Ministerstwo Klimatu prognozuje bardzo szybki odwrót od węgla i obniżkę cen energii. W dół mają pójść również emisje dwutlenku węgla. I faktycznie może tak być – o ile pozwoli na to prezydent i kolejny rząd
Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu (nazywany również Krajowym Planem „dla” Energii i Klimatu lub KPEiK-iem) to najważniejszy rządowy dokument kreślący prognozy dla transformacji energetycznej Polski. Jego pierwsza wersja powstała w 2019 roku i mówiła o zamierzeniach do roku 2030. Pod koniec lipca 2025 otrzymaliśmy porządną aktualizację rządowego planu, który teraz sięga 2040 roku.
Co znajdziemy w KPEiK do 2040 roku? Według rządu można przeprowadzić transformację tak, by na niej nie tylko nie stracić, ale i zyskać, dodatkowo obniżając ceny energii.
Rządowy plan wygląda ambitnie. Nie jest jednak oderwany od rzeczywistości. Udział węgla w produkcji energii dynamicznie spada, a OZE – dynamicznie wzrasta.
W czerwcu 2025 roku po raz pierwszy w historii źródła odnawialne odpowiadały za większą część produkcji energii niż bloki węglowe.
Według wyliczeń Forum Energii OZE dostarczyły 44,1 proc. energii, węgiel – 43,7. Optymistycznie wyglądają również wyniki za drugi kwartał 2025, które pokazują udział węgla na poziomie 45,2 proc., wobec 53,6 proc. w zeszłym roku.
Więcej OZE w miksie oznacza również tańszą produkcję energii, której cena za megawatogodzinę w hurcie wyniosła 375 złotych wobec 409 w czerwcu 2024. Trzeba jednak pamiętać, że obniżka hurtowej ceny nie jest równoznaczna z niższymi rachunkami. Od lipca po przerwie znów doliczana do nich jest opłata mocowa, którą zabezpiecza się energetyczne rezerwy na wypadek awarii lub niewystarczającej produkcji z OZE. Dlatego koszt produkcji energii spada, ale rachunki w skali roku poszły do góry nawet o 70 złotych. Jednocześnie tańsza energia w hurcie, nabywana przez duże zakłady, może wpływać na wyższą opłacalność produkcji przemysłowej czy spożywczej i zbijać inflację.
Zapytaliśmy resort klimatu o to, na jakich podstawach oparł swoje prognozy cen – według ministerstwa uwzględniających poboczne koszty VAT, przesyłu, pracy czy utrzymania rynku mocy. W 2040 roku mamy płacić 475 złotych za megawatogodzinę. To mniej, niż w przypadku awaryjnie zamrożonych cen energii, które obecnie wynoszą 500 złotych za MWh.
„Projekcje cen energii elektrycznej dla odbiorców końcowych powstały na bazie uśrednionych kosztów wytwarzania energii elektrycznej. Poza kosztami wytwarzania (obejmującymi koszty inwestycyjne, koszty stałe, zmienne i środowiskowe), uwzględnione zostały również koszty związane z koniecznością utrzymania odpowiednich rezerw mocy i elastyczności systemu (w których ważnym komponentem są koszty inwestycji w rozwój i modernizację infrastruktury sieciowej), a także opłaty przesyłowe i dystrybucyjne oraz stosowany obecnie sposób opodatkowania” – wyjaśnia resort klimatu.
Wyliczenia ekspertów pozwalają jednak wierzyć w dynamiczny spadek kosztów. Mówi o tym między innymi Polski Instytut Ekonomiczny, przedstawiający udział OZE w produkcji energii dość podobny do tego przedstawionego w KPEiK. Analiza przedstawia jeszcze bardziej optymistyczną prognozę i niższe koszty, niż w przypadku przewidywań ministerstwa – nawet biorąc pod uwagę ich podwyższenie podatkami i dodatkowymi kosztami.
„Koszty inwestycyjne i operacyjne realizacji scenariusza OZE są prawie dwukrotnie mniejsze od scenariusza węglowego, a cena energii elektrycznej – niemal trzykrotnie. Osiągnięcie 80 proc. udziału OZE, głównie w elektrowniach wiatrowych i słonecznych oraz 19 proc. udziału energii ze źródeł gazowych w 2040 roku wymaga nakładów finansowych w nowe moce wytwórcze rzędu 723 mld PLN. Łącznie z kosztami zmiennymi realizacja tego scenariusza wymaga nakładów 963 mld PLN. Mimo wyższych kosztów inwestycyjnych niż w scenariuszu węglowym niskie koszty zmienne skutkują w 2040 roku ceną energii wynoszącą 251 PLN/MWh” – szacował Maciej Miniszewski, starszy doradca z zespołu klimatu i energii PIE.
Pomiędzy scenariuszami PIE i resortu klimatu jest jedna różnica – ministerstwo przewiduje, że moce gazowe za 15 lat będą odpowiadały za zaledwie 5 proc. produkcji energii. Zakłada też, że energia atomowa będzie stanowiła ok. 10 proc. miksu. Resort zakłada również znacznie wyższe inwestycje w transformację, sięgające 216 mld złotych rocznie i wpływających na dodatkowe 3,6 proc. wzrostu PKB. Koszty stagnacji, w tym coraz częściej importowego węgla, mają sięgać 266 mld rocznie.
Polski Instytut Ekonomiczny wskazywał, że główną barierą dla rozwoju OZE i spadku cen jest brak inwestycji w sieci energetyczne. W najbliższych latach mają one ruszyć dzięki środkom z KPO. Nowe połączenia powstaną przede wszystkim na osi północ-południe. Ułatwi to przesył energii między innymi z farm wiatrowych na morzu i pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w nadmorskiej gminie Choczewo na bardziej uprzemysłowione południe Polski. Dzięki temu będziemy mogli uniknąć problemów Niemiec czy Holandii, które mimo dużego udziału odnawialnych źródeł w miksie nie potrafią wykorzystać ich pełnego potencjału. W Niderlandach, przez brak wystarczającej infrastruktury przesyłowej, codziennością są odmowy przyłączenia do sieci, na które oczekuje ponad 11 tys. firm.
W uniknięciu podobnego scenariusza ma nam pomóc Fundusz Wspierania Energetyki. Opiewa on na 70 mld złotych, z czego 50 mld to pieniądze z pożyczki KPO. Jej spłata jest zaplanowana na 25 lat, a oprocentowanie wynosi 0,5 proc. Z tych pieniędzy będzie pochodzić wsparcie dla Polskich Sieci Energetycznych. Spółka podpisała umowę na wykorzystanie 10,8 mld złotych. To największy kontrakt na nowe inwestycje w historii PSE. Za te pieniądze w ciągu kolejnych 10 lat ma powstać ponad 5 tysięcy kilometrów sieci najwyższego napięcia (linii 400 kilowoltów) oraz 28 nowych stacji przesyłowych, a 110 istniejących przejdzie modernizację.
Tempo transformacji zależy jednak od ram prawnych. Wszystko wskazuje na to, że farmy wiatrowe wyhamują przez przegraną Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Koalicja 15 X chciała ułatwić ich stawianie. Uchwalona w czerwcu ustawa pozwala na budowę farm w odległości 500 metrów, a nie jak do tej pory 700 metrów od zabudowań mieszkalnych. Dodatkowo przewiduje rekompensaty dla osób mieszkających w najbliższej okolicy turbin. Nowe prawo mogłoby uwolnić potencjał wiatraków na lądzie. Mogłoby, jednak nie ma akceptacji ani Andrzeja Dudy, który mógłby podpisać dokument w ostatnich dniach urzędowania, ani Karola Nawrockiego, który w kampanii wypowiedział się jednoznacznie przeciwko liberalizacji przepisów. To będzie musiało wpłynąć na ambicje KPEiK.
Pamiętajmy też, że dokument może trafić do kosza w momencie przejęcia władzy przez prawicę. A w jej szeregach mit o potrzebie wykorzystywania polskiego węgla jest wciąż żywy.
Niezależnie od tego, rządowy plan robi wrażenie. Teraz trzeba dopilnować jego wykonania. Będzie to zależało także od współpracy między ministerstwem klimatu a nowopowstałym resortem energii. W pierwszym tygodniu urzędowania minister energii Miłosz Motyka stwierdził, że będzie się starał o lepsze warunki rozliczeń dla posiadaczy paneli fotowoltaicznych. Problem w tym, że rozwój OZE ma pozostać w resorcie klimatu.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Komentarze