0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Głośny wyrok (jeszcze nieprawomocny, ale wątpliwości nie budzi) Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (dalej: WSA) z 25 października 2017 wyjaśnia więcej wątpliwości prawnych pojawiających się w sporach między prezydent Warszawy a komisją weryfikacyjną niż wychwyciły zwaśnione strony i media.

Przede wszystkim jednak obnaża niską jakość przepisów, na podstawie których działa i orzeka komisja wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego. "Sąd uznał, że Hanna Gronkiewicz-Waltz ma obowiązek stawiać się na komisji weryfikacyjnej, niesmak pozostaje, bo według sądu grzywny mają płacić mieszkańcy z budżetu. Odwołamy się do Naczelnego Sądu Administracyjnego" - komentował Jaki tuż po ogłoszeniu wyroku. Te oceny bardziej mydlą oczy aniżeli rzucają światło na sporne wątki.

Na kogo komisja może nałożyć grzywnę

Początek dało sprawie wezwanie przez komisję weryfikacyjną (a dokładnie: komisję do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa) do osobistego stawiennictwa na rozprawie 25 lipca 2017 roku (nieruchomość Sienna 29) Hanny Gronkiewicz-Waltz - jako prezydenta miasta i jako reprezentanta Skarbu Państwa.

Zamiast niej na rozprawie stawili się pracownicy ratusza i pełnomocnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Komisja uznała niestawiennictwo prezydent za nieuzasadnione i ukarała ją (jako organ miasta) grzywną na rzecz Skarbu Państwa. W postanowieniu o nałożeniu grzywny w wysokości 3 tys. zł komisja stwierdziła, że osobą ukaraną powinna być Gronkiewicz-Waltz jako prezydent m.st. Warszawy.

Przeczytaj także:

Istota sporu sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, na kogo komisja może nałożyć grzywnę, i na kogo nałożyła w postanowieniu, którego legalność badał WSA. Aby na to pytanie odpowiedzieć należy objaśnić kilka kwestii.

Po pierwsze, Hanna Gronkiewicz-Waltz jako osoba prywatna nie jest i nie może być stroną postępowań toczących się przed komisją weryfikacyjną.

Oznacza to, że komisja nie może ukarać jej grzywną, a w konsekwencji w żadnym wypadku organy administracji skarbowej nie miały podstaw do zajęcia jej prywatnych rachunków bankowych (skutkiem uprawomocnienia wyroku będzie konieczność zwrotu zajętej kwoty).

Po drugie, stroną postępowania przed komisją jest m.st. Warszawa jako jednostka samorządu terytorialnego i właściciel mienia komunalnego, którego dotyczy postępowanie.

Prezydent Warszawy - ktokolwiek by nim nie był - jest organem tej jednostki, a więc w stosunkach prawnych reprezentuje interes miasta jako osoby prawnej, a także jako organ administracji wydaje w określonych sprawach decyzje administracyjne. Gronkiewicz-Waltz jest obecnie piastunem organu, co oznacza tyle, że pełni funkcję prezydenta stolicy. Postępowanie przed komisją w żadnej mierze nie dotyczy jej osobistego interesu prawnego ani nie dotyczy jej jako prezydenta.

Co wynika z wyroku WSA

25 października 2017 roku sąd uchylił pierwsze postanowienie komisji o ukaraniu grzywną prezydent stolicy. W uzasadnieniu zwrócił uwagę, że komisja w sposób dowolny i niekonsekwentnie przyjmuje, kto powinien być podmiotem ukaranym za niestawiennictwo na rozprawie. Komisja uznała, że osobą ukaraną powinna być Hanna Gronkiewicz-Waltz jako prezydent m.st. Warszawy. WSA definitywnie nie zgodził się z takim stanowiskiem.

