0:000:00

0:00

Niedzielna msza w warmińskim Orzechowie, słoneczny poranek 14 października. W XVIII-wiecznym kościele niecałe trzydzieści osób, głównie starszych. Ani jednego nastolatka. Jedna matka z kilkuletnim dzieckiem. Na tacy same banknoty: 10, 20, 50 złotych.

Gdy z kościoła wychodzi ostatni wierny, przedstawiam się i pytam księdza Romana Kramka, czy możemy porozmawiać o wydarzeniach w USA. Blednie. Zaciska wargi.

14 października 2018. "Niczego mi nie udowodnili"

"Jak otrzymam od biskupa pozwolenie na udzielenie wywiadu, to wtedy tak" – i już rusza do zakrystii. Niewysoki 56-latek, najwyraźniej nerwus. Ja za nim.

W zakrystii to on zaczyna rozmowę: "A gdzie byliście do tej pory? Po co odświeżać stare rzeczy? Co chcecie osiągnąć?"

Tłumaczę, że chcę dowiedzieć się, czy w jego sprawie kuria warmińska przestrzegała zasad, czy wszczęła postępowanie kanoniczne:

"Według..." – zaczynam. Chcę powiedzieć, co według prawa kanonicznego powinien zrobić w jego sprawie arcybiskup warmiński.

"No, co według? – przerywa. – Co według?! Proszę poznać całą historię, prawdziwą, a nie taką, jaka była w prasie. Wtedy możemy rozmawiać" - ksiądz wraca z zakrystii do kościoła. Ja za nim pół kroku. Krząta się nerwowo, gasi świece.

Pytam, o jakiej prawdzie mówi. Przecież przyznał się do gwałtu przed policją i sądem.

“Ja się nie przyznałem, ja przyjąłem ugodę. Gdyby powiedzieli, że miałem stosunek z żyrafą, to też bym się przyznał. Adwokat powiedział mi: Albo się zgodzisz, albo przez następnych kilka lat będziesz czekał na proces. A ja nie miałem pieniędzy!"

Dopytuję, czy to znaczy, że dziewczyna kłamała.

"To zależy w czym kłamała" – odpowiada mgliście. I zmienia temat: "Jak mogłem być skazany za gwałt, którego nie było? Nie było. Ha!" - krzyczy triumfalnie.

"Idziemy" – i energicznie wychodzi z kościoła. Pytam, za co więc został skazany. Zatrzymuje się przed plebanią. "Nie udowodnili mi żadnego stosunku. Żadnego gwałtu. Dzięki” – pozdrawia mnie dłonią i zamyka za sobą drzwi.

Grudzień 2002, New Britain. Kramek przychodzi pomóc Amy

Tydzień przed Bożym Narodzeniem 2002 roku ksiądz Roman Kramek dzwoni do domu 17-letniej Amy*. Telefon odbiera babcia dziewczyny. Obie mówią po polsku. W New Britain połowa parafian ma polskie pochodzenie.

Mówi, że to nie najlepszy dzień na odwiedziny i spotkanie z wnuczką, bo przygotowują święta, a poza tym czekają na ślusarza. Ale ksiądz nalega. Tłumaczy, że chce zobaczyć się z nastolatką, żeby jej pomóc. Tydzień wcześniej od terapeutki dziewczyny dowiedział się, że w listopadzie została zgwałcona przez taksówkarza. Terapeutka doradzała jej, żeby porozmawiała o tym z kimś jeszcze.

Kramek jest w New Britain od zaledwie kilku tygodni. Wziął u biskupa urlop i przyjechał do Stanów. Miejscowemu proboszczowi zaoferował pomoc przy konfesjonale przed świętami Bożego Narodzenia. Proboszcz Paul Wysocki mówił później prasie, że ksiądz Roman często opuszczał plebanię, nie zwierzając się nikomu, dokąd i w jakim celu się udaje.

Nie powiedział też, że zamierza udzielić 17-latce duchowego wsparcia w jej domu.

Dziewczyna zeznała policji, że nigdy wcześniej z księdzem nie rozmawiała. Ks. Kramek zeznał, że widział się z nią dzień wcześniej i został zaproszony na kawę.

Przychodzi o 15.40, dwadzieścia minut przed czasem. Babcia nastolatki opowiadała reporterce lokalnego dziennika “Hartford Courant”, że nie powiedział “Dzień dobry”, miał na sobie wyciągnięte spodnie i sweter. “Nie zachowywał się jak ksiądz. Wydawał się roztargniony i zdenerwowany”.

Grudzień 2002. Kramek powtarza gwałt w celu terapeutycznym

Wchodząc do przedpokoju musi widzieć portret Jana Pawła II. Na ścianach wiszą też krucyfiksy i obrazy maryjne. Ksiądz i dziewczyna siadają w salonie. Pyta ile ma lat i czy lubi szkołę. W trakcie rozmowy babcia wchodzi do pokoju z kawą.

Siada obok nich, ale czuje, że ksiądz nie życzy sobie jej obecności. Wraca do sprzątania. Zagląda jeszcze raz i widzi, jak ks. Roman obejmuje Amy. Myśli, że pewnie się za nią modli i sama idzie pomodlić się do sypialni.

Kramek przechodzi do pytań o gwałt w taksówce. Kładzie ręce na ciele dziewczyny. “Czy dotykał cię tutaj? A tutaj?” – docieka, przesuwając dłonie od piersi do krocza.

“Zorientowałam się, że dzieje się coś złego” – mówiła później Amy. Zeznała, że Kramek przycisnął jej ramiona do kanapy i przytrzymał ją. “Nie!” – protestowała dziewczyna. “Cii, bądź cicho” – nakazał ksiądz.

“To przeniosło mnie do przeszłości. Miałam, można powiedzieć, retrospekcję... i nie mogłam nic zrobić, mój umysł był gdzie indziej. A kiedy to się skończyło... wróciłam do rzeczywistości i zdałam sobie sprawę, co się stało” – opowiadała reporterce Amy. Na policji zeznała, że ksiądz ją zgwałcił.

Kramek powiedział policjantowi – także mówiącemu po polsku – że dziewczyna nie stawiała oporu, ale nie powiedziała "tak". “Wydawała się obojętna i nie byłem pewien, czy to z powodu stanu jej umysłu, czy leków” – zeznał Kramek. A kiedy ją dotykał, pytał, czy czuje się lepiej teraz czy wtedy, kiedy została zgwałcona. “Teraz” – miała odpowiadać za każdym razem.

Kramek przyznał się do odbycia stosunku z dziewczyną

"jako metody terapeutycznej zastosowanej na ofierze, aby pomóc jej zapomnieć o złych doświadczeniach napastowania seksualnego w przeszłości". Tłumaczył: “Chciałem pokazać jej, że stosunek seksualny z mężczyzną może być przyjemny”.

Ksiądz spędza z nastolatką prawie dwie godziny. Na odchodne mówi, że musi wracać do konfesjonału, ale chciałby jeszcze się z nią spotkać.

Babcia dziewczyny zeznała, że gdy ksiądz Roman wyszedł, Amy zaczęła płakać.

Wigilia 2002. Kramek aresztowany

Zostaje aresztowany w Wigilię na parkingu przed kościołem. O gwałcie policję powiadamia pracownik socjalny, z którym dziewczyna rozmawiała dzień po zdarzeniu.

Kramek złamał amerykańskie prawo, zakazujące odbywania stosunku seksualnego z osobą poniżej 18 roku życia. Dodatkowo, duchowni i psychoterapeuci w USA nie mogą uprawiać seksu z podopiecznymi, nawet pełnoletnimi.

Ks. Roman Kramek zostaje jednak oskarżony o poważniejsze przestępstwo: napaść seksualną drugiego stopnia, z użyciem przymusu. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Głównym dowodem, poza zeznaniami dziewczyny, jest ślad śliny na jej piersi, w którym zidentyfikowano DNA Kramka.

Choć ksiądz Roman przyznał się policjantowi do odbycia stosunku z nastolatką, później zmienia zdanie i twierdzi, że jest niewinny. Udało mu się do tego przekonać część lokalnej Polonii.

2002-2003. Polonia oskarża ofiarę. "Polska Braterska Pomoc"

Paul Wysocki, proboszcz parafii, w której Kramek pomaga, jeszcze w grudniu 2002 roku mówi lokalnej gazecie, że Kramek mógł zostać w gwałt wrobiony: “Ludzie szukają pieniędzy. Myślę, że to za tym stoi”. Zapytany, czy rozmawiał ze zgwałconą dziewczyną, kręci głową: “Ona jest zdzirą” (“She’s a tramp”).

Amy staje się ofiarą nagonki. “Polacy szeptali przy mnie, gapili się, wskazywali mnie palcami, dręczyli babcię” – żaliła się reporterce “Hartford Courant”. Niedługo po zajściu zostaje zwolniona ze sklepu, w którym pracowała. “Spodziewałam się, że to ja zostanę obwiniona, bo w polskiej tradycji księża są jak święci. Nie robią niczego złego”.

By wesprzeć ks. Kramka parafianie z New Britain tworzą komitet “Polska Braterska Pomoc”, zbierają pieniądze najpierw na kaucję i adwokata, a później na jego utrzymanie.

Proces trwa dwa lata. Przez cały czas ksiądz mieszka u jednej z rodzin, która uwierzyła w jego wersję wydarzeń.

23 lutego 2003. Archidiecezja Warmińska: Ksiądz Roman nie znał angielskiego

Kramka wspiera także archidiecezja warmińska, z której pochodzi.

“Ksiądz Roman nie znał języka angielskiego, podpisał zeznania których nic rozumiał.

(...) nie wydaję wyroków, ale już od pierwszych sensacyjnych relacji telewizyjnych i prasowych cała sprawa wydawała mi się niewiarygodna” - pisze w lutym 2003 roku ks. Jan Rosłan, rzecznik kurii, w “Posłańcu warmińskim”, lokalnym dodatku “Gościa niedzielnego”.

Pewność czerpie z relacji wysłannika kurii, który pojechał do New Britain i nagrał rozmowę z babcią Amy. Według księdza Rosłana z jej zeznań wynika, że wnuczce nie można ufać.

“Opiekunka dziecka wprost stwierdza: To jest nienormalne dziecko. Bardzo często kłamie. Chodzi do szkoły specjalnej. Leczy się psychiatrycznie. (...) Babcia dziewczynki jest kobietą niezmiernie religijną, nie ukrywa swoich kłopotów z wnuczką. Jest faktycznie jedynym świadkiem całego spotkania i wyklucza jakiekolwiek czyny, o które publicznie został oskarżony ks. Roman” - podkreśla rzecznik kurii.

Na koniec: “Piszę o tym, aby uczulić, że nie należy oceniać ludzi tylko na podstawie sensacji telewizyjnych i prasowych”.

Medialne sensacje potwierdza jednak wyrok sądu.

Luty 2005. Kramek idzie na ugodę. 9 miesięcy więzienia

„Jako ksiądz odebrał pan nauki i śluby kapłańskie. Zamiast postępować zgodnie z nimi, wykorzystał pan dla swej przyjemności seksualnej młodą, zagubioną kobietę” - mówi 18 lutego 2005 roku sędzia Susan B. Handy w uzasadnieniu wyroku.

Sąd skazuje Kramka na 9 miesięcy więzienia, minimalny wymiar kary za napaść seksualną drugiego stopnia, oraz zakaz kontaktowania się z ofiarą i zakaz kontaktu bez nadzoru z dziećmi i młodzieżą. Zostaje także skierowany na badania psychiatryczne oraz terapię dla sprawców przestępstw seksualnych.

Sędzia tłumaczy, że wydała wyrok w ramach ugody, aby zamknąć sprawę i oszczędzić Amy dalszych upokorzeń.

Akceptując ugodę, Kramek przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa. Gdyby na nią nie przystał, rozpocząłby się proces, w którym zostałby osądzony przez ławę przysięgłych. Groziłoby mu do dziesięciu lat więzienia.

Adwokat dziewczyny odczytuje na sali list. Amy pisze, że tamto zdarzenie głęboko wstrząsnęło jej życiem i wiarą, a wiara “znaczy dla niej wszystko”.

Po tym wszystkim Amy samookalecza się, ląduje na oddziale psychiatrycznym, bierze leki. Wciąż modli się jednak za księdza Kramka. "Przebaczam mu, nie chcę chować urazy i żyć w gniewie do końca życia".

Ksiądz Kramek nie przeprasza. I choć zapowiadał, że w końcu wszystko wyjaśni, podczas procesu w ogóle nie zabiera głosu.

“Pańskie działania poważnie podzieliły tę społeczność” - zauważa sędzia Handy w uzasadnieniu.

Na sali rozpraw jest kilkanaścioro członków SNAP, amerykańskiej organizacji zrzeszającej ofiary księży pedofilów i grupa zwolenników księdza Kramka. Wyrok wywołuje aplauz wśród pierwszych i płacz drugich. Zwolennicy księdza wciąż uważają, że jest niewinny, a do napaści na dziewczynę przyznał się, żeby mieć to wszystko za sobą i jak najszybciej wrócić do domu.

Lekarka Lucyna Kołakowski, inicjatorka "Polskiej Braterskiej Pomocy" przesądza: "Ksiądz jest ofiarą systemu w trudnym dla Kościoła czasie".

17 października 2018. Kuria warmińska: nie było podstaw, by zawiadamiać Watykan

Roman Kramek wychodzi z więzienia w październiku 2005, po czym, zgodnie z postanowieniem sądu, od razu zostaje deportowany do Polski.

"Tylko władze w Polsce mogą zdecydować o przyszłości Kramka w kościele" - mówi gazecie “Hartford Courant” rzecznik archidiecezji Hartford.

Według wydanych w 2001 roku przez Jana Pawła II norm dotyczących przestępstw seksualnych księży, hierarcha jeśli “otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa” po przeprowadzeniu wstępnego badania powinien powiadomić watykańską Kongregację Nauki Wiary. Za grzech przeciw szóstemu przykazaniu z osobą poniżej 18. roku życia księdzu grożą kary kanoniczne, w tym wydalenie ze stanu duchownego.

"Jeśli ordynariusz lub hierarcha otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa zastrzeżonego, po przeprowadzeniu badania wstępnego winien powiadomić o tym Kongregację Nauki Wiary, która z wyjątkiem ewentualnego zastrzeżenia dla siebie sprawy z powodu szczególnych okoliczności) wskazuje ordynariuszowi lub hierarsze sposób postępowania, przy utrzymaniu w mocy prawa odwołania się od wyroku pierwszej instancji jedynie do Najwyższego Trybunału tejże Kongregacji".

W poniedziałek 15 października zapytaliśmy obie diecezje, amerykańską i polską, czy powiadomiły o przestępstwie Kramka Kongregację Nauki Wiary. Amerykanie milczą, kuria warmińska odpowiedziała:

“Archidiecezja Warmińska nie wszczęła postępowania kanonicznego w sprawie ks. Romana K., ponieważ nie posiadała żadnych dokumentów informujących o toczącym się procesie w Stanach Zjednoczonych i wydanym ewentualnie wyroku.

Po zdobyciu informacji w oparciu o rozmowę z ks. Romanem K. i publikacje medialne, z ramienia Archidiecezji Warmińskiej do USA został wysłany delegat ówczesnego Arcybiskupa Metropolity Warmińskiego w celu zbadania sprawy. Po zapoznaniu się z całą sytuacją i sprawozdaniu delegata, ówczesny Metropolita Warmiński podjął decyzję, że nie ma podstaw, aby sprawę skierować do Kongregacji Nauki Wiary.

W związku z powyższym nie było też przeszkód, aby ks. Roman K. nadal mógł podejmować pracę duszpasterską”.

Kuria potwierdza więc, że ówczesny arcybiskup warmiński Edmund Piszcz naruszył ogłoszone przez Jana Pawła II normy postępowania z przestępcami seksualnymi.

Piszcz wysłał do USA swojego delegata na początku 2003 roku. Musiał więc wiedzieć, że ks. Kramek jest w areszcie jako podejrzany o napaść seksualną i że przyznał się na policji do odbycia stosunku z 17-latką. Choć prawdopodobnie nie były jeszcze znane wyniki badań DNA, obciążające księdza, te informacje powinny były wystarczyć arcybiskupowi do uznania, że przestępstwo było "przynajmniej prawdopodobne".

Zgodnie z papieskimi normami powinien więc powiadomić o sprawie Kongregację Nauki Wiary już wtedy, a na pewno nie później niż po skazaniu księdza Kramka w 2005 roku.

Od 2005. Kramka kryje trzech arcybiskupów: Piszcz, Ziemba, Górzyński

Po ustąpieniu Piszcza z funkcji arcybiskupa obowiązek powiadomienia Watykanu o wyroku Kramka spada na jego następców. Oni jednak także wolą sprawę przemilczeć.

Księdza Kramka hołubią trzej arcybiskupi warmińscy. Pierwszy, Edmund Piszcz, za pośrednictwem swojego rzecznika broni Kramka i szczuje wiernych na jego ofiarę. I ukrywa jego występek przed Watykanem.

Nie wiemy, jak szybko powrocie Kramka do Polski w 2005 roku biskupi pozwalają mu pełnić obowiązki kapłana. Z pewnością robi to arcybiskup Wojciech Ziemba, urzędujący od 2006 roku. Nie przejmuje się wyrokiem amerykańskiego sądu, zakazującego Kramkowi nienadzorowanego kontaktu z dziećmi i młodzieżą.

Co najmniej od 2008 roku ksiądz Roman pełni funkcję wikariusza i katechety w gimnazjum w Wielbarku. Dopiero po protestach wiernych rezygnuje z posady w szkole.

W 2009 roku arcybiskup Ziemba przenosi go do parafii we wsi Orzechowo obok Dobrego Miasta.

Obecny arcybiskup Józef Górzyński jest odpowiedzialny za to, że do tej pory ksiądz Kramek jest proboszczem parafii, opiekuje się ministrantami, udziela spowiedzi i prowadzi rekolekcje.

14 października 2018. "Nie ma ździebełeczka brudu", ale...

Pytam napotkanych na ulicy mieszkańców Orzechowa, czy kiedy dziewięć lat temu ks. Kramek przyjechał do parafii, wiedzieli o jego wyroku.

“Przecież ludzie mają komputery – śmieje się parafianka przed osiemdziesiątką. – Ludzie do kościoła przestali chodzić. Do takiego pedofila?! – mówili. A ja: ale widziałaś jedna z drugą? A żeby powiedzieć, że taki czy owaki, to trzeba zobaczyć na własne oczy!”.

A jak ksiądz zachowuje się teraz w Orzechowie? – pytam.

“Z księdzem to nie mamy problemu. Nie ma ździebełeczka brudu. Stara się, remontuje, oczyścił kościół. Ja go tam chwalę. Pracowity jest niesamowicie. A co on tam później robi, to kto go sprawdzi?” – znów śmieje się w głos.

Ale czy po wyroku nie powinien być wydalony ze stanu kapłańskiego? Parafianka poważnieje: “Jeśli to była prawda, to powinien. Niech nie brudzi. Usunąć, dać szpadel i do roboty”.

...Został już tylko jeden ministrant

Jak dowiaduję się od mieszkańców Orzechowa, frekwencja na mszy 14 października i tak jest wysoka. Do parafii należą dwie wsie: Orzechowo i Międzylesie, łącznie około pięciuset dusz, a zdarza się, że na niedzielną mszę przychodzi kilkanaścioro parafian. Tego dnia z sąsiedniego Międzylesia, gdzie kościół jest w remoncie, przyjechał na rowerze tylko jeden mężczyzna.

Przed kolejną mszą zaczepiam parafianina w średnim wieku, członka ochotniczej straży pożarnej, ojca licealisty. Słyszę, że syn do niedawna był ministrantem u księdza Kramka, ale teraz brakuje mu czasu. Księdzu został już tylko jeden ministrant.

“W zeszłym roku ksiądz powiedział na mszy, że będzie chciał zrezygnować, bo ludzie się na niego krzywo patrzą w kościele. Że przychodzą, bo muszą, bo mają dzieci do chrztu. Bo ksiądz jest taki zasadniczy”.

Co znaczy, że zasadniczy? “Jeżeli rodzice nie chodzą do kościoła, to on nie przyjmie dziecka do komunii. No i muszą przychodzić”.

* Imię dziewczyny zostało zmienione.

Trzy dni po publikacji tego tekstu metropolita warmiński Józef Górzyński skierował sprawę księdza Kramka do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary i zawiesił go w obowiązkach duszpasterskich.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze