muszą przejść kontrolę graniczną w kraju, z którego wypływają, a nie w tym, do którego zmierzały.

Przeczytaj także:

W praktyce doprowadziło to do przesunięcia granicy brytyjskiej do Francji. Regulacje te wprowadzono, by osoby złapane na próbie nielegalnego przekraczania granicy były wciąż na francuskiej ziemi. Głównym rezultatem tego procederu jest tworzenie się zatoru w Calais. Łapane są tam setki, a często tysiące osób, a brytyjski rząd wydaje miliony euro, by uniemożliwić im opuszczenie francuskiego portu.

Jaka była dotychczasowa polityka postępowania z uchodźcami w Calais?

W 2002 dzięki naciskowi brytyjskich mediów zamknięto prowadzony przez Czerwony Krzyż obóz dla migrantów w Sangatte. To zdarzenie, wraz z podpisaniem rok później traktatu z Le Touquet wyznaczyło początek nowej ery walki z migrantami w Calais.

Przyjęta taktyka polegała na wprowadzaniu coraz ostrzejszych środków bezpieczeństwa i przeprowadzania nieustannych ataków zakłócających życie codzienne migrantów. To taktyka zastraszania, której głównym założeniem było uprzykrzanie ludziom życia do tego stopnia, że opuszczą Calais i porzucą swoje marzenia o przedostaniu się na Wyspy Brytyjskie.

Jednym z fundamentalnych założeń państwowej opresji migrantów jest ciągłe odbieranie im dachu nad głową.

Państwo odmawiało zapewnienia legalnej przestrzeni do spania, a także przeprowadzało naloty, ewikcje i demontaż wszelkich form schronienia stworzonych we własnym zakresie.

Dla wspólnot migranckich życie w Calais zaczęło przeradzać się w walkę, odbywającą się równolegle z codziennymi próbami przekroczenia granicy.

Jak policja walczyła z mieszkańcami „dżungli”?

Stabilność, bezpieczeństwo i standardy życia w różnych miejscach w „dżungli” potrafią się dramatycznie różnić. Czasami policja przeprowadza naloty i ewikcje takich domów co dzień albo nawet kilka razy dziennie; czasami procesy sądownicze dotyczące squatów ciągną się miesiącami, uniemożliwiając policji wstęp do nich. Jednak każdy z takich domów w końcu zostaje zamknięty, zazwyczaj po brutalnych nalotach i masowych aresztowaniach. Akcje policyjne odbywały się również bez oficjalnych ewikcji – często niszczono wówczas namioty, koce i inne własności mieszkańców. Do najokrutniejszych praktyk policji należało używanie gazu pieprzowego na kocach i namiotach, przez co stawały się one bezużyteczne.

Jednak brutalność policji w Calais nie ograniczała się tylko do miejsc zamieszkania. Ludzie muszą liczyć się z nią na każdym kroku, nie tylko wtedy, gdy próbują przekroczyć granicę. Spotykają się z przemocą, aresztowaniami i kontrolami dokumentów w parkach, na dworcach i ulicach. Są nieustannie zastraszani i inwigilowani na stołówkach i w innych punktach dystrybucji jedzenia powstałych w Calais w ostatnich latach.

Przemoc, z którą do czynienia mają osoby pragnące przekroczyć granicę w Calais, nie zmienia się od lat.

Ludzie są bici, ścigani przez psy, opryskiwani gazami – pieprzowym i znacznie gorszymi – a także regularnie zastraszani i upokarzani. Do tego dochodzą inne urazy i niebezpieczeństwa związane z próbami przekroczenia granicy.

Kogo jeszcze poza policją boją się mieszkańcy dżungli?

Bardzo poważnym zagrożeniem w Calais są także ruchy faszystowskie.

W 2013 powstała faszystowska organizacja „Sauvons Calais” (Ratunek dla Calais). Odpowiada ona za wiele zgromadzeń skrajnie prawicowych chuliganów, o różnym stopniu powodzenia. Jednym z nich było tygodniowe oblężenie pewnego squatu w marcu 2014 roku, podczas którego doszło do użycia butelek z benzyną i, ostatecznie, do podpalenia budynku.

Brutalne ataki o podłożu rasistowskim nie są domeną wyłącznie zorganizowanych grup faszystowskich, regularnie przytrafiają się one wielu migrantom i są szczególnie niebezpieczne gdy ich ofiary poruszają się po Calais w małych grupach lub samotnie. Ataki często przeprowadzane są przez osoby uzbrojone, w samochodach i na motocyklach. Dochodzi również do aktów wandalizmu wymierzonego w obiekty i budynki służące migrantom, takich jak dwukrotne podpalenie pryszniców stowarzyszenia Secours Catholique.

Jaka jest reakcja mieszkańców Calais

Są osoby, które z pomagania migrantom uczyniły sens życia. Gdyby nie one, migranci nie mogliby liczyć na nikogo, poza organizacjami pozarządowymi. Jednocześnie wiele osób i firm w Calais pomaga państwu w tworzeniu apartheidowskiego reżimu.

Mnóstwo kaletańskich sklepów, barów i kawiarni zabrania wstępu migrantom, często odmawiając obsługi także obywatelom ciemnoskórym, zakładając, że to również migranci.

W supermarketach, do których mogą wstępować migranci, ochrona często obiera sobie na cel klientów o ciemnej karnacji. Sposób, w jaki traktowani są migranci potrzebujący opieki medycznej, jest równie przerażający. Lokalne szpitale nie poświęcają migrantom takiej samej uwagi jak innym pacjentom, skazując wielu na lata życia w ciągłym dyskomforcie, bólu, a w kilku tragicznych przypadkach, także na śmierć.

W minionych latach francuskie działania odstraszające migrantów wielokrotnie spotykały się z oporem. Często dochodziło do demonstracji, protestów i stawiania oporu podczas nalotów i ewikcji. Co najważniejsze, do Calais wciąż przybywają ludzie, zdeterminowani by znaleźć tu tymczasowe miejsce zamieszkania i ostatecznie przekroczyć granicę.

Co się obecnie dzieje w Calais?

24 października 2016 rozpoczęła się tygodniowa akcja likwidacji „dżungli”.

Według najnowszych szacunków przebywa w niej obecnie 6,4 tys. ludzi. Od rana 145 autokarów ma ich przewozić do 287 ośrodków w całej Francji.

Wśród mieszkańców obozu było ok. 1,3 tys. małoletnich bez opieki. Brytyjskie władze zobowiązały się do przyjęcia ok. 80 dzieci w ramach unijnych przepisów o łączeniu rodzin oraz pewnej grupy „narażonych na niebezpieczeństwo, pozbawionych opieki dzieci-uchodźców”.

Do czuwania nad ewakuacją obozowiska skierowano ok. 1 250 policjantów i żandarmów, którzy mają dopilnować, by nie doszło do żadnych incydentów.

Do odłożenia likwidacji wzywało ok. 10 organizacji humanitarnych zaniepokojonych tempem, w jakim rząd zamierza zamknąć „dżunglę”.

Obrońcy praw człowieka apelowali o „bardziej dogłębne zbadanie potrzeb” mieszkańców „dżungli” oraz oszacowanie „ryzyka związanego z ewakuacją” w obecnych warunkach.

Tekst publikujemy za zgodą redakcji portalu Uchodźcy.info.

;

Komentarze