Z wyroku WSA wypływają następujące tezy odnoszące się do roli, jaką w postępowaniu przed komisją odgrywa m.st. Warszawa oraz jego prezydent:

  1. Stroną postępowania przed komisją jest m.st. Warszawa, a nie prezydent. Organ wydający decyzję reprywatyzacyjną (a więc prezydent Warszawy) nie może na żadnym późniejszym etapie stać się stroną postępowania przed komisją, a osoba pełniąca funkcję piastuna organu (Gronkiewicz-Waltz) nie ma żadnego własnego interesu w sprawie.
  2. W obecnym stanie prawnym ewentualna grzywna mogła być nałożona tylko na stronę, czyli na miasto.
  3. W ustawie z 9 marca 2017 roku o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa - brak jest przepisu, który pozwalałby ukarać grzywną organ reprezentujący stronę lub piastuna organu.
  4. Żaden z przepisów ustawy o komisji nie odsyła do innych regulacji prawnych, które przewidują w określonych sytuacjach możliwość nałożenia grzywny na przedstawiciela osoby prawnej.
  5. Prezydent m.st. Warszawy jako organ uprawniony do reprezentacji miasta mogła zostać wezwana do stawienia się na rozprawę osobiście.
  6. Ocena, czy zaistniały przesłanki do dopuszczenia dowodu z przesłuchania strony należy do komisji, a zasadność tego dowodu nie może być kwestionowana przez podmiot wezwany na przesłuchanie w charakterze strony (oceny takiej nie mógł również przeprowadzić WSA, gdyż kontroluje rozstrzygnięcie komisji tylko w zakresie ukarania grzywną za niestawiennictwo).

W skrócie: komisja mogła wezwać Hannę Gronkiewicz-Waltz. Rzeczą komisji jest sporządzenie wezwania w sposób prawidłowy.

O czym WSA nie orzekał

WSA nie przesądził, czy jeśli wezwana się nie stawi, za każdym razem należy nakładać grzywnę na m.st. Warszawa. W mojej ocenie będzie jeszcze powód, żeby sąd się wypowiedział i na ten temat przy okazji rozpatrywania następnych skarg. Komisja nałożyła bowiem na Gronkiewicz-Waltz grzywny o łącznej wysokości 40 tys. zł; omawiany wyrok jest pierwszym i póki co jedynym rozstrzygnięciem WSA w sprawie grzywien. A część wyroków będzie dotyczyć grzywien nakładanych już po tym z 25 października br. Kwestia ta nie jest do końca jasna, wziąwszy pod uwagę istotę interesu prawnego miasta w postępowaniu przed komisją (jest to zagadnienie bardzo skomplikowane pod względem prawnym).

Komisja uderza w samą siebie

Członek Komisji Sebastian Kaleta z PiS zgłosił pod adresem sądu pretensje, że sąd „chce”, aby komisja karała mieszkańców.

Zapomniał, że to nie fanaberie WSA, a przepisy ustawy o komisji są tak skonstruowane: ewentualna grzywna może być nałożona tylko na stronę, czyli na miasto. Ciężar majątkowy grzywny ponosi wówczas stołeczny budżet.

Co więcej, przepisy ustawy o komisji pozwalają ukarać za niestawiennictwo Hanny Gronkiewicz-Waltz także Skarb Państwa. Jeżeli bowiem postępowanie przed komisją dotyczy mienia należącego do Skarbu Państwa (tak było w przypadku „Siennej 29” i nie jest to wyjątek), to stroną jest tenże Skarb Państwa, a z mocy właściwych regulacji prawnych - organem reprezentującym Skarb Państwa jest… prezydent m.st. Warszawy.

Mamy zatem błędne koło. WSA w uzasadnieniu wyroku ujął to tak: „(…) Sąd zdaje sobie przy tym sprawę, że, gdyby chodziło nie o m.st. Warszawę (jak w niniejszej sprawie), ale o Skarb Państwa jako stronę postępowania wezwaną na rozprawę, to

w przypadku braku odpowiedniej reprezentacji strony grzywna byłaby nakładana przez Skarb Państwa na samego siebie,

ale z takim kształtem norm ustawowych mamy do czynienia w chwili obecnej, na co sąd nie ma żadnego wpływu.

Niewątpliwie rozwiązania przyjęte w tej materii w ustawie należy uznać co najmniej za niekompletne”.

Już na tym przykładzie gołym okiem widać, z jakim bublem prawnym, brakiem profesjonalizmu i spektaklem mamy do czynienia. A przykładów takich będzie coraz więcej.

*Michał Chylak, ekspert Instytutu Badań nad Prawem Nieruchomości. Pracował m.in. w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka jako koordynator Kliniki Prawa Własności, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich oraz warszawskich kancelariach prawnych.

Komentarze