0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Kowalew...

Anton Ambroziak, OKO.press: Dlaczego teraz Nowa Lewica składa poselski projekt ustawy o związkach partnerskich, skoro bliźniaczą ustawą od kilku miesięcy zajmuje się rząd?

Katarzyna Kotula, ministra równości, Nowa Lewica: To moja decyzja. Od 16 kwietnia projekt ustawy o związkach partnerskich, po konsultacjach, konferencji uzgodnieniowej, tkwi na Stałym Komitecie Rady Ministrów i nie wyszedł do rządu, choć powinien.

Dlaczego nie wyszedł?

To decyzja polityczna związana z wyborami prezydenckimi. Uznałam, że potrzebna jest dodatkowa presja. Po wyborach dużo jest też fałszywej narracji o tym, że rząd powinien zabrać się do pracy, bo nic nie robi. To jest nieprawda, my pracujemy. Ustawa o związkach partnerskich jest procedowana od kilku miesięcy – to wcale nie jest długo.

Dla porównania – zasiłek pogrzebowy dostał wpis w pierwszym kwartale 2024 roku, a dopiero teraz uzyskał podpis prezydenta. A mówimy o bardzo prostej ustawie. Związki partnerskie to ustawa na ponad 500 stron. Przekonsultowaliśmy kilkaset stron uwag, każdy szczegół został dopracowany. Miałam już zgodę ministra finansów na finansowanie systemów IT, KRUS-u, ZUS-u, KAS-u. Mamy gotowe rozporządzenia, żeby cały ten system wdrożyć od 1 stycznia 2027 roku. Ale to był scenariusz, który zakładał, że kandydat koalicji 15 października wygra wybory prezydenckie.

Ale nie wygrał, więc chyba rozumie pani zniecierpliwienie i rozczarowanie.

Tak, ale emocja społeczna to jedno, a narracja polityczna to drugie.

Dziwię się premierowi, który mówi, że czas zabrać się do pracy. Nasz departament bardzo się napracował, ale to decyzja polityczna, że projekt utknął na etapie SKRM.

Przypominam, że wysłanie projektu na posiedzenie rządu to także decyzja premiera. Skoro jej nie ma, no to pomożemy tej decyzji, wywieramy nacisk i składamy projekt poselski. Marszałek Szymon Hołownia, który deklaruje, że projekt popiera, wiele razy w mediach pytał, gdzie jest ustawa, czekamy na nią w Sejmie. No to proszę, mamy projekt w Sejmie, pracujmy.

Tylko co z projektem rządowym?

W nowej rzeczywistości politycznej musimy szukać porozumienia, innej ścieżki. Jestem gotowa spotkać się z prezydentem elektem Karolem Nawrockim, ale jeśli nie uda się drzwiami, to spróbujemy oknem.

Dobrze wiemy, że Karol Nawrocki nie popiera projektu ustawy o związkach partnerskich, jest gotowy rozmawiać o ustawie o statusie osoby bliskiej – rozwiązaniu, które chcieli przygotować wasi koalicjanci z PSL-u.

Podkreślam jeszcze raz – musimy zadać sobie pytanie, co w nowej rzeczywistości jest możliwe, a co nie. Ja nie jestem przywiązana do nazwy. Nasz rządowy projekt może nazywać się ustawą o pakcie partnerskim, o umowie partnerskiej, o statusie osoby bliskiej w relacji partnerskiej. Dla mnie najważniejsze jest zabezpieczenie najważniejszych kwestii społecznych, czyli dziedziczenia, prawa do pochówku, dokumentacji medycznej, wspólnego rozliczania. Kwestie najważniejszego zabezpieczenia socjalnego są konieczne i liczę tutaj na porozumienie z Polskim Stronnictwem Ludowym.

Musimy zabezpieczyć najważniejsze kwestie, które muszą mieć pary żyjące w związkach nieformalnych, ale też tak, żeby spełnić wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, i żeby mieć szansę na podpis prezydenta.

Przeczytaj także:

Skoro znów przepisy będą pisane pod dyktando konserwatystów, to czemu Nowa Lewica nie składa ustawy o równości małżeńskiej, żeby dać przeciwwagę?

Złożymy też taką ustawę, zapowiedziałam to, ale nie w pierwszej kolejności. Najpierw związki partnerskie, czy umowa partnerska. Musimy też stworzyć zabezpieczenia dotyczące mowy nienawiści. Po tym, jak prezydent Andrzej Duda odesłał projekt Ministerstwa Sprawiedliwości do Trybunału Konstytucyjnego, potrzebujemy nowej ustawy. Z ministrem Bodnarem rozmawiamy o planie „b”. I na koniec pojawi się ustawa o równości małżeńskiej – potrzebujemy jej, bo jesienią spodziewamy się wyroku TSUE dotyczącego transkrypcji aktów małżeństw dla par jednopłciowych, które biorą śluby za granicą.

Zgadzam się, że potrzebne jest pewne przesunięcie. Zresztą wiele dobrych zmian dzieje się zakulisowo, chociażby rozmowy o wytycznych dla służby więziennej w kontekście osób transpłciowych. Wiem, że najbardziej nośne są ustawy, dlatego tak ważne jest, żeby ten projekt rządowy poszedł dalej. Jeśli warunkiem jest zmiana nazewnictwa, dobrze, odpuścimy – tu chodzi o życie.

Skoro projekt poselski ma być dziś instrumentem wywierania politycznej presji na koalicjantach, to dlaczego nie pojawił się wcześniej?

Wierzyliśmy, że ktoś z koalicji 15 października wygra wybory prezydenckie. Nie braliśmy innego scenariusza pod uwagę. Wtedy moglibyśmy przyjąć rządowy projekt w takiej formie, w jakiej go przygotowaliśmy. Dziś musimy się dostosować. To jest nowe rozdanie.

Zgodnie z zapowiedzią premiera także rząd czeka rekonstrukcja, a ministra równości zostanie w rządzie czy nie?

Departament ds. Równego Traktowania musi pozostać, bo jest tym organem, który musi istnieć, żebyśmy w dużym uproszczeniu np. dostawali środki unijne. Ja nie boję się rekonstrukcji, tego, czy mnie premier odwoła dziś, czy jutro. Każdy minister powinien być gotowy na to, żeby wyjść ze swojego biura z kartonem w ciągu 24 godzin. Moja misja posłanki pozostanie taka sama i będzie związana z kwestiami równości. Mam swój projekt poselski ustawy o związkach partnerskich, jestem jego wnioskodawczynią, niezależnie od tego, co stanie się na stanowisku ministerialnym, będę zajmować się dalej równością, będę te zmiany nadzorować, będę szukać porozumienia w Sejmie, Senacie i Pałacu Prezydenckim, żeby m.in. uregulować życie par jednopłciowych w Polsce.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze