0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marek Podmokly / Agencja GazetaMarek Podmokly / Age...

W niedzielę (11 października) w portalu OKO.press ukazał się tekst Anny Plaszczyk „Ciągną o tonę za dużo i w końcu padają. Koszmarny los koni z Morskiego Oka”. Tekst stawia tezę o okrutnej eksploatacji koni ciągnących wozy z turystami oraz postulat "likwidacji tej archaicznej rozrywki”, bo "nie powinno się płacić za cierpienie zwierząt dla własnej wygody".

Kolejny raz wracają takie pomysły. Postanowiłam sprawdzić, ile jest prawdy w diagnozie aktywistki z fundacji Viva!, a jako "koniara" (jeżdżę konno od wielu lat i kocham te zwierzęta) zadać sobie pytanie, czy likwidacja transportu jest najlepszym rozwiązaniem dla pracujących tam koni - pisze w artykule dla OKO.press Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka Koalicji Obywatelskiej, a poprzednio minister pracy i polityki społecznej (2007) oraz minister edukacji (2013-2015).

Razem z Jagną Marczułajtis-Walczak byłyśmy w Morskim Oku 23 września 2020. Rozmawiałyśmy dr. Markiem Tischnerem, lekarzem weterynarii [na zdjęciu - przyp. red.], który się tymi końmi opiekuje, z fiakrami, z pracownikami TPN. Zajrzałyśmy do dokumentów.

Wychodzi na to, że w alarmistycznych informacjach o pracy koni jest niewiele prawdy.

Przeczytaj także:

Tekst jest przeredagowaną wersją raportu, jaki Joanna Kluzik-Rostkowska przygotowała dla Senatu, który ma rozpatrywać ustawę zwaną "Piątką dla zwierząt". Poseł Dariusz Joński (KO) zgłosił do niej poprawkę zakazu używania koni w transporcie do Morskiego Oka, która została odrzucona głosami PiS i Konfederacji.

Mit: konie na trasie do Morskiego Oka pracują 7 dni w tygodniu od świtu do nocy

Fakty: W tej chwili na trasie do Morskiego Oka pracują 324 konie, powożone przez 60 fiakrów.

Realnie każda para koni pracuje co 2-3 dzień.

Najczęściej jest to jeden wjazd (7 km w górę, z czego tylko 1100 m konie mogą iść kłusem, zwykle wjazd trwa około godziny) oraz jeden zjazd (20-35 minut stępem i kłusem), przy czym wozy mają zamontowane hamulce, które znacznie odciążają konie.

Konie po ukończonym kursie są obowiązkowo pojone do woli, a w razie potrzeby są dopajane po drodze przy wodopoju powyżej leśniczówki Wanta. Fiakrom nie wolno przyspieszać koni. Po ukończeniu kursu pod górę konie mają zapewniony co najmniej 20-minutowy odpoczynek, a po wykonaniu pełnego kursu „w górę – w dół” - odpoczynek jest dwugodzinny.

Straż TPN od lat prowadzi częste, wyrywkowe kontrole przejazdów, stanu koni, powożących oraz fasiągów [gwarowa nazwa wozu - red.], co dyscyplinuje tych, którzy próbowaliby przekraczać zapisy rygorystycznego regulaminu.

Mit: konie pracują ponad siły

Fakty: Konie ciągną wozy, na których nie może być więcej niż 12 dorosłych osób. Pracę i odpoczynek precyzyjnie reguluje regulamin, jego złamanie oznacza kary, z odebraniem licencji włącznie. Konie są poddawane badaniom wysiłkowym. Bada się ich puls przed podjęciem wysiłku, tuż po jego zakończeniu oraz 10-20 minut później.

Ostatnie badania (z 2019 roku) wykazały, że dla 70 proc. koni praca była wysiłkiem lekkim do umiarkowanego, dla 27 proc,. forsownym, a jedynie dla 3 proc. bardzo forsownym. Ten ostatni stan wystąpił u koni niedawno zakupionych, bez wcześniejszego treningu, pochodzących z nizinnych terenów Polski.

Nie wykazano ani jednego przypadku pracy „ponad fizjologiczne możliwości” zwierzęcia.

Mit: koniom ciągle dzieje się krzywda, padają z powodu przeciążenia, łamią nogi

Fakty: w ostatnich dziesięciu lat miały miejsce dwa poważne zdarzenia. W roku 2014 jeden z koni padł z powodu pęknięcia aorty. Tyle, że to sytuacja, która mogła mieć miejsce gdziekolwiek i kiedykolwiek, nie powinno się jej kojarzyć z wykonywaną przez tego konia pracą.

W 2020 roku miał miejsce nieszczęśliwy wypadek: para koni spłoszyła się kiedy nisko nad ich głowami przeleciał helikopter. Popędziły w dół, ciągnąc ze sobą wóz i woźnicę. Niestety jeden ze spłoszonych koni wypadł z trasy i doznał tak poważnej kontuzji kończyny, że nie dało się go uratować. Mocno poturbowany woźnica został przewieziony do szpitala (nikt o nim nie wspomina).

W internecie co jakiś czas pojawia się kolejny filmik, na którym jest widoczny koń, który potknął się i upadł. Przypadkowa turystka krzyczy, że złamał nogę. „Podobno” ma to być zdarzenie z początku października.

Okazało się, że to filmik sprzed kilku lat, a koń wstał i poszedł w zaprzęgu dalej, żadna noga nie została złamana.

Większość prezentowanych w sieci „drastycznych” filmów pochodzi sprzed wielu lat, a czasem także spoza trasy do Morskiego Oka. Odpowiednio zmontowane mają sprawiać dramatyczne wrażenie. I sprawiają.

Mit: konie są tak eksploatowane, że pracują max. 20 miesięcy, potem idą do rzeźni

Innymi słowy, fiakrzy traktują swoje konie jak źródło szybkiego dochodu za wszelką cenę.

Fakt: trudno sobie wyobrazić, że fiakier nie dba o swoje zwierzęta, które wraz z nim pracują i są źródłem dochodu (pomijamy nawet, że właściciele koni zwykle czują się z nimi związani).

Zakup konia to wydatek rzędu 15-18 tys. zł. Nie każdy koń nadaje się do tego typu pracy. Potrzeba czasu, cierpliwości i pary zwierząt o odpowiednim charakterze, żeby z powodzeniem chodziły w zaprzęgu.

Najstarszy koń pracujący w Morskim Oku ma 17 lat i pracuje od 11 lat.

Od ponad 10 lat prowadzona jest coraz ściślejsza kontrola dobrostanu tej grupy koni, a fiakrzy przechodzą coroczne szkolenia. To doprowadziło do wzrostu świadomości oraz poprawy warunków utrzymania i użytkowania zwierząt.

Mit: jedynym miejscem dla konia jest łąka, zapewnia mu długie, szczęśliwe życie

Fakt: zdrowe konie powinny pracować, oczywiście w bezpieczny dla siebie sposób. W dodatku w miarę regularnie. To sytuacja podobna do treningów sportowca.

Kilka tygodni przerwy oznacza zakwasy (mogą nawet prowadzić do śmierci), otyłość i gorszą kondycję.

Mit: kiedy wejdzie zakaz pracy koni, fundacja Viva! zaopiekuje się wszystkimi

Fakt: utrzymanie konia jest kosztowne., minimum 600 zł miesięcznie. Fiakrzy mają najczęściej kilka par koni. Konie to zwierzęta użytkowe i powinny zarabiać na swoje utrzymanie (jeśli są zdrowe).

Wycofanie ich z pracy w Morskim Oku może spowodować , że trafią do rzeźni.

Przejęcie 324 koni wymagałoby co najmniej kilkudziesięciu hektarów ziemi i 200 tys. zł miesięcznie. Fundacja Viva nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie miałyby te konie trafić i jak zamierza je utrzymać.

Poza tym zdrowe konie powinny pracować - aby zachować kondycję i ogólny dobrostan i tylko w ostateczności trafiać do schronisk. Jeśli to możliwe, powinny mieć swoich właścicieli, którzy użytkują je i o nie dbają.

Podsumowując – zmiany wprowadzone w ciągu ostatnich kilku lat znacząco poprawiły bezpieczeństwo pracy koni w Morskim Oku więc wszelkie odniesienia do wcześniejszych lat mają jedynie wartość historyczną. Szanuję wszystkie niepokoje o dobre traktowanie zwierząt, ale uważam że powinniśmy opierać swoje opinie na rzeczywistości, a nie tylko na emocjach.

;

Komentarze