"Nie życzymy sobie ciągłych pouczeń" - mówi biskup kielecki w kontekście sytuacji epidemicznej w kościołach. A rząd kościołów nie zamyka po konsultacji ministra z biskupami. Tymczasem to w kościołach regularnie dochodzi do zakażeń. Ale władza Kościoła się boi
We wtorek 30 marca na antenie TOK FM Jan Wróbel zapytał wiceministra infrastruktury z PiS Marcina Horałę o to, czy kary Watykanu dla biskupów Głodzia i Janiaka za tuszowanie pedofilii nie były zbyt łagodne.
Przypomnijmy: stolica Apostolska ukarała abp. Leszka Sławoja Głódzia i bp. Edwarda Janiaka "za zaniedbania" w sprawach nadużyć seksualnych w ich diecezjach. Nie ujawniła jednak, jakie to zaniedbania i wyznaczyła wyjątkowo łagodne kary. Sankcje Watykanu bardzo krytycznie ocenił w OKO.press Daniel Flis w tekście:
Horała odpowiedział w następujący sposób:
„Tak jak żadna z instytucji kościelnych nie będzie mi doradzać, kiedy [zrobić] jakiś przetarg pod budowę CPK, albo kiedy zlecić badania środowiskowe, tak samo ja nie jestem od tego, żeby instytucjom działającym zgodnie z prawem kanonicznym doradzać, jak zgodnie z tym prawem powinny działać”.
Dalej dodał, że pedofilia jest zbrodnią i strasznym grzechem. Ale ocenić decyzji Watykanu nie chciał. Horała zaprezentował w tej wypowiedzi, jak rozumie rozdział Kościoła od państwa. Kościół zajmuje się sprawami wiary, państwo zajmuje się rządzeniem i nikt nie wchodzi sobie w paradę.
W ostatnich dniach jak na dłoni widać, że działa to przede wszystkim w jedną stronę. Państwo nie wtrąca się w sprawy Kościoła, ale Kościół ma wiele do powiedzenia w sprawach zarządzania państwem.
W Niedzielę Palmową w kościołach diecezji kieleckiej odczytano list biskupa Jana Piotrowskiego:
"Mimo panującej pandemii i wynikających z niej ograniczeń sanitarnych, nadchodzące święta Zmartwychwstania Pańskiego nie utracą nic ze swojej natury, bowiem miłość, jaką Bóg dzieli z nami w Jezusie Chrystusie zmartwychwstałym, jest wciąż taka sama".
W liście nie znalazł się apel o przestrzeganie obowiązujących obostrzeń. Jest za to informacja o tym, że obecna sytuacja ogranicza dostęp do sakramentów. Księża całej diecezji odczytali też taki fragment:
"Nie życzymy sobie jednak ciągłych pouczeń instruktorów nowego ładu ideologicznego, kulturowego i obyczajowego, którzy niestety w ostatnich miesiącach nie mieli odwagi innym zwracać uwagi, kiedy powszechnie łamano prawo. Jako katolicy nie jesteśmy obywatelami drugiej kategorii, a nasze parafie nie są korporacjami, ale żywymi wspólnotami wiary".
Jasne jest, że „instruktorami nowego ładu ideologicznego” nie są politycy PiS, ale raczej politycy opozycji, a „powszechne łamanie prawa” to z pewnością nawiązanie do masowych demonstracji jesienią.
Przekonując wiernych, że święta „nic nie utracą ze swojej natury” można odczytać jak nawoływane do uczestnictwa w mszach i nabożeństwach Wielkiego Tygodnia w kościołach. W ten sposób biskup może się przyczynić do niepotrzebnych śmierci – a to zachowanie dalekie od często deklarowanej „obrony życia”.
Biskup Piotrowski napisał też, że wierni kościoła katolickiego nie są obywatelami drugiej kategorii. I oczywiście ma tu rację. Wierni powinni tak samo, jak niewierzący, stosować się do obowiązującego prawa i tak samo dbać o bezpieczeństwo w czasie pandemii.
W zeszłym tygodniu zastanawialiśmy się, czy wobec coraz trudniejszej sytuacji epidemicznej rząd zamknie kościoły. W środę 24 marca minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że docierają do niego sygnały, że limity w kościołach nie są przestrzegane. Wówczas był to limit jednej osoby na 15 metrów kwadratowych.
Po spotkaniu minister i episkopat wydali wspólny komunikat, w którym czytamy:
"Kierując się troską o życie i zdrowie wiernych, uczestniczących w życiu Kościoła, apelujemy do wszystkich księży proboszczów o bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dotyczących liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach".
Dzień później na konferencji prasowej razem z premierem minister Niedzielski ogłosił nowe zasady bezpieczeństwa w kościołach. Nowy limit – obowiązujący też w czasie Wielkanocy – wynosi jedną osobę na 20 metrów kwadratowych.
Decyzję o tym, jak limity egzekwować, pozostawił księżom parafialnym. Dlaczego im tak ufa, skoro jeszcze chwilę wcześniej mówił o nieprzestrzeganiu limitów w kościołach? Na to pytanie odpowiedzi nie znamy.
Minister zdrowia nie spotykał się dzień przed ogłoszeniem nowych obostrzeń np. z przedstawicielami branż gastronomicznej, hotelarskiej czy z muzealnikami. 18 lutego wicepremier Gowin rozmawiał z branżą hotelarską. Nie uratowało to hoteli przez ponownym zamknięciem w marcu.
Słyszeliśmy też o zakażeniach w kościołach. We wsi Sulów w powiecie Milickim sanepid szukał wiernych, którzy na mszach między 12 a 14 marca przyjmowali komunię świętą. W parafii Jasiona koło Białobrzegów po zakażeniu księdza zamknięto kościół.
To wydarzenia nie tylko z obecnej fali. Lokalne odziały sanepidu podobne ogłoszenia o poszukiwaniu osób, które uczestniczyły we mszy w danym miejscu publikują od początku pandemii. Na zarażenie wyjątkowo narażone są osoby, które przyjmują komunię. Ale osoby, które siedzą obok siebie w ławkach i mają niedokładnie założone maseczki, również mogą się narazić.
W oficjalnym komunikacie na Wielki Tydzień biskup Artur Miziński, sekretarz episkopatu, zachęcał do udziału w liturgii Triduum Paschalnego. Oczywiście „z zachowaniem wszystkich środków bezpieczeństwa i zasad sanitarno-epidemicznych”.
W styczniu i lutym, kiedy przedsiębiorcy prowadzili akcję #OtwieraMY, do otwartych restauracji i klubów regularnie przyjeżdżała policja. Nie jest nam jednak znany choćby jeden przypadek, gdy policja nawiedziła kościół, w którym było więcej wiernych, niż zezwalają na to przepisy epidemiczne.
I warto postawić sprawę jasno: wobec zagrożenia epidemicznego wszyscy są równi. Organizowanie imprezy w klubie w czasie epidemii jest skrajnie nieodpowiedzialne, otwieranie restauracji również jest bardzo ryzykowne.
Z przedstawionych wyżej faktów nie ma wynikać wniosek, że skoro kościół łamie przepisy i robi to w dużej mierze za przyzwoleniem władzy, to w takim razie wszyscy powinni pójść za tym przykładem i się zbuntować.
Natomiast wniosek, że w Polsce nie wszyscy są równi wobec prawa, a rozdział państwa od kościoła jest przede wszystkim teoretyczny, byłby dużo bardziej uzasadniony.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze