Ksiądz z sandomierskiej Domostawy przelał dwa miliony złotych z konta parafii na prywatne. Parafianie od lat skarżą się kurii, że "zaległe" darowizny ściąga od nich jak długi. “Jeśli nie były regulowane płatności, nie dopuszczał do sakramentów” - opowiada OKO.press parafianka
W poniedziałek rano, dzień Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Karol Wołoszyn wezwał parafian Domostawy, by się obudzili.
“Zobaczcie, jak Wasz proboszcz zarządza kontem Waszej parafii. 2 miliony zł przelał na swoje prywatne konto w dniu 05.07 po tym, jak wiedział, że ma odejść na emeryturę” - napisał na Facebooku Wołoszyn i pokazał dowód: wyciąg z konta parafii. Pod datą 5 lipca 2022 roku zapisano w nim dwa przelewy po milion złotych na konto proboszcza, księdza Stanisława Konika.
Po tych transakcjach parafii zostało niecałe pięć tysięcy złotych.
Następnego dnia o ósmej rano Diecezja Sandomierska powitała wiernych obserwujących ją na Twitterze słowami z ewangelii św. Mateusza: “Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”.
Kurialiści zapewne jeszcze nie wiedzieli, jak aktualne jest to przesłanie. Kiedy przed godziną 14 zadzwoniliśmy do rzecznika kurii, ks. Grzegorza Słodkowskiego, przyznał, że ksiądz Konik dopiero jedzie do kurii, żeby złożyć wyjaśnienia.
Godzinę później na jej profilu Facebookowym ukazał się komunikat. Po chwili zniknął, a zastąpił go kolejny, w którym usunięto wyjaśnienia ks. Konika. Wkrótce zastąpiła go trzecia, ostateczna wersja komunikatu, o tej samej treści, co pierwsza, ale pozbawiona herbu diecezji i podpisu kanclerza.
"Zaraz po otrzymaniu wiadomości Biskup Ordynariusz przeprowadził dzisiaj rozmowę z Księdzem Proboszczem, który wyjaśnił, że chodzi o jego prywatne pieniądze przelane początkowo z osobistego konta na konto parafialne w celu zakupu obligacji dla parafii, a następnie wycofane, gdyż nie było takiej możliwości" - napisał w oświadczeniu kanclerz, ks. Roman Janiec. Dodał też, że powiadomiono o sprawie organy ścigania, a biskup wszczął wewnętrzne postępowanie sprawdzające.
O wyjaśnienie nietypowych przelewów poprosiliśmy księdza Stanisława Konika.
“Chciałem przed przejściem na emeryturę kupić na przyszłość dla parafii 4-letnie obligacje skarbowe, by zabezpieczyć ewentualne wsparcie finansowe dla parafii, w którą w ciągu 42 lat pracy włożyłem nie mniej środków materialnych, co parafianie. (...) Obligacji niestety nie mogłem kupić na parafię (takie prawo), więc musiałem przelać z powrotem pieniądze na moje konto” - napisał ks. Konik w odpowiedzi na pytania OKO.press.
Rzeczywiście parafie nie są uprawnione do zakupu obligacji, choć mogą to robić m.in. fundacje. Zastanawia jednak, dlaczego ksiądz nie sprawdził tego przed przelaniem pieniędzy. I dlaczego o swoich planach nie powiadomił kurii ani parafian.
Kuria zaakceptowała wyjaśnienia księdza, a przynajmniej chce, by tak to odebrano. W ciągu zaledwie jednego dnia sprawę zbadał już wyznaczony przez kurię administrator. “Nie stwierdził niczego, co wskazywałoby na oszustwa finansowe” - zapewnił dziś rzeszowską “Wyborczą” rzecznik kurii.
Poinformował też, że kuria złożyła zawiadomienie w sprawie możliwości popełnienia oszustwa przez ks. Konika. Wirtualna Polska ustaliła jednak, że pobliska komenda w Nisku otrzymała zawiadomienie, ale dotyczące upublicznienia wydruku konta w internecie, a nie podejrzenia o kradzież lub oszustwo.
Pytamy aspiranta Przemysława Palenia z niżańskiej komendy, czy przy okazji policja zbada i ten wątek. ”To możliwe, ale nie mamy takiego zawiadomienia” - zaznaczył aspirant.
Być może takie zawiadomienie dostała prokuratura okręgowa w Tarnobrzegu lub podległe jej jednostki. Nie odpowiedziała jednak na nasze pytania.
Trudno zrozumieć, jak proboszcz skromnej parafii mógł zgromadzić tak pokaźny majątek. Parafia w Domostawie ma tylko 1391 wiernych, obejmuje kilka wyludniających się podkarpackich wiosek położonych pod Stalową Wolą.
Osiem lat temu na remont stuletniego, drewnianego kościoła ksiądz Konik zebrał 600 tysięcy złotych, z czego — jak powiedział wtedy “Gościowi Niedzielnemu” — 25 procent pokryły darowizny wiernych. Reszta pochodziła z dotacji rzeszowskiego urzędu marszałkowskiego, ministerstwa środowiska i gminy Jarocin.
Rzecznik kurii przyznał, że ksiądz Konik nie zdradził biskupowi, skąd ma dwa miliony złotych.
Proboszcz wyjaśnił to jednak w mailu do OKO.press:
“Odziedziczyłem po rodzicach-rzemieślnikach cały majątek. Pracowałem kilkakrotnie w Ameryce i we Francji. 350 gości z moich prymicji [uroczysta pierwsza msza nowo wyświęconego kapłana — red.] przekazało mi prezenty zapewniający dobry start finansowy. Pierwszy samochód w 1977 roku kupił mi stryjek z Kanady, na drugi zarobiłem jako kapelan na Stefanie Batorym [statku pasażerskim — red.], prowadzę plantację aronii, maliny (1,5 ha) i borówki amerykańskiej, przez szereg lat (od 1992 r.) pisałem dla wszystkich parafii “Dzienniczek duchowy”, którego 1 numer drukowałem we Lwowie w nakładzie 1 mln sztuk. Oprócz tego jestem od 45 lat księdzem. Odprawiłem około 27 000 Mszy św., ochrzciłem około 1000 dzieci, asystowałem przy około 700 ślubach, prowadziłem ponad 800 pogrzebów… Pan się mnie pyta skąd 2 mln złotych?”
“Dzienniczek Duchowy” pod redakcją ks. Konika z lat 1992-1994 do dziś można kupić w antykwariatach. Jego parafianie w rozmowach z OKO.press potwierdzają, że jest właścicielem plantacji owoców miękkich w sąsiednich Kopkach, w których mieszka. Niektórzy spekulują, że parafia mogła ostatnio zarobić na sprzedaży ziemi wywłaszczonej pod drogę ekspresową S19, przebiegającą tuż za parafialnym cmentarzem.
Najwięcej jednak mają do powiedzenia o pobieranych przez proboszcza opłatach za wykonywanie pracy kapłana. I metodach windykacji tych opłat.
Od osoby powiązanej z Domostawą dostajemy listy “dłużników”, na których ks. Konik miał zapisywać zobowiązania parafian wobec parafii. Słyszymy, że ksiądz w ubiegłym roku wyłożył je do wglądu w kościelnej kaplicy.
Każda z list dotyczy innej wsi. Obok imienia i nazwiska “dłużnika” wpisane są liczby w kolumnach zatytułowanych: “zaległe”, “prace kościelne”, “2020”, “organista”. W pracach kościelnych pojawia się kwota 100 zł, w “2020” gdzieniegdzie 100 lub 200. W “zaległościach” - od 100 do nawet 1570 zł.
“Potrafił być bardzo złośliwy względem osób, które próbowały mu się przeciwstawiać. Jeśli nie były regulowane płatności, które skrupulatnie notował, nie dopuszczał osób do komunii, bierzmowania, nie można było zamówić mszy… Natomiast są osoby, które wyłamują się i nie dają się mu zastraszać. One nie chodzą do tego kościoła" - opowiada OKO.press parafianka, która prosi o anonimowość.
Podobne relacje znajdujemy w komentarzach pod wyciągiem z konta parafii, komunikatem kurii i artykułami o tej sprawie.
“Nikt nie chciał mieć sytuacji takiej, jak dopuszczenie dziecka do komunii, bierzmowania lub niepochowanie kogoś z rodziny, bo miał niewyrównane składki. Nieraz zdarzyła się sytuacja, że nie chciał kogoś pochować (...). To nie miało nic wspólnego z kapłaństwem, to był czysty biznes od samego początku. Co niedziela tylko krzyczał z ambony: daj i daj. Jego nie interesowało, czy ludzie mają za co żyć, ważne że składki opłacone i jemu kasa się zgadzała” - pisał jeden z parafian w komentarzu na Facebooku.
“Tragedia, żadnego dokumentu, który należy ci się nieodpłatnie, nie było możliwości dostać, jeśli nie dasz haraczu. A liczył za niego czasem i dobrych kilka stówek” - dodawała inna parafianka.
Kapłan nie ma prawa do pobierania obowiązkowych opłat za wizytację duszpasterską, tzw. kolędę lub za sprawowane sakramenty. Ani tym bardziej do traktowania braku darowizny jako długu.
Ks. Konik w odpowiedzi na pytania OKO.press wszystkim zarzutom zaprzecza.
“Nie wywieszałem nigdy żadnego nazwiska z dłużnikami w parafii. Jestem raczej prawie z wszystkimi rodzinami w dobrych relacjach” - zapewnił ksiądz.
“Od kilku lat zgłaszamy wszystko w kurii i żadnej reakcji nie było!!! Pod dywan zamiatali i pewnie jeszcze im Konik kieszenie napychał! Jak dzwoniłem, to mnie z kanclerzem łączyli i nic nie zrobił, a potem Konik grzmiał w kościele, że wie, kto dzwoni. Wszystko musiał mu przekazywać. Ręka rękę myje!” - napisał anonimowy czytelnik w komentarzu pod tekstem na lokalnym portalu nizanskie.info.
Bezskuteczność skarg potwierdzają w rozmowach z OKO.press parafianie Domostawy. Kuria kierowana przez bp. Krzysztofa Nitkiewicza nic sobie z nich nie robi.
Gdy pytamy o nie kurię, jej rzecznik odnosi się tylko do niektórych. O tych, które dotyczyły spraw finansowych, pisze: “Jeśli chodzi o inne wyliczone przez Pana zarzuty, ze strony osób określonych jako parafianie, to większość z nich nie była zgłaszana przez parafian”.
Ksiądz Konik twierdzi, że o skargach w ogóle nie słyszał. W mailu do OKO.press zapewnia: “Nie byłem nigdy upominany ani karany przez księdza biskupa. Jesteśmy w bardzo dobrych relacjach”.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze