0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plAgnieszka Sadowska /...

Puszcza Białowieska. Kto nie szedł w poprzek jej szlaków czy dróg – nie wie, czym jest ten las. Naturalny las, taki prawdziwy, jakie kiedyś rosły. Zdjęcia czy filmy stamtąd są wyłącznie luźną, przetworzoną impresją. Ten las co kilkaset metrów się zmienia, o tej porze roku często jest podmokły. I przy tym bajkowo wręcz świeci na zielono późnojesienną, wszechobecnej czapą soczystego kożucha mchu, porastającego kłody drzew.

Jeżeli jesteś łanią, łosiem czy sarną – chodzisz po tym niebywałym lesie swoimi zwierzęcymi ścieżkami powykręcanymi tak, aby przemieszczać się w miarę wygodnie. Lecz teraz, wcześniej czy później, napotkasz w swoim leśnym domu drut żyletkowy. Łoś to silne zwierzę, wplątany w drut żyletkowy w odruchu ucieczki od śmiertelnego bólu potrafi przeciągnąć spiralę wiele metrów, zanim z upływu krwi z pociętych tętnic i poszarpanych mięśni osłabnie, położy się i umrze. Widziałem aż za dużo takich filmów nagranych na granicy, przeorujących emocjonalnie człowieka niczym żyletki.

Concertina to nowy wynalazek dla zwierząt w Puszczy - myśliwi i ich karabiny są tu od dawna. Tylko w jednym sezonie łowieckim myśliwi-leśnicy z Lasów Państwowych zastrzelili 165 jeleni, 30 saren i 1049 dzików. Obecny zakaz polowań w tych rejonach jest dla myśliwych nieznośny i walczą z determinacją o możliwość zabijania zwierząt dzikich w rejonie granicy. Ludzie poukrywani po krzakach, a myśliwi chcą tam strzelać z ostrej, kulowej amunicji?! To przecież proszenie się o kolejne nieszczęście. A jeżeli przypadkowa kula przeszyje matkę i jej dziecko trzymane na ręku? To co? Darz Bór?

W skali kraju rok w rok myśliwi rozstrzeliwują taką liczbę zwierząt, która odpowiada rocznemu przyrostowi naturalnemu. Te, które przeżyły, mają urodzić tyle, aby zawsze było do czego strzelać. Naturalna śmierć zwierzęcia to dla myśliwego strata - nie da się zahandlować jelenim czy sarnim mięsem i powiesić czaszki na ścianie.

Przeczytaj także:

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy człowiekiem, który idzie przez Puszczę Białowieską, podobnie jak to czynią zwierzęta - na ciebie także czeka ułożony w piętrowych zwojach ten sam drut żyletkowy i uzbrojeni ludzie. Dalej – wara! Któż z mundurowych, polujących w lesie na tych ludzi, powściągnie ekscytujące poczucie władzy, sprawczości i mocy? Wszak ten potencjał długo czekał w uśpieniu na żołnierską pobudkę. A istotą każdego potencjału – również zbrojnego czy ekonomicznego jest to, że dąży do skonkretyzowania się i wcielenia w życie niejako sam z siebie. Taka jest natura zjawiska, które nazywamy „potencjałem” - tylko kwestią czasu jest, aż ujawni się w działaniu.

Który polityk, żołnierz, pogranicznik czy ochotnik WOT zawróci do nudnych koszar, gdy po długich latach dreptania w miejscu nareszcie poczuł moc, władzę i stał się uzbrojonym w ostrą amunicję „obrońcą ojczyzny” wspieranym śmigłowcami, dronami i „patriotycznymi” przemowami?

Który myśliwy zrezygnuje z przyjemności z polowania, jaką odczuwa?

Spieprzajcie stąd! Tu jest polowanie!

Żyjący w Australii nestor psychoanalityki Michał Łapiński w książce Justyny Dąbrowskiej „Zawsze jest ciąg dalszy” ujął to tak:

„(…) zwłaszcza, gdy się już zabrnęło w działania, które są nieuczciwe. Kłamliwe działania są niszczące dla psychiki. Jeśli ktoś pogrąża się w kłamstwach, to dokonuje swoistej wewnętrznej korupcji. Gdzieś tam wciąż ma poczucie prawdy, ale musi o niej zapomnieć. Wtedy brnie się w różne podłości. Jest smród, a rozsiewa się perfumy. I nie dlatego, że nie ma świadomości, jak jest naprawdę, ona gdzieś tam jest, tylko nie można jej dopuścić, bo to wymagałoby radykalnej zmiany zachowań czy sytuacji, z których czerpie się korzyści. Jeżeli proces zakłamywania dokonuje się w skali społecznej, to niesłychanie trudno to zmienić. Konieczna jest wtedy akcja polityczna, bo tylko ona może być skuteczna.”

Niedawno przeprowadziłem się z Puszczy Białowieskiej na Kaszuby. W sobotę pracowałem na łące niedaleko domu. Zza buków wyjechało kilka terenówek i zaparkowało na tej łące - wysiedli z nich myśliwi i nagonka. Przechodząc, jeden z nich z oddali skinął głową, nie rozpoznał mnie. Wolałbym, żeby chociaż zapytali o te samochody… Wraz ze swoimi dużymi psami i karabinami na plecach zniknęli za kępą żarnowców na górce. Po chwili zza tego wzniesienia wynurzyli się M. i W. - wracali ze spaceru wokół jeziora. „Ci myśliwi wykrzyczeli nam w twarz: „Spieprzajcie stąd! Tu jest polowanie!” – są przygnębieni. Po pół godzinie gdzieś znad chronionych torfowisk dobiegły mnie echa wystrzałów.

Myśliwi mogą pisać i mówić, co tylko chcą – faktów nic nie zmieni. Szkody łowieckie to 1,60 zł rocznie na osobę, spożycie dziczyzny to 80 gramów mięsa na osobę, setki przedsiębiorstw mają obrót większy niż ta cała „gospodarka łowiecka RP”. Chyba prawie każdy człowiek, który zobaczył polowanie, wypatroszone zwierzęta, skrwawione dłonie, podekscytowane twarze i dobijanie rannych biedaków – widzi jak na dłoni, że myśliwskie hobby jest ciężką, przewlekłą chorobą przyrody ożywionej. Jest też chorobą naszej społeczności, która toleruje śmierć zwierząt zadawaną dla hobby. I w milczeniu dopuszcza nawet to, że myśliwi w latach 2015 – 2019 zranili lub zabili 30 osób. Czas w końcu ozdrowieć.

Pośród wszystkich zwierząt na Ziemi, tylko 4 proc. z nich to zwierzęta dzikie. Czyż da się zrobić coś dobrego dla przyrody z karabinem i nożem do patroszenia w ręku? Kto znad klawiatury dopuszcza zabijanie dla rozrywki, albo robi to własnoręcznie – chyba ma serce z kamienia.

Z czego jest serce człowieka współtworzącego tragedię na granicy?

Może trzeba byłoby się podzielić

Tak zwany pragmatyczny racjonalizm wymiótł wszystko inne, całą tajemnicę, i teraz może rządzić na tej emocjonalnej, lodowatej pustyni. Nie wolno pozwolić sobie na odruch serca, żeby pomóc, bo to wiąże się z patologicznym lękiem przed jakiegoś rodzaju stratą – polityczną, czy ekonomiczną. Może trzeba byłoby się podzielić, może nieco posunąć na ławce życia, na której w Europie rozsiadamy się szeroko. Coś uszczknąć ze swojego stołu, zrezygnować z jakiejś przyjemności. W końcu zauważyć swoją chciwość, uznać ją i powściągnąć. Któż z nas jest gotów zrobić coś takiego?

Eric Seuareid napisał, że „głównymi przyczynami problemu są rozwiązania”. Z trudnymi uczuciami da się jakoś żyć, a emocje z czasem przeminą. Lecz gdy wdrażamy mściwe działania – zostajemy z nimi na zawsze. I tak samo na zawsze pozostałyby z nami - jakże leczące - plony współczującego postępowania. I to pierwsze, i to drugie postępowanie pokazuje, jaki rodzaj przyszłości sobie kreujemy – to będzie nasz los.

W zen jest takie powiedzenie: „Jeżeli interesuje cię, jak będzie wyglądała twoja przyszłość, zobacz, cóż takiego kształtujesz w swojej dzisiejszości”. Mamy wpływ na to wyłącznie w teraz. Zmiany na Ziemi postępują liniowo, są przyczyny – będą skutki. I nikt nie jest w stanie wykupić się od następstw swojego postępowania. Każdy, kto buduje mury, staje się ich więźniem. Mury można zobaczyć w różnych miejscach na Ziemi. Społeczności, które je postawiły - rozpłynęły się we mgle.

*Zenon Kruczyński (ur. 1950) – kiedyś myśliwy, dziś publicysta i aktywista ekologiczny zaangażowany na rzecz zmiany stosunku wobec zwierząt i środowiska. Działa w organizacjach pozarządowych, rzecznik ekologii głębokiej. Inicjator kampanii „Ratuj drzewa” i „Niech Żyją!”(niechzyja.pl). Autor projektu „Wgląd w relację pomiędzy ludźmi a zwierzętami”, nauczyciel mindfulness. Mieszkał w Puszczy Białowieskiej, obecnie na Kaszubach. Autor m.in. "Ilustrowanego samouczka antymyśliwskiego" i "Farba znaczy krew"

;

Komentarze