0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Łukasz Krajewski / Agencja GazetaŁukasz Krajewski / A...

Przegraliśmy wybory w Warszawie nie dlatego, że mamy tu słabe struktury. Problemem są przegrane na poziomie gmin i powiatów. Chociaż część tych porażek ma związek z cudami nad urnami.
Bzdura. Protesty wyborcze przepadły w sądach
Wywiad dla tygodnika „wSieci”,12 września 2016
Wybory samorządowe w 2014 r. zostały sfałszowane – taki pogląd jest powszechny wśród polityków PiS. W listopadzie 2014 r. mówił tak np. sam prezes, Jarosław Kaczyński. („Ja wiem, że was to boli, ale sfałszowaliście wybory” – powiedział wtedy w sejmie do posłów rządzącej wówczas PO). O „zafałszowaniu” wyborów (być może przez wadliwie działający system komputerowy) mówił także ówczesny kandydat na prezydenta, Andrzej Duda.

W grudniu 2014 r. do „wysłuchania publicznego” europosłów PiS w tej sprawie doszło także w europarlamencie (na wniosek PiS).

Sądy rozpatrzyły jednak negatywnie wyborcze protesty. W lutym 2015 r. „Wyborcza” zebrała dane ze wszystkich 45 sądów okręgowych. Odnotowały one 1949 skarg na wyniki głosowania we wszystkich szczeblach samorządu (w tym po ponad 200 złożonych przez komitety wyborcze PiS i SLD). Najwięcej było w sądach stołecznych (166 w Sądzie Okręgowym w Warszawie i 132 w sądzie Warszawa-Praga) i w Kielcach. Do lutego rozpatrzono 1737. Za zasadne sądy uznały 48, czyli niecałe 3 proc. rozpatrzonych skarg.

Przeczytaj także:

Wiele protestów oddalono, bo miały braki formalne lub sądy uznały je za niezasadne (np. w Krakowie aż połowa protestów była formalnie nieprawidłowa), tak było np. z 78 wnioskami złożonymi w sądzie Warszawa-Praga.

Dlaczego protesty?

O ważności wyborów parlamentarnych lub prezydenckich orzeka Sąd Najwyższy. Inaczej jest w przypadku wyborów samorządowych – tu są konieczne decyzje sądów okręgowych. Nigdy wcześniej nie złożono tak wielu protestów w sprawie prawidłowości wyborów (cztery lata wcześniej złożono cztery razy mniej protestów). Do kwestionowania wyników mobilizowały swoich członków zwłaszcza PiS i SLD. Miało to m.in. związek z przeciągającym się ogłoszeniem oficjalnych wyników. Do liczenia głosów wykorzystano system informatyczny, który jak wykazała kontrola NIK, „nie funkcjonował”. Spowodowało to opóźnienie, w związku z tym do dymisji podał się szef Krajowego Biura Wyborczego i przewodniczący Komisji.

W grudniu 2014 r. CBOS zapytał obywateli, czy głosy w wyborach są liczone prawidłowo – 70 proc. odpowiedziało, że tak.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze