0:000:00

0:00

Dzień po zamachu w Barcelonie abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, złożył kondolencje rodzinom ofiar zamachu. Zapewnił o współczuciu oraz o modlitwie za zmarłych. Dodał też:

"W ostatnich miesiącach i latach jesteśmy świadkami zatrważających aktów przemocy, skierowanych wobec bezbronnych, często kobiet i dzieci. Nie chcąc dopuścić, aby ból zrodził nienawiść, modlimy się za tych, którzy dopuszczają się tych haniebnych czynów, prosząc dla nich o opamiętanie i nawrócenie".

Biskup Henryk Tomasik powiedział: "Nie ma usprawiedliwienia dla takich działań. To jest niepojęte. To jest wbrew zasadzie sprawiedliwości, zasadom kultury".

O swoim wsparciu dla rodzin ofiar, oraz braku jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla sprawców zapewniał także papież Franciszek. Zamach nazwał nieludzkim czynem i ślepą przemocą.

Na zupełnie nowy aspekt sprawy wskazał w TVP Info ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika "Idziemy". W programie "Salon dziennikarski" (realizowanym przez Telewizję Polską wspólnie z katolickim radiem Warszawa) podkreślił, że do zamachów doszło "w Barcelonie, w najbardziej kosmopolitycznym mieście, nie w Grenadzie, lub nawet nie w Madrycie".

I wyjaśnił, dlaczego to jest istotne: "Nie chcę być posądzonym o fobię, ale boję się, że to też może mieć znaczenie. Jednym z powodów ataków jest nienawiść do Zachodu, nienawiść też do chrześcijaństwa. Pewne obrzydzenie pewnymi nurtami subkultury zachodniej, zwłaszcza jakiejś rozwiązłości, której niestety

jeżeli mielibyśmy szukać najbardziej rozwiązłego miasta w Hiszpanii, to ja bym wskazywał na Barcelonę. To jest dodatkowe prowokowanie.

Nie twierdzę, że jak ktoś jest rozwiązły, to można go zabić. Ale jest to dodatkowe prowokowanie tych, którzy są radykalnymi muzułmanami".

Innymi słowy, ta przemoc nie jest ślepa, a nawet ma swoje uzasadnienie.

Nie oznacza może, że ksiądz usprawiedliwia zamach (wspomniał w końcu, na marginesie, że mordowanie rozwiązłych nie wchodzi w grę), ale trudno nie odnieść wrażenia, że w jakiś sposób go relatywizuje - wskazuje na "grzechy" ofiar oraz na fakt, że one same prowokują zamach swoim trybem życia.

Zastanawia też skąd ksiądz wie, że Barcelona jest najbardziej rozwiązła? Czy był w Barcelonie i osobiście obserwował jaka jest tam rozwiązłość? Czy zna jakieś badania na temat stylu życia hiszpańskich miast? Wskazuje przecież, że to nie przypadek, że zamach wydarzył się właśnie w stolicy Katalonii, a nie w Madrycie czy Grenadzie.

Są wprawdzie doniesienia, że w Barcelonie turyści narażeni są na kradzież portfela, ale nie wiadomo, czy to wystarczający powód, by mówić o rozwiązłości. Na portalu Numbeo, gdzie oceny jakości życia w miastach powstają na podstawie informacji od samych mieszkańców i turystów, jakość życia w Barcelonie została uznana za "wysoką", miasto jest bezpieczne, z dobrą opieką zdrowotną, świetnym klimatem, gorzej jest tylko z zatruciem środowiska.

Zapewne przejawem rozwiązłości dla Zielińskiego są też parady miłości itp. święta LGTBQ. Tu jednak Barcelona nie mieści się w pierwszej 40 miast świata, w odróżnieniu od Madrytu (w Worldpride w 2017 roku udział wzięło 2,5-3,5 mln osób), a także Kolonii, Rzymu, Berlina, Paryża czy Tel Awiwu.

Wypowiedź ks. Zielińskiego brzmi tak, jakby ksiądz, nielubiący na co dzień muzułmanów (i opowiadający się za niewpuszczaniem ich do Europy) nagle zaczął z nimi współodczuwać - w związku ze wspólnym stosunkiem do "rozwiązłości". Tak jakby terroryści stali się narzędziem sprawiedliwej kary wobec miasta rozwiązłego jak biblijna Sodoma.

Pozostaje nam radość, że ksiądz, w przeciwieństwie do zamachowców, jest jednak przeciwny zabijaniu za "rozwiązłość".

"Kochane panie, to proszenie się o nieszczęście"

Ksiądz Zieliński ma szczególną alergię na "prowokowanie". W maju 2017 roku duchowny (podczas dyskusji o niewyjaśnionej dotychczas śmierci Polki Magdaleny Żuk w Egipcie) apelował w TVP Info do kobiet: "Nie osądzając tej kobiety, która tam pojechała, to przed wakacjami - naprawdę znam też trochę kraje arabskie, znam kraje muzułmańskie - kochane panie, jeżeli nas oglądacie: wyjazd samotnej kobiety na wczasy, do kraju arabskiego, to jest proszenie się o nieszczęście.

Ja nie osądzam tej kobiety, ale naprawdę to jest proszenie się o nieszczęście".

Trudno oczywiście, by polski ksiądz apelował do osób w Egipcie, by nie zabijały samotnych Polek, jednak mówienie o "proszeniu się o nieszczęście" oznacza zwalanie winy za przestępstwo na ofiarę. I umacnianie stereotypów.

Barcelona jest rozwiązła, a kobiety nieodpowiedzialne.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze