0:00
0:00

0:00

Dzięki konkordatowi księża z dnia na dzień zostali nauczycielami w szkołach, choć nie mają do tego uprawnień. Brak im przede wszystkim wykształcenia pedagogicznego, a bardzo często odpowiednich cech charakterologicznych i predyspozycji do tego zawodu. Niekiedy brakuje im cierpliwości, zrozumienia zachowań typowych dla danego etapu rozwoju dziecka i tzw. właściwego podejścia do dzieci.

Mają za to duże poczucie bezkarności. Z powodu autorytetu jakim cieszy się ksiądz w społeczeństwie i dlatego, że nie podlegają bezpośrednio dyrektorowi szkoły.

Nie tylko katecheci

Stosowanie przemocy przez nauczycieli, dyrekcję i inne osoby dorosłe jest szerszym problemem, którego skala nie jest dobrze znana. Raport "Przemoc w szkole" opracowany przez Annę Gizę-Poleszczuk z Instytutu Socjologii UW z 2011 roku opierał się na badaniach CBOS, które objęło m.in. 3169 uczniów. 20 proc. uczniów doświadczyła upokorzenia przez nauczyciela, 19 proc. twierdziło, że nauczyciel używał wobec nich obraźliwych słów, 14 proc. że nauczyciel ich straszył.

Co dwudziesty uczeń (5 proc.) wybrał odpowiedź, że "był przez nauczyciela szturchany, potrącany, a nawet uderzony".

Przypadki przemocy ze strony nauczycieli na ogół szybko zostają ujawnione i wywołują reakcję dyrekcji czy nadzoru pedagogicznego. Problemem jest - jak piszą autorzy raportu - że zdarzają się rodzice, którzy akceptują przemoc, a nawet namawiają nauczycieli do jej stosowania wobec własnych dzieci.

Z kolei według badania IBE z 2015 roku na ponad 10 tys. uczniów, "co trzecie dziecko w szkole podstawowej lub gimnazjum deklaruje, że nauczyciel krzyczał na nie w ciągu ostatniego miesiąca przed badaniem, a 6–7 proc. doświadczyło agresji fizycznej".

Przemoc stosowana wobec dzieci przez księży ma jednak większe znaczenie ze wzgledu na ich wyraźnie wyższą pozycję w społeczności lokalnej.

Samobójstwo Bartka

W 2008 Polską wstrząsnęło samobójstwo 13-letniego Bartka ze wsi Hłudno na Podkarpaciu. Chłopiec zostawił list pożegnalny, z którego jednoznacznie wynikało, że odebrał sobie życie z powodu nękania przez proboszcza Stanisława K. Po samobójczej śmierci chłopca okazało się, że ksiądz znęcał się nad nim także fizycznie. Nie nad nim jednym.

„Dzieci ciągnął za uszy, za włosy, bił po twarzy, dziennikiem po głowie. Zdarzało się, że przy ołtarzu ministrantów kopał w pośladki, podczas mszy stawał na nodze dziecka, przy podawaniu znaku pokoju ściskał tak mocno ministrantom dłonie, że ich wykrzywione z bólu twarze widzieli wierni w kościele - wyliczają rodzice”. (Gazeta Wyborcza 17.01.2008).

Sprawa podzieliła wieś, część mieszkańców uważała, że zarzuty wobec proboszcza są kompletnie bezzasadne. Gniew większości zmusił go jednak do opuszczenia parafii.

Proces księdza ciągnął się 10 lat, w ciągu których nadal pracował z dziećmi, gdyż według kurii przemyskiej „formalnie nadal był niewinny”. Został skazany na 2 lata w zawieszeniu.

Proboszcz z Hłudna nie jest niestety wśród księży niechlubnym wyjątkiem, jeśli chodzi o stosowanie sadystycznych „metod wychowawczych” i znęcanie się psychiczne oraz fizyczne nad dziećmi.

Tańczą z bólu Jezioro Łabędzie

W 2007 ksiądz Krzysztof W. z Krapkowic na lekcji religii wyszarpnął z ławki i zbił paskiem 10-letniego chłopca tylko dlatego, że rozmawiał na lekcji.

W 2005 chłopiec z klasy komunijnej trafił na dwa tygodnie do szpitala po tym jak dwa dni wcześniej ten sam ksiądz uderzył go dziennikiem w głowę. Dziecko miało zaburzenia równowagi, bóle głowy i potrójne widzenie. Lekarze z oddziału neurologii obawiali się, że mogło dojść do urazu mózgoczaszki.

Rodzice na zebraniach skarżyli się wychowawczyni, że ksiądz stuka chłopców głowami jednego o drugiego, a nawet potrafi uderzyć głową dziecka o ławkę. Ulubioną metodą księdza było „jezioro łabędzie”, czyli łapanie chłopców za włosy i ciągnięcie do góry tak mocno, że musieli „tańczyć” na palcach, aby zminimalizować ból.

Mimo to większość rodziców głosowała za pozostawieniem księdza w szkole, a on z ambony w kościele ogłaszał, że modli się za matkę pobitego chłopca, aby zrozumiała swój błąd, jakim było naskarżenie na niego. Dyrektorka szkoły zapewniała, że nigdy nie wpłynęła do niej oficjalna „skarga na piśmie”, choć o metodach księdza wszyscy w szkole wiedzieli. Sprawa trafiła do sądu. Po trzech rozprawach ksiądz zaproponował ugodę.

Pięścią w twarz dziewczynki

W lutym 2019 ksiądz Stanisław M. (58 l.) proboszcz i nauczyciel religii w Lipie z diecezji sandomierskiej został skazany za molestowanie 4 chłopców w wieku poniżej 15 lat. W trakcie procesu okazało się, że 10 lat wcześniej uderzył na lekcji religii 11-letnią dziewczynkę pięścią w twarz.

Dziecko krwawiło z nosa i miało podbite oko. Neurolog stwierdził u dziewczynki ryzyko padaczkowe. Przez lata musiała nosić przy sobie lekarstwo na wypadek ataku. Wiele lat zmagała się też z urazem psychicznym.

Ksiądz nie poniósł odpowiedzialności, gdyż matka ugięła się przed perspektywą skłócenia z całą wsią. Jej obawy nie były bezpodstawne. Podczas późniejszego o 10 lat procesu o molestowanie za księdzem stanęła murem prawie cała parafia, choć mieszkał na plebanii z kobietą, molestował i bił dzieci, ustanowił cennik usług kościelnych, był hazardzistą i alkoholikiem.

Mimo to dla mieszkańców był niemal Bogiem.

Pobił, ale uczy dalej

W 2004 roku Kuria Diecezjalna w Ełku do przeprosin ucznia oraz zakupu sprzętu dla świetlicy szkolnej zobowiązała księdza, który uderzył 9-letniego chłopca w jednej ze szkół wiejskich koło Mikołajek.

Ksiądz twierdził, że nie pobił chłopca, a tylko popchnął go w złości. Kuria uznała, że nie ma przeciwwskazań, aby duchowny nadal uczył religii, bo nie przedstawiono mu zarzutów dotyczących nieprawidłowych zachowań pedagogicznych.

Nogą od krzesła

W 2005 w Szkole Podstawowej nr 12 w Sosnowcu podczas lekcji religii ksiądz Dariusz L. miał pobić 12-letniego ucznia. Chłopiec twierdził, że duchowny zamachnął się na niego krzesłem i nogą mebla uderzył go w policzek.

„Podczas lekcji ksiądz podszedł do Damiana. Zapytał się go, gdzie ma zeszyt. – Zapomniałem zeszytu, pisałem w brudnopisie. Zapytał, gdzie mam zapisany temat, a tematu jeszcze nie podał. Potem zaczął szarpać krzesłem, aż w końcu uderzył mnie nogą krzesełka – opowiada Damian”.

Uderzył, ale przeprosił

W 2010 w Dobrej Nowogardzkiej ksiądz uderzył na lekcji religii 16-letniego chłopca za to, że podobno „ostentacyjnie żuł gumę” i „strzelał” z niej za jego plecami.

Ksiądz przyznał się do winy. Dzień po incydencie przeprosił rodziców chłopca, ale ci nie przyjęli przeprosin. Został przeniesiony do Szczecina. Sąd uznał winę księdza za niewątpliwą, ale warunkowo umorzył postępowanie nakazując mu wpłatę 500 zł na cele społeczne. Z wyrokiem nie zgodził się ojciec chłopca.

Bił 8-latka za brak zeszytu

W kwietniu 2010 w Niestępowie, w diecezji gdańskiej, ksiądz Alojzy Weltrowski proboszcz i katecheta według relacji dzieci miał bić 8-letniego chłopca po twarzy, ciągać za uszy i uderzyć w głowę za to, że zapomniał zeszytu czy katechizmu.

Zdaniem niektórych mieszkańców do podobnych sytuacji dochodziło od wielu lat, ale we wsi panowała zmowa milczenia na temat zachowania księdza proboszcza. Dyrektor szkoły twierdził, że nikt się do niego nie zgłosił z tym problemem. W końcu jedna z matek zdecydowała się zawiadomić policję i kuratorium oświaty.

Uderzył dziewczynkę książką w twarz

W 2010 w Czarnej Dąbrówce ksiądz na pierwszej w roku szkolnym lekcji religii uderzył książką w twarz 10-letnią uczennicę. Mimo że zostało to ponad wszelką wątpliwość ustalone w wewnątrzszkolnym postępowaniu, ksiądz wszystkiemu zaprzeczył. Stwierdził, że niedługo księża będą oskarżani o molestowanie, „jak tylko spojrzą dziecku w oczy”. Nie przeprosił dziewczynki ani jej matki.

Bił seryjnie

W 2011 podczas katechezy w szkole podstawowej w Sidzinie, w diecezji opolskiej, 11-latek przeszkadzał księdzu, nie pozwalając prowadzić normalnych zajęć. Ksiądz poprosił go na korytarz i tam kilkukrotnie uderzył w twarz. Gdy obaj wrócili do sali, chłopak dalej przeszkadzał, więc ksiądz ponownie wyszedł z uczniem i jeszcze raz go uderzył. Gdy i to nie dało rezultatu, ksiądz po raz trzeci uderzył ucznia w klasie.

Matka chłopca zgłosiła pobicie prokuraturze, a dyrekcja szkoły zawiadomiła kuratorium oświaty oraz kurię. Początkowo sprawę umorzono, ale po informacjach w prasie, że podobnych incydentów mogło być więcej, śledztwo wznowiono.

W rezultacie księdzu postawiono zarzuty o czyny popełnione na szkodę dwóch chłopców. W jednym przypadku chodziło nawet o spowodowanie lekkich obrażeń ciała, w drugim o naruszenie nietykalności cielesnej. W sprawie występowało jeszcze sześciu innych pokrzywdzonych, ale ich sprawy zostały umorzone ze względu na przedawnienie karalności.

Ksiądz wykręcił ucho i wyśmiewał

W maju 2013 w Ciechankach Łączyńskich proboszcz podczas lekcji religii poprosił drugoklasistę o podanie mu kartki leżącej na biurku. Kiedy chłopiec nie mógł jej znaleźć, ksiądz miał mu wykręcić ucho. Gdy dziecko się rozpłakało, duchowny miał zachęcać innych uczniów, aby się z niego śmiali. Oburzony ojciec zgłosił sprawę na policję. Wycofał ją jednak, bo po mediacji dyrektorki szkoły rodzice dziecka porozumieli się z katechetą.

Uderzył w twarz za podniesienie hostii

W 2014 roku ksiądz Józef M. proboszczowi parafii w Obrzycku podczas rozdawania komunii w kaplicy filialnej we wsi Piotrowo upadła na ziemię hostia. 10-letni chłopiec odruchowo się po nią schylił, a wtedy ksiądz uderzył go w twarz. Zapłakane dziecko wybiegło z kościoła. Ksiądz z uporem nie przyznawał się do winy, ale na podstawie monitoringu i zeznań świadków prokuratura wniosła akt oskarżenia. Kapłan został skazany na 5 tys. zł grzywny.

Skopał niepełnosprawnego chłopca

W 2015 ksiądz Krzysztof Krawczak, proboszcz i katecheta w szkole podstawowej w Cieksynie na Mazowszu, podczas lekcji religii brutalnie skopał niepełnosprawnego 11-latka, który cierpi m. in. na padaczkę i ma orzeczenie o niepełnosprawności.

Jak twierdzili uczniowie i ich rodzice, ksiądz od dawna krzyczał na dzieci, wyzywał od bachorów, a nawet bił je rózgą lub książką. Bijąc i kopiąc niepełnosprawnego Damiana na oczach całej klasy przekroczył jednak wszelkie granice.

Księdza bardzo rozgniewało to, że chłopiec położył sobie na głowie zeszyt. Duchowny najpierw chłopca zwymyślał, a potem podbiegł do niego i uderzył książką w głowę. Następnie chwycił dziecko za bluzę i – szarpiąc i kopiąc – wywlókł z klasy.

Sprawą zajęła się prokuratura. Natomiast kuria oddelegowała księdza do pracy duszpasterskiej na terenie Kazachstanu.

Uderzył za telefon

W 2017 w Kuczborku, w diecezji płockiej, podczas lekcji religii „sprowokowany” ksiądz miał „nie wytrzymać” i uderzyć gimnazjalistę, gdy ten nie reagował na zwracanie uwagi, by nie bawił się telefonem. O sprawie powiadomiono prokuraturę, a dyrektorka szkoły osobiście zgłosiła zajście w kuratorium oświaty. Natychmiast zareagowała też płocka kuria. Internauci pisali na lokalnym forum, że podobnych zachowań ksiądz dopuszczał się w sąsiednim Strzegowie.

Spoliczkował za głośne zachowanie

W marcu 2017 kościele św. Alberta na łódzkim Widzewie znany i szanowany ksiądz Przemysław Szewczyk w reakcji na głośne zachowanie uczniów podczas rekolekcji spoliczkował najbliżej siebie siedzącego chłopca. Zapłakanego ucznia odprowadziła do szkoły jedna z nauczycielek, które były w kościele. Ksiądz za swoje zachowanie przeprosił świadków.

Przeprosiła również kuria wyrażając ubolewanie, ale wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela skierował do kurii pismo domagające się podjęcia zdecydowanych kroków wobec kapłana.

Szarpał za uszy i dawał pstryczki

Ksiądz katecheta ze Szkoły Podstawowej nr 14 w Rzeszowie został w 2017 oskarżony przez rodziców o gnębienie ich dzieci. Szarpał dzieci za uszy, stukał je w czoła, dawał „pstryczki”.

Dyrekcja szkoły zdecydowała się przekazać sprawę do miejscowego kuratorium oświaty. Ostatecznie komisja dyscyplinarna przy wojewodzie ukarała katechetę naganą, czyli najniższą z możliwych kar. Komisja uznała, że nie było to bicie, a jedynie naruszenie nietykalności cielesnej. Ksiądz przez całe postępowanie prowadził lekcje religii w równoległej klasie.

Policzek za oglądanie hostii

W maju 2018 w Pułtusku ksiądz spoliczkował 10-latka podczas komunii, gdy ten wyjął z ust hostię i zaczął jej się przyglądać. Sprawą zajęła się prokuratura.

Szarpał i bił

W lipcu 2018 nieprawomocnym wyrokiem za naruszenie nietykalności cielesnej dwojga dzieci na grzywnę w wysokości 3000 zł i po 500 zł zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych został skazany ksiądz Henryk K. z Gryfina w diecezji szczecińsko-kamieńskiej.

Chodziło o dwa zdarzenia z kwietnia i sierpnia 2017. W pierwszym ksiądz miał szarpnąć za ramię dziewczynkę i uderzyć ją w głowę otwartą dłonią. W drugim zaś miał złapać za prawą rękę tuż przed nadgarstkiem małego chłopca , potrząsnąć jego dłonią i przesuwać nią po kamykach, które kilkulatek wcześniej rozgarniał.

Wyzywał i bił

W 2019 w ksiądz Dariusz R. (45 l.), katecheta w jednej ze szkół w okolicach Parczewa w diecezji siedleckiej, usłyszał zarzut znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek. Prokuratura zarzuca mu wyzywanie, popychanie i bicie 12-letniego ucznia. Duchowny nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura wnioskowała o areszt, ale sąd uznał, że wystarczy dozór policyjny. Księdzu za znęcanie się nad osobą nieporadną grozi od 6 miesięcy do lat 8 pozbawienia wolności.

Maltretowane dzieci milczą

Lekcje religii często bywają najluźniejszymi lekcjami w szkole, a bycie ministrantem bywa uwielbianym pozaszkolnym zajęciem chłopców. Jednak czasami na myśl o spotkaniu z księdzem dzieci doznają silnego stresu szkolnego i wymyślają choroby byle tylko nie iść na religię. Często odmawiają też chodzenia do kościoła.

Maltretowane dzieci zwykle cierpią po cichu i w samotności, nie przyznając się rodzicom. Tym bardziej, że księża przemocowi – podobnie jak księża popełniający czyny pedofilne - na swoje ofiary wybierają zazwyczaj dzieci, o których wiedzą, że z wielu względów mają słabszy kontakt z rodzicami, są zaniedbane lub zalęknione.

A gdy dziecko się przyzna, często mamy do czynienia z tymi samymi mechanizmami co w przypadku „kościelnej pedofilii”. Strach wszystkich przed „postawieniem się” księdzu, niechęć dyrekcji szkoły do ruszania sprawy, czasem zniechęcanie przez policję skarżących rodziców perspektywą długotrwałego śledztwa angażującego wielu świadków.

Oczywiście zachowania przemocowe zdarzają się także wśród świeckich nauczycieli - o tym pisaliśmy na początku - ale od księży uczących miłości bliźniego mamy prawo oczekiwać najwyższych standardów moralnych.

;

Komentarze