0:000:00

0:00

Mamy w Polsce pierwszy potwierdzony przypadek koronawirusa w Polsce. Pacjent pojawił się w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze "około południa" 2 marca 2020. "Tego samego dnia wieczorem" próbkę do badania wysłano do laboratorium w Warszawie, a w nocy z 3 na 4 marca okazało się, że wynik badania jest pozytywny. Informację o pierwszym przypadku koronawirusa w Polsce podał minister zdrowia Lukasz Szumowski o 4 marca o 08.00 rano.

Na konferencji prasowej o 10.00 (na zdjęciu powyżej) marszałkini województwa lubuskiego Elżbieta Polak, prezes szpitala Marek Działoszyński i ordynator oddziału zakaźnego Jacek Smykał opowiedzieli o tym przypadku.

„Przebieg zachorowania u pacjenta jest łagodny. Dzisiaj już nie gorączkuje” – mówił ordynator Smykał. Można się domyślać, że pacjent nie jest starszym człowiekiem (min. Szumowski podkreślał, że "nie należy do grupy ryzyka"; a to obejmuje osoby starsze).

„Gazeta Lubuska” podaje, że pacjent specjalną karetką do szpitala w Zielonej Górze trafił z Cybinki. To mała miejscowość (niecałe 3 tys. mieszkańców) blisko niemieckiej granicy, 67 km od Zielonej Góry. Pacjent wracał z Westfalii na zachodzie Niemiec i przyjechał do Polski "więcej niż jednym autobusem".

Aktualizacja: Wieczorem w "Czarno na białym" w TVN 24 sąsiad pacjenta podał, że ma on 66 lat. Dodał, że odwiedzał on córkę mieszkającą w Westfalii.

Dr Smykał jest przekonany, że

"w województwie lubuskim mamy więcej chorych i prędzej czy później trafią oni do szpitala w Zielonej Górze".

Zadaniem służb sanitarnych jest dotarcie do osób, z którymi pacjent mógł mieć kontakt. W Niemczech rodzina pacjenta została poddana izolacji. Aktualizacja: Wieczorem podano, że pacjent jechał jednym autobusem, który miał przystanki i zabierał pasażerów w kilku miastach niemieckich, na granicy w Świecku przesiadł się w prywatny samochód. Kwarantanną objęto pasażerów autobusu, którym jechał.

Czas reakcji 44 godziny. Dwa razy za długo

Nie wiemy, kto i dlaczego wezwał karetkę do pacjenta w Cybince (dojazd do Zielonej Góry zajął zapewne niecałą godzinę, to 67 km). Czy mężczyzna konsultował się rano 2 marca z lekarzem w miejscowej (niepublicznej) placówce Zespołu Lekarza Rodzinnego? Rzeczniczka szpitala powiedziała OKO.press, że nie wie, jaką drogą chory zgłosił swój przypadek.

Aktualizacja: Wieczorem okazało się, że nasze przypuszczenie było trafne. Pacjent skontaktował się z lekarzem pierwszego kontaktu. Okazuje się, że zrobił to telefonicznie.

Tak czy inaczej, od przyjęcia pacjenta z podejrzeniem koronawirusa do podania informacji o jego chorobie minęły 44 godziny. Prawdopodobnie szpital dostał wyniki diagnozy z Warszawy kilka godzin wcześniej (w nocy z 3 na 4 marca).

"Proces diagnostyczny zajmuje nawet 18 godzin, bo jesteśmy ośrodkiem referencyjnym i instytutem naukowym i jakikolwiek najmniejszy cień wątpliwości jest analizowany, przeprowadzamy ponowne próby, stosujemy różne testy" – tłumaczył 29 lutego dyrektor Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie dr Grzegorz Juszczyk.

Dojazd z Zielonej Góry do Warszawy zajmuje autostradą A2 4,5 godziny (455 km). Karetka jedzie zapewne nieco szybciej.

Przypadek z Cybinki pokazuje poważną słabość systemu, jaką jest brak ośrodków diagnostycznych. Obecnie są tylko cztery, z tego dwa w Warszawie. To oznacza wielogodzinną stratę czasu na ustalenie, czy choroba jest wynikiem koronawirusa, co w przypadku epidemii nie powinno mieć miejsca.

Przyjmując, że badanie trwało maksymalny czas 18 godzin, a dojazd trwał 4 godziny, pozostaje około 20 godzin, które zostały dodatkowo stracone.

Próbki wysłano "wieczorem", co może oznaczać stratę 8 a nawet 10 godzin od przyjęcia pacjenta. Dlaczego szpital zwlekał? Pozostałe 10 godzin opóźnienia są trudne do wyjaśnienia.

Nie ma pieniędzy od rządu. Potrzebne dodatkowe respiratory i aparaty ECMO

Pani marszałkini Elżbieta Polak chwaliła szpital. Skarżyła się za to na współpracę z rządem:

„Bardzo mnie niepokoi, że w takiej sytuacji wciąż nie mam odpowiedzi od pana wojewody. Skierowaliśmy pisma o skierowanie odpowiednich informacji do mieszkańców województwa lubuskiego oraz o wsparcie finansowe".

Polak poinformowała, że 24 lutego 2020 zarząd województwa uzyskał informacje od szpitali dotyczące "wdrożonych procedur i stanu przygotowania" do epidemii i podjął decyzję o współfinansowaniu wydatków. Zwrócili się do rządu o wsparcie finansowe.

"Zarządzanie kryzysowe powinno działać natychmiast. Pan premier poinformował Polskę, że przeznacza 100 milionów na walkę z koronawirusem, ale my tych pieniędzy wciąż nie mamy. Tydzień czekamy na odpowiedź".

OKO.press dopytało urząd marszałkowski, na co potrzebne są pieniądze. Jak powiedziała OKO.press kierowniczka Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego Marzena Toczek, szpitale w województwie nie otrzymały jeszcze żadnych pieniędzy na przygotowanie do epidemii.

Przesłała nam również listę z zapotrzebowaniem na sprzęt medyczny, jaki jest potrzebny w szpitalach w Gorzowie i Zielonej Górze na wypadek koronawirusa. Szpital gorzowski nie ma oddziału zakaźnego, a więc potrzebuje większej kwoty – 4,7 mln złotych. Szpital zielonogórski prosi o 2,2 mln złotych.

Poniżej zdjęcie dokumentu z zapotrzebowaniem, o jakie wnosi szpital w Zielonej Górze, w którym leczy się pierwszy polski pacjent z koronawirusem. Uderza na liście potrzeb 5 respiratorów (po 90 tys. zł), co jest uzasadnione częstym powikłaniem w epidemii koronawirusa jakim jest zapalenie płuc oraz dwóch aparatów ECMO używanych do natleniania krwi przy niewydolności oddechowej. Ponadto najdroższe są aparat do USG i RGT.

W odpowiedzi na krytykę marszałkini Polak, rzecznik ministerstwa zdrowia stwierdził, że wojewoda, a zarazem poseł PiS Władysław Dajczak zawnioskował do rządu 3 marca o 10 milionów złotych wsparcia dla województwa.

Szpital czeka na następnych chorych

Ordynator Smykał podkreślał na konferencji, że szpital ma doświadczenie w leczeniu wielu chorych przy okazji innej choroby – bakterii New Delhi. Szpital izolował pacjentów w lipcu i sierpniu 2020, dzięki czemu dopracował odpowiednie procedury.

Zapewniał też, że wyposażony w maski i stroje ochronne dla personelu jest wystarczające. Oddział jest odizolowany, nie ma połączeń z resztą szpitala.

Na oddziale są 34 łóżka, ale szpital jest gotowy, by w razie dużej liczby pacjentów przygotować dodatkowy oddział, na którym będzie można izolować pacjentów. Chorzy na inne choroby zakaźne będą kierowani do innych placówek.

Oznacza to, że będą kierowani poza województwo lubuskie, bo Kliniczny Oddział Chorób Zakaźnych Szpitala Uniwersyteckiego im. Karola Marcinkowskiego jest jedynym oddziałem zakaźnym w Zielonej Górze.

Według oficjalnej informacji oddział „świadczy usługi w następującym zakresie: neuroinfekcji, wirusowego zapalenia wątroby, zatruć pokarmowych, chorób odkleszczowych i odzwierzęcych”. W szpitalu jest też jedyny w lubuskim Pododdział Nabytych Niedoborów Immunologicznych HIV i AIDS.

Korzystne jest to, że oddział chorób zakaźnych w Zielonej Górze mieści się w osobnym budynku.

Modelowy pacjent, czyli gdzie się zgłosić

„To pacjent świetnie uświadomiony, modelowy. Wszystkie procedury zostały świetnie wykonane” – chwalił na konferencji doktor Smykał. Jakie to procedury?

Główny Inspektorat Sanitarny przedstawił w połowie lutego 2020 schemat postępowania. Pacjent z Cybinki był w sytuacji opisanej przez romb najbardziej po lewej stronie (trafił do szpitala specjalną karetką i oceniono jego objawy jako prawdopodobieństwo choroby) i "przeszedł" w lewo (na wykresie brakuje strzałki) - został poddany hospitalizacji.

Schemat nie wskazuje na moment, w którym od pacjenta pobierana jest próbka do badania, nie jest jasne, czy dotyczy to tylko osób hospitalizowanych.

Wygląda to skomplikowanie. Prześledźmy tę instrukcję.

Stacja epidemiologiczna i oddział zakaźny decydują

Do systemu opisanego wyżej wchodzi osoba X, która spełnia jeden z dwóch warunków:

  • w ostatnich 14 dniach przebywały w obszarze, gdzie wirus występuje lub
  • miały kontakt z osobą, u której chorobę stwierdzono lub u której podejrzewa się jej wystąpienie.

Osoba X powinna wtedy zawiadomić lokalną stację sanitarno-epidemiologiczną. Jeżeli u osoby X występują objawy (kaszel, duszności, wysoka gorączka), zostanie przetransportowana bezpośrednio na izbę przyjęć oddziału zakaźnego. Tam lekarze zdecydują, czy zostanie poddana hospitalizacji, czy przejdzie kwarantannę w miejscu zamieszkania.

Jeżeli objawy nie występują, zadaniem stacji sanitarno-epidemiologicznej jest zakwalifikować osobę X do jednej z trzech grup, ale niestety opis tych grup jest daleki od jasności:

  • Grupa I: trzeba wtedy ograniczyć aktywność zawodową i społeczną oraz samemu monitorować swój stan zdrowia przez 14 dni od narażenia na zarażenie. "Idzie tu o osoby pracujące z dziećmi, osobami starszymi i przewlekle chorymi".
  • Grupa II: do tej grupy trafią osoby, których praca nie wymaga kontaktu z innymi osobami lub niepracujące. Również należy ograniczyć kontakty z innymi i monitorować swoje zdrowie przez 14 dni.
  • Grupa III: kwalifikacja do trzeciej grupy oznacza możliwość utrzymania codziennej aktywności, przy monitorowaniu stanu zdrowia. Ma to dotyczyć "np. osób tymczasowo przebywających w Polsce".

Jeżeli objawy nie wystąpią, po 14 dniach taki monitoring się kończy.

Nie na SOR!

Warto zapamiętać – jeżeli podejrzewasz u siebie wystąpienie koronawirusa, NIE UDAWAJ SIĘ NA SOR - mógłbyś narazić innych pacjentów na zarażenie wirusem. Na oddziałach ratunkowych często znajdują się osoby z grup podwyższonego ryzyka – osoby starsze, z chorobami przewlekłymi. Jeśli masz wątpliwości, zadzwoń na infolinię Narodowego Funduszu, czynną całą dobę 800-190-590.

W województwie lubuskim Wojewódzka Stacja Epidemiologiczno-Sanitarna znajduje się w Gorzowie Wielkopolskim. Całodobowa infolinia 605-584-739

Telefon do stacji powiatowej w Zielonej Górze: 507 055 962.

Do innych powiatowych stacji w województwie lubuskim numery są tutaj.

W Warszawie Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny uruchomił trzy infolinie:

  • 223-107-936;
  • 223-107-904;
  • 223-118-025

Numery do stacji sanitarnych we wszystkich województwach znajdziemy w sieci, na stronach wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze